A ja nie rozumiem tego kaleczenia się. Nie boli was to?
Zdrowy człowiek raczej się nie okalecza, więc trochę wychodzi na to, że to choroba. Pewien błąd w systemie organizmu, a raczej mózgu.
Ktoś mi objaśni? WIem, że taki ból zagłusza inny, ale wiecie co? Ja mam wiele zmartwień, myślałem wcześniej kilka razy o samobójstwie i wcale żaden inny ból mi nie pomaga, nawet przez myśl mi nie przechodzi, by coś takiego zrobić.
Jak więc to jest?
[ Komentarz dodany przez: Evi: 2015-11-07, 14:35 ] Przeniosłam Twój post do bardziej odpowiedniego tematu. Swoją drogą, odpowiedzi na te pytania znajdziesz w tym temacie.
Niektórych boli, innych nie boli. Jeżeli boli, to chodzi właśnie o to, żeby bolało.
Maximus3g napisał/a:
Zdrowy człowiek raczej się nie okalecza, więc trochę wychodzi na to, że to choroba.
Miszcz dedukcji! To wcale nie jest tak, że zdrowy człowiek nie wykazuje zachowań autoagresywnych.
Maximus3g napisał/a:
Ja mam wiele zmartwień, myślałem wcześniej kilka razy o samobójstwie i wcale żaden inny ból mi nie pomaga, nawet przez myśl mi nie przechodzi, by coś takiego zrobić.
To chyba dobrze, prawda?
Maximus3g napisał/a:
Jak więc to jest?
Ano normalnie... zachowania autoagresywne są powszechne w naturze i można je z powodzeniem wywołać u zwierząt. Zauważ na przykład, że co piąte niemowlę uderza główką o podłogę albo łóżeczko. To dokładnie to samo spektrum zachowań co późniejsze samookaleczenia.
Niektórych boli, innych nie boli. Jeżeli boli, to chodzi właśnie o to, żeby bolało.
Maximus3g napisał/a:
Zdrowy człowiek raczej się nie okalecza, więc trochę wychodzi na to, że to choroba.
Miszcz dedukcji! To wcale nie jest tak, że zdrowy człowiek nie wykazuje zachowań autoagresywnych.
Maximus3g napisał/a:
Ja mam wiele zmartwień, myślałem wcześniej kilka razy o samobójstwie i wcale żaden inny ból mi nie pomaga, nawet przez myśl mi nie przechodzi, by coś takiego zrobić.
To chyba dobrze, prawda?
Maximus3g napisał/a:
Jak więc to jest?
Ano normalnie... zachowania autoagresywne są powszechne w naturze i można je z powodzeniem wywołać u zwierząt. Zauważ na przykład, że co piąte niemowlę uderza główką o podłogę albo łóżeczko. To dokładnie to samo spektrum zachowań co późniejsze samookaleczenia.
A zatem po prostu jedni tak mają, a inni nie, tak? I zależy to od uwarunkowań niezależnych od nas?
A zatem po prostu jedni tak mają, a inni nie, tak?
Poniekąd. Aczkolwiek "tych co tak mają" może być całkiem sporo. Niedawno prowadzono ciekawe badania na ten temat. Zamykano ludzi na 15 min w samotności, gdzie mogli, jeżeli chcieli, zaaplikować sobie niegroźny, ale bolesny wstrząs elektryczny. 18 na 42 osoby (z przewagą mężczyzn) przynajmniej raz przez te 15 minut poraziło się prądem. Tak po prostu... z braku lepszego zajęcia. Nie muszę mówić, że były to osoby zupełnie zdrowe, przeciętne i normalne (jedna osoba, która się poraziła 190 razy została wykluczona z eksperymentu ).
Powiedziałabym, że uznano ją za "błąd pomiaru" z racji ogromnego odchyłu od reszty wyników, ale zabrzmiałoby to w tym konkretnych przypadku dość kuriozalnie.
Pewnie coś w tym jest. Jednak skłaniałbym się ku temu, że to po prostu wciąga. Każda osoba ma jakiś sposób na radzenie sobie z przytłaczającą rzeczywistością, a niektórzy spróbowali autoagresji i tak już im zostało. Nie linczujcie mnie. Nie traktuje tego problemu jako proste przyzwyczajenie, bo takie zachowanie ma mocne podłoże psychiczne. Nie mniej jednak - jedni palą fajkę za fajką, drudzy otwierają flaszkę, a trzeci no cóż... nie muszę mówić.
Wiek: 25 Dołączył: 16 Lut 2016 Posty: 51 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-02-16, 22:10
To trudne do wytłumaczenia, spróbujesz raz z ciekawości, potem to robisz, bo zaczynasz to lubić, myślisz, że ci to pomaga.Najgorsze, że tak wiele osób to robi.
Wiele naszych działań jest autoagresywnych, a jednak nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Nie wiem dlaczego wybrałam taki sposób na radzenie sobie z problemami. To nie była ciekawość, nie była chęć zrobienia czegoś zakazanego. To po prostu pojawiło się w moim życiu, nawet nie pamiętam dokładnie kiedy. Pamiętam jedno - od razu łatwiej było zmierzyć się z codziennością. Po prostu przyszło i zostało na lata.
Nie wiem, po prostu przynosi mi ulgę, rozładowuje całe napięcie stres i sprawia że czuję się lepiej.
Po dłuższym czasie, nie przestaje Ci to wystarczać?
Ponadto, uwielbiam piosenkę, której cytat masz w opisie.
"Został tylko wiatr. A ja stoję na samej krawędzi. Dygoczę na całym ciele. Tracę kontrolę. Co z tego, że dzień ma tylko dwadzieścia cztery godziny, skoro czasem przetrwanie nawet jednej wydaje się równie niemożliwe jak wspięcie się na Everest?"
introwersja, z czasem organizm się przyzwyczaja do wszystkiego i chce więcej, ale narazie to ja mam nad tym kontrolę.Co do nutki to ma coś w sobie mnie także urzekła.
"Jak tu żyć? Kiedy iść nie mamy już dokąd i po co,
O czym śnić? Kiedy najgorsze koszmary przychodzą nocą"
Wiek: 30 Dołączyła: 26 Sie 2015 Posty: 67 Skąd: łódzkie
Wysłany: 2016-02-19, 01:15
Ja zaczelam sie ciac poniewaz bylo to dla mnie podniecajace, krew, otwarta rana, niszczenie swojego ciala, sam proces przecinania skory. Piekno blizny, widok zakrwawionej reki, cieknacej krwi. Najlepiej podobaja mi sie otwarte swieze rany. Siniaki plus inne blizny, piekna sprawa.
Kiedy uczucia mna zawladna, nie siegam po zyletke po to, by poczyc ulge. W takiej chwili po prostu uderzam czyms ostrym i twardym o moje cialo, dłoń celuje w sciane, uderzam, przejezdzam po czyms szorstkim. Nie oznacza to, ze nie tne sie kiedy mi zle, robie to, ale nie czuje wtedy ulgi.
Ostatnio zmieniony przez Fenoloftaleina 2016-02-19, 11:28, w całości zmieniany 1 raz
Jeśli chodzi o mnie to jeszcze ze cztery bodajże, bo dokładnie nie wiem lat temu, nie miałam pojęci o czymś takim, jak autoagresja. Dowiedziałam się o tym przez internet od koleżanki (internetowej, że tak robi). Dziewczyna się cięła to zaczęłam ciąć się razem z nią.