Dołączyła: 22 Mar 2016 Posty: 89 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2016-04-22, 13:51
Ja jestem otoczona kochającymi mnie ludźmi. Mam wspaniałych rodziców i kochającego chłopaka. Wiem, że nie jestem sama, że są ludzie, którym na mnie zależy i bardzo mnie kochają. Mimo tego czuję się wewnętrznie strasznie samotna. Dlatego, że nikt nie wejdzie do mojej głowy i nie pomoże mi sobie poradzić. Nie umiem się dzielić z nimi swoimi problemami. Nie potrafię powiedzieć wiele ponad "źle się czuję" nie potrafię im o tym opowiedzieć, nie potrafię sprawić żeby wiedzieli co czuje. Czuję się przez to strasznie samotna.
Tylko pytanie jest jak tutaj rozgraniczyć problem z mówieniem o emocjach od problemu z wewnętrzną samotnością.
Ja jestem otoczona kochającymi mnie ludźmi. Mam wspaniałych rodziców i kochającego chłopaka. Wiem, że nie jestem sama, że są ludzie, którym na mnie zależy i bardzo mnie kochają. Mimo tego czuję się wewnętrznie strasznie samotna. Dlatego, że nikt nie wejdzie do mojej głowy i nie pomoże mi sobie poradzić. Nie umiem się dzielić z nimi swoimi problemami. Nie potrafię powiedzieć wiele ponad "źle się czuję" nie potrafię im o tym opowiedzieć, nie potrafię sprawić żeby wiedzieli co czuje. Czuję się przez to strasznie samotna.
Tylko pytanie jest jak tutaj rozgraniczyć problem z mówieniem o emocjach od problemu z wewnętrzną samotnością.
Podpisuję się pod całością. Poza fragmentem z chłopakiem, nie mam go. Często stojąc wśród tych bliskich ludzi, czuje się jakbym siedział sam, nie umiem ostatnio nic powiedzieć, coraz mniej. Jeszcze sytuacja z dzisiaj...
They say we die twice,
Once when the breath leaves our body and once, When the last person we know says our name
spacedementia, okazało się, że "przyjaciel" mnie obgadywał i robił ze mnie największego śmi***a, mówiąc, że wymyślam sobie problemy itd. Ale jakoś staram się tym nie przejmować.
They say we die twice,
Once when the breath leaves our body and once, When the last person we know says our name
Nie jesteś sam MuniekB, też znam mnóstwo osób, które spędzają czas na obgadywaniu innych, a następnie z nimi rozmawiają jakby nigdy nic. Domyślam się, że gdy nie widzę mnie również obgadują.
Osobiście nie lubię spędzać czasu w wielkich grupach. Mam dwójkę przyjaciół i wystarczy mi spotkanie z nimi.
Osobiście nie lubię spędzać czasu w wielkich grupach. Mam dwójkę przyjaciół i wystarczy mi spotkanie z nimi.
Tak samo wolę spędził z 3 osobami czas mimo, że wokół siebie mam pełno dobrych ludzi. Tylko, że nie potrafię się do nich otworzyć. Czasem to męczące a czasem wolę już siedzieć sama.
Choć wmawiam sobie, że ludzi do szczęścia nie potrzebuję, nawet jeśli to oni stanowią o moim człowieczeństwie, to jednak samotność w tłumie jest przykra i nie potrafię jej jakoś sobie usprawiedliwić. Szczególnie uderzało mnie to w pierwszej klasie liceum - wszyscy się znają/poznają, tworzą się grupki, nikt nie odstaje od reszty... Poza mną, jednym jedynym na trzydzieści osiem osób, który nie potrafi nikomu się przedstawić i ciekawie porozmawiać.
Wciąż wrzucam syf na kartki jak Pollock
Nie rozumieją mojej sztuki, niech się pier...
Bardziej odczuwam samotność, kiedy jestem w towarzystwie osób, które już się znają, niż kiedy jestem fizycznie sama. Wtedy czuję się najgorzej. Wiem, że sama to przejaskrawiam, że wszyscy są zgrani i jestem ja, ale tak to odczuwam. Kiedyś w ogóle sobie z tym nie radziłam, teraz jest lepiej.
Jednak tydzień temu zmieniłam mieszkanie. Moje współlokatorki już się znają, a ja siedzę za ścianą i słucham jak rozmawiają. I ja, i one, próbujemy się lepiej lub gorzej integrować, ale nie wychodzi. Boję się, że z mojej winy.
Tak samo na studiach. Wszyscy kogoś mają, a ja jestem sama. A przecież mam kochającą rodzinę, przyjaciół, chłopaka. Tylko jakoś tak... nie ma ich w tych najważniejszych rejonach mojego życia.
czasem myślę że wszystko jest szaleństwem
bo świat wokół pachnie bzem i agrestem
Bardziej odczuwam samotność, kiedy jestem w towarzystwie osób, które już się znają, niż kiedy jestem fizycznie sama.
Mam tak samo. Nie potrafię się odnaleźć w grupie ludzi, którzy już się znają. Dla nich cały ten small-talk jest naturalny i przychodzi im ot tak, a ja mam poczucie, że cokolwiek powiem będzie głupotą i zbłaźnię się w towarzystwie. Zazwyczaj w takich sytuacjach milczę i stoję gdzieś z boku.
Wiek: 31 Dołączyła: 22 Cze 2014 Posty: 1410 Skąd: Europa
Wysłany: 2016-11-19, 22:35
Adzumi napisał/a:
Malia napisał/a:
ja mam poczucie, że cokolwiek powiem będzie głupotą i zbłaźnię się w towarzystwie. Zazwyczaj w takich sytuacjach milczę i stoję gdzieś z boku.
Podpisuje się. Identycznie.
Ten strach przed wyśmianiem jest tak przerażający, że lepiej milczeć.
Ja tak mam całe życie, najgorzej było na studiach. Jak chciałam odpowiedzieć na pytanie to zazwyczaj tego nie robiłam bo bałam się, że powiem coś źle i mnie wyśmieją. Tak samo jest teraz, nikomu nie doradzam bo boję się, że mnie wyśmieje. Rzadko mówię co myślę, nawet w rodzinie. Ja tylko raz na studiach sama coś od siebie powiedziałam ale byłam tak zestresowana, że trzęsły mi się ręce, cała się trzęsłam.
Ja w czasach podstawówki byłem introwertykiem i raczej trzymałem się z dala od innych. Gdy chciałem się wpasować do tłumu, to efekt był odwrotny do zamierzonego i często byłem wyśmiewany. Na ludzi otwarłem się w gimnazjum - nowy budynek, uczniowie z okolicznych szkół, z którymi nie miałem wcześniej styczności... Wszystkie relacje zaczynałem od zera, co bardzo mi pomogło. Po roku znałem wszystkich, a wszyscy znali mnie.
W szkole średniej współczułem ludziom, w których widziałem siebie sprzed lat - w jakimś sensie "innych", trzymających się na uboczu, odrzuconych przez grupę. Utożsamiałem się z nimi i pomimo tego, iż byłem częścią grupy, chciałem też z nimi utrzymywać znajomość.
Na studiach takich osób już nie było, a ja nadal mogłem porozmawiać z każdym.
Tłum to nie jest nikt o kogo zdanie powinieneś się przejmować. Bardziej bolesna jest samotność w gronie osób które znasz, gdy czujesz się na uboczu. Tłum to zbiorowisko osób które tak mało obchodzi Twoje życie i postępowanie jak Ciebie ich. Gdy tracisz kontakt ze znajomymi osobami.. wtedy masz powody do obaw, moje doświadczenia..
Ja mam tak, że w otoczeniu moich znajomych i osób, które kocham, czuję się samotny. Potrafię przeleżeć całe spotkanie bez słowa i to jest denerwujące... Przy tym ranie osoby, które chcą mi pomoc moim zachowaniem, bo to jest po prostu chamskie.
Poprawiłem czytelność posta. /Lewe
Ostatnio zmieniony przez Hedum 2016-12-28, 11:04, w całości zmieniany 1 raz