Ja zrobiłam to dla siebie. Stan do jakiego się doprowadziłam dał mi do myślenia. Wystraszyłam się go i zapytałam sama siebie czy naprawdę chcę, aby tak wyglądało moje życie?
A potem zaczęła się walka. Ciężka, żmudna walka, która wiele razy wydawała mi się nie mieć sensu.
Jakoś do tej pory się udaje.
A ja chciałam pokazać swojemu otoczeniu, że jestem silna i dzięki nim i sobie samej potrafiłam sobie z tym poradzić. Motywacją jest też pokazanie innym, że można wyjść z różnych, czasem bardzo trudnych sytuacji w życiu.
Nie mam żadnych szczytnych motywów. Walkę z alkoholem i lekami podjęłam chyba głównie ze zmęczenia tym burdelem w mojej głowie. Wiem, że dalsze ćpanie i picie pogarszałoby tylko mój stan. Na terapiach grupowych kilka razy słyszałam, że długo to ja bym sobie tak nie pożyła. Niepokojąco mało mnie to obeszło. Dalej mam problem z tym, żeby chcieć dla siebie dobrze, ale jestem już zwyczajnie zmęczona...
Do rzucania nałogów czy złych nawyków, motywuję sam siebie, bo chcę to zrobić przede wszystkim dla siebie.
Dodatkowym wsparciem są dla mnie bliskie osoby, studiowanie i dobre samopoczucie, które wpływa na moje postrzeganie wielu wspaniałości na tym świecie.
Czasem żałuję, że nie mam celu i bywają takie dni, iż naprawdę tego potrzebuję, choć najgłupszej wymówki, by się nie ciąć.
Aktualnie zostało mi tylko patrzenie na licznik i mówienie sobie "jeszcze jeden dzień".
"Człowiek w ogóle tak potrafi: zastąpić realne iluzją. I żyć w całkowicie wymyślonym świecie.
To w zasadzie przydatna cecha"
A jak z motywacją do ćwiczeń? Oprócz jeżdżenia na rowerze 3 km do pracy jakoś nie mogę się zebrać żeby zacząć spacerować. Zwłaszcza, że teraz zima stulecia ma nadejść...
You know you did me wrong (mmm)
Just one more cup of coffee 'fore I go (mmm)
I know I better stop and cut the show (mmm)
I'll leave you all the memories and go, I'ma go