Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Znęcanie się i przemoc w szkole
Autor Wiadomość
Ksiądz Wiesław 
Oczy pod worami



Wiek: 26
Dołączyła: 02 Lis 2013
Posty: 96
Skąd: Ostrowiec Św.

Wysłany: 2013-11-08, 09:13   

Psychosis napisał/a:
Swoją drogą polecam estoński film "Nasza Klasa". Jest dostępny na YouTube jak kogoś interesuje.

O tak, świetny film, zapraszam tu.


antymon napisał/a:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników?

Fizycznej rzadko, ale psychicznej bardzo dużo i bardzo długo - bitą dekadę: rok zerówki, 6 lat podstawówki, 3 lata gimnazjum. Stały podział: z jednej strony cała klasa, a z drugiej ja z ewentualnie jedną czy dwiema koleżankami, które i tak koniec końców stwierdzały, że nie warto się ze mną zadawać, i przechodziły na drugą stronę.
Przez ten cały czas było podobnie: ze mną się nie bawi, ze mną się nie siedzi, ze mną się nie gada, mnie się wyzywa, mnie się wyśmiewa. Jak ktoś zwracał się do mnie po nazwisku, to jeszcze było znośnie, najczęściej funkcjonowałam jako pasztet, paszczur, koń i podobne. Bo gruba, bo brzydka, bo coś tam. Najbardziej epicka sytuacja była w 5 albo 6 klasie bodajże. Byłam chora dość długo, ze 3 tygodnie nie było mnie w szkole. Gdy wróciłam, klasa umyśliła sobie, że mam AIDS, i jak tylko koło kogoś przechodziłam, to odskakiwał na metr, żeby się nawet o mnie nie otrzeć.
W klasie w gimnazjum było 7 osób z mojej klasy z podstawówki, które skutecznie podburzyły resztę przeciwko mnie. Przemoc fizyczna... aż szczerze mówiąc dziwię się, że nikt mnie ani razu poważnie nie pobił. Acz zdarzało się jakieś popychanie, rzucanie we mnie piłką, podstawianie nogi, groźby. W gimnazjum od jednego kolesia oberwałam w głowę, ot tak, bez powodu.

Przez cały ten czas wmawiałam sobie, że mnie to nie rusza, że mnie to nie obchodzi, że to tylko takie tam gadanie durnych ludzi. Ale teraz widzę to jako 10 lat w piekle.




Śmierć
(Kto widział od takiego słowa zaczynać wiersz.
Nie lepiej od razu się powiesić)
Rafał Wojaczek, "Początek wiersza"
 
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Hitachi
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-28, 16:31   

Dobra pora na moją historię

Doświadczyć doświadczyłam, obserwowałam to też w swoim otoczeniu, natomiast zdecydowanie nie jestem typem który by mógł brać udział w czymś takim jak znęcanie się nad innym. Podam taki przykład z życia, w mojej klasie w gimnazjum był chłopak który lubił być wredny w stosunku do mojej osoby, kiedyś siedział dwie łąwki za mną a jedną ławkę za mną siedziały moje "koleżanki" no i on dawał im takie karteczki do przyklejenia mi na plecy a one usłużnie słuchały go i przyklejały te karteczki, może same nie były pomysłodawcą ale robiły to czego on od nich oczekiwał, dużo osób robiło to jak on zechciał. Gdybym ja była na ich miejscu i miała swojej własnej koleżance takie coś zrobić to może nawet niekoniecznie że bym mu nagadała i wstawiła się w obronie ale bym powiedziała na pewno że ręki nie przykładam do tego co on robi i niech nie myśli że go posłucham. Taka jestem ja. Natomiast moje koleżanki chciały mu się przypodobać.

Jak to się zaczęło zaczynać? Hmmm jestem typem "dobrej dziewczynki", jestem grzeczna, nawet dziś choć jestem dorosła nie piję, tzn. pić to nie mogę bo przyjmuję leki przy których nie można od 20 roku życia, natomiast pomiędzy 18 a 20 rokiem życia kiedy miałam możliwość legalnego picia to po prostu tego nie robiłam, a nie mówiąc o wieku nastoletnim. Tak więc byłam zawsze osobą grzeczną i jedną z najlepszych uczniów w klasie, czerwony pasek i nagroda co roku. Oprócz tego w dzieciństwie nie miałam niskiej samooceny, nawet przeciwnie powiedziałabym, u mnie w domu jest takie coś żeby podbudować zdanie drugiej osobie chociażby kłamstwem xD I choć prawda jest taka że nie byłam nigdy z tych ładnych to wierzyłam że nie wyglądam źle, bo mama, babcia, nawet moja ciocia wmawiały mi że jestem ładna a tata nazywał swoją księżniczką, albo swoją smerfetką :P No więc miałam wysoką samoocenę. Oprócz tego byłam chyba odważn a. bo w szkole np. nie wstydziłam się występów publicznych, zawsze jak było na muzyce trzeba zaśpiewać piosenkę na ocenę to byłam pierwsza do zgłoszenia się i bez tremy śpiewałam, z regyły dostawałam 6 a czasem 5 :P Albo kiedyś mieliśmy opowiedzieć opowiadanie to ja postanowiłam opowiedzieć swój ciekawy sen trochę ze zmienionymi faktami i pierwsza się zgłosiłam i zrobiłam tak, fajnie mi to wyszło klasa była cicho jak myszy, wszyscy się słuchali. Ogólnie tak w klasach 1-3 podstawówki to mogłabym się uznawać za człowieka sukcesu- pierwsza do wszystkiego, najlepsze oceny, główna rola w przedstawieniu itd. Byłam jednak osobą dziwną bo z jednej strony taka hej do przodu ze wszystkim ale miałam mroczną stronę o której nikt kto mnie poznał z razu nie wiedział i ludzie byli zdziwieni. Mianowicie jak coś zaczyna iśc nie po mojej myśli to wpadam w panikę xD Taka panikara ze mnie. Oprócz tego jestem taki człowiek który sztywno się trzyma zasad więc możnaby mi zarzucić pewne "sztywniactwo grzecznej dziewczynki". To trochę wynika z mojej rodziny, moja mama łatwo wpada w gniew wtedy się denerwuje i ja wpadam w panikę i sztywno trzymam się tego co mi się każe, można powiedzieć z domu to wyniosłam i w szkole też tak było, więc jak ktoś odkrył moją drugą stronę to jej nie lubił. Ogólnie to może być problemem który później powodował co powodował a poza tym nie wszyscy lubią grzeczne dziewczyny i najlepsze uczennice które często się na zebraniu chwali, sami chyba wiecie. Ogólnie to w klasach 1-3 to było dobrze choć już wtedy jakieś takie przesłanki już były. Miałam ja dwie bliskie koleżanki a jedną nazywałam swoją przyjaciółką, gdy byłam 1 na 1 z którąś z nich to było normalnie ale jak się trzy zebrałyśmy to bywało nie do końca fajnie. Np. kiedyś wychodziłam z nimi na dwór a moja "przyjaciółka" do mnie z tekstem że noszę adidasy firmy "sraj" xD Lol. I czasem bywało tak od strony tych moich koleżanek. A tak ogólnie to zaczęło się w 4 klasie podst. kiedy wymieszano nam klasę z nowymi dzieciakami z wioski. Była tam grupa kilku chłopaków którzy przyczepili się do mnie i mojej koleżanki z ławki (jednej z tych dwóch co przed chwilą mówiłam) chodziło głównie o to, że brzydule z nas. Pamiętam że na matematyce siedzieli za nami, na innych lekcjach nie pamiętam jak i swoje zaczynali. Ale chociaż byłyśmy we dwie. W 5 klasie na informatyce było tak że tylko my dwie byłsmy dziewczynami na informatyce na całą grupę i obie dostawałyśmy paniki na myśl, że jedna z nas mogłaby zachorować i musiałybyśmy spędzić 2 godziny na kompach same z chłopakami. Kiedyś zwymiotowałam w szkole i chciałam się zwolnić a ona mnie błagała żebym tego nie robiła aż pomyślałam że nie zrobię jej świństwa. Ta koleżanka sama doznała tego jak inne dzieci potrafią dokuczać jednym a potem a powiem jak to się stało sama zmieniła się w mego dręczyciela. Tak w ogóle zapomniałabym ale nasza klasa nosiła miano najgorszej klasy na całą szkołę, przynajmniej w swoim roczniku, jeszcze parę lat po skończeniu podstawówki po nauczycielach którzy nas nawet nie uczyli chodziła sława "niezapomnianej 6 c". Oprócz tej grupki chłopaków było jeszcze paru którzy tam okazjonalnie coś odstawili np. na sztuce jeden wrzucał mi za kołnierz plastelinę a ja myślałam że to robak. Miałam ja wtedy tą koleżankę z ławki i jeszcze jedną taką a ta druga "przyciółka" co mówiła o adidasach to poszła do takiej grupy gwiazd klasowych i się z nimi zbratała okazjonalnie do nas przychodziła. Wszystko co najgorsze zaczęło się jednak w 6 klasie, bo dotychczas bywały złe chwile ale dotyczyły mnie i tej kumpeli z ławki a wspólnie się jakoś wspierałyśmy.

W 6 klasie miało miejsce zdarzenie i było to jednak z mojej winy, czasem sobie myślę że spotkałą mi kara i może dobrze mi tak choć właściwie nie wiem czy ktokolwiek zasługuje na takie traktowanie nawet jak raz zbłądzi. Tak więc ja, ta koleżankaod ławki i ta jeszcze jedna tworzyłyśmy trółjką i zawsze jak był zadania w parach to bywało problem kto z kim ma zrobić. Ja od przedszkola siedziałam razem z kumpelą z ławki ale ta druga była taka bardziej "crejzi", zabawowa, zwariowana, poczułąm że chcę z nią być i siedzieć w ławce. Wiedziałąm że M (kumpela z którą siedziałąm dotychczas) się nie zgodzi żebym się przeniosła do kogoś innego siedzieć więc poszłam bez pytania. I tak zaczął się najgorszy rok mego życia. Tamta siedziałą z tą od adidasów, nazwijmy ją D., ja z N. W klasie kumplowałam się wtedy z N. głównie był takie dwie dziewczyny one nie były z tych "grzecznych, porządnych" ale z nimi rozmawiałyśmy ale główn ie było jakoś tak że katalizatorem była N. i bez niej było dziwniej a jak była ona i one to wtedy nawet fajnie, jednak bez N. nie umiałam się z nimi tak dogadywać. W sumie ja zawsze byłam, osobą która sprawia dobre pierwsze wrażenie i pierwszy kontakt łapie fajny ale potem tak bliżej trzyma tylko z paroma osobami. Natomiast M. była na mnie zła za to co zrobiłam jej. Było tak jakiś czas w porządku ale moja przyjaciółka od ławki "N." się mną znudziła i poszła siedzieć do M., i jakoś tak przestała mną głowę zawracać i być zainteresowana, zostałam sama w ławce i w ogóle sama. Jako taka grzeczna trochę sztywna w obyciu stałąm się łatwym najazdem chłopaków którzy zaczęli mi dokuczać. Chciałam powrócić do starej kliki- M., N., D. ale M. i D. były złośliwe i wredne, D. zawsze miała jakieś skłonności (pamiętne adidasy), M. była zła za to że ją porzuciłam, a N. to tak naprawdę straszny lekkoduch była i podatna na wpływy innych, jak tamte tak i ona. Własne koleżanki mi dokuczały i mnie odrzucały. Oprócz tego w klasie była taka jedna A., jedna z osób które w życiu spotkałam a które najbardziej mnie nie lubiły, a była naprawdę wredna i nie miała skrupułów. Ona podburzałą jeszczcze moje byłe koleżanki i razem miały ubaw. Był też chłopak, K., który był takim klasowym żartownisiem lubił sobie żarty robić, szczerze mówiąc K. mi się podobał z początku bo był taki trochę charyzmatyczny, z początku jak jeszcze miałam koleżanki i bezpiecznie się trzymałyśmy razem to K. nic nie miał do mnie ale w chwili która nastała zaczął sobie zdrowo szaleć, robił to w dużej mierze żeby popisywać się przed dziewczynami i im zaimponować. Wcześniej móiłąm o tych dwóch dziewczynach które nie były grzeczne a N. była katalizatorem w naszej znajomości. Zostały mi tylko one, ale nie do końca się dogadywałyśmy bo one szzcególnie taka jedna, A. odstawiały rózne maniany ja bardziej poukładana byłam, nie chciałam jednak być sama więc się do nich przuyczepiłąm żeby kogoś mieć ale im to zaczynało doskwierać, jeszzce H. miaął w miarę dobre serce ale A. zaczynałą być wkurzona nie chciała ze mną się kumplować. Ogólnie jednak było niemiło, bo siedziałąm sama i byłam osobą podatną na ataki. Co się działo? Różne rzeczy. Oczywiście przezywianie na początku dziennym, A. ta jedna z ludzi z któymi miałam najgorsze stosunki w życiu np. potrafiła na przerwie stanąc przede mną i zacząć wykrzykiwać na cały korytarz moje przezwisko śmiejąc się przy tym a moje "koleżanki "jej wtrórowały. Niew iem czemu ale takie akcje na korytarzu szczególnie mnie upokorzały, wstydziłąm się wtedy przed znajomymi z innych klas że jestem takim "loserem" nie chciałam żeby oni widzieli to, czułam się winna. Ta sama A. zabrała mi dużo rzeczy, nie zliczę ile drogich długopisów (kiedyś rysowałam długopisami i całe kieszonkowe wydawałąm na drogie markowe długopisy, ołówki do szkoły żeby na przerwie sobi rysować), gumek, czy ołówków moich ona sobie przywłaszczyła. Bo w ogóle ona była kleptomanką i innym parę rzeczy po cichu zwinęła, mi natomiast tak otwarcie i bezceremonialnie. Co jeszcze. Kiedyś dziewczyny podglądały mnie w szkolnej toalecie. Parę razy na wfie zamknięto mnie w męskiej szatni gdzie przebierali się chłopaki z klasy. Bluzki i kurtkę pomazano mi kredą. W domu strasznie się wstydziłam szłam szybko do łazienki i zapierałam bluzki ale nie mogłam ich mokrych powiesić na suszarce bo było by widać więc chowałam mokre do szafy. Oczywiście chowano mi worek z butami niezliczoną ilość razy. Na lekcjach przyklejano mi różne rzeczy do pleców rzucano we mnie papierowymi kulkami. Była też wtedy taka moda z reklamy się wzięła- bo facet stał na nartach na górce a drugi do niego podszedł, i waląc z całej siły w plecy krzyczał "hej!". U nas w szkole tak robili i nie powiem ile "hejów" zaliczyłam ja od ludzi ze swojej klasy. Co jeszcze... chowanie plecaka np. Ogólnie najgorsze lekcje to były polski i historia, mieliśmy je z jedną babką i ona na swojej lekcji pozwalała na wszystko, ludzie ganiali się po klasie, rzucali przez całą salę różnymi rzeczami to była masakra i właśnie na polskim najgorzej się działo. Do końca życia nie zapomnę takiego jednego dnia, to był oficjalnie najgorszy dzień w moim życiu, mięliśmy dwa polskie i historię na raz i na początku rozmawiałam z H. i A. tymi dwiema niezbyt grzecznymi co do nich tak podchodziłam żeby mieć jakieś koleżanki i A. była wkurzona moją osobą H. nie ale to był dzień mikołajek klasowych H. wylosowała mnie i kupiła mi ślicznego misia a ja miałam H. ale zakupy prezentu powierzyłam w ręce mamy która miała pojechać do miasta i ona kupiła takiego wypchanego burka jakiegoś niezbyt uroczego. Głupio tak wyszło H. się na mnie obraziła wtedy. Po za tym coś tam jeszcze było że się zwolniła z lekcji. No i zostałam ja i A. ale A. była na mnie wkurzona bo nie chciała żebym z nimi była, nie pasowałam do nich, byłam za grzeczna i za poukładana. Wtedy były te dwa polsikie i historia i zaczęło się prawdziwe piekło. Dokuczaniu nie było końca i było z róznych stron. Pamiętam tylko że jak zabrali mi plecak którego szukałam to taki jeden kolega, dobry typ choć nie był moim bliskim kolegą wskazał mi po cichu wzrokiem gdzie on leży bo już mu żal było mnie ale otwarcie nie chciał nic mówić. 3 godziny piekła, ja w tej 6 klasie nabyłam się czegoś takiego że jak wpadam w nerwy to dostaję ataku drgawek (autentyczne drgawki na ciele). Jak siedziałam sama w ławce to tylko czekałam aż coś się stanie i zaczynałąm drżeć co tylko pobudzało innych. Albo kiedyś mięliśmy prace zespołowe i mnie przydzielono do moich starych "kumpeli" i tej A. co mnie nie lubiła i mi zabierałą długopisy, no i na przerwie same w sali trenowałyśmy przedstawienie a ona wstała zaczęła mnie parodiować i wymawiać moje przezwisko, szła tak przez całą salę tamte się pokładały ze śmiechu. Koszmar... Jednak moje byłe koleżanki wspaniałomyślnie odwiedzały mnie w domu. Kiedyś wyciągały mnie na douczanie które miało miesjce w domu u kolegi a ja wiedziałam że jak one mnie wyciągają to po to żeby sobie ze mnie głupie żarty robić i nie wychodziłam, czasem je wpuściłam do domu, siadałyśmy na kompie i grałyśmy w simsy a one robiły niewybredne żarty ze mnie i moich simów. Wtedyw 6 klasie przestałam wychodzić z domu i nawet wynieść śmieci się bałam, do sklepu w ogóle nie chodziłam, kiedyś po pół roku spotkała mnie sąsiadka jak szłąm do szkoły i taka zdziwiona mówi że dawno mnie na dworze nie widziała a ja coś że mam dużo nauki. Jedna z tych koleżanek moich kiedyś żartowała że ja to nawet boję się do skrzynki pocztowej po listy wyjść, z pewnością info miały bo u mnie w klatce mieszkali dzieci sąsiadów (we wcześniejszym dzieciństwie mieliśmy na pieńku trochę takjakby i dużo było niemiłych akcji, np. zabraniali mi siedzieć na klatce schodowej z koleżankami z innego bloku bo nie należą do naszego osiedla) i od nich rozniosły się te plotki bo dobrze wiedzieli. Ogólnie przez podst i gim bałam się chodzić gdzieś bez towarzystwa osoby drugiej.

Potem pod koniec podst. zbratałąm się z N. tą dla której opuściłam M. z którą zawsze siedziałam i znów razem siedziałyśmy, skończyła się nieszczęsna podstawówka poszłam do gimnazjum. Ze mną moje "koleżanki", i A. która zabierała długopisy. W nowej klasie był taki chłopak który stał się prowadyrem do wszelkiego niecnego że tak powiem. Był charyzmatyczny i miał dużo kolegów, a wiele dziewczyn chciało mu się podlizać, pewnie by go jeszcze pocałowali w d*pę jakby mogli. On już na początku zaczął się panoszyć i coś tam jednej dziewczynie dokuczać, ja postanowiłam stanąć w jej obronie i od tej pory stałam się główną ofiarą jego osoby. Jak pisałam na początku robił on rózne rzeczy a dziewczyny w tym moje "koleżanki" (a jakoś tak zbratałam się z nimi spowrotem) pomagały mu w tym żeby mu się przypodobać, one zawsze robiły to co on mówił i lubiły jak zwraca na nie uwagę. Była też np. taka G., na początku wydawało mi się że będziemy w dobrych układach bo zaczęłyśmy gadać i dobrze się nam rozmawiało, bo ja byłam typem człwoieka z którym można na głębsze tematy pogadać, ale potem ona stała się z A., K. (ten chłopak) i moimi "koleżankami" jedną z dręczycieli. Chociaż z nią jeszcze były chwile że było lepiej, natomiast z A i K. było gorzej, pamiętam że na wigilii klasowej K. był jedyną osobą z którą nie podzieliłam się opłatkiem (nawet z A. przełamałam go). Jeszcze co do G., to kiedyś była taka sprawa, ja w domu miałam nowe playstation a jej rodzice zakupili no i chciała sobie pograć zaczęła wtedy nagabywać mnie o grę, że wiedziałam jaka jest to nie chciałam jej nic pożyczać ale ogólnie czasem nie dokuczała bo głównie robiła to z innymi. No ale potem zaczęła wciągać w to innych, raz dzwoni do mnie M. (ta co całą podstawówkę siedziałyśmy razem) i mówi że a prosiła ją żeby ona poprosiła mnie żebym pożyczyła jej grę. No już tyle mnie nagabywała że się poddałam dałam jedną oryginalną i moje ulubione demo. Co potem, się okazało, powiedziała mi ona że nie odda mi gry z powrotem i co jej zrobię w związku z tym. Tak dziś sobie myślę i nie wiem jaka ja durna jestem że nie powiedziałam o tym mamie ani nauczycielce, gry szacowane na prawie z 200 zł przepadły po prostu bo nikomu ni powiedziałam o sprawie. Dziś bym powiedziała. Co jeszcze ta A. co miałą kleptomanię to ogólnie typ człowieka który lubi znęcać się nad innymi (ten chłopak np. K. też) w klasie mięliśmy dziewczynę S. która była ładna inteligentna, nie zakompleksiona, ogólnie wszystko ok, ale A. denerwowała właśnie pewność siebie S. a przy tym znalazłą powód żeby jej dokuczyć. Bo S. jeździła konno, miała stadninę, czasem jak przychodziłą do szkoły to czuć było od niej koniem. Więc A. podburzała innych żeby mydło dziewczynie wrzucać do kurtki. Kilkakrotnie dręczyła S. oprócz mnie, inni w tym uczestniczyli. S. nigdy nie brałą udziału jak coś mnie robiono, ogólnie był czas że razem się dobrze dogadywałyśmy i byłysmy sobie bliskie ale potem wybrałam N., tak byłam jakaś głupia bo zawsze garnęłam się do tej całej N. a potem N. mnie zlewała i szła do innych. Wtedy S. przestałą już być moją kumpelą i poszła do G ( tej co moje gry przywłaszczyła). G. miała kumpelę K., K. lubiłam nawet była dobrą uczennicą klasową przewodniczącą i nigdy sama nie przykładałą ręki do dokuczania mi ale zdażało jej się patrzeć albo śmiać, po za tym trzymałą z G. która lubiła czasem mnie podręczyć. W klasie mięliśmy też taką grypkę biednych, źle uczących się dzieciaków w tym dwoje z rodziny gdzie było 11 dzieci i szczególnie K. dokuczał im. Co jeszzce kiedyś była taka akcja. na ostatniej lekcji K. dmuchnął mi kredą w oczy, poszłam do kibla umyć to, a tu wchodzi G. i mówi "o ty płaczesz?" i potem poszłą do klasy mówi że K. doprowadził mnie do łez, a ja nie płakałam tylko mi kreda w oczy naleciała, klasa się śmiała oczywiście.

Niedobrze wspominam ostatnie lekcje i powroty do domu, szzczególnie w zimie jak śnieg padał i przy bramie szkolnej czychali, K. wtedy na mnie mógł sobie poużywać, ale w moim domu było tak że miałam wracać szybko, kiedyś wróciłam pół godziny później to cały dzień babcia (z którą mieszkamy) się do mnie nie odzywałą była obrażona. W przypadklach takich najlepiej jest natomiast poczekać aż wszyscy sobie pójdą i samemu w spokoju można wyjść, ale ja się śpieszyłąm. Kiedyś ten K. z podstawówki co mi się podobał a dokuczał mi żebny zaimponować dziewczynom parę razy czychał przy wejściu ze szkoły na mnie z kolegą żeby mi dokuczyć. A nie było innego wyjścia żeby wyjść. Tak to wyglądało moje życie w gimnazjum.

Potem poszłam do liceum i wtedy miałam taki okres że całkowicie zamknęłam się w sobie, jak jakaś psychoza taka, po liceum mi to przeszło jakoś samo z sibie, ale w lo. np. jak były prace w grupach to siedziałam i rysowałam sobie nie pomagając wcale grupie, ciągle zamyślona chodziłam i z nikim nie próbowałam się zaprzyjaźniać ani takie rzeczy, kiedyś moja wychowawczyni powiedziała mamie że ja ejstem taki "kotek który chodzi własnymi drogami", w ogóle wtedy miałam wy*ebane na nauczycieli i mnie wkurzali a to dlatego że w gimie i podst nic nie pomogli jeszcze moja wychowawczyni z gima miała do mamy pretensje że ja taka zamknięta w sobie jestem i w ogóle a na jej lekcji jak coś się działo to nie wiem gdzie miała oczy. Ogólnie jednak jak nauczyłąm się być samotnikiem to przeszła mi fobia wychodzenia z domu jakoś.

No a teraz jestem już dorosła nigdy jeszcze nigdzie nie pracowałam i nie wiem czy bym umiała sobie poradzić musząc otworzyć się na ludzi i skupić, obecnie żyję z renty a że nigdy nie pracowałam to jest bardzo niska, wiem że muszę kiedyś zapracować bo nie będę się utrzymywać w przyszłości za 500zł miesęcznie nie?

Nie wiem czy nie opisałam tego w sposób zbyt nudny żeby to przeczytać ale z pewnością w dosyć długi, może ktoś strawi cały mój tekst :P




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Chochlik
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-28, 17:42   

Korzystając z doświadczeń z Pustułem, streszczenie:

"Byłam zawsze grzeczna - nie piłam, dobrze się uczyłam, nie prześladowałam nikogo, nie miałam problemów z publicznymi wystąpieniami. Miałam tendencję do wpadania w panikę. W czwartej klasie szkoły podstawowej w mojej klasie pojawiły się nowe osoby, które nie lubiły mnie i mojej koleżanki. W szóstej klasie podstawówki przesiadłam się do ławki do innej koleżanki, za co ta pierwsza się na mnie śmiertelnie obraziła, po czym ta 'nowa' poszła siedzieć z tą obrażoną. Zostałam sama. Moje dawne koleżanki wraz z kilkoma innymi osobami zaczęły sobie umilać czas sprawianiem mi przykrości - obrażali mnie, zabierali moje rzeczy. W gimnazjum było podobnie: grono dręczycieli się powiększyło, a ja wciąż do nich lgnęłam i chociaż mnie obrażali, chciałam się z nimi przyjaźnić, chociaż mnie okradali, pożyczałam im swoje rzeczy. Dopiero w liceum pogodziłam się z losem samotnika i przestałam się bać wychodzić z domu. Nigdy nie pracowałam i nie wiem czy jestem w stanie ze względu na konieczność kontaktu z ludźmi, ale nie mogę chyba żyć całe życie z renty."

I najlepsze cytaty:
Hitachi napisał/a:
Ogólnie to może być problemem który później powodował co powodował a poza tym nie wszyscy lubią grzeczne dziewczyny i najlepsze uczennice które często się na zebraniu chwali, sami chyba wiecie.

To danie mnie przerosło.

Hitachi napisał/a:
zabraniali mi siedzieć na klatce schodowej z koleżankami z innego bloku bo nie należą do naszego osiedla

Jak wiemy siedzenie na klatce schodowej z koleżankami, to 'jaknajwłaściwsze' zachowanie i nikt nie ma prawa mieć pretensji.

Cytat:
Potem pod koniec podst. zbratałąm się z N. tą dla której opuściłam M. z którą zawsze siedziałam i znów razem siedziałyśmy

Prawie jak Biblia...

Cytat:
W klasie mięliśmy też taką grypkę biednych

Wiem, że wyrwane z kontekstu, ale 'grypka biednych' będzie teraz moją ulubioną chorobą.




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Hitachi
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-28, 18:22   

"Jak wiemy siedzenie na klatce schodowej z koleżankami, to 'jaknajwłaściwsze' zachowanie i nikt nie ma prawa mieć pretensji." to tylko taki przykład, może niezbyt właściwy akurat :P no ale sami siedzieli ze sobą a u mnie chodziło tylko o to że koledzy są z innego osiedla xD

"Wiem, że wyrwane z kontekstu, ale 'grypka biednych' będzie teraz moją ulubioną chorobą." no że ubogich [edit] a rozumiem już lol :D

dziękuję za streszczenie xD




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Naamah
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-05, 22:54   

Na szczęście nie spotkało mnie zbyt wiele przykrości ze strony rówieśników. Nasłuchałam się trochę w gimnazjum, bo zadawałam się z kimś, kogo każdy uważał za wariatkę, bo dziewczyna się cięła. Szybko odechciało się im jednak komentarzy, ponieważ moim fortelem obronnym były szybkie, idące w pięty komentarze i riposty. Zawsze też byłam szczera, dzięki czemu ludzie często mi się zwierzali. Podczas sytuacji, gdy chcieli się pokazać i mi podokuczać przypominałam im, jak wiele o nich wiem i jak bardzo mogę im zaszkodzić. Pomagało.
Nie byłam więc ani ofiarą ani oprawcą. Stawałam raczej w obronie. Nawet fizycznej.




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Neko 
pikacz



Wiek: 29
Dołączyła: 31 Sie 2013
Posty: 566
Skąd: dolnośląskie

Wysłany: 2014-01-05, 23:38   

Zerówka: grupka około 20 dzieciaków, każdy rozpieszczony mały książę albo księżniczka. Jakoś tak wyszło że każdy już z każdym się znał, wychodziły razem na podwórko czy plac zabaw a ja byłam ta inna, obca, "nie z naszych bloków".
Dziewczynka lekko kuśtykająca przez dwie operacje, z pluszowym kotkiem pod pachą którym ocierała łzy kiedy słyszała że nie może się bawić/siedzieć przy stoliku/rysować tymi kredkami- bo mieszkała gdzie indziej niż tamci.
Podstawówka: trzy pierwsze lata jako takie, moi rodzice mieli trochę więcej kasy bo wtedy pracowali oboje a ja byłam wtedy jedynaczką więc dzieciaki wyciągały kasę bo widzieli że słaba, płaczliwa do tego jąkała. Wtedy jeszcze nikt mnie z nich nie bił, tylko zastraszanie.
Klasy 4-6 koszmar. Ci sami ludzie a jednak inni. Wielokrotnie dostawało mi się bo ciuchy brzydkie, kasy już nie tyle, kuśtykająca jąkała płacząca w kącie jakaś dziwna. Bywało że chodzili za mną spod szkoły pod dom, próbowali wepchać pod auto czy do rowu, mnóstwo pobić. Wychowawczyni i cała kadra była jak jakaś sekta, jak jeden się uwziął na ucznia mówił pozostałym i miał taki przerąbane u każdego. Jak ja. Chciałam zmienić szkołę ale rodzice mi nie pozwolili.
Gimnazjum: trochę lepiej ale były tam osoby z podstawówki więc było rozpuszczanie plotek, groźby, popychanie. Z nikim się nie biłam,kuśtykająca jąkała znalazła wsparcie wychowawczyni i nauczycieli. Z czasem chciałam zmienić też szkołe ale długa choroba mi to uniemożliwiła.
Liceum: liceum katolickie, jedno z trzech najlepszych w mieście. Zwracali tam uwagę jak ktoś mówił że jest coś nie halo, poza tym miałam tam czystą kartę. Nikogo z gimnazjum, dwie osoby z podstawówki ale bierne w tamtym czasie.

W podstawówce zaczęła sie moja przygoda z bulimią i zaburzeniami jedzenia. Z czasem mi to przeszło ale wspomnienia siedzą do teraz. Boję się ludzi gdziekolwiek jestem.




"Powiadają że do przeszłości zawsze się tęskni, bo ją jedyną tracimy bezpowrotnie...Powiadają, że dzieciństwo to jest prywatny mit naszej pamięci..."
:pikachu:
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Holycarrot 



Wiek: 27
Dołączyła: 04 Sie 2015
Posty: 254
Skąd: Polska

Wysłany: 2014-01-13, 18:56   

Cytat:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników?

Fizycznej nigdy. Psychicznej jednak trochę za dużo.
Cytat:
Co sami odczuwaliście?

Choć długo nad tym myślałam to nie potrafię ubrać tego w słowa.
Cytat:
Rozliczmy się z przeszłości, czy wpłynęło to jakoś na Was?

Przez długi czas uparcie twierdziłam, że to wszystko po mnie spływa, słowa mnie przecież nie mogą zranić. Dopiero po 2-3 latach spojrzeniem w przeszłość zrozumiałam jak bardzo wpłynęło to na mój charakter i całą resztę.




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Hathor 
Hati



Wiek: 30
Dołączyła: 15 Lut 2014
Posty: 1748
Skąd: wielkopolskie

Wysłany: 2015-02-16, 11:19   

Doznawałam przemocy psychicznej. W podstawówce (klasy 4-6) było to wyśmiewanie się z moich ubrań, choć w brudnych czy podartych nie chodziłam... Dojrzewając szybciej przetłuszczały mi się włosy i to także było obiektem kpin ze strony innych dziewczyn. Zdarzały się chwile, że kilku oprawców wytykało mnie palcami na korytarzu i wrzeszczało za mną różne niefajne rzeczy. Czasem mnie dźgali, popychali, ale nigdy nie zrobili krzywdy.
Po skoczeniu podstawówki przeprowadziłam się na obrzeża miasta i poszłam do małego gimnazjum, więc byłam dla wszystkich jak zwierzątko z zoo. Przyjechała miastowa, musi być fajna... Mój przyszły oprawca chciał się ze mną zaprzyjaźnić, ale szybko zrozumiał, że nie popieram jego głupich dowcipów i chamstwa, natomiast ciągnie mnie do klasowych szarych myszek. Wszystko byłoby w miarę okej, ale stanęłam w obronie osoby słabszej. I od tamtego czasu zaczęło obrywać się i mi.
Dalej było znęcanie się psychiczne. Głupie komentarze, wyzwiska, obgadywanie z ciągłym patrzeniem na mnie. Na wfach rzucanie piłkami tylko we mnie i moje koleżanki-szare myszki. Ciągła krytyka, jak to my wyglądamy, jak wykonujemy ćwiczenia...
W pierwszej i drugiej klasie liceum, trafiłam na fajną grupkę koleżanek, ale też na kolejną grupkę oprawców. Co prawda mnie najmniej się obrywało, bo byłam spokojna i nie dawałam oprawcom konkretnego powodu do gnębienia mnie. Zawsze byłam po boku i tyle.
Pod koniec liceum w końcu życie dało mi odpocząć i trafiłam na fajną klasę, szkoda tylko że musiałam przez tyle lat męczyć się ze swoimi oprawcami.

Co moim zdaniem się ze mną stało i jak zachowywałam się po tym, gdy przez kilka lat byłam ofiarą? Zaczęłam bać się ludzi. Gdy idę do znajomych i mam poznać kogoś nowego, kto jest wesoły, pewny siebie czy przebojowy - włącza mi się czerwona lampka i zaczynam uważać go za zagrożenie. Po okresie gimnazjum przywykłam do przemykania najmniej uczęszczanymi korytarzami czy uliczkami. Mijające mnie pojedyncze osoby wydawały się być groźne. Miałam prawie ciągle wrażenie, że ktoś śmieje się akurat ze mnie, że obgaduje mnie. Boję się, gdy mam ze znajomą mi osobą iść do jego kolegów. Trudno przekonać mi się do ludzi. Do kolegów mojego byłego przekonywałam się dobre 1,5 roku. Czuję lęk przed spotkaniami z osobami z Internetu, nawet jeśli w sieci są fajne i je lubię.




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
dyingsooul 



Wiek: 26
Dołączyła: 06 Maj 2014
Posty: 211
Skąd: podkarpackie

Wysłany: 2015-02-20, 21:22   Re: Znęcanie się i przemoc w szkole

antymon napisał/a:
Doświadczyliście na własnej skórze przemocy fizycznej lub psychicznej od swoich rówieśników? Może obserwujecie w swoim otoczeniu? A może... sami jesteście w pewnym stopniu oprawcami?


Głownie psychicznej. Ale fizycznej trochę też. Byłam gnębiona w podstawówce za to jak wyglądam (nie oszukujmy się, nie wyglądam idealnie, jak modelki VS, wręcz jest odwrotnie), byłam popychana, wyśmiewana za wszystko właściwie, jeśli ktokolwiek chciał ze mną wyjść czy rozmawiać, to byłam najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Więc no cóż, w ciągu 6 lat w podstawówce miałam dość dużo pseudo-koleżanek, bałam się chodzić do szkoły, płakałam, mieszkałam wtedy na wsi, a do szkoły jeździłam rowerem, jeśli chciałam wybrać krótszą trasę, było to.. dość ciężkie, bo jedna dziewczyna zagradzała mi drogę i nie mogłam przejechać, a gdy zsiadałam z roweru i próbowałam iść na nogach, zabierała mi rower. W okresie zimowy ciągle dostawałam śnieżkami i to nie było w formie zabawy, tylko ze złośliwości, jak sama wracałam do domu to starsi kilka chłopcy zaczepili mnie, popchali, spadłam na tyłek, na śnieg i wyśmiali.

antymon napisał/a:
Czy jest jakiś sposób na poradzenie sobie z taką sytuacją inna niż zupełna zmiana otoczenia? Znaleźliście gdzieś wsparcie? Co sami odczuwaliście? Co było/jest przyczyną?


Nie wiem, ja właściwie nikomu o tym nie mówiłam i może to był błąd, ale bałam się. Odczuwałam strach, nienawidziłam siebie, znajomych.

antymon napisał/a:
Rozliczmy się z przeszłości, czy wpłynęło to jakoś na Was? Tylko negatywnie, czy można upatrywać się pozytywów takiej sytuacji?


Myślę, że wpłynęło. Gdyby nie to, i dodatkowo złośliwe komentarze mamy na to jak wyglądam, może aż tak bardzo bym siebie nie nienawidziła i może bym nie rozpoczęła przygody z autoagresją.

antymon napisał/a:
Czy szkoły faktycznie są bezsilne, czy bronią oprawców uznając, iż w jednostkach prześladowanych musi być coś co to powoduje? Czy istnieją właściwie skutecznie działające mechanizmy zapobiegania w takich ośrodkach?


Nie wiem, ja gdy próbowałam mówić wychowawczyni o tym, to byłam przez klasę uznawana za "kapusia" i skarżypytę i każdy śmiejąc się mówił mi "no leć, popłacz się i idź do pani". Myślę, że prześladują innych ponieważ czują się lepsi i silniejsi. Ja w dzieciństwie byłam chole*nie nieśmiała i bałam się każdej nieznanej osoby, może to po prostu wina mojego słabego charakteru.




„Powiem wam jakie to ma znaczenie. Absolutnie żadnego! Nadzieja i modlitwy to strata czasu. Znajdziemy Sophie całą i zdrową. Czy tylko ja tu wyznaję filozofię zen? Dobry Boże…”
~ Daryl Dixon (The Walking Dead)
 
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Chochlik
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-08, 18:26   

Cytat:
Jestem lekarką w szpitalnym oddziale ratunkowym. Nie wolno nam nosić telefonów przy sobie; musimy trzymać je w szafkach. Recepcja szpitala poinformowała mnie, że ktoś dzwoni do mnie na prywatnej linii.

Głos w telefonie: "Mówi [nazwisko nauczyciela] z [nazwa szkoły]. Miał miejsce wypadek z udziałem [imię mojej córki]. Musi pani natychmiast tu przyjechać."

Ja: " Pochorowała się? Jest ranna? Czy to może poczekać aż skończę zmianę za dwie godziny? "

Głos w telefonie: "[Córka] uderzyła innego ucznia. Od 45 minut próbujemy się do pani dodzwonić. Sytuacja jest naprawdę poważna."

Udałam się więc do szkoły, gdzie natychmiast trafiłam do pokoju dyrektora. Ujrzałam moją córkę, jej wychowawczynię, nauczyciela, dyrektora, chłopca z zakrwawionym nosem i czerwoną twarzą i jego rodziców.

Dyrektor: "Pani [moje nazwisko], jak miło, że W KOŃCU pani do nas dołączyła!"

Ja: " No tak, na szpitalnym oddziale ratunkowym jest dużo pracy. Spędziłam ostatnią godzinę zakładając ponad 40 szwów siedmiolatkowi, którego matka zbiła metalową chochlą, po czym musiałam porozmawiać o tej sprawie z policją. Przepraszam za tę niedogodność."

Spostrzegłam, że chłopiec próbuje ukryć zażenowanie. Opowiedział mi, co się stało. Strzelił mojej córce ze stanika, po czym ona zadała mu dwa ciosy w twarz. Odniosłam wrażenie, że wszyscy są bardziej źli na moją córkę niż na tego chłopca.

Ja: " Aha, więc chcą państwo dowiedzieć się, czy mam zamiar złożyć sprawę do sądu przeciw chłopcu o napaść na tle seksualnym na moją córkę, a przeciw szkole ze względu na to, że mu na to pozwoliła?"

Wszyscy zaczęli drżeć i mówić na raz gdy wspomniałam o napaści na tle seksualnym.

Nauczyciel: "Nie wydaję mi się, by sprawa była aż tak poważna."
Wychowawczyni: "Nie reagujmy zbyt pochopnie."
Dyrektor: "Chyba nie rozumie pani o co chodzi."

Matka chłopca zaczęła płakać. Spytałam się córki co dokładnie się stało.

Córka: " Szarpał mnie za stanik. Kazałam mu przestać, ale tego nie zrobił, więc powiedziałam panu [nauczyciel]. Kazał mi nie zwracać na to uwagi. [Chłopiec] zrobił to ponownie i rozpiął mi stanik, więc go uderzyłam. W końcu przestał. "

Zwróciłam się do nauczyciela.

Ja: "Pozwolił mu pan tak robić? Dlaczego nie powstrzymał go pan? Niech pan tu podejdzie, a ja dotknę pana spodni z przodu."

Nauczyciel: "Co takiego?! Absolutnie nie!"

Ja: " Czy nie wydaje się to panu niestosowne? Może podejdzie pan do pani [wychowawczyni] i pociągnie za jej stanik? Zobaczymy jak bardzo będzie z tego zadowolona. Albo może strzeli pan ze stanika matki chłopca? Albo z mojego? Myśli pan, że skoro to są dzieci to taki czyn to tylko żarty?"

Dyrektor: "Pani [moje nazwisko], z całym szacunkiem, ale [córka] uderzyła inne dziecko."

Ja: "Nie. Broniła się tylko przed napaścią seksualną ze strony drugiego ucznia. Spójrzcie na nich: on ma prawie 180 cm wzrostu i waży z 70 czy 75 kg, ona ma 152 cm wzrostu i waży 40 kg. Jest od niej prawie o 30 cm wyższy i dwa razy cięższy. Jak długo jeszcze miała pozwolić mu się dotykać? Co miała zrobić skoro nauczyciel, który powinien ją bronić i jej pomóc miał to gdzieś? Chłopiec pociągnął za jej stanik tak mocno, że aż się rozpiął."

Matka chłopca nadal płakała, a jego ojciec wydawał się być jednocześnie wściekły i zażenowany. Nauczyciel unikał mojego wzroku. Zwróciłam się więc do dyrektora.

Ja: "Zabieram ją do domu. Myślę, że chłopiec dostał nauczkę. Mam też nadzieję, że nic podobnego nie przytrafi się więcej nie tylko [córce], ale żadnej innej dziewczynce w tej szkole. Nie pozwolilibyście mu zrobić czegoś takiego komuś z personelu szkolnego, więc nie rozumiem dlaczego pozwoliliście mu zrobić to 15-letniej dziewczynce. Zgłoszę to do kuratorium. A jeśli ty [imię chłopca] jeszcze raz dotkniesz mojej córki każę cię aresztować za napaść seksualną. Rozumiesz?"

Byłam tak zła, że zabrałam rzeczy córki i wyszłam. Zgłosiłam sprawę do kuratorium, kilka osób pracujących tam znam z kościoła (szkoła jest katolicka). Wszyscy byli równie wstrząśnięci i obiecali mi, że sprawa zostanie odpowiednio załatwiona. Moja córka została przeniesiona do innej klasy, z dala od tego nauczyciela i tego chłopca.

Źródło

Kto ma rację? Nauczyciele, czy matka dziewczyny? Coś poważnego się stało, czy nie? Zdarzenie powinno zostać zgłoszone policji? Jeśli tak, to przez kogo?




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Hathor 
Hati



Wiek: 30
Dołączyła: 15 Lut 2014
Posty: 1748
Skąd: wielkopolskie

Wysłany: 2015-03-08, 19:41   

Moim zdaniem winny był chłopak... Jak to jest, że oprawca może męczyć swoją ofiarę do woli, a ona nie może się bronić? To chore.
Przykre jest też to, że takie zachowania uważane są za zabawę i nauczyciele nie zwracają na to uwagi.

No i oczywiście, rację miała matka.




 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Adriaen 
Adriaen



Wiek: 27
Dołączył: 07 Mar 2014
Posty: 5632
Skąd: Polska

Wysłany: 2015-03-08, 20:53   

Dobrze, że dziewczyna miała mądrą mamę. Inaczej dziecko dostałoby szlaban za pobicie kolegi z klasy. :roll:




Okay, whatever, one man's trash is another man's treasure

 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Naamah
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-08, 21:50   

Dziewczynka kierowała prośby żeby przestał słownie. Potem poprosiła o pomoc osobę dorosłą. Skoro żaden z nich jej nie posłuchał, broniła się jak mogła. Idealnie sytuację podsumowuje to zdanie: "Jak długo miała jeszcze pozwolić mu się dotykać?".



 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Chochlik
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-08, 21:56   

Z artykułu wynika (jeśli dobrze rozumiem), że rodzice i chłopak się zawstydzili jak matka zaczęła bronić córki, a nauczyciele nie rozumieli powagi sytuacji... Zastanawia mnie skąd taka pobłażliwość. Tylko jak krew się pojawi, to się krzywda stała?



 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
antymon 
este blestemata



Wiek: 33
Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 1861
Skąd: małopolskie

Wysłany: 2015-03-08, 22:09   

W naszych szkołach tak - w końcu nie ważne co się dzieje przed bójką, a ten co jest poszkodowany. Nawet jakby napastnik zaczął i dostał łomot, w oczach szkoły to osoba broniąca się jest winna - takie przypadki znam z życia.

Być może sytuacja trochę przerysowana, ale... skoro istnieje taka zmowa milczenia, nauczyciele nie reagują i pozwalają na wybryki, póki uczniowie nie wkładają im koszy na łby - to tylko podjudza sytuację. W momencie gdyby dziewczyna została ukarana, znęcania nie byłoby końca. W naszych szkołach uczy się iż przemoc jest zła, ale nie ma dobrych mechanizmów obronnych przed nią - w momencie gdy jest ostateczną obroną, a nie próbą sił. Oczywiście użycie siły też nie jest godne pochwały (swoją drogą, chłopak albo się nie spodziewał, albo był 'lalusiem', że dał się sprać dziewczynie dużo mniejszej), ale podsumowując - u nas nie ma jeszcze tej mentalności na molestowanie w szkołach, znęcanie się psychiczne. Ile razy jedynym załatwieniem sprawy podczas szykanowanie ofiary przez grupę jest żenująca rozmowa wychowawcy z klasą?




Este blestemata
 
 
Znęcanie się i przemoc w szkole
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,24 sekundy. Zapytań do SQL: 11