Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Znęcanie się i przemoc w szkole
Autor Wiadomość
antymon 
este blestemata



Wiek: 33
Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 1861
Skąd: małopolskie

Wysłany: 2013-10-19, 17:06   Znęcanie się i przemoc w szkole

Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników? Może obserwujecie w swoim otoczeniu? A może... sami jesteście w pewnym stopniu oprawcami?

Czy jest jakiś sposób na poradzenie sobie z taką sytuacją inna niż zupełna zmiana otoczenia? Znaleźliście gdzieś wsparcie? Co sami odczuwaliście? Co było/jest przyczyną?
Rozliczmy się z przeszłości, czy wpłynęło to jakoś na Was? Tylko negatywnie, czy można upatrywać się pozytywów takiej sytuacji?

Czy szkoły faktycznie są bezsilne, czy bronią oprawców uznając, iż w jednostkach prześladowanych musi być coś co to powoduje? Czy istnieją właściwie skutecznie działające mechanizmy zapobiegania w takich ośrodkach?




Este blestemata
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Sadist 
BPD



Wiek: 28
Dołączyła: 18 Sty 2010
Posty: 4127
Skąd: łódzkie

Wysłany: 2013-10-19, 17:42   

Byłam ofiarą przemocy psychicznej w szkole.

antymon napisał/a:
Co było/jest przyczyną?


W ostatnich trzech klasach podstawówki przechodziłam metamorfozę. Zaczęłam słuchać rocka/metalu, w mojej szafie pojawiało się coraz więcej czarnych ubrań, kupiłam sobie glany. Ale wtedy jeszcze nie czułam się przez to prześladowana, rówieśnicy po prostu widzieli, że wyglądam inaczej niż oni, ale ich komentarzy nie odbierałam jako złośliwych. Widzieli, że wyglądam inaczej, ale nie dawali mi poznać, że im to wadzi. To było coś na granicy akceptacji ze zdumieniem, że tak bardzo wyróżniam się z tłumu.
Niedługo przed pójściem do gimnazjum wychowawca wezwał na rozmowę moją mamę. Jak później mi mówiła, chciał on mamę uprzedzić, że jeśli będę chodzić w glanach, bojówkach i czarnych bluzkach/bluzach, to ludzie mnie zniszczą. Nie przejęłam się, bo miałam oczywiście gdzieś, co ludzie o mnie myślą. Nie wiem, czy słusznie, ale nie chciałam się zmieniać, bo nauczyciel ma jakieś przeczucia.
Poszłam do gimnazjum. Więcej klas, więcej ludzi, w dodatku ci ze starszych klas uważali się za takich, którzy panują społecznością gimnazjalną. Przecież byli starsi, więc mają władzę. Przyczepiły się do mnie dwie tępe dzidy. Dokuczały mi potwornie, ale też raczej to po mnie spływało. Jednak nie siedziałam już cicho tylko w pewnym sensie walczyłam z nimi. Chciałam im udowodnić, że są tak szare i bezwartościowe, że chyba po prostu zazdroszczą mi mojej inności. (Dodam, że teraz jedna z nich ma dwójkę malutkich dzieci, pierwsze urodziła będąc w liceum. Ach, ta karma...)
Wśród rówieśników miałam dwie najlepsze koleżanki. Jedna z nich też nawet słuchała gitarowych brzmień, nosiła się w brązie i szarościach, też miała pewien potencjał, który mi odpowiadał. Trzymałyśmy się we trzy, one zwykle po mojej stronie, nie czułam się nieakceptowana. Do pewnego czasu. W ostatniej klasie gimnazjum był chłopak. Zobaczył kiedyś u mnie koszulkę z Metallicą, zaczął mnie zaczepiać, a mi to tak imponowało, że ktoś starszy się mną interesuje... Zaczęłam się z nim spotykać. Moim koleżankom to nie odpowiadało, ale co mi tam po koleżankach, skoro starszy kolega kupuje mi tanie wino i mnie nim poi wieczorami! Odwróciły się ode mnie i starały się, żeby cała szkoła poszła ich śladem. Udało im się. Wtedy zaczęłam przygodę z autoagresją.
Z radosnej nosicielki glanów stałam się smutną nosicielką glanów na uboczu. Siedziałam sobie w kącie, zwykle z książką lub słuchawkami na uszach. Coraz bardziej mnie to męczyło. Męczyło mnie wszystko. Gorsze wyniki w nauce, wieczny strach o wf, którego bałam się już w podstawówce. Wieczny strach o odpowiadanie na lekcjach - największą tragedią było wyjść na środek klasy, w której nikt cię nie lubi. Jedyne, co miałam, to starszego, brzydkiego, śmierdzącego chłopaka-manipulatora, który pozbawił dziecka dziewictwa. Udało mu się to, gdy powiedział mi, że mnie zostawi, jeśli tego z nim nie zrobię. Jakbym to przeżyła? Nie miałabym wtedy już zupełnie nikogo. Ani koleżanek, ani chłopaka... I tak się to ciągnęło. Coraz więcej autoagresji, anoreksja, coraz większa fobia społeczna. Obwiniam swoje szkolne lata o to, co dzieje się ze mną teraz. Może gdybym w szkole była akceptowana, może gdyby każdy nie chciał mi zaszkodzić (uczniowie pisali nawet petycje do dyrektorki! o to, że ubieram się nieregulaminowo, bo w moje czarne ciuchy, a nie w mundurek, i że nie zmieniam butów, a nie zmieniałam bo bałam się wejść do szatni z dziewczynami, które ze mnie szydzą. Kiedyś znalazłam swoją skórzaną kurtkę w koszu na śmieci), może wtedy tak bardzo bym się nie bała, że znów spotkam się z upokorzeniem...

antymon napisał/a:
Znaleźliście gdzieś wsparcie?


Nauczyciele mnie lubili, chociaż nie wszyscy... I karali uczniów za to, że mi 'dokuczają', tylko co to dawało? Mieli kolejny powód, żeby jeszcze bardziej mnie niszczyć. Musiałam być przecież ukarana za to, że donoszę. Więc co miałam zrobić, siedzieć cicho, dalej w swoim kącie?

Cytat:
Czy szkoły faktycznie są bezsilne, czy bronią oprawców uznając, iż w jednostkach prześladowanych musi być coś co to powoduje?


Myślę, że to zależy od nauczycieli w danej szkole. Ja trafiłam na takich, którym los dzieciaków nie był obojętny. Ale często się słyszy, że nauczyciel nie reaguje i obwinia o wszystko osobę prześladowaną. W takiej sytuacji był mój B., chyba w podstawówce. Często pakował się w bójki broniąc samego siebie, a sam za to obrywał.

Z jedną z moich dwóch cudownych koleżanek mieszkam po sądziedzku. Często mijamy się na chodniku, ulicy. Traktujemy się jak powietrze, chociaż często patrzę jej w oczy. Jestem pewna, że gdyby spojrzała w moje, zauważyłaby w nich tylko pogardę.




Ostatnio zmieniony przez Sadist 2013-10-19, 17:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-19, 17:42   

antymon napisał/a:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników?

Fizycznej... nie. Psychicznej... niewiele... relatywnie niewiele jak na toksyczną klasę w podstawówce, w której psychiczne znęcanie się nad innymi było normą.
antymon napisał/a:
Czy jest jakiś sposób na poradzenie sobie z taką sytuacją inna niż zupełna zmiana otoczenia?

Hmmm... przestali mi dokuczać jak zaczęli się mnie bać, bo zaczęłam ubierać się na czarno i stałam niewzruszona jak razili mnie prądem... plotka o tym, że goniłam kogoś z siekierą (coś takiego nie miało miejsca) też bardzo pomogła :roll: Byłam wysoka i postawna... i sprawiałam wrażenie, że nie boje się konfrontacji fizycznej... miałam długie paznokcie i nie wahałam się ich użyć... parę razy podrapałam kogoś do krwi :roll:
antymon napisał/a:
Co sami odczuwaliście?
Parcie na to aby nie dać po sobie poznać, że mnie to rusza, bo jakbym okazała słabość to by mi już spokoju nigdy nie dali :roll:
antymon napisał/a:
Rozliczmy się z przeszłości, czy wpłynęło to jakoś na Was?

Mocno wpływało na moje zachowanie w grupie rówieśników aż do końca okresu kształcenia się.
antymon napisał/a:
Tylko negatywnie, czy można upatrywać się pozytywów takiej sytuacji?
Wiem do czego zdolni są ludzie i wiem, że tzw "bullies" to tchórze, którzy czują się silni tylko jak kogoś upokorzą. Nie boję się już ich. Wiem jak sobie z nimi radzić.
antymon napisał/a:
Czy szkoły faktycznie są bezsilne, czy bronią oprawców uznając, iż w jednostkach prześladowanych musi być coś co to powoduje?
Moja była bezsilna... oprawcy dobrze się uczyli i byli z "dobrych rodzin", więc wszystko im uchodziło płazem... poza tym za moich czasów nie mówiło się o czymś takim jak bullying.
antymon napisał/a:
Czy istnieją właściwie skutecznie działające mechanizmy zapobiegania w takich ośrodkach?
Wątpię.



 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Sadist 
BPD



Wiek: 28
Dołączyła: 18 Sty 2010
Posty: 4127
Skąd: łódzkie

Wysłany: 2013-10-19, 17:58   

Dodam jeszcze, że wszystko, co działo się w tym cholernym gimnazjum, odebrało mi możliwość kontynuacji nauki... Nie poszłam do zwykłego liceum ze strachu o powtórkę z rozrywki. Bałam się, że w szkole ponadgimnazjalnej będzie jeszcze gorzej. Nie miałam już na nic odwagi. Nawet dojazdy busem i chodzenie ulicą są już dla mnie czymś, czego zrobić nie potrafię.
Liceum wieczorowe dla dorosłych to zupełnie inny świat. Dorosła osoba nikogo nie wyśmieje. Lepiej dogaduję się z trzydziestoparoletnimi ludźmi, który mają już dzieci w moim wieku. Im moje glany i pentagram na szyi nie przeszkadzają.




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
XOF 



Dołączył: 19 Cze 2013
Posty: 955
Skąd: Polska

Wysłany: 2013-10-19, 18:11   

antymon napisał/a:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników?


Tak.

antymon napisał/a:
Czy jest jakiś sposób na poradzenie sobie z taką sytuacją inna niż zupełna zmiana otoczenia?


Nie wiem. Mnie z tego bagna wyrwała dopiero przeprowadzka, ale nie związana z moimi problemami, a wymuszona po prostu kwestiami finansowymi, żeby nie mówiąc wprost biedą. W nowym miejscu od ponad 10 lat temu nie poznałem żadnych nowych rówieśników. Zamknąłem się w sobie, ale to chyba dość oczywiste.

antymon napisał/a:
Znaleźliście gdzieś wsparcie?


Nie.

antymon napisał/a:
Co sami odczuwaliście?


Ja nie umiem tego opisać. Może ktoś inny spróbuje.

antymon napisał/a:
Co było/jest przyczyną?


Jeżeli chodzi o prześladowanie to fakt, że nagle z przeciętnego ucznia, który zaliczył nawet kilka wizyt w poradniach, uczęszczał na zajęcia wyrownawcze, właściwie z niczego przez krótki okres wakacji na przełomie 3 i 4 klasy stałem się najlepszym uczniem i idealnym celem ataków, który przy swojej posturze na pewno sam się nie obroni. A ponieważ byłem wtedy osobą spokojną, mocno wierzącą i na dodatek nie imprezującą, nie ćpającą, nie palącą i nie pijącą to dorzucałem im kolejnych argumentów do takiego zachowania. No tak! Jeszcze się z czasem zacząłem odsuwać od nich. Jak on śmie! Uważa się za kogoś lepszego od nas. Reakcja otoczenia musiała być oczywiście adekwatna. Chyba każdy wie, co mam na myśli.

antymon napisał/a:
Rozliczmy się z przeszłości, czy wpłynęło to jakoś na Was?


Nie, po prostu zapomniałem, wyparłem z pamięci lub przykryłem nowymi problemami, które sam z czasem sobie stwarzałem. Zresztą takie g**** jak ja na nic lepszego nie zasługiwało i zresztą nadal nie zasługuje. Gdyby nie to na pewno nie byłbym teraz taką "wspaniałą" osobą, żyjącą pełnią życia i czerpiącą z niego pełnymi garściami. Od tego po prostu wszystko się zaczeło.

antymon napisał/a:
Tylko negatywnie, czy można upatrywać się pozytywów takiej sytuacji?


Nie. Można dopatrywać się pewnych pozytywów, ale przy całym bagażu negatywnych doświadczeń jest to g**** warte. To nie przysługa, a jedno z największych skurwisyństw.

Cytat:
Czy szkoły faktycznie są bezsilne, czy bronią oprawców uznając, iż w jednostkach prześladowanych musi być coś co to powoduje?


Nie wiem. Nikt mi nie pomógł. Nigdy nie dałem po sobie poznać, że właśnie to jest moim problemem. Cierpiałem sam, znosiłem to w samotności 8 lat.

antymon napisał/a:
Czy istnieją właściwie skutecznie działające mechanizmy zapobiegania w takich ośrodkach?


Wątpię. W szkole nie było jeszcze tak najgorzej. Dla mnie to prawdziwe piekło zaczynało się dopiero poza jego murami. Jeżeli nie dorwą cię w klasie, na korytarzu, nie obrzucą piłkami do kosza na wychowani fizycznym, to wpadną na ciebie w parku, na placu, pod domem lub kościołem i np. dla zabawy lub w wyniku swojej totalnej głupoty przypalą tobie włosy zapalniczką lub rzucą w ciebie cegłówką. Zawsze byłem winny wszystkiemu, byłem idealnym kozłem ofiarnym. Pod swoim adresem słyszałem tylko wyzwiska i przekleństwa. W pewnym momencie ta cała sytuacja zaszła tak daleko, że poniewierały mną nawet osoby młodsze ode mnie. K**** to były czasy, ile wspomnień. Jeszcze kiedyś odwiedzili mojego brata i pretensje matki, że nie zszedłem do kolegów. Kogo?! K**** jakich kolegów, ja tych ludzi nie chcę już na oczy oglądać.

Sadist napisał/a:
Dodam jeszcze, że wszystko, co działo się w tym cholernym gimnazjum, odebrało mi możliwość kontynuacji nauki... Nie poszłam do zwykłego liceum ze strachu o powtórkę z rozrywki.


Ja poszedłem, aczkolwiek jakoś nie na profil, na który powinienem. Dokonałem dziwnego wyboru, chyba tylko po to, żeby zepchnąc się na boczny tor, zdala od innych ludzi, a bojąc się powtórki z podstawówki nie uczyłem się najlepiej. Wolałem być po prostu dobrym uczniem, a nie jednym z najlepszych. W sumie było to bardzo proste, wystarczyło dać się porwać swoim zaburzeniom, one oddwalały całą brudą robotę. Żeby nie było nieporozumiem średnią wspominam bardzo dobrze, choć nigdy nie byłem w niej sobą.




We are not your kind of people
...
We are extraordinary people
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Cirilla 
Cirilla


Wiek: 26
Dołączyła: 26 Sie 2011
Posty: 2709
Skąd: łódzkie

Wysłany: 2013-10-19, 18:36   

antymon napisał/a:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników?

Fizycznej tak, tyle że niewiele. Psychicznej jak najbardziej. Od przedszkola do 6 kl podstawówki. W gimnazjum niewiele było przemocy psychicznej. A nawet jeśli była, to osoby/osoba która to robiła, dostawała upomnienia, nagany wychowawcy/dyrektora, w konsekwencji obniżone zachowanie na koniec roku. Nawet ta osoba mogła być wyrzucona ze szkoły.

antymon napisał/a:
Znaleźliście gdzieś wsparcie?

Kiedyś w 2 kl gimnazjum w końcu przyjaciółka nie wytrzymała tego jak mnie traktuje jeden chłopak, nie wytrzymała tego że pokazał nam fuck'a. Stanęła na środku klasy i zaczęła mówić, to co jej leżało na sercu. Stanęła wtedy między innymi w mojej obronie i owaliła klasę za to, że nie reaguje ona na takie zachowanie. Byłam wtedy bliska płaczu ze wzruszenia. Chyba to była pierwsza taka sytuacja, w której ktoś mnie bronił.

antymon napisał/a:
Może obserwujecie w swoim otoczeniu?

Aktualnie nie. W liceum do którego chodzę, o dziwo nie ma takich ludzi, albo się ukrywają. Albo ja trafiłam na klasę, w której nie ma takich ludzi.

antymon napisał/a:
A może... sami jesteście w pewnym stopniu oprawcami?

Nie, myślę, że nie. Nie wytrzymałabym, gdybym się nad kimś znęcała.

antymon napisał/a:
Co sami odczuwaliście? Co było/jest przyczyną?

W gimnazjum przyczyną było to, że byłam tym kim byłam.
W podstawówce przyczyną było to, ze nie miałam nowych, fajnych, super ubrań, tylko ubrania po rodzeństwie i ubrania kupowane w ciucholandach. Przyczyną było to, że nosiłam okulary, miałam pryszcze, że moja mama potrafiła na mnie nawrzeszczeć i skompromitować przy innych. Przyczyna było to, że nie mogłam się bawić, spotykać z ludźmi z klasy. Przyczyną było to, że byłam gruba. Przyczyną byłam ja sama. Odczuwałam smutek. Było mi przykro. Płakałam. Byłam, czułam się niezrozumiana. Nie miałam wsparcia.
W przedszkolu przyczyna było to, że nie miałam zabawek takich jak inne dzieci. Przyczyną było to, ze byłam gruba. W tym okresie bywało, że nie byłam szczęśliwym dzieckiem. Ale było dobrze. Nie znałam problemów dorosłych, miałam różowy rowerek, lubiłam chodzić w sukienkach, ciocia mnie zabierała w różne miejsca. Bicie i wyzywanie przez mamę, również jakoś mogłam ścierpieć wtedy.

antymon napisał/a:
Rozliczmy się z przeszłości, czy wpłynęło to jakoś na Was? Tylko negatywnie, czy można upatrywać się pozytywów takiej sytuacji?

Jestem kim jestem, dzięki przeszłości. Przeszłość ukształtowały te osoby z którymi miała kontakt, szkoła, klasa. Teraz, gdy widzę kogoś z podstawówki, modlę się o to żeby mnie nie zauważył, nie podchodził do mnie, nie czepiał się mnie. Mam w klasie dziewczynę, z którą chodziłam w podstawówce do klasy. Nie jestem tym faktem uszczęśliwiona. I nie to żebym chciała jej kłopotów, ale odetchnęłabym chyba, gdyby się przeniosła do innej szkoły.




W kłębuszkowaniu cała nadzieja.
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
RobertIslay 
Boję się szerszeni.



Wiek: 39
Dołączył: 28 Sie 2012
Posty: 990
Skąd: świat

Wysłany: 2013-10-19, 19:24   

antymon napisał/a:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników?


Tak. Psychicznej i fizycznej. Trwało to relatywnie krótko, bo tylko trzy klasy podstawówki, ale konsekwencje istniały znacznie dłużej. Mam wrażenie, że to do dzisiaj wpływa na to kim jestem.

Nie znalzałem żadnego wsparcia.

Przyczyna? Poróżniliśmy się i okazało się, że wszyscy są przeciwko mnie. Do tego ubzdurali sobie że wiszę im kasę.

Na początku sobie radziłem - biłęm się z nimi. Kiedy jednak kilka razy dostałem od kilku na raz, to dałem za wygraną i przestałem się bronic.

Wpłynęło to na mnie i to tylko z ten zły sposób: Stałem się lękliwy, miałem problemy z kontaktem z innymi ludźmi itp. Nie widzę żadnych pozytywów tej sytuacji.

Jak szkoła może rozwiązywac takie sytuacje? Trzeba by stworzyc cały system opanowywania takich problemów: Kierowanie zarówno ofiar jak i oprawców do psychologa, separowanie ofiar i oprawców (czyli przenoszenie do innych szkół, w ostateczności do specjalnych ośrodków).

Taki system jednak nie powstanie, bo to by wymagało woli politycznej (stworzenie nowego prawa), pieniędzy i... chęci.




My jsme Borg. Odpor je marny, budete asimilovani!
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Ever
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-19, 19:25   

antymon napisał/a:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników?

Tak. Niszczyli mi rzeczy, chowali, wyrzucali, wylewali na mnie napoje, wysyłali obraźliwe wiadomości na portalach społecznościowych wydzwaniali, rzucali wyzwiskami jak piłką, wołali na mnie "brudasie". Rodzice mnie do nich wręcz pchali, żebym nie siedziała w domu. Przez to grupa chłopaków, którzy chodzili do jednej klasy trzy lata próbowała mnie zgwałcić kiedy chodziłam po tej cholernej wsi czekając aż skończy się szkolna dyskoteka.
antymon napisał/a:
Czy jest jakiś sposób na poradzenie sobie z taką sytuacją inna niż zupełna zmiana otoczenia?

Chyba nie. Dopiero idąc do LO, poczułam się bezpieczniej.
antymon napisał/a:
Zaleźliście gdzieś wsparcie?

Jedna znajoma tylko zachowywała się inaczej niż cała reszta szkoły. Po prostu inaczej. Nie nazwałabym tego wsparciem.
antymon napisał/a:
Co było/jest przyczyną?

Tego nigdy nie miałam okazji się dowiedzieć. Chyba samo to, że byłam. I byłam cichsza, słaba, nie umiałam się bronić.
antymon napisał/a:
Czy szkoły faktycznie są bezsilne, czy bronią oprawców uznając, iż w jednostkach prześladowanych musi być coś co to powoduje?

To zależy od dyrekcji. W trzeciej gimnazjum zmieniła się dyrekcja i od tamtej pory niemal wszystkie takie zachowania zgłaszane są na policję. Najlepsze jest to, że jeszcze żaden z tych najgorszych skurwy*ynów nie został ukarany. Wszyscy uniewinnieni. Głównie dlatego, że osoby prześladowane za bardzo się bały cokolwiek powiedzieć.
antymon napisał/a:
czy wpłynęło to jakoś na Was? Tylko negatywnie, czy można upatrywać się pozytywów takiej sytuacji?

Może gdyby nie to byłabym normalniejsza?




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Arya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-19, 19:58   

antymon napisał/a:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników?

Tak.
antymon napisał/a:
Co było/jest przyczyną?

Przyczyna była właściwie zupełnie ze mną niezwiązana, a przynajmniej nie bezpośrednio. Czułam się tak, jakbym w pewien sposób odpowiadała za błędy swojej rodziny. I z tym nie mogłam się w żaden sposób pogodzić.
antymon napisał/a:
Rozliczmy się z przeszłości, czy wpłynęło to jakoś na Was? Tylko negatywnie, czy można upatrywać się pozytywów takiej sytuacji?

Wpłynęło, i to jeszcze jak. W większości na moje zachowanie, poczucie nieśmiałości, wiecznego upatrywania winy wszystkich problemów w sobie i zawstydzenia, które towarzyszyło mi jeszcze kilka lat od momentu, w którym to wszystko się skończyło...
I na izolację, też wpłynęło. Przez trzy ostatnie lata podstawówki i pierwsze lata gimnazjum właściwie nigdzie i z nikim nie wychodziłam - nie miałam z kim. :roll:
Pozytywów jakoś nie widzę.
I chociaż w sumie sobie z tym już poradziłam, to jednak kiedy zdarza mi się teraz spotkać tych ludzi w autobusie, na ulicy... Nadal zaczynam zachowywać się tak, jak wtedy. Nadal się boję, spuszczam głowę w dół albo odwracam się i staram się iść w inną stronę. Mam wrażenie, że wyglądam jakoś nie tak i... Właściwie to nie wiem, jak się wtedy zachowywać. :roll:
antymon napisał/a:
Czy szkoły faktycznie są bezsilne, czy bronią oprawców uznając, iż w jednostkach prześladowanych musi być coś co to powoduje? Czy istnieją właściwie skutecznie działające mechanizmy zapobiegania w takich ośrodkach?

W moim przypadku było tak, że szkoła nie chciała sobie robić problemów... Łatwiej było wezwać wszystkich do gabinetu dyrektora, i kazać wszystkim się nawzajem przeprosić, nie dociekając właściwie, co i dlaczego się działo... No i taka interwencja nic nie dała, działo się nadal. :roll:
Co do skutecznych mechanizmów zapobiegania... Chyba nie ma.




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Aniam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-19, 20:45   

Nie doświadczałam przemocy psychicznej, ani tym bardziej fizycznej ze strony rówieśników. Oczywiście kiedyś, gdzieś padały jakieś wyzwiska, obelgi, nieprzyjemne słowa ale były to sytuacje jednostkowe i absolutnie nie mogę tutaj mówić o przemocy.

Jednak doświadczyłam (kiedy teraz na to patrzę z dystansu czasowego ewidentnej) przemocy psychicznej ze strony jednego z nauczycieli. Co gorsza: dyrektora szkoły. :|
Mój wygląd w gimnazjum różnił się od wyglądu przeciętnego nastolatka. Ubierałam się na czarno, nosiłam glany, astralne nadruki na koszulkach itd. Nigdy nie było to problemem dla uczniów, czasami ktoś przyglądał się z zainteresowaniem, o coś spytał. Idąc do gimnazjum byłam osobą otwartą, pozytywnie nastawioną do świata. Mój wygląd nie przeszkadzał nauczycielom, z wyjątkiem wspomnianej Pani dyrektor. Miała pretensje co do mojego wyglądu od pierwszej lekcji kiedy przy całej klasie powiedziała do mnie, że wyglądam, jakbym spędziła całe wakacje w jakiejś "narkomańskiej spelunie" jak to określiła. To było jednak jeden z najprzyjemniejszych tekstów, jaki popłynął w moją stronę. Później sytuacja wyglądała tylko gorzej. Były okresy, że lądowałam "na dywaniku" nawet co tydzień. Miałam wrażenie, że jestem winna całemu złu, jakie dzieje się w szkole. Ktoś porysował podłogę na korytarzu? Na pewno to byłam ja, jak nie zmieniłam butów. Ktoś pomazał ławkę? Na pewno to byłam ja, bo przecież cały czas mazałam flamastrami po kartkach. Mimo wszystko starałam się nie poddawać. Robiłam swoje najlepiej jak się da. Myślę, że właśnie wtedy ukształtował się u mnie ten przesadny perfekcjonizm. Jednak dyrektor za punkt honoru postawiła sobie pokazać mi, że do niczego się nie nadaję. Chciałam być bez zarzutu we wszystkim, co robię. Zdawała sobie sprawę z mojej słabości. Później robiłam wszystko, co mi kazała. Prezentacja na apel, referat, scenariusz... Nie potrafiłam odmówić, chociaż kompletnie nie miałam ochoty robić dla niej czegokolwiek. Z historii jeszcze byłam na siłach sobie poradzić, bo na każdą lekcję byłam doskonale przygotowana, na wypadek, gdyby chciała mnie znowu upokorzyć. Ale przez rok miałam z nią wf. Muszę przyznać, że mam dwie lewe ręce, a już szczególnie do siatkówki, na której punkcie moja nauczycielka miała obsesję. Przechodziłam prawdziwą katorgę na wf-ie. Biorąc pod uwagę mój niski poziom zręczności, dodając do tego potworne zdenerwowanie... Cóż, wynik każdy może sobie wyobrazić. A w moją stronę leciał wówczas pakiet "motywujących" słów. Każdy mi współczuł, ale każdy się bał. Na początku próbowałam zmotywować jakoś klasę, ale odbijałam się od ściany. Nikt nie chciał się narażać, poza tym, każdy argumentował: "przecież ona mi nic nie robi". I tak koło się zamykało. W dodatku byłam oskarżana o buntowanie klasy.

Efektem było to, że idąc do liceum chciałam iść z dala od tego środowiska. Te trzy lata to był czas, gdzie wydarzyło się wiele złych rzeczy w moim życiu, nie tylko związanych ze szkołą. Chciałam być jak najdalej stąd. I to mi się udało. Myślę, że gdybym nie przeszła tego w gimnazjum wybrałabym inne liceum, bliżej domu, nie poznałabym wspaniałych ludzi, z którymi chodzę teraz do klasy. Myślę, że teraz potrafię mimo wszystko bardzie docenić to co mam. Ale jednocześnie myślę, że miało to duży wpływ na to w jakim stanie jestem teraz.




Ostatnio zmieniony przez EverPaiin 2017-01-29, 15:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Gość

Wysłany: 2013-10-20, 01:00   

antymon napisał/a:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników?

Przemocy fizycznej zbytnio nie odnotowałam. Jeden tylko przypadek zapisał mi się w pamięci jak oberwałam butem prosto w twarz. Za to przemocy psychicznej doświadczyłam i odczuwałam boleśnie w gimnazjum i liceum.

antymon napisał/a:
Co było/jest przyczyną?

Inność. Miałam długi czas problemy z akceptacją swojego ciała, swojej płci. Starałam się być całkowicie niedziewczęca, nosiłam ciuchy za duże o kilka rozmiarów. Ogólnie nie prezentowałam się najlepiej z wyglądu. Ponadto jako dzieciak z wadą wymowy i ubytkiem słuchowym średnio radziłam sobie w zwykłych relacjach. A to, że byłam w dodatku nieśmiała i trafiłam do gimnazjalnej klasy jako jedyna ze swojej szkoły podstawowej spowodowało, że lepszego materiału na kozła ofiarnego nie było.
Ogólnie to moim dniem codziennym były wyzwiska, wyśmiewanie i przedrzeźnianie. Klasa była całkiem zgraną grupą, a mnie wyalienowano, na korytarzu omijano szerokim łukiem. W sumie to nic strasznego mi się nie działo, ale w tamtym okresie przeżywałam to bardzo mocno. Bałam się tych ludzi, bałam się odezwać cokolwiek przed klasą.
A potem trafiłam do liceum z kilkoma delikwentami z klasy gimnazjalnej. Razem z nimi nie miała szans na czysty start i znowu zostałam klasowym kozłem ofiarnym. Tyle, że formy wyśmiewania były trochę bardziej wyrafinowane. Np. na pracę zaliczeniową z Wiedzy o kulturze "kolega" nagrał prześmiewczą reklamę, o produkcie powodującym seplenienie opatrzonym jako nazwą moim szkolnym przezwiskiem. Klasa pokładała się ze śmiechu, a nieświadomy nauczyciel był zachwycony i kolega dostał 5 (przynajmniej raz w życiu byłam czyjąś inspiracją :roll: ).

antymon napisał/a:
Znaleźliście gdzieś wsparcie?

Nie. Wśród rówieśników go nie było. Nauczycielom nigdy się nie poskarżyłam. Wspominałam jedynie w domu co się dzieje w szkole, ale rodzice moi stwierdzili jedynie, że po prostu muszę jakoś wytrzymać.

antymon napisał/a:
Rozliczmy się z przeszłości, czy wpłynęło to jakoś na Was? Tylko negatywnie, czy można upatrywać się pozytywów takiej sytuacji?

Wpłynęło i to bardzo. Zaczęłam mieć spore problemy w relacjach międzyludzkich, do dziś ciężko nawiązuje mi się nowe kontakty, mam problem z wypowiadaniem się w kilku osobowej grupie. Czy jakoś pozytywnie? Chyba tylko w ten sposób, że wiem czego mogę się spodziewać po ludziach i wydaje mi się, że teraz jestem trochę odporniejsza na docinki.

antymon napisał/a:
Czy szkoły faktycznie są bezsilne, czy bronią oprawców uznając, iż w jednostkach prześladowanych musi być coś co to powoduje?

Dużo zależy od placówki i pracujących tam ludzi. Kolega, który nagrał o mnie reklamę zalazł za skórę jeszcze komuś innemu i dostał od dyrekcji propozycję: "przeniesiesz się, albo Cię dyscyplinarnie wydalimy". Ale szkoły często nie mają nawet jak reagować, bo zastraszone dzieciaki nie zawsze są w stanie donieść nauczycielowi co się dzieje.




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Cirilla 
Cirilla


Wiek: 26
Dołączyła: 26 Sie 2011
Posty: 2709
Skąd: łódzkie

Wysłany: 2013-10-20, 10:26   

Zapomniałam wczoraj tego napisać.
antymon napisał/a:
czy wpłynęło to jakoś na Was?

Wpłynęło. Przejmuję się wszystkim. Nawet jakąś pierdołą. Przecież tylko ktoś kto jest takim nieudacznikiem jak ja, może spaprać, zepsuć, nawalić, pomylić... Boję się kontaktu z ludźmi, boję się nawiązać nowe znajomości, nie chcę się angażować z obawy przed wyśmianiem. Ja się boję, mam opory, nie mam chęci na jakiekolwiek kontakty, zaprezentowanie siebie, nawet jeżeli miałoby to sprawić mi jakąkolwiek przyjemność.




W kłębuszkowaniu cała nadzieja.
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
antymon 
este blestemata



Wiek: 33
Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 1861
Skąd: małopolskie

Wysłany: 2013-10-20, 12:32   

Nawet nie wiedziałam, że temat doczeka się takiego odzewu i wartościowych postów. Aż dziw, że nie powstał wcześniej.
Cytat:
Czy jest jakiś sposób na poradzenie sobie z taką sytuacją inna niż zupełna zmiana otoczenia? Znaleźliście gdzieś wsparcie? Co sami odczuwaliście? Co było/jest przyczyną?
Rozliczmy się z przeszłości, czy wpłynęło to jakoś na Was? Tylko negatywnie, czy można upatrywać się pozytywów takiej sytuacji?


Czyli wynika z tego, że większość (wszyscy ?) nie dążyła do zmiany otoczenia podczas trwania edukacji. Mam kolejne pytanie- rodzice wiedzieli, jak reagowali?

Jeżeli chodzi o mnie, doświadczałam znęcania się psychicznego w podstawówce/gimnazjum. Przyczyny mogę doszukiwać się w tym, że jako wiejska społeczność wszyscy znali się już od przedszkola. Najpierw grupa młodzików prawie w całości przeszła do starszaków- a tam byłam 'nowa' ze względu na to, że jedno z moich rodziców nie pracowało. Byl to okres mojej chorowitości, kiedys liczylam z mamą, że łącznie w przedszkolu byłam może miesiąc. Później cała grupa poszła do pierwszej klasy, ja byłam tą 'nową'. Dodatkowo większość pochodziła z innej części wsi, a symilacja w takim regionie też robiła swoje. Wszystko zaczęło się w podstawówce, póżniej gimnazjum to tylko kwestia budynku obok. Stare schematy zostały.

Dlaczego pytam 'co Wasi rodzice na to'? Ponieważ będąc na tyle świadomą błagałam o zmianę gimnazjum, gdy to nie przeszło (bo przecież do szkoły miałam 10 minut pieszo, a w innym wypadku musiałabym dojeżdżać do innej miejscowości) prosiłam o przeniesienie do innej klasy. Wtedy usłyszałam zarzut, z którym długo się borykałam- 'że to ze mną musi być coś nie w porządku, jeśli tak mnie prześladują', 'zmiana klasy nie spowoduje, że nagle ktoś zacznie Cię lubić', 'muszę sobie z tym sama poradzić', 'muszę pokazać, iż jestem silna', 'wyjdzie mi to na dobre'. Nie potrafili zrozumieć, że chciałabym mieć trochę swobody psychicznej i wolałabym być nową, niż znosić obelgi i głupie żarty. Utknęłam na kolejne trzy lata z tymi samymi ludźmi.

Jeśli chodzi o liceum- uciekałam jak najdalej, specjalnie wybrałam liceum w Krakowie, a nie w Wieliczce do którego miałam 3 razy bliżej. Chciałam się całkowicie odciąć od tamtych ludzi, a nie z połową znów chodzić do klasy. To był mój test- czy faktycznie ja jestem aspołeczna i powoduję agresję u innych. Zmiana otoczenia- problem zupełnie znikł, miałam nawet znajomych z którymi utrzymuję kontakt do dziś, chociaż LO skończyliśmy ponad 5 lat temu. Oczywiście w pewien sposób bałam się ludzi i znajomości z liceum mam niewiele.
Czy może LO było wyjątkiem? Nie, na studiach odnalazłam się jeszcze lepiej.

Długo myślałam, że przez te przeżycia faktycznie stałam się silniejsza, potrafiłam uśmiechać się do złej gry i krzywdzących zasad.




Este blestemata
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-20, 12:32   

Mrs_Malakian napisał/a:
W gimnazjum niewiele było przemocy psychicznej. A nawet jeśli była, to osoby/osoba która to robiła, dostawała upomnienia, nagany wychowawcy/dyrektora, w konsekwencji obniżone zachowanie na koniec roku. Nawet ta osoba mogła być wyrzucona ze szkoły.
Ever napisał/a:
W trzeciej gimnazjum zmieniła się dyrekcja i od tamtej pory niemal wszystkie takie zachowania zgłaszane są na policję.

W szoku jestem, że szkoły reagują... ale to bardzo dobrze. Ja pamiętam jedną scenę z przerwy między lekcjami jak cały korytarz ludzi obrzucał dziewczynę z mojej klasy resztkami jedzenia, papierami, śmieciami... a dwie nauczycielki, które miały dyżur spokojnie sobie ze sobą rozmawiały i zachowywały się jakby nic się nie działo :roll:




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
rafiki
[Usunięty]

Wysłany: 2013-10-20, 22:00   

Ja bylem tym co sie znecal ale tez i nade mna sie niektorzy znecali... zalezy, jak to chlopaki w podstawówce - to chyba normalne?

Pisownia. | Muszkieterka




Ostatnio zmieniony przez 2013-10-20, 22:04, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 14