amel, właśnie trzeba próbować! Może nie stawiaj sobie na początku takich zawyżonych i idealistycznych celów, tylko jakieś małe, stopniowo zmieniające twoje nawyki.
Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
Ja wygrałam swoją walkę ze słodyczami, kusiły, ale nie było tak źle. Ba, planowałam zjeść coś słodkiego w piątek, a wyszło mi to dopiero w niedzielę, więc jeszcze większy sukces.
A teraz... Teraz planuję, by przełamać się w weekend, iść na miasto i dobrze się bawić. Z moim strachem do ludzi i wrogością to trudne, ale czasem się udaje. Podejmuję wyzwanie.
Kiedy rozpoczęliście, a kiedy zakończyliście wyzwanie?
17-24.03. ale to jeszcze nie ostateczny koniec wyzwania. Chcę je pociągnąć jak najdłużej.
Cytat:
Na czym ono polegało?
Nie ciąć się.
Cytat:
Co Wam sprawiało największą trudność podczas tego tygodnia?
Wahania nastrojów, głupie myśli, stresowe sytuacje, wolny dom do południa (mnóstwo okazji), samotność.
Cytat:
Jakie uczucia i myśli Wam towarzyszyły?
Na początku motywacja, chęci, siły. Tak! Na pewno mi się uda! To nic trudnego! Z czasem coraz większe zrezygnowanie, coraz mniej sił. Uczucie bezsensowności, bezcelowości mojego wyzwania. Jednak, kiedy zdałam sobie sprawę, że minął tydzień, poczułam radość, ulgę i dumę z siebie.
Cytat:
Co subiektywnie zyskaliście dzięki ukończeniu tego wyzwania?
Na pewno oszczędziłam sobie kilku blizn i krwi. Poczucie kontroli.
Cytat:
W jaki sposób ten sukces wpływa na Waszą samoocenę i samopoczucie?
Raczej w żaden, a przynajmniej na obecną chwilę nie widzę żadnych zmian.
Drobna uwaga, fajnie byłoby, gdybyście chwalili się swoimi osiągnięciami. Takie publiczne zapisanie tego na pewno lepiej wpłynie na waszą samoocenę, chęć do dalszej walki i zmian; jest też motywujące dla innych użytkowników. Nawet jeżeli nie udało się wam wytrwać całego tygodnia, to zapisujcie każdy sukces.
Życzę dużo wytrwałości i wysyłam wiele sił każdemu kto podejmuje wyzwanie!
Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
amel, mam nadzieję, że udało Ci się pokonać, bądź w jakimś stopniu zmniejszyć Twoje problemy.
Ja podejmuję się zadania, które na chwilę obecną jest dla mnie największym wyzwaniem, ale też jedynym wyjściem aby wyrwać się z niezbyt zdrowej sytuacji.
Otóż: odpuszczam sobie obiekt moich ponad rocznych "westchnień" i dzień w dzień zacznę stosować jakąś skuteczną mantrę przed lustrem. Wiara w siebie i tyle. Koniec z autodestrukcją, tak dalej, cholera, być nie może.