needy, hej hej, wybacz za wcześniejszy brak odpowiedzi ale starałam się jakoś zasnąć. D: Właściwie to dzieje się to samo co od 2 lat z małymi dodatkami frustracji, brudu, obrzydzenia i innych rzeczy. Już jest okej chociaż było to odrobinę męczące i czuję lekkiego ''kaca''.
Czuję się jak w potrzasku. Nie mogę zadzwonić do lekarza, bo nie dostałem urlopu. Nawet jeśli, nie mogę wziąć L4, bo stracę pracę. A w niej coraz więcej stresu, przykrych słów, obowiązków. Dużo więcej niż jestem w stanie teraz udźwignąć. Psychicznie tylko tendencja spadkowa: stany lękowe, derealizacje, myśli rezygnacje - nawet nie dociekam, co czai się na ich końcu, tam przecież kolejny potrzask. Nie chcę już tego Ja, chcę siebie z początku roku. Gdzie jestem?
pierwszy raz od jakiegoś czasu mam myśl popełnić samobójstwo, tym bardziej staram się wybić w życiu uderzam w życiu i czuje że jestem coraz słabszy i nie mam sił walczyć dalej, teraz to mam ochotę zasnąć i się nie obudzić
,,Gorąca woda przelana do wielkiej kadzi,stygnie bardzo wolno.
Ale wystarczy porozlewać ją do mniejszych naczyń,
A wychłodzi się błyskawicznie.
Mieszkam z babcią, w jej jednopokojowym mieszkaniu. Przebywam z nią prawie 24 godziny na dobę od kilku tygodni. Wariuję. Nie mam tu znajomych żeby z nimi wyjść, posiedzieć, pogadać o bzdurach. Rozmawiam tylko z babcią, w pisaniu odseparowałam się od prawie większości znajomych. Muszę ukrywać przed babcią i rodzicami że biorę leki antydepresyjne bo zabraliby mi je. Ale ja prawie jestem na tamtym świecie. Jest mi tak ciężko, nie mogę z nikim porozmawiać. Babcia podsłuchuje moje rozmowy z mamą, przez mój stan psychiczny jestem bardzo nerwowa i częściej krzyczę na mamę, potem babcia mówi ze jestem niewdzięczna, nic nie szanuje i wychwala mamę (swoją córkę). Wychwala tak tą kobietę która zrujnowała mi psychikę. Czuję się jak śmieć. Zbliża się data zaplanowanego przeze mnie s. Miałam tego nie robić ale nie widzę innego wyjścia. Nie, inaczej. Widzę wyjścia ale wszystkie są dla mnie nadludzko trudne albo przerażające. Nikt mnie nie docenia, dla nikogo nic nie znaczę. Nie mam nikogo bliskiego. Rodzice i babcia tylko pchają mnie w ten drugi świat nawet o tym nie wiedząc. Jestem wszystkiemu winna, żałosna. Nie radzę sobie WCALE, nie chcę się zabijac ale nie chce też tak żyć. Chciałabym żeby mnie ktoś przytulił i pomógł, nawet tylko słowem...
"... niektóre marzenia się nie spełniają
I niektórych burz nie da się przetrwać."
aga_myszka, tak, ale jeszcze nie kontaktowałam się. Zapisałam się do psychiatry, wizyta w piątek. Czuję się znowu taka słaba. Przepraszam, że marudzę..
Pierd***** myśli. Mam ochotę podci*ć sobie gardło i już nie myśleć o najpiękniejszej kobiecie na świecie, o tych wszystkich błędach które popełniłem. Zabija mnie ten jej piękny uśmiech, który już widzę tylko w mojej głowie.