U mnie jest różnie. Rodzina najczęściej protestuje, wskazuje możliwe konsekwencje i fakt, że nawet nie zauważę, jak szybko od różnych substancji się uzależnię.
A znajomi, którzy sami sami korzystają z podobnych używek, raczej nie zwracają na to większej uwagi.
Rodzice, szczególnie matka, odnośnie kawy... Stanowczo dużo jej piję. Tak samo papierosy. Jest kilka osób, które czasem włażą mi z butami w moje życie i chcą bym przestał lub zminimalizował nałogi. To dlatego że martwią się, ale po co, jak i tak chcę umrzeć ech...
Tak, protestują stanowczo...
[ Komentarz dodany przez: Chochlik: 2014-05-18, 19:05 ] Interpunkcja i czytelność posta. Postaraj się zwracać uwagę na poprawność swoich postów.
Ostatnio zmieniony przez 2014-05-18, 19:04, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 30 Dołączyła: 03 Gru 2013 Posty: 1083 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-05-18, 12:52
Nie mam żadnych nałogów.
Według mnie każdy robi ze swoim zdrowiem co chce. Przeszkadza mi tylko, kiedy ktoś pali w moim towarzystwie . O ile na dworze jestem w stanie to zaakceptować, tyle w zamkniętym pomieszczeniu jest to dla mnie obraźliwe...
Jeśli są to dalsi znajomi - nie reaguję. Bliższe osoby zdarza mi się upominać i przekonywać, że powinni chociaż spróbować z tym walczyć. Ostatecznie jednak wiem, że to trudne i że nie jestem w stanie nic wymusić. To ich życie.
Mój były palił przez cały nasz związek (2,5 roku). Próbowałam z nim rozmawiać i on sam też dobrze wiedział, że powinien przestać. Ale oboje wiemy, że to nie takie proste...
Mam przyjaciółkę, która w takiej samej sytuacji jak ja, postawiła faceta pod ścianą - albo ja albo fajki. Do tej pory wszyscy oprócz niej wiedzą, że ukrywa się z paleniem. Zupełnie bez sensu. Wolę być świadoma tego co się dzieje, dlatego nigdy nikogo nie szantażuję w ten sposób.
Sen jest iluzją śmierci.
Ostatnio zmieniony przez 2014-05-18, 19:08, w całości zmieniany 1 raz
Sama nie mam żadnych nałogów.
Obracałam się w towarzystwie, gdzie wszyscy tego próbowali (czyt. palenie), wręcz próbowali mnie namówić do tego bym też zaczęła, ale im to nie wyszło. Jeżeli ktoś pali, pije to niech to robi, ale niech nie namawia innych do tego.
Próbowałam tłumaczyć, że palenie to nic dobrego, ale weź to przetłumacz takiej osobie. No nie da się (dopiero próbowała palić).
Jeszcze kolega specjalnie chuchnął mi w twarz papierosami. To nie było wcale miłe. Na dodatek mógł odejść trochę ode mnie z tym papierosem, a nie jeszcze mi chuchać w twarz.
Znam dziewczynę, która zaczęła palić będąc w 4-5 klasie podstawówki. Nie wiem, czy nadal to robi, bo nie mam z nią kontaktu.
Ja rozumiem, że człowiek ma różne nałogi, jestem tego świadoma. Dlatego jakoś mi to nie przeszkadza do czasu, gdy mnie nie będzie do tego namawiać.
I znowu stoi obok lustra na toaletce całkiem sama
I tylko jedna mała kropla spłynęła w dół po porcelanie
Jeszcze kolega specjalnie chuchnął mi w twarz papierosami. To nie było wcale miłe. Na dodatek mógł odejść trochę ode mnie z tym papierosem, a nie jeszcze mi chuchać w twarz.
Nałóg swoją drogą, ale kultury się chyba w oborze uczył. Współczuję.
A ja ostatnio jestem zachwycona, bo jeden z moich najbliższych kolegów rzucił papierosy. Przytył wprawdzie, ale przynajmniej można się do niego teraz przytulić normalnie. Inna sprawa, że nadal pije i uważa, że przecież wypicie codziennie 3-4 piw, to norma i każdy mężczyzna tak robi, i mu się należy, i w ogóle to jego pieniądze... żal mi patrzeć na to, jak z biegiem lat widzę, że pije coraz więcej i ciągle uważa, że nic się nie dzieje.
Mnie brat często wyzywa od ćpuna i ciśnieniowca. Ale bardziej w żartobliwym kontekście niż aby mnie urazić. Co prawda zauważam że ostatnio przeginam troszkę, a jak przez dłuższy czas nie zażyję owej substancji to wtedy czuję lekkie ciśnienie i ogromną chęć...
Ogólnie jeśli chodzi o osoby które wiedzą to nie mam z tym problemów, bo nikt nie widzi żebym na tym ucierpiał w jakikolwiek sposób.
"She waits for me in my dreams.
Every night misery brings."
Ci, którzy wiedzą, że palę, twierdzą, że powinnam to robić rzadziej. Często słyszę, że powinnam rzadziej pić. Co do ilości ludzie nie mają zastrzeżeń, ale co do częstotliwości - owszem. Zdarza się, że uwagę na to zwracają nawet dalsi, obojętni mi znajomi. Wiem, że zdarza mi się to często, lubię. Sporadycznie sięgam po innego rodzaju substancje. Tego nikt nie komentuje, bo nikt nie wie.
Kiedy zaczynałam palić, moja rodzina nie była zachwycona. Teraz już raczej każdy przywyknął do tego, tylko mój ojciec nie może przeżyć, że palę, mimo, że nałogowo to już od 6 lat prawie. Mama nie raz zwraca mi uwagę, że palę za dużo. Większość moich znajomych bardziej sobie popala, niż pali na serio, więc też często od nich słyszę, że palę bardzo dużo, ale raczej jest to stwierdzenie i szok, niż jakaś tam troska z ich strony. Jeśli chodzi o alkohol, to zdarza mi się słyszeć "Jak to, pijesz sama?". Ale też jakoś nikogo to zbytnio nie obchodzi. Moi rodzice nic nie mają do piwkowania - logiczne, w końcu dorastałam w takim domu, jakim dorastałam...
Rodzice ciągle powtarzają mi, że piję za dużo kawy. Co ciekawe widzą tylko dwie, góra trzy filiżanki w ciągu dnia, czyli wcale nie za dużo - to nawet nie jest blisko dopuszczalnego dziennego spożycia kofeiny. Bronię się stwierdzeniem, że to nieprawda.
Przyjaciółki nalegały, żebym rzuciła ćpanie w cholerę. Z jednej strony też czułam, że powinnam, póki jeszcze jestem w stanie zrobić to w miarę bezboleśnie, a z drugiej trzymałam się tego paskudnego uzależnienia z ogromną siłą. Rodzina nic nie wiedziała, więc przynajmniej tu było spokojnie.
Uzależnienia u bliskich mi osób mi nie przeszkadzają, jeśli są w miarę niegroźne dla zdrowia - w końcu każdy jest uzależniony od wielu rzeczy. Jeśli to coś, co zabija na raty - martwię się. Zależy mi na tych osobach, więc próbuję z nimi rozmawiać.