Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Miłość po trzydziestce?
Autor Wiadomość
neuroticat 
stary nick: pocek



Dołączył: 05 Wrz 2013
Posty: 31
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2013-11-14, 02:02   

Ortograficzny Fuhrer.



 
 
Miłość po trzydziestce?
R. de Valentin 



Dołączył: 03 Lip 2013
Posty: 2804
Skąd: mazowieckie

Wysłany: 2013-11-15, 08:53   

Emaleth napisał/a:
Po 32 (wg innych źródeł 35) roku życia rośnie znacząco ryzyko trisomii u płodu związanej z zaburzeniami wrzeciona kariokinetycznego u matki.
Nie myślałem o biologicznym aspekcie. Raczej o funkcjonowaniu w społeczeństwie, nawiązywaniu relacji, czy nawet atrakcyjności.
Użycie sformułowania "termin ważności" jest, według mnie, bardzo niestosowne. Nie chcę uważać człowieka za produkt, który "należy spożyć do", lub "najlepiej spożyć przed".




dead but delicious
 
 
Miłość po trzydziestce?
redath 
orange room



Wiek: 42
Dołączyła: 14 Paź 2013
Posty: 192
Skąd: Polska

Wysłany: 2013-11-25, 19:44   

Ja mam już 31 lat. Kilka miesięcy temu odeszłam od człowieka, z którym miałam spędzić resztę swojego życia. Myślę, że temat mnie dotyczy :)
Emaleth napisał/a:
Czy Waszym zdaniem faktycznie jest tak, że jak się nie założy rodziny do tych magicznych 30, to potem już szanse spadają do zera?

Nie.
Mam dwie koleżanki, jedna miała 33, druga 34, jak poznały swoich przyszłych mężów. Są szczęśliwe.
Im starsza kobieta, tym trudniej kogoś znaleźć. Ale to nie jest mission impossible :)
napisał/a:
Czy ludzie po trzydziestce jeszcze się zakochują czy też to cecha wyłącznie dwudziestolatków i młodszych?

Absolutnie się nie zgadzam. Zakochać się można w każdym wieku. Kilka lat temu byłam na ślubie 70-latków :)
napisał/a:
Czy warto brać "byle co" byle było? A może warto czekać kolejne lata na "tego jedynego"? A co jak się ktoś nie doczeka?
A może w dniu 30 urodzin należy sobie oszczędzić frustracji i rozczarowań i założyć, że będzie się samotnym już do końca?

Branie 'byle czego' nie kończy się dobrze. Nie może. Koleżanka wzięła pierwszego lepszego, który na nią spojrzał, teraz się rozwodzi i walczy o opiekę nad dzieckiem. Mój przyjaciel tkwi w małżeństwie, bo bał się, że go nikt nie zechce, a teraz jest po prostu nieszczęśliwy.

Nie rozumiem tej potrzeby ludzi, żeby być z kimś...hm...nie, inaczej: nie rozumiem, dlaczego ludzie boją się samotności. Czy kładzenie się spać co wieczór obok kogoś, do kogo nic tak naprawdę nie czujecie jest o wiele lepsze niż spanie samemu? Naprawdę?





 
 
Miłość po trzydziestce?
eternit
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-25, 22:30   

Emaleth napisał/a:
Czy Waszym zdaniem faktycznie jest tak, że jak się nie założy rodziny do tych magicznych 30, to potem już szanse spadają do zera?
Czy naprawdę mężczyzna 30+, który do czegokolwiek się nadaje jest już zajęty? A taki, który w związku nie jest albo nie chce z kimś być albo jest troglodytą?
Czy faktycznie w pewnym wieku należy obniżyć wymagania do zera, jeżeli chce się z kimkolwiek być?
Czy kobiecie po trzydziestce kończy się "data ważności"?
Czy ludzie po trzydziestce jeszcze się zakochują czy też to cecha wyłącznie dwudziestolatków i młodszych?
Czy warto brać "byle co" byle było? A może warto czekać kolejne lata na "tego jedynego"? A co jak się ktoś nie doczeka?
A może w dniu 30 urodzin należy sobie oszczędzić frustracji i rozczarowań i założyć, że będzie się samotnym już do końca?
Jak to widzicie?

1. Nie! Znam mnostwo ludzi, ktorzy zalozyli rodziny po 30. czy 40. i nie ma w tym zadnej roznicy, niz pomiedzy20-kilko-latkami...
2. Moj mezczyzna ma 48 lat. Znamy sie od 3 i pol roku. Metryka nie jest wszystkim, ludzie sie roznia... Znam dojrzalych, normalnych 20. latkow i 40 letnie dzieci, i na odwrot. To nie wiek ma znaczenie, a charakter czlowieka.
Troglodyci sa wszedzie, rodzili sie w kazdym roczniku...

3. Nie uwazam, bym musiala byc z kimkolwiek, dlasamego bycia i na sile. Nie rozumiem w ogole, jak mozna wiazac sie z 'byle kim' by w ogole kogos miec...
4. Ludzie sa ''przydatni do spozycia'' do smierci ;)
5. Mysle, ze zakochac mozna siew kazdym wieku.
6. Nigdy z byle kim, lepiej spedzic zycie samemu, niz z pierwym lepszym/pierwsza lepsza.
7. Zawsze mozna kogos poznac, to nie jest zalezne od wieku.




 
 
Miłość po trzydziestce?
EvenIfICould 
żałosny śmieć



Wiek: 38
Dołączył: 23 Lis 2012
Posty: 619
Skąd: się biorą dzieci?

Wysłany: 2013-11-26, 13:50   

Pozwolę sobie wtrącić jeszcze trzy grosze w tym temacie.

redath napisał/a:
Nie rozumiem tej potrzeby ludzi, żeby być z kimś...hm...nie, inaczej: nie rozumiem, dlaczego ludzie boją się samotności.

Wiesz, to wszystko zależy. Ludzie są różni i mają różne potrzeby, jedni nie potrzebują bliskości drugiej osoby w ogóle, jedni potrzebują jej bardzo.
Wyobraźmy sobie, że ktoś ma akurat bardzo dużą potrzebę posiadania przy sobie kogoś bliskiego, kogoś kto będzie obok, kogoś kto kocha i myśli, kogoś z kim można dzielić życie. Można powiedzieć, że w tym ta osoba znajduje sens życia. I teraz załóżmy sytuację, że taka osoba przez całe życie jest sama bo nikt jej nie chce, jak tragiczne w skutkach zniszczenie sieje taka samotność w umyśle takiej osoby. Jak wielka jest tęsknota za dotykiem, pocałunkiem, czymkolwiek. Z jednej strony dobrze, że tego nie rozumiesz, nie życzę nikomu żeby kiedyś znalazł się w takiej sytuacji i zrozumiał jak to jest... :/

redath napisał/a:
Branie 'byle czego' nie kończy się dobrze. Nie może. [...] Czy kładzenie się spać co wieczór obok kogoś, do kogo nic tak naprawdę nie czujecie jest o wiele lepsze niż spanie samemu? Naprawdę?

Masz rację, nie może... Nie da się tak na dłuższą metę. Sęk w tym, że często jest tak, że nawet o "byle kim" można sobie tylko pomarzyć... Wiesz, samotność czasem potrafi być tak straszna, że nawet obudzenie się przy całkiem obcej osobie wydaje się być lepsze...




"Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart, a czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart..."
 
 
Miłość po trzydziestce?
redath 
orange room



Wiek: 42
Dołączyła: 14 Paź 2013
Posty: 192
Skąd: Polska

Wysłany: 2013-11-26, 21:18   

EvenIfICould, nie pomyślałam, przyznaję.
Kilka miesięcy temu wyszłam z bardzo długiego związku, więc mój sposób patrzenia na to wszystko jest nieco inny.
I też nie jestem osobą, która przepada za przytulaniem się, ale ok...mam dni, chociażby jak ten, gdzie oddałabym prawie wszystko, żeby ktoś mnie po prostu przytulił i chociażby skłamał, że wszystko będzie dobrze.
Okej, widzę, co miałeś na myśli. Rozumiem.
I pewnie zmienię zdanie za te kilka lat, gdy w dalszym ciągu będę sama i nie będę mogła znaleźć nikogo, kto by mnie pokochał. Meh.





 
 
Miłość po trzydziestce?
XOF 



Dołączył: 19 Cze 2013
Posty: 955
Skąd: Polska

Wysłany: 2013-11-26, 23:14   

EvenIfICould napisał/a:
I teraz załóżmy sytuację, że taka osoba przez całe życie jest sama bo nikt jej nie chce, jak tragiczne w skutkach zniszczenie sieje taka samotność w umyśle takiej osoby. Jak wielka jest tęsknota za dotykiem, pocałunkiem, czymkolwiek.


To jest ogromny ciężar, który większość ludzi nigdy nie zrozumie, bo większość ludzi była lub jest w związkach, a niestety jest pewien odsetek, który przez życie idzie sam i takie drobnostki jak pocałunek, czy zwykłe przytulenie jest dla nich taką samą abstrakcją jak MŚ dla naszych kopaczy. Ja nie przytuliłem nikogo od 4-5 lat, kawał czasu. Świadomość tej sytuacji jest najgorsza, świadomość, że raczej nic się już nie zmieni i poczucie jak ta nadzieja topnieje z każdym dniem, a potem przychodzi taki moment, że musisz usiąść, spojrzeć sobie w twarz i powiedzieć, to już koniec. Nie było ci dane, nie zasłużyłeś i musisz z tym żyć. Musisz umrzeć z tą świadomością i będziesz do samego końca przeklinał za to los.

EvenIfICould napisał/a:
Z jednej strony dobrze, że tego nie rozumiesz, nie życzę nikomu żeby kiedyś znalazł się w takiej sytuacji i zrozumiał jak to jest... :/


Ja też nikomu nie życzę, to gra jak w powieści Alistair'a MacLean'a... "Tylko dla orłów".




We are not your kind of people
...
We are extraordinary people
 
 
Miłość po trzydziestce?
redath 
orange room



Wiek: 42
Dołączyła: 14 Paź 2013
Posty: 192
Skąd: Polska

Wysłany: 2013-11-27, 10:33   

Daleko mi do bycia optymistką. Ale tak patrząc na ludzi dookoła mnie...wcześniej czy później każdy znajduje swojego 'ktosia'. Być może brzmi to naiwnie, ale wierzę, że dla każdego gdzieś tam czeka ta druga połówka. (To, czy zje*ie się sytuację z kimś, to już inna sprawa.) Nie jestem też osobą, która trzyma się nadziei, ale kompletne poddanie się, że 'mnie już nic nie czeka' też nie jest dobre. Prawda jest taka, że nie wiesz. Tobie może się wydawać, że to już koniec, że nie zasługujesz, że przez resztę życia będziesz płacił samotnością za swój czyn, czy cokolwiek tam się stało. Ale tak naprawdę nie wiesz, co Cię jeszcze czeka. Może warto iść przez życie z nastawieniem 'zobaczymy, co będzie' - bez większych oczekiwań, ale też i bez większych dołów, że jest tak cholernie beznadziejnie. Życie może zaskoczyć pozytywnie. I dopóki nie leżysz w łóżku i nie umierasz, wszystko jest jeszcze możliwe.
Fuj, za dużo pozytywnych rzeczy w moim wpisie :)





 
 
Miłość po trzydziestce?
R. de Valentin 



Dołączył: 03 Lip 2013
Posty: 2804
Skąd: mazowieckie

Wysłany: 2013-11-27, 11:27   

redath, mnie się podoba Twój pozytywny post. :)

XOF, boisz się samotności, tak jak ja.




dead but delicious
 
 
Miłość po trzydziestce?
EvenIfICould 
żałosny śmieć



Wiek: 38
Dołączył: 23 Lis 2012
Posty: 619
Skąd: się biorą dzieci?

Wysłany: 2013-11-27, 12:43   

redath napisał/a:
Ale tak patrząc na ludzi dookoła mnie...wcześniej czy później każdy znajduje swojego 'ktosia'. Być może brzmi to naiwnie, ale wierzę, że dla każdego gdzieś tam czeka ta druga połówka.

Sęk w tym, że zawsze są jakieś wyjątki potwierdzające regułę... Gdy spojrzę na swoich znajomych to też każdy już dawno sobie kogoś znalazł, ale przecież są też osoby, które nigdy nikogo nie znajdują i umierają samotnie. A jeśli jest się samotnym całe życie, nawet w okresie liceum/studiów gdzie ludzie wiążą się ze sobą na potęgę i spotykają się i rozstają i szukają odpowiedniej osoby, to jaka jest szansa, że z wiekiem to się zmieni? Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że mała...

redath napisał/a:
Prawda jest taka, że nie wiesz. Tobie może się wydawać, że to już koniec, że nie zasługujesz

Masz rację, nigdy się nie wie, dlatego trzeba być otwartym na życiowe niespodzianki i nie zamykać się na ludzi, różnie to może być. Czasem po prostu trudno jest już uwierzyć, lata mijają a nie zmienia się kompletnie nic, to nawet największego optymistę wgniotło by w ziemię. Fakt, ludzie poznają się w różnym wieku, tylko zawsze pozostaje kilka wątpliwości. Czy dla kogoś, kto był samotny całe życie będzie jakimś pocieszeniem miłość w wieku 70 lat? Czy jego psychika przez ten czas nie będzie wystarczająco zniszczona aby mógł stworzyć zdrowy związek a nie toksyczną, bluszczową relację? Czy w takim wieku będzie mógł poznać wszystkie uroki związku jak powiedzmy nastolatek, z całym jego szaleństwem, spontanicznością, namiętnością? I czy takie historie zdarzają się częściej ludziom, którzy byli rozchwytywani przez całe życie czy tym, których przez całe życie nikt nie chciał? Dużo wątpliwości...

redath napisał/a:
Może warto iść przez życie z nastawieniem 'zobaczymy, co będzie' - bez większych oczekiwań, ale też i bez większych dołów, że jest tak cholernie beznadziejnie. Życie może zaskoczyć pozytywnie.

Tu też się zgodzę, staram się tak żyć każdego dnia. Staram się być otwarty, nie zamykać się w czterech ścianach ze swoją samotnością. Ale po latach bycia samemu przychodzi coraz więcej takich dni, gdy nie da się sobie wmówić, że nie jest źle bo każdą komórką ciała czujesz, że jest cholernie źle, że oszukujesz tylko siebie... A to, że będzie się samemu do końca życia jest bardziej pewne niż to jak masz na imię... Trzeba walczyć z tymi myślami ale im dłużej to trwa tym trudniejsza to walka i sił coraz mniej.

redath napisał/a:
Fuj, za dużo pozytywnych rzeczy w moim wpisie :)

Właśnie nie, podziwiam Cię za takie podejście, trzymaj się tego i nie pozwól aby ta wiara kiedyś zgasła w Tobie :tuli:

R. de Valentin napisał/a:
XOF, boisz się samotności, tak jak ja.

I ja...




"Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart, a czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart..."
 
 
Miłość po trzydziestce?
Chochlik
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-27, 13:02   

EvenIfICould napisał/a:
Sęk w tym, że zawsze są jakieś wyjątki potwierdzające regułę...

Sęk w tym, że wyjątki reguł nie potwierdzają, a je obalają.




 
 
Miłość po trzydziestce?
redath 
orange room



Wiek: 42
Dołączyła: 14 Paź 2013
Posty: 192
Skąd: Polska

Wysłany: 2013-11-27, 17:36   

EvenIfICould napisał/a:
Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że mała...

Ok, mała, ale jest. JEST. Więc warto mieć oczy i uszy otwarte, bo nigdy nic nie wiadomo.

EvenIfICould napisał/a:
Czy dla kogoś, kto był samotny całe życie będzie jakimś pocieszeniem miłość w wieku 70 lat? Czy jego psychika przez ten czas nie będzie wystarczająco zniszczona aby mógł stworzyć zdrowy związek a nie toksyczną, bluszczową relację? Czy w takim wieku będzie mógł poznać wszystkie uroki związku jak powiedzmy nastolatek, z całym jego szaleństwem, spontanicznością, namiętnością? I czy takie historie zdarzają się częściej ludziom, którzy byli rozchwytywani przez całe życie czy tym, których przez całe życie nikt nie chciał? Dużo wątpliwości...


Nie wiem, czy jest to pocieszeniem dla kogoś w takim wieku. Może jedni, mając te 70 lat, woleliby już w ogóle tego nie doświadczać? Ciężko powiedzieć. To tak, jak z tym odwiecznym pytaniem: lepiej jest kochać i stracić, czy nigdy nie kochać? Ty pewnie wybierzesz to pierwsze, a ja miałam okres, w którym wolałam to drugie. Chociaż dzisiaj już sama nie wiem.
Wiem, że mając te 70 lat, to nie to samo, co 17. Ale akurat tutaj wydaje mi się, że wiek nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Bo CZUJESZ coś do tej drugiej osoby, i ona odwzajemnia te uczucia. To się chyba nigdy nie zmienia? Wiecie, motylki w brzuchu, zauroczenie, trudności ze skupieniem się na wszystkim - nie sądzę, żeby wiek tutaj wpływał na samopoczucie. Ale mogę się mylić.
Hm...chyba masz rację, że więcej szans mają ludzie, którzy nie byli całe życie sami. Dla nich to jest po prostu kwestia znalezienia kolejnego partnera. Wiem, że ciężej jest tym, którzy od dawna kroczą samotnie...

Ooo, mój pierwszy tuluś. Dzięki, EvenIfICould :)





 
 
Miłość po trzydziestce?
Sudi 
F O R G I V E M E



Dołączył: 22 Wrz 2013
Posty: 783
Skąd: Europa

Wysłany: 2013-11-27, 17:45   

Moim zdaniem w każdym wieku może przyjść miłość. Moja babcia jest po 60, poznała faceta z którym jest w dodatku, miłość na odległość. Tym bardziej takie osoby potrzebują kogoś bliskiego, kto będzie przy nich.



MISERABLE LIFE
 
 
Miłość po trzydziestce?
eternit
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-27, 23:02   

Suicidal napisał/a:
Tym bardziej takie osoby potrzebują kogoś bliskiego, kto będzie przy nich.
W sumie,to kazdy potrzebuje. Milosc nie liczy lat, nie patrzy w metryke, ani nie osoadza, jak dlugo z kims mozna zyc normalnie, a jak dlugo bedzie sie w chorobie opiekowalo.



 
 
Miłość po trzydziestce?
Chochlik
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-25, 16:47   

Temat dotarł na demoty i mam wrażenie coraz częściej, że administracja demotów jest dobierana wg. klucza 'bierzemy tego, który będzie największą szowinistyczną świnią, ksenofobem, homofobem i Prawdziwym Polakiem Katolikiem".



 
 
Miłość po trzydziestce?
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 11