Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Depresja - co to właściwie jest?
Autor Wiadomość
UR 
indestructible



Dołączył: 18 Gru 2009
Posty: 388
Skąd: ...w nim ta moc ?..

Wysłany: 2010-01-16, 13:37   Depresja - co to właściwie jest?

To zlepek informacji z różnych broszurek i informatorów, w miarę wolnego czasu będę je uzupełniał ;)

Każdy zdrowy człowiek przechodził krótsze lub dłuższe okresy smutku, chandry czy przygnębienia. Z własnego doświadczenia wiemy dobrze, jak wiele może być przyczyn tych stanów. Bywamy smutni z powodu różnych trudności życiowych, których nie szczędzą nam współczesne czasy. Popadamy w chandrę i melancholię gdy odejdzie od nas ukochana osoba. Smutek wywołuje niepomyślna wiadomość, nagłe zdarzenie losowe. To tylko przykłady, każdy z Was znajdzie ich jeszcze więcej. Na ogół przedstawione stany trwają krótko (ograniczają się najwyżej do kliku dni) i przemijają. Zazwyczaj pojawiają się jako zupełnie zrozumiałe dla nas samych i naszych bliskich reakcje psychologiczne na wymienione tutaj zdarzenia, ale i nie tylko. Smutek jako stan psychiczny bywa wówczas uzależniony od stopnia przykrości zdarzeń, a po ich przeminięciu z reguły ustępuje samoistnie. Czasami udaje się nam zapanować nad chandrą. Wiemy, jak radzić sobie ze stanem przygnębienia, sprawiając sobie drobne przyjemności, np. spotykając się z dobrymi znajomymi, idąc do kina czy teatru, kupując sobie jakiś drobiazg czy wybierając się na spokojny weekend. Bardzo często to wystarcza, aby nasze przygnębienie ustąpiło. Szczególnie pomocni okazują się nasi bliscy, krewni i przyjaciele. Często wręcz szukamy w tych momentach ich towarzystwa, pomocy czy porady.
Opisane nastroje, doznania, przeżycia nazywamy smutkiem, przygnębieniem, chandrą, dołkiem psychicznym.
Należy z całą siłą podkreślić, że stany te nie są depresją. Nawet jeśli zamiast stwierdzenia: jest mi smutno, jestem podłamany, jestem dziś przygnębiony i rozbity, mam chandrę, powiecie: mam deprechę, to i tak nie jest to depresja w sensie zaburzenia medycznego/psychicznego. To tylko niewłaściwe dobrane określenie na opisanie naturalnego i spotykanego na co dzień smutku i przygnębienia, po którym następują okresy zadowolenia, radości i dobrego humoru. Zwykła chandra, melancholia, smutek czy przygnębienie to nie depresja ;) .

Per uno, depresja nie ma nic wspólnego z lenistwem, złą wolą, słabością psychiczną, czy wadą charakteru. Jest to schorzenie medyczne, jak wiele innych. Nie należy wymagać od osoby cierpiącej na depresję, aby wzięła się w garść. Nie prosilibyśmy, ani nie domagali się przecież tego od człowieka ze złamaną nogą czy atakiem kolki nerkowej. Nie wymagajmy więc tego od siebie, gdy cierpimy na depresję. W niczym to nam nie pomoże, zaś pogorszy jedynie nastrój i wywoła kolejne nieuzasadnione poczucie winy. Nie przejmujcie się też, gdy ktoś bliski będzie udzielał Wam takich rad. Przecież osoba ta stara się, jak tylko potrafi. Dobrze Wam życzy, martwi się i chce pomóc. Jej rady świadczą jedynie o tym, że ona nie wie, jak naprawdę może wesprzeć Was w wychodzeniu z depresji.

Depresja to zaburzenie, które dotyka pojedyncze osoby. Jednak jego skutki widoczne są we wszystkich grupach społecznych, w jakich funkcjonuje cierpiący na depresję. Chodzi tu min. o rodzinę, znajomych, środowisko w pracy. Społeczne skutki depresji możemy rozpatrywać również w skali globalnej.

A co z rodziną?
Osoby cierpiące na depresję nie spełniają się w pełni w swoich codziennych, społecznych rolach, zadaniach i obowiązkach. Objawy depresji mogą utrudniać realizowanie się w rodzinie jako matka, ojciec, żona, mąż, ale także jako córka/syn.

Praca
Depresja uniemożliwia też wypełnianie obowiązków pracownika, jak również pracodawcy, w miejscu pracy. Zmniejszona energia, szybkość procesów myślowych lub skupienia się, spowolnienie psychofizyczne, szybkie zmęczenie, niezdecydowanie, spadek motywacji, wszystko to w znacznym stopniu wpływa na wyniki w pracy. Depresja jest bardzo kosztowna, nie tylko dla samych chorych, ale i dla całego społeczeństwa i dla gospodarki. Koszty depresji są nie tylko emocjonalne, ale również wymierne finansowo.

Społeczeństwo
Depresja to zaburzenie medyczne w dużym stopniu o charakterze cywilizacyjnym i globalnym. Co roku w USA zapada na depresję ok. 16-17 mln Amerykanów. W Polsce ten problem dotyczy ok. kilkuset tysięcy osób rocznie. Blisko co piąty człowiek w ciągu swojego życia bywa dotknięty depresją o różnej długości trwania, wymagającą jednak specjalistycznej pomocy lekarskiej.
Na zaburzenia depresyjne częściej cierpią kobiety. Ryzyko zapadnięcia na nie w ciągu całego życia dotyczy 20-25% wszystkich kobiet i 7-12% mężczyzn. Zaburzenia te najczęściej występują po 30-35 roku życia.

Rozpowszechnienie zaburzeń depresyjnych wynosi:
* od 4,5% do 9,3 wśród kobiet
* od 2,3 do 3,2% wśród mężczyzn
W ciągu ostatnich lat obserwuje się wzrost rozpowszechnienia zaburzeń depresyjnych, próby oszacowania, jak dużym problemem społecznym mogą one być w przyszłości, nie nastrajają optymistycznie. Z danych WHO wynika, że depresja znajduje się obecnie na 4 pozycji wśród chorób będących zagrożeniem dla cywilizacji. W roku 2020 znajdzie się na 2 miejscu, po chorobach układu krążenia. Jest to szczególnie istotne, gdyż depresja ściśle wiąże się z problemem samobójstw.
To tak w ramach wstępu. Teraz trochę podstawowych informacji o depresji.

Depresja to coś więcej niż smutek. Depresja nie jest przejściowym, trwającym kilka dni stanem przygnębienia wywołanym stresami, kłopotami, czy trudnościami życia codziennego. W depresji negatywne stany emocjonalne są dominujące, wszechogarniające, odciskające się cieniem prawie na całym życiu psychicznym. Pojawia się pesymistyczna samoocena, poczucie braku perspektyw i przyszłości. Dotychczasowe życie postrzegane jest jako jedno wielkie pasmo niepowodzeń i przykrości, przytłacza nas przekonanie o niemożności poradzenia sobie nawet z najprostszymi sprawami codziennymi itd. Obok tych objawów występuje wiele innych dolegliwości, niekiedy bardziej przykrych i dokuczliwych niż sam smutek. Symptomów tych może być kilka, a nawet kilkanaście. Wiele z nich przypomina objawy chorób, z którymi zgłaszamy się raczej do lekarza rodzinnego czy internisty, niż do lekarza psychiatry (np. osłabienie, apatia, brak apetytu, chudnięcie, dolegliwości ze strony układu krążenia, zaburzenia miesiączkowania, bóle głowy, karku, pleców, stawów…)
Stan zaburzeń depresyjnych to stan przewlekającego się złego samopoczucia. Objawy (w tym smutek, i przygnębienie) trwają co najmniej 2 tygodnie. Bardzo często osobie cierpiącej na depresję trudno jest znaleźć logiczne wyjaśnienie dla tak długo trwającego przygnębienia. Najczęściej w przypadku depresji w ogóle nie potrafimy znaleźć żadnego powodu smutku. Kolejna ważna cecha, która pozwala odróżnić przejściowe przygnębienie od depresji to fakt, że w depresji przestają całkowicie cieszyć sprawy, które zawsze poprawiały nastrój. Czasem człowiek z depresją nie jest w stanie w ogóle odczuwać radości i przyjemności. Jest to objaw, który nazywamy anhedonią. O ile w sytuacjach, kiedy przeżywamy chandrę czy smutek, miłe towarzystwo może poprawić nasz nastrój, to w zaburzeniach depresyjnych najczęściej unika się towarzystwa, nawet bliskich i krewnych. Kontakty społeczne mogą wręcz sprawić przykrość, czy pogłębiać chandrę. Gdy tracisz apetyt i chudniesz, zaczynasz się łatwo i bez powodu męczyć, boli Cię coraz częściej głowa, zgłaszasz te objawy swojemu lekarzowi. To dobrze, ale powinieneś powiedzieć mu także o innych dolegliwościach. O tym, że wszystkim się martwisz, że do pracy chodzisz jedynie z poczucia obowiązku, że nic cię nie cieszy, po nocach nie możesz spać, a Twoje potrzeby seksualne gdzieś zniknęły. Twój lekarz, mając te informacje, będzie umiał postawić właściwe rozpoznanie lub skieruje Cię na konsultację. Bardzo ułatwi to skuteczne leczenie i skróci Twoje cierpienia.

Najważniejsze objawy depresji:
1. Uczucie smutku i przygnębienia.
2. Spadek zainteresowań i brak odczuwania przyjemności ze spraw i zajęć, które wcześniej sprawiały radość (hobby, spotkania ze znajomymi, spacery, sport, rekreacja).
3. Zmiany apetytu i wagi ciała (najczęściej spadek apetytu i chudnięcie)
4. Zaburzenia snu:
a. Najczęściej:
-. Utrudnione zasypianie (ponad 30min)
-. Sen płytki i przerywany
-. Wczesne budzenie się
b. Rzadziej – wzmożona senność (również w dzień)
5. Zmniejszenie aktywności, spowolnienie, apatia, brak chęci do zajmowania się nawet przyjemnymi sprawami.
6. Ciągłe uczucie zmęczenia, znużenia i braku energii.
7. Poczucie własnej bezwartościowości lub małej wartości, poczucie beznadziejności, poczucie nieuzasadnionej winy.
8. Trudności w koncentracji uwagi, zapamiętywaniu, podejmowaniu nawet prostych, codziennych decyzji.
9. Nawracające myśli o własnej śmierci, poczucie, że nie ma po co żyć, pragnienie śmierci, pojawiające się myśli samobójcze.

Jeśli zauważysz u siebie prawie wszystkie wymienione objawy i występują one od co najmniej 2 tygodni, może to świadczyć, że nie jest to chandra, czy przejściowy smutek, ale że cierpisz na depresję. Zgłoś się jak najszybciej do lekarza, może to być Twój lekarz rodzinny. Jeszcze lepiej jeśli od razu skonsultujesz się z lekarzem psychiatrą. Jeśli w ciągu ostatnich 2 tygodni dokuczały Ci objawy nr 1 i/lub nr 2 oraz dwa lub trzy inne spośród wymienionych, to prawdopodobnie przechodzisz depresję łagodną. Jeśli występuje u Ciebie 5 objawów z przedstawionej listy (w tym 1 z 2 pierwszych), to prawdopodobnie cierpisz na depresję umiarkowaną.
Od 80% - 90% zaburzeń depresyjnych może być skutecznie leczonych. Nie lekceważ ani depresji łagodnej ani umiarkowanej.

Przyczyny
Wśród wielu przyczyn zaburzeń depresyjnych wymienia się powody biologiczne (czynniki genetyczne, różne choroby fizyczne, przyjmowane leki), psychologiczne (stres, ciężkie przeżycia) i społeczne (np. bezrobocie, trudności ekonomiczne). Najpełniej wzajemne relacje między nimi wszystkimi oddają tzw. modele biopsychospołeczne (holistyczne). Obecnie uważa się, że wymienione przyczyny prowadzą do zakłócenia równowagi między subtelnymi zjawiskami zachodzącymi pomiędzy substancjami naturalnie występującymi w mózgu. Substancje te, nazywane neuroprzekaźnikami, odgrywają bardzo ważną rolę w przekazywaniu pobudzeń pomiędzy komórkami nerwowymi. Wydzielanie odpowiedniej ilości właściwego neuroprzekaźnika we właściwym czasie i we właściwym miejscu powoduje prawidłowe przekazanie pobudzenia z 1 komórki nerwowej do 2. Kiedy uświadomimy sobie, że w naszym mózgu znajduje się wiele miliardów komórek nerwowych, stwarzając praktycznie nieskończoną możliwość kombinacji ich połączeń, zrozumiemy, jak ważna jest dla porządku mózgu rola neuroprzekaźników. Niektóre zlokalizowane w pewnych strukturach mózgu mają szczególnie duże znaczenie dla samopoczucia, nastroju, aktywności, a ich zaburzenia wydają się być kluczowe dla powstawania objawów depresji. Wśród tych neuroprzekaźników od wielu lat wymienia się przede wszystkim noradrenalinę i serotoninę. Odpowiednie proporcje i przemiany tych, ale także i innych, naturalnie występujących w mózgu substancji są potrzebne do prawidłowego komunikowania się komórek nerwowych między sobą, a w efekcie do naszego dobrego samopoczucia. Współczesne leki przeciwdepresyjne w dużym stopniu przywracają porządek w zakłóconej chemii mózgu i w ten sposób zmniejszają lub całkowicie usuwają objawy depresji. Niezależnie od przyczyny, zaburzenia depresyjne mogą być obecnie bardzo skutecznie leczone, a pomoc jest szeroko dostępna.

--------------
na podst. opracowania dr n.med. Leszka Wandzela




Ostatnio zmieniony przez 2015-11-05, 20:34, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Depresja - co to właściwie jest?
bella
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-16, 13:48   

tyle bym mogła tu napisać, tyle bym chciała
ale nie umiem się zebrać i sklecić posta na ten temat
bo...
depresja to część mnie
równocześnie nie umiem w myślach powiedzieć sobie "choruję na depresję"
choć wiem, ze jest i siedzi tak głęboko...
z najgorszych momentów pozostały mi dziury w pamięci
w najgorszych momentach nie było przy mnie nikogo
czysta forma rozpaczy
i nie idzie się tego pozbyć, ja w to nie wierzę... ile bym leków się nie nabrała regularnie co do tabletki, ile bym się nie nałaziła do psychiatry i psychologa, zmuszała każdego dnia, by jeszcze dziś nie olać wszystkiego by jeszcze dziś spotkać się ze znajomymi, posprzątać dom czy wyjść na uczelnię i nauczyć się na koło...
lepsze okresy? są... mam za sobą jeden taki piękny... ale one się kończą a przychodzi poczucie, ze depresja cały czas we mnie była, ja ją tylko trochę zepchnęłam

depresja to coś, co walczy we mnie, jest we mnie ale obok mnie... nie jest częścią mnie, ale potrafi mnie pożreć całościowo, zająć miejsce mnie we mnie
w taki dni myśli o samobójstwie, autoagresji, czy doznanych krzywdach od innych są rozkoszą




 
 
Depresja - co to właściwie jest?
calendula
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-16, 13:58   

Pozwolę sobie skopiować tutaj tekst, jaki napisałam w grudniu. Uwaga, będzie długo i nudno:

"Patrzeć na świat z dwóch perspektyw.
Może ci się wydawać, że umiesz, że potrafisz sobie wyimaginować, jak to jest być po drugiej stronie czegokolwiek, ale nie - tego nie można sobie wyobrazić. Można się tylko gubić w domysłach, przynajmniej dopóki nie stanie się po tamtej stronie. Obiema nogami.
Depresja. Nie zaprzeczę, modne ostatnio słowo. Ale czy wiesz naprawdę co ono znaczy? Czy wiesz, jak to jest być chorym? Nie wiesz, jak to jest być zdrowym, dopóki nie zachorujesz. Tak samo jest z depresją. Cytując bohaterkę "Prozac Nation" - jest powoli, powoli, a potem nagle. I jak to wielu przede mną mówiło - budzisz się pewnego dnia przerażony własnym życiem, choć tak naprawdę niewiele ci z niego zostało. Prawie nic. Noc jest straszna, bo nie możesz zasnąć, a jeśli już usypiasz, to tylko po to, by obudzić się z resztką krzyku w ustach i koszmaru w oczach. Powietrze jest gęste jak melasa i ciężkie, oblepia członki. Dzień jest jeszcze gorszy, bo już nie z koszmarami walczyć, a z rzeczywistością. Choć dopóki wstajesz, a właściwe zczołgujesz się z łóżka, wszystko działa mechanicznie. Jedzenie. Higiena. Rodzina. Znajomi, szkoła, obowiązki. Strach. Ból.
Nie ma nic poza strachem i bólem, i smutkiem; chociaż to nie są adekwatne słowa, ponieważ tego nie da się opisać. Przynajmniej ja nie potrafię. Zresztą, niewiele już pamiętam. To jest jakby jeden niekończący się dzień męki. Tyle wysiłku potrzeba, żeby otworzyć usta, by powiedzieć cokolwiek, a co dopiero by poprosić o pomoc. To jest niemożliwe. Działa tu sprzężenie zwrotne - prosisz o pomoc tylko po to, by ją zaraz odrzucić, żeby się przekonać, czy komuś na Tobie zależy, czy wyciągnie ręke jeszcze raz. I jeszcze jeden. I tak w nieskończoność. A gdy tylko ręka zniknie - pogrążasz się jeszcze bardziej, bo wiesz czyja to wina. Twoja. Wszystko jest Twoją winą. Często w tym momencie wkrada się śmierć, a raczej myśl o niej. To jest ulubiona zabawka - samo myślenie o samobójstwie potrafi przynieść ulgę. Więc myślisz o niej codzienie, w każdej sekundzie - skaczesz z okna. Pod pociąg. Pod auto. Podcinasz żyły, trujesz się albo wieszasz. Rozbijasz głowę lub podpalasz. Każda metoda jest dobra.
Czasem z myśli przechodzi się do czynów. A czasem nie i tak naprawdę chyba to drugie jest gorsze, bo oznacza obojętnienie. Zamieniasz się w warzywo, a twoja osobowość ulega pełnej dezintegracji. Po prostu nie istniejesz, lecz ten stan nie przynosi oczekiwanej ulgi.
Ale przedtem wariujesz. Jesteś na huśtawce, gdzie jedno wahnięcie z góry na dół potrafi trwać krócej niż mrugnięcie. Przepraszasz w nieskończoność, chociaż wiesz, pamiętasz, że to nic nie da, bo za chwilę znowu jest tak samo. A wszystko to, co czujesz, to tylko tobie się wydaje. Nikt nie może z tobą żyć, bo wszystkim dobitnie udowadniasz, że jesteś beznadziejny, nie do wytrzymania. Robisz to, bo się boisz, że ktoś naprawdę tak uważa, więc uprzedzasz jego ruch. Błędne koło.
Obłęd to dobra nazwa.
Depresja to jest nieskończoność rozpięta na cienkim ostrzu.
I ktoś, kto powraca stamtąd czuje się, jakby wychodził z grobu. Jakby się rodził na nowo - mruży oczy przed jaskrawym światłem i jest tak słaby, że nie potrafi podnieść nawet własnego ubrania. Wszystko z czasem i z pomocą. Nadal każde słowo albo jego brak może zranić bardziej, niż się spodziewasz. Jesteś mięczakiem bez skorupy. Dosłownie mięczakiem. Oślizgłą, nagą istotą, która dopiero zaczyna budować swój mur, system obronny. A najtrudniej jest pozwolić sobie na siebie, na błędy. Pozwolić sobie na bycie człowiekiem z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Chciałabym to zrozumialej ująć w słowa, ale nie potrafię.
To jest bardzo powolny proces, zdrowienie. To, co innym wydaje się być kroczkiem, prawie dreptaniem w miejscu, dla ciebie jest skokiem przez przepaść. Wydaje się niemożliwością; w tym miejscu warto jest mieć kogoś lub coś, co popchnie do przodu. Bo potem nagle się okazuje, że ta przepaść to zaledwie szczelina. I dalej idzie coraz szybciej, co nie znaczy wcale, że łatwiej. Nagle twoje słowa nabierają znaczenia, a obietnice spełnienia. Strach nadal gdzieś pozostaje, ale potrafisz już go okiełznać. Ból tępieje. Smutek stapia się z tłem. A słońce zaczyna świecić tak jasno...
Jakiś czas temu ja powróciłam z takiej doliny ciemności, a prowadziła ona przez naprawdę mroczne miejsca."




 
 
Depresja - co to właściwie jest?
Euphoriall 



Wiek: 34
Dołączyła: 18 Gru 2009
Posty: 10445
Skąd: świat

Wysłany: 2010-01-16, 14:04   

Łoo.. jakby to było sto lat temu.
Oczywiście zaczęło się u mnie od depresji - miałam wtedy 10 lat.
Dlaczego? Bo ktoś skutecznie zje*ał mi moje młode lata, podaruję sobie szczegóły.
Dopiero w wieku 13 lat kiedy już było naprawdę koszmarnie ze mną zdecydowałam się na psychologa. Jak się okazało kobieta w rejestracji zapisała mnie do psychiatry co po latach wyszło że najgorszego w mieście, który kilku ludzi zniszczył lekami.
Mi osobiście wmawiała wszczynanie bójek, próby samobójcze, moim rodzicom złe wychowanie mnie i tym podobne ciekawostki.
Po tej jakże intensywnej w wrażenia jednej wizycie porzuciłam myśli o jakimkolwiek leczeniu.
W tym czasie moja depresja się rozwijała - gimnazjum to kolejny tragiczny czas w moim życiu, który przypłaciłam zdrowiem. Znów zaczęłam izolować się od ludzi. Zaczęłam się ciąć i marzyć o śmierci. Strasznie schudłam - na powrót rozpoczęły się problemy z anoreksją.
Czułam się koszmarnie, nic mnie nie cieszyło, każdy dzień był piekłem.
Tak aż do liceum.
Pierwszą klasę wspominam całkiem spokojnie - zupełnie inne towarzystwo widocznie trochę mnie uspokoiło. Wrócił apetyt, zainteresowanie ludźmi, potrafiłam cieszyć się życiem.
W drugiej klasie coś mnie "siekło" i na powrót wszystko wróciło - anoreksja, apatia, wycofanie, huśtawki nastroju, myśli samobójcze cięcie się.
Kilka miesięcy zajęło mi się przekonanie do psycho i psychiatry. Teraz żałuję że zwlekałam tyle, może by to się inaczej wszystko potoczyło.


Teraz wiem, że depresji i jej następstwach można zapobiec. Za każdym razem przecież jakoś się to łagodniej zaczyna trzeba tylko szybko zareagować i właściwie problem z głowy Oczywiście to wymaga systematyczności i samozaparcia ale dla chcącego nic trudnego.
No takie moje małe podsumowanie




Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
 
 
Depresja - co to właściwie jest?
Camaleao
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-16, 14:07   

calendula, tak to napisałaś... tak... prawdziwie... szczerze...
aż mi łezka poleciała...




 
 
Depresja - co to właściwie jest?
Tracy
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-16, 14:17   

Cal, to nie było nudne, tylko zajebiś*** prawdziwe. Miałam napisać teraz swój post, ale mnie po przeczytaniu Twojego zatkało. Muszę trochę ochłonąć.



 
 
Depresja - co to właściwie jest?
bella
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-16, 14:38   

tak, takie teksty są bardzo potrzebne
wiele razy najchętniej podrzuciłabym je różnym ignorantom (że nie nazwę tego inaczej)
poza tym czytając je wiem, ze nie jestem sama w tym świecie, w którym poruszam się po omacku

osoby chorujące na depresję cechuje jakiś szczególny rodzaj wrażliwości... nie każdy to umie tak potem opisać, a mnie zawsze tego typu teksty ściskają za serce...




 
 
Depresja - co to właściwie jest?
kokosowa
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-16, 16:47   

pierwsze epizody związane z autoagresją miały miejsce we wczesnej podstawówce. w sytuacjach stresowych potrafiłam doprowadzić swoje palce do naprawdę tragicznego stanu poprzez obgryzanie paznokci. nerwica i całe stadko kompleksów w idealnym stosunku 1:1 u ośmioletniej dziewczynki :roll: . potem było nieco lepiej, choć borykałam się z postępującą, z dnia na dzień, alienacją. w gimnazjum zaczęłam się ciąć. zdarzały się doły i dolinki, ale jakoś sobie z nimi radziłam. często płakałam. wszystko, co było we mnie w środku, zaczęło wypełzać na zewnątrz. czerń triumfowała. porządna depresja zaczęła się w pierwszej klasie liceum, kiedy pojęłam, że straciłam panowanie nad własnym życiem. okaleczałam się na potęgę. rany nie chciały się goić. otwierały się przy każdym nieostrożnym ruchu. upijałam się na umór. eksperymentowałam z tabletkami. wpadłam w fatalne towarzystwo. włóczyłam się. oszukiwałam mamę. z nikim nie mogłam się dogadać. wagarowałam, miałam problemy z nauką. na dodatek, poznałam faceta, który jeszcze bardziej pogrążał mnie w tym bagnie. to był okres, kiedy wszystko zwróciło się przeciwko mnie. zdarzało się, że najzwyczajniej nie mogłam podnieść się z łóżka. bardzo schudłam - wystawały mi żebra, kości biodrowe. prawie w ogóle nie sypiałam, bo wszystkie kostki i kosteczki wbijały mi się w materac. dawne ambicje umierały. chciałam zniknąć. miałam ataki złości - w przypływie gniewu łamałam płyty, rozrzucałam i przewracałam to, co znalazło się w moim zasięgu. czasami dopadało mnie totalne otępienie. lubiłam ten stan. zero frustracji, niezdrowych emocji, uczuć, myśli. przewinęło się kilka prób samobójczych. nikt nie potrafił mi pomóc. ukrywałam blizny. miałam niewyobrażalne lęki. potem wszystko wyszło na jaw. wzbraniałam się przed leczeniem, twierdziłam, że poradzę sobie. czułam się lepiej. przysypały mnie miliony pytań, na które nie chciałam odpowiadać. nikt nie poznał całej prawdy. to wszystko jest ciągle moje. siedzi gdzieś głęboko i czasami przydusza. nie potrafię się otworzyć. pozbyłam się kompleksów i fobii społecznej. znam swoją wartość. ostatnio dość często miewam ataki paniki. żyję, choć chyba jeszcze nie do końca tak, jak powinnam.



Ostatnio zmieniony przez kokosowa 2010-01-16, 16:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Depresja - co to właściwie jest?
calendula
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-16, 17:32   

Dzięki, dziewczyny. Dla mnie to nadal bełkot, ułamek setny tego, co powinnam napisać, no ale - się starałam.



 
 
Depresja - co to właściwie jest?
Tracy
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-16, 17:59   

Bo tak naprawdę ciężko to opisać...

Depresja jest cwana. Nigdy nie wiadomo, kiedy to się właściwie zaczęło, jak do tego doszło, że ostatecznie lądujemy... na przykład na OIOMie... Ja swoją pielęgnowałam latami. Miałam jakieś wrażenie, że coś jest nie tak, coś nie pasuje... Ale machałam na to ręką. Inni mają gorzej, mam po prostu zły humor, już taka jestem. Czułam się strasznie słaba, zmęczona, dobita... Spałam godzinami, wszystko przestało mnie interesować. Na przykład koleżanka, która wpada do mnie do pokoju:

- Baśka, Ty jeszcze nie wstałaś? Masz dzisiaj kolokwium!!!
- Tak, mam...
- Nie idziesz?
- <odwraca się plecami>

Jeśli już poszłam na zajęcia to tylko po to, żeby gapić się bezmyślnie w przestrzeń. Albo zerkać w dół ze schodów piątego piętra i zastanawiać się jakby to było, gdybym skoczyła.

Poszłam do lekarza. Pierwszego kontaktu, mówiąc że jestem zmęczona, źle się czuję, jestem słaba... Poprosiłam o skierowanie na badania okresowe. Wyszły świetnie. Zapytał mnie, czy mam jakieś problemy. Zasugerował wizytę u specjalisty.
Pomyślałam jak zwykle, że "nie jest jeszcze tak źle". To był piątek. W niedzielę cała niemoc się sprzysięgła i skręciłam sobie ostry napad lęku. One zdarzały się wcześniej, poczucie "odpływania" też, ale tamten napad wtedy przeszedł wszelkie pojęcie. Zarejestrowałam się do psychiatry.

Poszłam. Usiadłam w poczekalni. Słuchałam ludzi, rozglądałam się. Czułam, że przesadzam, że nic mi nie jest i że powinnam wyjść, ale nadeszła moja kolej. I tak to się zaczęło na dobre: leki, wizyty, terapie. I autoagresja.

Na pierwszy lek zareagowałam dobrze. Czułam się lepiej.
Potem popadłam w coś zupełnie przeciwnego. Wszędzie mnie było pełno. Moja bezczelność sięgnęła szczytów. Nie spałam. Czułam się jak nakręcona. Szkoła? Jaka tam szkoła? Pierdoli** idziemy na imprezę! Nalejcie mi wódki. Masz coś jeszcze? Też świetnie. BTW tamten koleś ma całkiem fajny tyłeczek ;]

Bawiłam się i śmiałam, gdy wewnątrz mnie coś ciągle krzyczało. Co jakiś czas brałam żyletkę, żeby usłyszeć ten krzyk.

Moja depresja, która nie jest określana jako MDD, ale ChAD pokazała oblicze drugiego bieguna. Mój lekarz długo wpatrywał się w wyciągniętą z szuflady kartę skierowania do szpitala. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Przestraszyłam się. Zrezygnował. Niestety.

Skończyło się to tak, jak zwykle się kończy. Nagle. Pewnego wieczora. ?wiat się skończył, ot tak, sam. Ciężko to było zaakceptować.
Wódka, leki, szpital.

Dalszy ciąg? Tony leków. Tony, dosłownie. I nic. Nic, kompletnie nic! Znowu kompletna beznadzieja, która spowodowała, że zawaliłam ostatni rok studiów.

Pewnego pięknego dnia rzuciłam wszystkie leki w diabły i na raz. To było bardzo nierozsądne, odchorowałam to. Ale byłam już tak rozczarowana, że zdecydowałam: albo prochy i moja choroba, albo ja. Jeśli nie dam sobie rady sama i zginę, niech tak będzie!

Żyję. I czekam. Bo to wróci.
Nie chcę wywoływać wilka z lasu, ale i nie mogę sobie pozwolić na niedowierzanie. To mnie może kosztować życie.




Ostatnio zmieniony przez Tracy 2010-01-16, 18:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Depresja - co to właściwie jest?
Naamah
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-16, 18:16   

U mnie jakoś dziwnie było odwrotnie. Okaleczam się w czasie, kiedy nie radziłam sobie z pomocą Przyjaciółce. Jej problemy wysysały całą moją dobrą energię. Pod jej wpływem sama uzależniłam się od aa, z tą różnicą, że ona o tym nie wiedziała.
W naszej Przyjaźni był taki moment kulminacyjny... Kiedy przy niej pocięłam się, aby wywołać u niej szok. Podziałało, ponieważ od tego czasu, jej popisywanie się aa, ustało.
O moim "wyczynie" powiedziała, jednak chłopakowi. Ten natomiast ze mną zerwał.
Po tym wydarzeniu dopiero moja depresja zyskała na sile. Snułam się po szkole jak cień. Płakałam wracając do domu i siedząc w nim.
Potrafiłam siedzieć przed tv od rana do wieczora nie myśląc nawet co oglądam i nie zauważając, że tv jest od kilku godzin wyłączony.
Leżałam na łóżku gapiąc się w sufit. Moje odcięcie się od wszystkiego przerywał raz na jakiś czas straszny ból w sercu na wspomnienie o moim byłym chłopaku i przyjaciółce. Były to długie momenty, kiedy kuliłam się na łóżku i zwijałam się tysiące razy aby nie wstać i nie uderzyć znów o ścianę.
Wakacje spędziłam przede wszystkim na walce i staraniu się aby nie przypominać sobie tej przyjemności po uderzeniu.
Przechodząc przez ulicę nie rozglądałam się, z nadzieją, że może jakiś kierowca w końcu będzie jechał za szybko.
Byłam w takim stanie, że nie obyło się nawet bez połknięcia kilkunastu tabletek... Które na szczęście zwróciłam.
Nie byłam u specjalisty ze swoją depresją. W sumie to nie wiem, dlaczego.
Pomógł mi z niej wyjść mój następny chłopak, nawet o tym nie wiedząc...




 
 
Depresja - co to właściwie jest?
korba
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-19, 00:48   

Powiem tak: raz wpadniesz w depresję już przez całe życie będziesz podatna na nią i łatwiej będziesz w Nią wpadać... Można wyjść z depresji i zacząć myśleć pozytywnie czy w ogóle zacząć żyć ale prawda jest taka ze możesz w razie kryzysu znowu w nią wpaść...
Osobiście dowiedziałam się, że mam depresję robiąc sobie test na depresję z internetu... Tak w dużym skrócie... Obecnie nie chce mi się wszystkich objawów podawać jakie mogą być, ale ogólnie jest to wielki smutek który przytłacza i odbiera wszystkie siły do tego stopnia, że nie masz sił wstać, masz często myśli samobójcze i uważasz, że wszystko jest ciemne, Ty jesteś straszna i beznadziejna, masz poczucie winy, nienawidzisz innych za to, że nie pozwalają Ci umrzeć... W ostatnim stadium, mija cały smutek, zostaje tylko otępienie i bezwład, wtedy często dochodzi do samobójstwa... Tyle w skrócie

lit.! int.
edit by Sadu




Ostatnio zmieniony przez 2010-01-19, 20:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Depresja - co to właściwie jest?
Naamah
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-19, 17:34   

Cherry napisał/a:
A ja mam pytanie czy depresja jest na cale zycie? Czy da sie z tego wyjsc? I jak rozpoznac, ze ma sie depresje?



Myślę, że się da... Chociaż w przyszłości można być bardziej podatnym na problemy itp...




 
 
Depresja - co to właściwie jest?
bella
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-19, 18:02   

Cherry <tuli>
pamiętaj, że samo zrobienie testu nic Ci nie da
powinnaś koniecznie zgłosić się do lekarza
depresja (jeśli lekarz faktycznie zdiagnozuje, że to ona) nie leczona sama nie odejdzie
depresja nie jest dołkiem, który można zagryźć czekoladką przy zabawnej książce
to jest choroba
jak boli Cię ciało fizycznie, to lecisz do lekarza
jak boli Cię psychika powinno zrobić się to samo
choć jest to mega trudne, bo tak można sobie wegetować... ale nie żyć...
to nie są żadne "fanaberie", że ja sobie do psychiatry pójdę, bo się zdołowana czuję
to choroba!

lie. int. flek.
edit by Sadu




Ostatnio zmieniony przez 2010-01-19, 20:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Depresja - co to właściwie jest?
calendula
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-19, 19:51   

A ja myślę, że z depresji nie da się wyleczyć. Można ją zaleczyć, ale nie wyleczyć.



 
 
Depresja - co to właściwie jest?
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 15