Wiek: 33 Dołączyła: 21 Sie 2013 Posty: 1861 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2013-10-17, 09:24
Opiszę jeden przypadek, nie z komunikacji miejskiej, ale sądzę, że świetnie obrazuje to, do czego urasta górnolotna uprzejmość.
Supermarket X, natłok klientów, otwarte tylko dwie kasy, w tym jedna z pierwszeństwem. Zanim ja doszłam do kasy i w końcu zapłaciłam za zakupy, pewna pani w ciąży zdążyła 3 albo 4 razy przecisnąć się pomiędzy regałem, a koszykami innych by zapłacić kolejno za: jakieś tam zakupy, batonik, wodę mineralną, gumę do żucia. Rozumiem, że jest w stanie błogosławionym, ale przeciskanie się pomiędzy kilkunastoma osobami jest potencjalnie bardziej szkodliwe, niż stanie w kolejce.
To przykład typowego 'bo mi się należy', dlatego zamiast raz przemyśleć zakupy generowała sztuczny tłum i znacząco zwalniała kolejkę.
Na samym przystanku też mialam przypadek, gdy siedząc na ławce i czekając na tramwaj sama ustąpiłam miejsca... zakupom starszych pań, a i tak głośno komentowały, że 'taka młoda, a siedzi'. Już nie będę komentowała tego, że akurat byłam po całodniowej eskapadzie zwiedzania stolicy. Innym razem podczas takich komentarzy nie wstałam (był jakiś upał, średnio się czułam). Wielką obrazą stało się wypowiedziane przeze mnie zdanie: 'Skoro siedzę, to prawdopodobnie znaczy, że nie mogę stać, więc proszę o odrobinę wyrozumiałości.'
Co do ustępowania miejsca- wybaczcie moi mili, ale jeśli ktoś mówi, że po całym dniu na uczelni (gdzie prawdopodobnie 80% czasu przesiedział w ławce) jest zmęczony, to nie jest to zmęczenie fizyczne i jest wytłumaczeniem dość marnym. Trochę wysiłku fizycznego nie zaszkodzi. Nie zakrywajmy się takimi wymówkami od naszego wygodnictwa i lenistwa (; Ja jestem zmęczona siedzeniem na lekcjach od 8 do 14, a co ma powiedzieć kobieta wracająca z supermarketu po 8 godzinach stania? Dylematy moralne. Za chwilę wyjdzie na to, że w autobusach powinni siedzieć tylko i wyłącznie gimnazjaliści.
Tak samo, jeśli ma się do przejechania powiedzmy 20 minut komunikacją miejską to stanie czy siedzenie nie jest wielką różnicą.
Osobiście czasami ustępuje, ale raczej niechętnie. Dlaczego? Po pierwsze choroba lokomocyjna, po drugie od razu wzrasta mi poziom agresji gdy ktoś uporczywie stuka mnie w plecak/torbę/ramię, po trzecie... mając obecnie prawie 1-1,5h w jedną stronę z jednego krańca miasta na drugi [praktycznie początek trasy 52 i wysiadam ze 2 przystanki przed końcowa pętlą (traca NH Ruczaj)] to stać mi się nie uśmiecha, tym bardziej, że następnie przez 6-8 godzin wcale nie siedzę w labie. Być może wynika to z teg, że mieszkając jeszcze na wsi pod Krakowem i dojeżdżając te 20 km w jedną stronę nastałam się i odkryłam różnicę pomiędzy staniem godzinę, a siedzeniem godzinę. Może z przeświadczenia, że skoro jadę 90% trasy, to mogę siedzieć z pelnym prawem do zajętego miejsca, bo większość osob wysiada po 5, 10 przystankach.
Innym paradoksem jest to, że czasami w godzinach szczytu, gdy ledwie wchodzi się do autobusu kilka miejsc siedzących jest wolnych, co jest czystą głupotą naciągniętą na szablon 'bo wsiądzie ktoś starszy'.
Ja tam Wam powiem, że w dupie mam ustępowanie, dlaczego mam komuś ustępować? Chodzę do kościoła, tam zajmuję miejsce i w dupie mam, czy obok nad głową sapie mi jakaś baba. Serio, jak jej się nie chce dupy ruszyć żeby zająć miejsce to niech stoi. A co do komunikacji miejskiej, to jedyny przypadek kiedy jestem w stanie ustąpić, to kobieta w ciąży. W innych przypadkach po prostu ludzie mają pecha, że nie mają miejsca, albo im się nie chce dupy ruszyć do drugiej części autobusu, żeby usiąść. Ja się o miejsce nie proszę, więc jak muszę stać to stoję. Nie wiem, może po prostu okropna jestem, ale w dupie mam takie "życzliwości".
Aż mi się nasuwa pytanie czego Ty w dupie nie masz...
Co do ustępowania miejsca to byłam świadkiem kiedy do autobusu wsiadł młody chłopak, który chodził o kulach. Usiadł na wolnym miejscu, a kule położył tak, że właściwie nie było ich widać. Dwa przystanki dalej wsiadły dwie panie w średnim wieku i zaczęło się... "Młodzież w tych czasach już nie ustępuje miejsc" i inne cudowne stwierdzenia. Chłopak wziął kule i wstał, a paniom opadły żuchwy (niestety nie przeprosiły, bo przecież korona by spadła). Bardzo mnie denerwuje taka ślepota ludzi starszych - młody to ma siłę, bo przecież siedzi całymi dniami w szkole, a nie pomyślą że młody człowiek również może być kontuzjowany czy najzwyczajniej w świecie zmęczony.
U mnie z ustępowaniem miejsca bywa różnie. Codziennie dojeżdżam komunikacją miejską i to najczęściej w godzinach szczytu, gdzie trudno o jakiekolwiek wolne miejsce. Jeśli już takie się znajdą, najczęściej ich nie zajmuję - wraz ze mną wsiada ok. 10 starszych pań, które wręcz rozpychają się już od samych drzwi, byleby tylko usiąść. Gdy jednak uda mi się je zająć, nie ustępuję (wyjątek stanowią starsze, schorowane osoby, dla których stanie ewidentnie mogłoby źle się zakończyć).
Ostatnio jednak miałam do czynienia z dość nieprzyjemną sytuacją, po której szybko miejsca nie ustąpię. Wracałam ze szkoły po męczącym dniu, z gorączką, zawrotami głowy. Wszystkie miejsca były zajęte, więc poprosiłam młodą kobietę, czy mogłaby wstać, bo nie najlepiej się czuję. Popatrzyła na mnie z pogardą i powiedziała, że przecież ona też wraca po ciężkim dniu i ma prawo do odpoczynku, po czym zapytała, czy mogłabym się przesunąć, bo zasłaniam jej widok na ulicę. Nie miałam siły na kontynuowanie rozmowy, a miejsca ustąpił mi starszy pan. Żal mi było tamtej kobiety, która, jak się później okazało po przeprowadzonej przez nią rozmowie telefonicznej, wcale nie wracała z pracy, lecz z zabiegu u kosmetyczki.
Umrę ci kiedyś.
Oczy mi zamkniesz.
I wtedy - swoje smutne, zdziwione,
Bardzo otworzysz.
Normalnie kocham tematy odnośnie komunikacji miejskiej. Zawsze mi się coś przydarzy, ale mowa teraz o ustępowaniu miejsc.
Gdy wsiadam do autobusu/tramwaju, zawsze staję gdzieś pod oknem, chyba że jadę daleko to wtedy usiądę. Jak już siedzę i widzę, że dojeżdżamy do przystanku przy sklepie, gdzie dosłownie wsiada całe stadko babć i dziadków z torbami, to chcąc nie chcąc muszę wstać, no bo tak wypada, kłócić mi się nie chcę. Ale myślałam że szlag mnie trafił, gdy sama wstałam zanim ktokolwiek mnie poprosił a już usłyszałam sapanie jakiegoś dziadka "wpuść mnie!". A tyle się mówi że to młodzież niewychowana. Oczywiście ani be, ani me, ani pocałuj mnie w 4 litery, bo po co dziękować za ustąpienia miejsca?
Dwa przystanki dalej wsiadły dwie panie w średnim wieku i zaczęło się... "Młodzież w tych czasach już nie ustępuje miejsc" i inne cudowne stwierdzenia. Chłopak wziął kule i wstał, a paniom opadły żuchwy (niestety nie przeprosiły, bo przecież korona by spadła).
Kiedyś bardzo źle się czułam i usiadłam w autobusie, autobus był zapełniony ludźmi starszymi i jedna taka babka stanęła nade mną i zaczęła komentować o młodzieży nie ustępującej miejsca, na co inna babka (może widziała, że źle się czuję) odpowiedziała, że teraz młodzież bardziej chorująca niż ludzie starsi, więc ta pierwsza jej przytaknęła i temat się skończył.
Jak źle się czuję, jestem zmęczona i wiem, że stanie może się kiepsko dla mnie skończyć to nie ustępuję.
Zdarzyło mi się raz, że ktoś chciał mi ustąpić miejsca w zatłoczonym pociągu, bo chyba było widać, że się blada zrobiłam i ledwo stałam, ale że miałam chwilę później wysiadać, to podziękowałam i wytrzymałam.
Słyszałam o tym, że inna osoba czuła się źle, przeczuwała, że zemdleje, to poprosiła pierwszą lepszą panią, czy może ustąpić jej miejsca, to dostała ochrzan, po czym ta osoba co chciała usiąść - usiadła, ale na podłodze (zasłabła).
Innym razem, ktoś ustąpił miejsca starszej osobie, a ta zamiast usiąść, położyła tam swoje zakupy, więc ten co ustąpił, powiedział, że ustępował miejsce jej, a nie siatkom, kazał jej to zabrać i ponownie usiadł.
Są starsi ludzie żądający miejsca, nie dziękujący za nic i mający pretensje o wszystko, ale są też tacy, którzy o miejsce nie walczą, a widać, że dobrze by było aby usiedli, bo kiepsko się trzymają, gdy autobus skręca albo hamuje.
Ja jak ustępuję miejsca, to chyba zawsze mi dziękują.
Najbardziej mnie denerwuje u starszych pań to kiedy wsiadają do przepełnionego autobusu, przepychają się do miejsc siedzących, po czym za dwa przystanki przepychają się z powrotem do wyjścia i tylko słyszę: "PANI WYSIADA?" I przepycha się dalej, mimo że ludzie już stoją sobie na stopach wzajemnie.
Ja już od dawna przyjęłam inną taktykę. Po prostu nie siadam. Stoję sobie gdzieś z boku, przy drzwiach lub kasowniku albo obok miejsc na wózki. Kiedyś, jak zajmowałam miejsce siedzące, byłam wręcz atakowana słownie, że jestem niekulturalna, niewychowana, arogancka, itp. Kilka razy dostałam laską po nogach, bo babci się siatki zmęczyły i nie miała ich gdzie postawić. Pomimo, że wówczas zawsze gdy widziałam, że jakaś schorowana osoba wchodzi do autobusu to ustępowałam miejsca nigdy nie usłyszałam dziękuję.
Innym razem, ktoś ustąpił miejsca starszej osobie, a ta zamiast usiąść, położyła tam swoje zakupy, więc ten co ustąpił, powiedział, że ustępował miejsce jej, a nie siatkom, kazał jej to zabrać i ponownie usiadł.
Ja rzadko ustępuję. Staram się tego nie robić, naprawdę mało jest takich sytuacji. Zazwyczaj tramwajem jadę do pracy (gdzie wiem, że będę stać przez najbliższe 8-9 godzin i chcę wykorzystać ostatni moment, gdy mogę posiedzieć), albo z pracy, gdzie jestem po 8-9 godzinach stania i naprawdę fajnie wtedy usiąść. Gówno mnie obchodzą sapiące nade mną babki, uderzające mnie kałdunem po twarzy, czy wbijające swoje szpony w moje siedzenie tak mocno, żebym widziała. Zawsze mam słuchawki na uszach, odwracam głowę w drugą stronę i totalnie to ignoruję. Wyjątkiem są dla mnie trzęsące się babcie i osoby o kulach, z problemami z nogami, ale zazwyczaj, gdy taka osoba wchodzi do tramwaju, to rzuca się kilka innych osób, aby im ustąpić, więc nie robię tego i tak. Kiedy jadę gdzieś indziej niż do pracy czy z pracy, to jakoś mi wielce nie zależy żeby siedzieć. Owszem, jeśli jest miejsce, a ja mam jeszcze kilka przystanków, to siadam, ale jak jest zatłoczony tramwaj, ja jadę niedaleko, to sobie stoję.
Codziennie jeżdżę autobusami i tramwajami, ustępuję miejsca starszym, lub po prostu w ogóle nie siadam. Głupio bym się czuła, gdybym ja siedziała, a jakaś pani w wieku mojej babci stała.
Wiek: 26 Dołączył: 22 Gru 2013 Posty: 358 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-02-17, 01:05
Ustępuję jeśli widzę, że ktoś naprawdę tego potrzebuje. Staram się ustępować starcom, ale denerwuje mnie konsumpcjonizm niektórych staruszków. Tylko by brali. Czasami jak jestem zmęczony to mam wywalone, bo kurczę tez muszę odpocząć i posiedzieć.
Przypomniała mi się sytuacja sprzed wielu, wielu lat... Jechałam sobie nastolęciem będąc i siedziałam na pierwszym siedzeniu przed tą przestrzenią przy środkowym wejściu, a więc przed sobą nie miałam siedzenia, a tylko rurkę, pod którą żadnej innej przegrody nie było. Siedziałam od okna. Autobus z przystanku na przystanek był coraz pełniejszy. W końcu nie dało się już wybrać sobie miejsca stania, a i przewrócić się nie dało rady. Akurat nie było żadnych 'pilnie potrzebujących', więc jechałam sobie nie niepokojona złośliwościami. W tym momencie wkroczył dziadek o kulach. Nie widziałam go zza tych wszystkich ludzi, ale oni jakoś mu zrobili przejście ściskając się z bezprzykładnym uporem. W międzyczasie ktoś mnie zapytał, czy bym mu miejsca ustąpiła (tak, zapytał!). Oczywiście się zgodziłam. Problem w tym, że jak już dziadek się dotransportował na wysokość mojego siedzenia, to nie miał jak się przesunąć, żeby mnie wypuścić. Przeszłam więc pod rurką. Bonus: przy rzeczonej rurce stał menel (sławny w Stargardzie Jasiu ) i miał swój nieodłączny wózek dziecięcy wyładowany śmieciami, których nawet szczyry w kanałach nie widziały, więc wokół niego była pełna smrodu i powszechnej odrazy przestrzeń. Jak się wpakowałam w te dramatyczne okoliczności przyrody... dziadek nie usiadł. Menel był szybszy i tak jak ja przeszedł pod rurką. Wszyscy obecni strzelili takiego rolla, że elektron by ich oczom spinu pozazdrościł.