Byli. Powiesiłam wcześniej na drzwiach naklejkę z tekstem: Księżom i akwizytorom dziękujemy, ze znakiem zakazu wstępu. Mimo wszystko wali do tych drzwi, jak idiota. Otwieram, a on do mnie, że przeczytał, co jest napisane, ale może jednak ich przyjmę. Powiedziałam, że nie, po czym usłyszałam: Widzicie chłopcy (do ministrantów), musimy sobie zanotować. Zamknęłam drzwi, poszli.
Dołączył: 23 Sie 2015 Posty: 218 Skąd: małopolskie
Wysłany: 2016-01-19, 23:18
A u mnie był jakiś tydzień temu. Moi rodzice (a w zasadzie tata) przyjmuje księdza. Ja przyszedłem po modlitwie (nie uczestniczę w gusłach kropienia czarodziejską wodą i całowania figurki trupa na plastiku). Ksiądz poruszył jakąś kwestię biblijną, związaną z eucharystią, wyjaśniłem swoje stanowisko, wywiązała się krótka wymiana zdań. Generalnie to liczyłem na normalne gadanie (gdybym wiedział, że będzie chciał rozmawiać o Biblii to bym nie przyszedł).
"Siej twoje ziarno od rana i nie dawaj wytchnienia twoim rękom aż do wieczora, bo nie wiesz, które ziarno wyda plon: może to, może tamto, a może oba okażą się dobre." ~ Kohelet
Ja tam nawet lubię kolędę. Oczywiście pod warunkiem że przyjdzie ktoś normalny (zaskoczę może niektórych, istnieją normalnie księża). Uważam, że przychodząc do czyjegoś domu bynajmniej nie powinno się odnosić w sposób bezczelny do gospodarza. I sporo księży nie ogarnia tego prostego faktu
Jam blask wulkanów — a w błotnych nizinach,
Idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.
Na harfach morze gra, Kłębi się rajów pożoga,
I słońce — mój wróg słońce!... Wschodzi, wielbiąc Boga.
Ja mam szczęście do księży, znam mnóstwo naprawdę bardzo miłych i takich... normalnych, ludzkich. Kolęda tez zawsze przebiega w dobrej atmosferze, u nas zazwyczaj ksiądz zostaje tez na kolację, ponieważ zna dobrze nasza rodzinę.
U mnie był w poprzedni czwartek. Nie dość, że był przed czasem i to około godziny, to jeszcze zdziwiony, że ludzie nie byli gotowi w bloku. Wszedł rozwalił się na wersalce, wstał przeczytał błogosławieństwo z kartki, odmówił Zdrowaś Maryjo w taki sposób, że do teraz się zastanawiam czy on to umiał, bo strasznie dukał. Potem zostawił jakiś obrazek, spytał czy mamy jakieś pytania i poszedł. Zajęło mu to wszystko około 4 minut. I jak teraz nie myśleć, że oni chodzą po tych domach tylko po to żeby zebrać kasę.
"Gdybym kiedyś odszedł stąd, nie obrażaj się na śmierć."
Gdy jeszcze mieszkałam z mamą nawet nie zorientowałam się, że księdzu "powinno" się dać pieniądze. Po prostu nigdy tego nie robiłyśmy. Dopiero jak raz byłam u babci w czasie kolędy zobaczyłam, że daje kopertę. Ale może niektórzy księża się upominają? Jak to u Was jest?
Wiek: 30 Dołączyła: 03 Sie 2012 Posty: 1733 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2016-01-20, 13:55
spacedementia, nigdy nie spotkałam się z księdzem, który dopominał się o pieniądze. Wręcz przeciwnie. Kilkukrotnie usłyszałam pytanie, czy na pewno jesteśmy w stanie dać kasę.
Raz się zdarzyło, że ksiądz kategorycznie odmówił przyjęcia jakichkolwiek pieniędzy. Powiedział, że bardziej przydadzą się nam.
Jeżeli śmierć bliskich czegoś nas uczy, to przede wszystkim tego, że na świecie nie liczy się nic poza miłością.
Wiek: 28 Dołączył: 07 Mar 2015 Posty: 459 Skąd: śląskie
Wysłany: 2016-01-20, 21:30
spacedementia napisał/a:
Gdy jeszcze mieszkałam z mamą nawet nie zorientowałam się, że księdzu "powinno" się dać pieniądze. Po prostu nigdy tego nie robiłyśmy. Dopiero jak raz byłam u babci w czasie kolędy zobaczyłam, że daje kopertę. Ale może niektórzy księża się upominają? Jak to u Was jest?
Różnie, zawsze koperta była przygotowana. Raz brali bez gadania, innym razem rodzice musieli wciskać na siłę, bo ksiądz nie chciał.
Moja kolęda jest bardzo przewidywalna, bo zawsze odbywa się dzień po świętach. Zazwyczaj brało się udział razem z rodzicami, jednak ostatnio poszedłem w ślady siostry i nie "ujawniłem się" w czasie wizytacji. Czyżbym ostatecznie skończył z kościołem?