Można się domyśleć, ale po co? Lepiej komuś dosrać :].
NobodyListening, daruj sobie te złośliwości i wszczynanie gównoburzy!
Ja też nie zrozumiałam za pierwszym razem...
CzarneOceany20, Tobie natomiast sugeruję darować sobie komentarze, kiedy następują niemiłe sytuacje na forum. Nie będę więcej akceptować kolejnych nic nie wnoszących do tematu postów, które zachwycają się próbami dowalenia drugiej osobie.
Jako, że sytuacja w obu przypadkach się powtarza - niech każdy z was potraktuje to jako upomnienie. Tyle z mojej strony. Przypominam, dwa upomnienia skutkują ostrzeżeniem.
Ja jestem nowa, ale zauważyłam, że najbardziej każdy skupia się tutaj na znakach interpunkcyjnych i poprawności merytorycznej. Nie mam do nikogo pretensji, ale chyba nie to jest najważniejsze w byciu tutaj..
eśli mogę się podzielić, mój tata zmarł miesiąc temu. Mama z tatą spali na dosyć dużym łóżku więc mieli dwie kołdry. Cały czas mama zmienia tę drugą kołdrę i ścieli ją co rano.
Miesiąc to strasznie krótko na przeżycie żałoby, więc poniekąd rozumiem działanie Twojej mamy. Zarówno Tobie, jak i jej bardzo współczuję z powodu straty.
Twoja mama czuje się pewnie teraz osamotniona, umarł ktoś kogo kochała. Ludzie przeżywają to na różne sposoby np., piorą ubrania zmarłej osoby. Dopiero po czasie zbierają się do tego, żeby rzeczy wyrzucić lub komuś oddać.
Niezdrowe jest to dopiero wtedy gdy trwa zbyt długo. Żałoba jest wtedy przechodzona niewłaściwie i potrzebna jest pomoc. Na szkoleniu w hospicjum opowiadano nam o matce, która jeszcze przez rok sprzątała dziecięcy pokój zmarłego syna, nic w nim nie zmieniając - a czasami dokupując rzeczy.
Nawet osobom wierzącym w Niebo jest trudno pogodzić się ze stratą bliskiej osoby. Myślę, że trzeba przede wszystkim dać sobie szansę przeżyć żałobę po swojemu i w swoim tempie, i nie oczekiwać od siebie, że za tydzień/dwa/miesiąc będzie się żyło bez tęsknoty w myślach i na pełnych obrotach. Ona z czasem przechodzi coraz bardziej na tył głowy, w końcu sprawy codzienne trochę ją przyciszą.
Ja od paru lat się zastanawiam jak... i nadal nie wiem jak... Pamiętam jak pusto czułem się wtedy w domu... przez parę miesięcy nie ruszałem niczego... Jedni robią wszystko tak jak zawsze, czyli choćby zmieniają pościel co tydzień jak zawsze a inni po prostu boją się dotknąć jakiejkolwiek rzeczy bo wtedy jakby pójdą krok dalej chociażby przez uporządkowanie rzeczy drugiej osoby... I generalnie nie wiem czy jakakolwiek wiara mogłaby coś zmienić...
jak się pogodzić z czymś takim jeśli nie jest się osobą wierzącą dajmy na to w niebo,raj etc. ?
Wiara na pewno pomaga przetrwać takie rzeczy nie jest jednak jedyną szansą. Przeczytałam kiedyś piękne zdanie w książce "Wojna Klary":
„… Kiedy jesteśmy w żałobie, opłakujemy nie tylko stratę drogiej nam osoby, ale także część nas samych, która odchodzi wraz z nią”.
Dlatego samotność, żal, smutek towarzyszyć nam będą bardzo długo lub nawet wiecznie. Pogodzenie się ze stratą bliskiej osoby jest trudne... Trzeba przejść przez swoje cierpienie w swoim tempie, nie spiesząc się, po kolei, tak jak tego potrzebujemy...
Przypominam jednak, że ten temat jest o samotności ludzi starszych. Zapraszam więc do dalszej dyskusji tutaj: http://www.autoagresywni....?t=234&start=45 - Gdy odchodzi ktoś bliski...
Toxcity, może gdy przejrzysz ten temat, nasunie Ci się na myśl, jak sobie poradzić ze swoją stratą.