A tak w pełni poważnie, kiedyś będziecie się chcieli ochajtać, czy coś... czy zmienicie zdanie, a tu już trudno o powrót. utrudnienia przy ślubie kościelnym są większe niż w momencie jak jesteście innowiercami, akt apostazji jest jedynie jakimś tam prywatnym manifestem, który na dłuższą metę nie daje wymiernych korzyści, ale psuje niektóre interesy. nie opłaca się.
?lub cywilny też można wziąć... W Kościelnym składa się obietnicę także przed Bogiem...
W KK ślub można wziąć, jeśli partner/ka jest katoliczką, to ślubu udzielają...
Akt apostazji to też zagranie fair. Nie zawyżasz statystyk, jesteś uczciwy wobec siebie i wobec kościoła.
Ja jestem członkiem kościoła protestanckiego, a formalnie nadal jestem w KK... i wielu ludzi ma podobnie do mnie, bo nie składało apostazji.
No i jak napisała Mojwa, w księgach pojawia się jedynie (bądź aż) adnotacja o wystąpieniu z Kościoła Rzymsko-Katolickiego.
[Tak mi proboszcz mówił gdy zanosiłam akt apostazji.]
Ostatnio zmieniony przez inside 2010-01-29, 12:29, w całości zmieniany 1 raz
I co, i co? Po prostu RSO prowadzi tajną propagandę dezinformowania ludzi chcących wystąpić z KK, nastraszyć ich, aby zrezygnowali z tego grożącego wiecznym potępieniem uczynku! HA! WYDAŁO SIĘ!
Nie zostajemy wymazani chociażby dlatego, że zawsze możemy wrócić... Poza tym nie można "zdjąć" chrztu i innych sakramentów, adnotacja o nich pozostaje na wieki
Nie, raczej mówię wam o tym co wiem... a może nic nie wiem? chcecie, ok. ja umywam ręce... nie będę wam wody z mózgu robił. To wasze życie, i wasza sprawa. nic mi do tego... tak czy siak nadal uważam, ze to głupota, bo zmiana Religi to nie jest nic wymagającego aktu apostazji... ech... nie ważne.
Jak kiedyś, na mur beton, będę wiedziała kiedy dotrę ze świadkami to się pójdę spytać, czy mojego świstka papieru nie podarli. Chociaż myślę, że na pewno w tej karcie parafialnej już sobie zanotowali że jestem w kościele protestanckim (patrz wizyta księdza po kolędzie).
Więc teoretycznie mam już na sobie ekskomunikę.
Rycerz_Smutnego_Oblicza napisał/a:
To wasze życie, i wasza sprawa. nic mi do tego... tak czy siak nadal uważam, ze to głupota, bo zmiana Religi to nie jest nic wymagającego aktu apostazji... ech... nie ważne.
Dla niektórych akt apostazji jest też dobry, gdy np. taki człowiek umiera, ale za życia nie chciał mieć katolickiego pogrzebu, ani mszy odprawianych ani w ogóle, a rodzina jak na złość płaci krocie księdzu na pogrzeb i odprawienie mszy, to tak przy takiej adnotacji już raczej katolickiego pogrzebu nie będzie...
U mnie w kościele, część osób dała pastorowi kartkę, że w razie ich śmierci, chcą aby to pastor uczestniczył w pogrzebie, a nie ksiądz, tak na wszelki wypadek.
Głupotą jest zawyżanie statystyk, a potem się słyszy, że 95% społeczeństwa to katolicy....
Jak już pisałem wcześniej dla mnie nie jest ważne w czym jestem formalnie, tylko w co się zagłębiam, jaką drogą podążam. Sądzę, że Chrześcijański Bóg, jak to wierzą oni, iż jest istotą najwyższą, wszechwiedzącą, wszech... etc. to sądzę, że jako najwyższa istota nie jest dla niego raczej ważny jakiś papierek, który pokazuje, że ktoś albo jest, albo nie jest, tylko to, co kto nosi w sercu. Ale to już tak bocznym tematem i spekulacjami
Dla niektórych akt apostazji jest też dobry, gdy np. taki człowiek umiera, ale za życia nie chciał mieć katolickiego pogrzebu, ani mszy odprawianych ani w ogóle, a rodzina jak na złość płaci krocie księdzu na pogrzeb i odprawienie mszy, to tak przy takiej adnotacji już raczej katolickiego pogrzebu nie będzie...
Właśnie, to też ważny aspekt. Ale i tak do obejścia. Pieniądze w kościele umożliwiają wszystko. Dlatego ja zastosuję jeszcze skuteczniejszą metodę: w testamencie zastrzegę, że jeżeli na moim pogrzebie pojawią sie jakieś symbole religijne, to rodzina dostanie FIGĘ, a nie spadek