U mnie wie kilka znajomych i raczej boją się o tym gadać czy nawet myśleć. No, może poza moją przyjaciółką od serca która od razu wali kawę na ławę
Teoretycznie powinnam powiedzieć psychiatrze i psycholog, ale boję się czy to czasem nie wycieknie do mojej matki. W razie czego się wyprę, chyba.
Moja rodzicielka powiedziała mi wprost, że wyrzuci mnie z domu jeśli przejawię jakiekolwiek objawy, że jestem ,,nienormalna''. I mówiła serio.
Życie
Myślicie, że lekarz powinien wiedzieć? Głupie pytanie, pewnie tak, ale co to zmienia w leczeniu gdy osoba się okalecza?
CurlyHead, zachowania autodestrukcyjne są przede wszystkim niebezpieczne. Poniekąd świadczą też o skali problemu. Swoją drogą same stanowią jeden, ale są przede wszystkim skutkiem, nie przyczyną. Niemniej jednak to istotna informacja i lekarz powinien o tym wiedzieć, jeśli ma Ci pomóc.
Jeśli chodzi o mnie, to wiedzieli moi rodzice (tylko o widocznej części, czyli tylko z 20 nacięć z ok. 120-150), psycholog szkolny (wezwał rodziców, jak się dowiedział o nacięciach na kostce, z 9 bez znaczenia), ciocia o samym fakcie, ze się ciąłem (finansowała psychiatrę), najbliżsi znajomi, którzy mnie wspierali i znajomi, którzy przypadkiem zobaczyli, ale z nich to może będzie z 3-4 max.
Ostatnio zmieniony przez Adriaen 2015-08-18, 13:32, w całości zmieniany 1 raz
O tym że kiedyś to robiłam wie sporo osób bo chcieli mnie zamknąć w szpitalu na oddziale zamkniętym, a takie rzeczy szybko się rozpowszechniaja. Teraz że do tego wróciłam wie tylko koleżanka.
O tym że robiłam to w okresie gimnazjum i podstawówki, wie na prawdę mnóstwo osób. Jednak wszystkie te osoby są przekonane, że wyrosłam już z "głupoty" jaką jest okaleczanie się i że pewnego rodzaju robiłam to dla "szpanu". Odpowiada mi to, że tak myślą. Obecnie nie chcę aby ludzie wyrabiali sobie o mnie zdanie po tym i z góry potępiali pod pretekstem "selekcji naturalnej". Moi rodzice również już nie wiedzą, że to robię. Może tylko nie chcą wiedzieć? Chociaż nie daję im już tylu powodów, aby mogli nawet mnie o to podejrzewać. Wie jedna koleżanka z klasy, co wynikło z gry w szczere pytania przy powrocie z Krakowa; ale też uznaje to raczej za przeszłość, ewentualnie pojedyncze incydenty. Wie również mój bardzo bliski kolega, ale nie rozmawiałam z nim o tym nigdy. Tak że wie o tym jak to jest i jak wygląda, jest jedna osoba. Z nikim innym o tym nie rozmawiałam. A ona jest nieliczną, która pozwala mi na aż takie otwarcie się i mówienie o tym.
Pennyroyal Tea, mam podona sytuacje. Ludzie, którzy wiedzieli o okaleczaniu się w gimnazjum myślą, że już przestałam. W liceum dowiedziały się dwie osoby, ale to było wiele miesięcy temu i tez pewnie zapomniały.
Wiek: 32 Dołączyła: 18 Lut 2015 Posty: 102 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-01-20, 04:37
U mnie wie parę osób, bliskich mi osób.
Problem w tym, że wydaje mi się,że uważają sprawę za zakończoną, a ja w sumie nie wyprowadzam ich już z błędu. Mam wrażenie, że teraz podeszli by do tego bardziej "medycznie" - psycholog, "idź na terapie" itd. a chyba nie tego mi trzeba.
Czasami myślę, że chcieliby ze mną porozmawiać, ale boją się, że poruszenie tego tematu przypomni mi o cięciu i nakłoni mnie do tego, więc lepiej tematu w ogóle nie poruszać.
Ponieważ postanowiłam sobie nie zawracać nikomu głowy sobą i wyznaczyć "granice", lekko się oddalić, to w sumie ich "brak zainteresowania" jest mi na rękę. Głupie, ale w jakiś sposób dla mnie logiczne.