Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Ulubione wiersze
Autor Wiadomość
calendula
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-05, 11:12   Ulubione wiersze

Jakie są Wasze ulubione wiersze? Które Was poruszają, wzruszają albo może złoszczą? Wzbudzają uczucia?
Prosiłabym o jeden wiersz na jeden post, wraz z kilkoma słowami wyjaśnienia, dlaczego akurat ten utwór.

W H Auden
"Stop all the clocks, cut off the telephone"


Stop all the clocks, cut off the telephone,
Prevent the dog from barking with a juicy bone,
Silence the pianos and with muffled drum
Bring out the coffin, let the mourners come.

Let aeroplanes circle moaning overhead
Scribbling on the sky the message He Is Dead,
Put crępe bows round the white necks of the public doves,
Let the traffic policemen wear black cotton gloves.

He was my North, my South, my East and West,
My working week and my Sunday rest,
My noon, my midnight, my talk, my song;
I thought that love would last for ever: I was wrong.


The stars are not wanted now: put out every one;
Pack up the moon and dismantle the sun;
Pour away the ocean and sweep up the wood;
For nothing now can ever come to any good.


Ten wiersz znalazłam przez przypadek, zdaje się, że gdzieś na devianart'cie. Początek mnie średnio zachwycił ale gdy tylko dotarłam do trzeciej zwrotki (wytłuszczona) wpadłam jak przysłowiowa śliwa w kompot. Szczególnie ostatni wers tej zwrotki. Jest piękny i doskonale opisuje to, co czuję.
Wiersz wcale nie jest patetyczny, nie odwołuje się do wyświechtanych zwrotów czy frazesów, używanych w wierszach o tej tematyce. Nie ma tu żadnych rozpaczy głębokich jak dno piekieł, czy żyletek, krwi i bezkresnych nocy, a jednak wyraźnie czuć desperację i wielki smutek podmiotu lirycznego. Ten utwór ściska moje zdechłe serce niczym boa dusiciel tapira panamskiego.




 
 
Ulubione wiersze
borys
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-05, 17:56   

Andrzej Bursa "Pantofelek"

Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek

no to co

milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.


natrafiłam na ten wiersz zupełnie przez przypadek i no cóż, podbił moje marne serce swoją prostotą i prawdą, która jest mi bardzo bliska "...milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie..."




 
 
Ulubione wiersze
Tracy
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-06, 19:32   

Ja akurat w nowopoezji nie gustuję... Tutaj taki mini wybór, choć jest ich więcej.

Deszcze - Baczyński

Deszcz jak siwe łodygi, szary szum,
a u okien smutek i konanie.
Taki deszcz kocham, taki szelest strun,
deszcz - życiu zmiłowanie.
Dalekie pociągi jeszcze jadą dalej
bez ciebie. Cóż? Bez ciebie. Cóż?
w ogrody wód, w jeziora żalu,
w liście, w aleje szklanych róż.
I czekasz jeszcze? Jeszcze czekasz?
Deszcz jest jak litość - wszystko zetrze:
i krew z bojowisk, i człowieka,
i skamieniałe z trwóg powietrze.
A ty u okien jeszcze marzysz,
nagrobku smutny. Czasu napis
spływa po mrocznej, głuchej twarzy,
może to deszczem, może łzami.
I to, że miłość, a nie taka,
i to, że nie dość cios bolesny,
a tylko ciemny jak krzyk ptaka,
i to, że płacz, a tak cielesny.
I to, że winy niepowrotne,
a jedna drugą coraz woła,
i to, jakbyś u wrót kościoła
widzenie miał jak sen samotne.
I stojąc tak w szeleście szklanym,
czuję, jak ląd odpływa w poszum.
Odejdą wszyscy ukochani,
po jednym wszyscy - krzyże niosąc,
a jeszcze innych deszcz oddali,
a jeszcze inni w mroku zginą,
staną za szkłem, co jak ze stali,
i nie doznani miną, miną.
I przejdą deszcze, zetną deszcze,
jak kosy ciche i bolesne,
i cień pokryje, cień omyje.
A tak kochając, walcząc, prosząc
stanę u źródeł - studni ciemnych,
w groźnym milczeniu ręce wznosząc,
jak pies pod pustym biczem głosu.
Nie pokochany, nie zabity,
nie napełniony, niedorzeczny,
poczuję deszcz czy płacz serdeczny,
że wszystko Bogu nadaremno.
Zostanę sam. Ja sam i ciemność.
I tylko krople, deszcze, deszcze
coraz to cichsze, bezbolesne.

Deszcz Jesienny - Staff

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby
Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich miodem...
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...
Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...
Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Burza - Mickiewicz

Zdarto żagle, ster prysnął, ryk wód, szum zawiei,
Głosy trwożnej gromady, pomp złowieszcze jęki,
Ostatnie liny majtkom wyrwały się z ręki,
Słońce krwawo zachodzi, z nim reszta nadziei.

Wicher z tryumfem zawył, a na mokre góry,
Wznoszące się piętrami z morskiego odmętu,
Wstąpił jenijusz śmierci i szedł do okrętu,
Jak żołnierz szturmujący w połamane mury.

Ci leżą na pół martwi, ów załamał dłonie,
Ten w objęcia przyjaciół żegnając się pada,
Ci modlą się przed śmiercią, aby śmierć odegnać.

Jeden podróżny siedział w milczeniu na stronie
I pomyślił: szczęśliwy, kto siły postrada,
Albo modlić się umie, lub ma się z kim żegnać.

Fortepian Chopina - Norwid

Byłem u Ciebie w te dni przedostatnie
Nie docieczonego wątku
Pełne, jak Mit,
Blade - jak świt...
- Gdy życia koniec szepce do początku:
"Nie stargam Cię ja - nie! - Ja... u-wydatnię!..."
Byłem u Ciebie w dni te, przedostatnie,
Gdy podobniałeś... co chwila - co chwila -
Do upuszczonej przez Orfeja liry,
W której się rzutu-moc z pieśnią przesila,
I rozmawiają z sobą struny cztéry,
Trącając się,
Po dwie - po dwie -
I szemrząc z cicha:
"Zacząłże on
Uderzać w ton?...
Czy taki Mistrz!... że gra... choć - odpycha?"
Byłem u Ciebie w te dni, Fryderyku!
Którego ręka - dla swojej białości
Alabastrowej... i wzięcia, i szyku,
I chwiejnych dotknięć - jak strusiowe pióro -
Mięszała mi się w oczach z klawiaturą
Z słoniowej kości...
I byłeś jako owa postać - którą
Z marmurów łona,
Niżli je kuto,
Odejma dłuto -
Geniuszu... wiecznego Pigmaliona!
A w tym...coś grał - i co? zmówił ton - i co? powié -
Choć inaczej się echa ustroją,
Niż gdy błogosławiłeś sam ręką Swoją
Wszelkiemu akordowi -
A w tym... coś grał - taka była prostota
Doskonałości Peryklejskiéj,
Jakby starożytna która Cnota
W dom modrzewiowy wiejski
Wchodząc, rzekła do siebie:
"Odrodziłam się w Niebie
I stały mi się Arfą - wrota,
Wstęgą - ścieżka...
Hostię - przez blade widzę zboże...
Emanuel już mieszka
Na Taborze!"
I była w tym Polska - od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wzięta tęczą zachwytu -
- Polska - przemienionych kołodziejów!
Taż sama - zgoła
Złoto-pszczoła...
(Poznał-ci-że-bym ją - na krańcach bytu!...)
I - oto - pieśń skończyłeś - - i już więcéj
Nie oglądam Cię - - jedno - słyszę:
Coś?... jakby spór dziecięcy -
- A to jeszcze kłócą się klawisze
O nie dośpiewaną chęć:
I trącając się z cicha
Po ośm - po pięć -
Szemrzą: "począłże grać? czy nas odpycha??..."
O Ty! - co jesteś Miłości-profilem,
Któremu na imię Dopełnienie;
Te - co w sztuce mianują Stylem,
Iż przenika pieśń, kształci kamienie...
O! Ty - co się w dziejach zowiesz Erą,
Gdzie zaś ani historii zenit jest,
Zwiesz się razem: Duchem i Literą,
I consummatum est...
O! Ty... Doskonałe-wypełnienie,
Jakikolwiek jest Twój i gdzie?... znak...
Czy w Fidiasu? Dawidzie? czy w Szopenie?
Czy w Eschylesowej scenie?...
Zawsze - zemści się na tobie... Brak
- Piętnem globu tego - niedostatek:
Dopełnienie?... go boli!...
On - rozpoczynać woli
I woli wyrzucać wciąż przed się - zadatek!
- Kłos?... gdy dojrzał - jak złoty kometa -
Ledwo że go wié w ruszy -
Dészcz pszenicznych ziarn prószy,
Sama go doskonałość rozmieta...
Oto patrz - Frydryku!... to - Warszawa:
Pod rozpłomienioną gwiazdą
Dziwnie jaskrawa - -
- Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo -
Owdzie - patrycjalne domy stare,
Jak Pospolita-rzecz,
Bruki placów głuche i szare
I Zygmuntowy w chmurze miecz.
Patrz!... z zaułków w zaułki
Kaukaskie się konie rwą -
Jak przed burzą jaskółki,
Wyśmigając przed pułki:
Po sto - po sto - -
- Gmach - zajął się ogniem, przygasł znów,
Zapłonął znów - - i oto - pod ścianę -
Widzę czoła ożałobionych wdów
Kolbami pchane - -
I znów widzę, acz dymem oślepian,
Jak przez ganku kolumny
Sprzęt podobny do trumny
Wydźwigają... runął... runął - Twój fortepian!
Ten!... co Polskę głosił - od zenitu
Wszechdoskonałości dziejów
Wziętą hymnem zachwytu -
Polskę - przemienionych kołodziejów:
Ten sam - runął - na bruki - z granitu!
I oto - jak zacna myśl człowieka -
Potérany jest gniéwami ludzi;
Lub - jak od wieka
Wieków - wszystko, co zbudzi!
I oto - jak ciało Orfeja -
Tysiąc pasji rozdziera go w części;
A każda wyje: "nie ja!..."
"Nie ja!" - zębami chrzęści -
Lecz Ty? - lecz ja? - uderzmy w sądne pienie,
Nawołując: "Ciesz się późny wnuku!...
Jękły głuche kamienie -
Ideał sięgnął bruku - - "

Prometeusz - Goethe
Zakryj twoje niebo, Zeusie,
Zasłoną chmur
I ćwicz się niby mały chłopiec,
Ciskając do celu
W wysokie dęby i w szczyty gór;
Ale musisz zostawić mi
Ziemię moją
I moją chatę, którejś nie budował,
I moje ognisko,
Którego żaru
Zazdrościsz mi.

Nie znam nic biedniejszego
Pod słońcem, jak wy, bogowie!
Żywicie nędznie
Cząstkami ofiar
I dymem modlitw
Wasz majestat,
Cierpielibyście biedę, gdyby
Nie dzieci i nie żebracy -
Ci głupcy, pełni nadziei.

Gdy byłem jeszcze mały
I pojęcia nie miałem o rzeczach,
Zwracałem zabłąkane oko
Ku słońcu, jak gdyby tam w górze
Istniało ucho czułe na moje skargi,
Istniało serce podobne mojemu,
Litujące się nad prześladowanymi.

Któż mi dopomógł
Przeciw bezczelności tytanów?
Kto mnie ocalił od śmierci
Lub od niewolnictwa?
Czyż tego wszystkiego nie dokonałoś sarno,
O święcie płonące serce?
Płonące, dobre i młode,
Czyś, oszukane, dzięki czyniło
Temu, co śpi tam w górze?

Mamże czcić ciebie? I za co?
Czyż kiedy ulżyłeś cierpieniom
Choć jednego obciążonego?
Czyś ty kiedy otarł łzy
Chociaż jednemu znękanemu?
Czyż mnie na męża nie wykuły
Czas wszechpotężny
I los odwieczny,
Moi i twoi panowie?

Myślałeś może,
Że nienawidzę życia,
Że ucieknę na pustynię
Dlatego tylko,
Że nie wszystkie sny moje
Dojrzały kwiatami?

Siedzę tu oto i lepię ludzi
Podług mojego obrazu,
Ród, który będzie do mnie podobny
W cierpieniu i w płaczu,
W używaniu i w radości,
I w tym, że tobą będzie gardził
Jak ja!




Ostatnio zmieniony przez Tracy 2010-01-06, 19:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Ulubione wiersze
aga_myszka 
jednostka urojona



Wiek: 33
Dołączyła: 19 Gru 2009
Posty: 5673
Skąd: mazowieckie

Wysłany: 2010-01-06, 21:54   

Tracy napisał/a:
Deszcz Jesienny - Staff

Tracy, czy już Ci mówiłam, że Cię kocham? ^^

Jeden z moich ulubionych wierszy:

"Upiór" Adam Mickiewicz

Serce ustało, pierś już lodowata,
?cięły się usta i oczy zawarły;
Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!
Cóż to za człowiek? - Umarły.

Patrz, duch nadziei życie mu nadaje,
Gwiazda pamięci promyków użycza,
Umarły wraca na młodości kraje
Szukać lubego oblicza.

Pierś znowu tchnęła, lecz pierś lodowata,
Usta i oczy stanęły otworem,
Na świecie znowu, ale nie dla świata;
Czymże ten człowiek? - Upiorem.

Ci, którzy bliżej cmentarza mieszkali,
Wiedzą, iż upiór ten co rok się budzi,
Na dzień zaduszny mogiłę odwali
I dąży pomiędzy ludzi.

Aż gdy zadzwonią na niedzielę czwartą,
Wraca się nocą opadły na sile,
Z piersią skrwawioną, jakby dziś rozdartą,
Usypia znowu w mogile.

Pełno jest wieści o nocnym człowieku,
Żyją, co byli na jego pogrzebie;
Słychać, iż zginął w mładocianym wieku,
Podobno zabił sam siebie.

Teraz zapewne wieczne cierpi kary,
Bo smutnie jęczał i płomieniem buchał;
Niedawno jeden zakrystyjan stary
Obaczył go i podsłuchał.

Mówi, iż upiór, skoro wyszedł z ziemi,
Oczy na gwiazdę poranną wywrócił,
Załamał ręce i usty chłodnemi
Takową skargę wyrzucił:

"Duchu przeklęty, po co śród parowu
Nieczułej ziemi ogień życia wzniecasz?
Blasku przeklęty, zagasłeś i znowu,
Po co mi znowu przyświecasz?

O sprawiedliwy, lecz straszny wyroku!
Ujrzeć ją znowu, poznać się, rozłączyć;
I com ucierpiał, to cierpieć co roku,
I jakem skończył, zakończyć.

Żebym cię znalazł, muszę między zgrają
Błądzić z długiego, wyszedłszy ukrycia;
Lecz nie dbam, jak mię ludzie powitają;
Wszystkiegom doznał za życia.

Kiedyś patrzyła, musiałem jak zbrodzień
Odwracać oczy; słyszałem twe słowa,
Słyszałem co dzień, i musiałem co dzień
Milczeć jak deska grobowa.

?mieli się niegdyś przyjaciele młodzi,
Zwali tęsknotę dziwactwem, przesadą;
Starszy ramieniem ściska i odchodzi
Lub mądrą nudzi mię radą.

?mieszków i radców zarówno słuchałem,
Choć i sam może nie lepszy od drugich,
Sam bym się gorszył zbytecznym zapałem
Lub śmiał się z żalów zbyt długich.

Ktoś inny myślał, że obrażam ciebie,
Uwłaczam jego rodawitej dumie;
Przecież ulegał grzeczności, potrzebie,
Udawał, że nie rozumie.

Lecz i ja dumny, żem go równie zbadał,
Choć mię nie pyta, chociaż milczeć umiem;
Mówiłem gwałtem, a gdy odpowiadał,
Udałem, że nie rozumiem.

Ale kto nie mógł darować mi grzechu,
Ledwie obelgę na ustach przytrzyma,
Niechętne lica gwałci do uśmiechu
I litość kłamie oczyma;

Takiemu tylko nigdym nie przebaczył,
Wszakżem skargami nigdy ust nie zmazał,
Anim pogardy wymówić nie raczył,
Kiedym mu uśmiech okazał.

Tegoż dziś doznam, jeśli dziką postać
Cudzemu światu ukażę spod cieni;
Jedni mię będą egzorcyzmem chłostać,
Drudzy uciekną zdziwieni.

Ten dumą śmieszy, ten litością nudzi,
Inny szyderskie oczy zechce krzywić.
Do jednej idąc, za cóż tyle ludzi
Muszę obrażać lub dziwić?

Cóżkolwiek będzie, dawnym pójdę torem:
Szydercom litość, śmiech litościwemu.
Tylko, o luba! tylko ty z upiorem
Powitaj się po dawnemu.

Spojrzyj i przemów, daruj małą winę,
Że śmiem do ciebie raz jeszcze powrócić,
Mara przeszłości, na jednę godzinę
Obecne szczęście zakłócić.

Wzrok twój, nawykły do świata i słońca,
Może się trupiej nie ulęknie głowy,
I może raczysz cierpliwie do końca
Grobowej dosłuchać mowy.

I ścigać myśli po przeszłych obrazach
Błądzące jako pasożytne ziele,
Które śród gmachu starego po głazach
Rozpierzchłe gałązki ściele".

flek.
edit by Sadu




:myszka:
Ostatnio zmieniony przez 2010-01-07, 14:17, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Ulubione wiersze
Tracy
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-06, 22:01   

aga_myszka napisał/a:
Tracy, czy już Ci mówiłam, że Cię kocham? ^^


Ja też Cię kocham. Zastanawiałam się nad Upiorem... Jednak wybrałam w końcu Burzę... :)




 
 
Ulubione wiersze
calendula
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-10, 21:22   

Chesire

dziewczynko,

też bawisz się w znikanie, jeszcze o tym nie wiesz
uśmiech tnie powietrze, skrzynka pruje ziemię
smak zabawie dają wyostrzone cienie
kły w moim uśmiechu, drzazgi w twoim drzewie


Janusz Radawański

Pierwszy wers, to ciarki aż po plecach, a ostatni to prawie gwóźdź do trumny. Człowiek pisze naprawdę świetnie, dogłębnie i dokrwiście, szkoda, że taki kraj, że go nie wydadzą.




 
 
Ulubione wiersze
inside
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-17, 17:10   

W DŁONIACH

Ciepło
ciasno
czasem lepko
gdy otwierają się rany

ciekawi świata
patrzymy mu przez palce
szarpiemy
chcemy się uwolnić

czasem się nam udaje
nikt inny nie jest w stanie
rozewrzeć jego dłoni
nikt nas nie może mu zabrać

jeżeli chcemy się wyrwać
musimy robić to sami
Janusz St. Pasierb

***
GDYBY

gdyby nie rana z boku
skądżebyś wiedział

gdyby nie ciemność wokół
kogoś byś widział

gdyby nie cisza głucha
po co byś wołał

gdyby nie blizna na sercu
jakbyś pamiętał
Janusz St. Pasierb


________________
Ulubione bo zawierają to, co dla mnie ważne istotne.
Napisane w sposób jasny i konkretny.


I jeszcze jeden wiersz, który kiedyś od kogoś dostałam SMS-em.. Wiersz, który mi wiele mówi:

"Uśmiech jest zawsze do ludzi (...)
rozpływamy się w uśmiechach
to znaczy zapominamy o sobie.
W uśmiechu jest coś dziecięcego.
Uśmiech jest najprawdziwszy,
kiedy jednocześnie uśmiechają się oczy.
?miech jest wybuchem radości,
jest klapą bezpieczeństwa,
uratowaniem się od przygnębienia.

Czym różni się uśmiech od śmiechu?
W uśmiechu jest czułość,
tkliwość, serdeczność, uczuciowość,
a śmiech nie jest czuły.
Jest hałaśliwy,
Jakby zachwycony sobą..."
Jan Twardowski




 
 
Ulubione wiersze
Dante
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-17, 17:41   

Nie czuć trwogi przed deszczem
Miyazawa Kenji

Nie czuć trwogi przed deszczem.
Nie czuć trwogi przed wiatrem.
Mieć silne ciało, któremu nie straszny śnieg ni letni skwar.
Nie być chciwym i nigdy nie wpadać w gniew.
Na twarzy zawsze nosić cichy uśmiech.
śyć czterema miskami brązowego ryŜu, miso i odrobiną warzyw dziennie.
W kaŜdej sytuacji, nie myśląc o sobie, troszczyć się o innych.
Patrzeć, słuchać, rozumieć i nie zapominać.
Mieszkać w chatce krytej strzechą, w cieniu polnej brzozy.
Gdy na wschodzie zachoruje dziecko, zaopiekować się nim.
Gdy na zachodzie zmęczona matka dźwiga worek ryŜu na plecach, wyjść jej z
pomocą.
Gdy na południu ktoś umiera, uspokoić go, Ŝe nie ma się czego bać.
Gdy na północy kłócą się i sądzą, kazać im przestać, bo to nie ma sensu.
W czasie suszy zraszać ziemię łzami.
W zimne lato chodzić niespokojnie.
Nie być przez nikogo chwalonym
a wręcz przeciwnie,
przez wszystkich wokół od pomyleńców być wyzywanym,
lecz nie przejmować się tym -
- takim kimś pragnę zostać. (...)




Ostatnio zmieniony przez Dante 2010-01-17, 17:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Ulubione wiersze
Naamah
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-19, 17:42   

Bardzo mi się podobają te Wasze wiersze...

Każdy z nich zapisałam...




 
 
Ulubione wiersze
vera
[Usunięty]

Wysłany: 2010-01-25, 17:56   

fragment Tuwima EWA:

Od grzechu zaczal sie jej swiat,
A ze Pan Bog ja stworzyl, a szatan opetal,
Jest wiec odtad na wieki i grzeszna, i swieta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zla,
I rozkosz i rozpacz, i usmiech i lza,
I golab i zmija, i piolun i miod,
I aniol i demon, i upior i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepasc bez dna,
Poczatek i koniec - kobieta, acha!




 
 
Ulubione wiersze
Tracy
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-12, 01:33   

Dobra, to nie mój ulubiony, ale rzadko współczesne twory sprawiają, że wpadam w szok:

SPOWIED?

jeśli się spowiadasz
córko
nie ukrywaj przede mną nic
chcę poczuć pot
spływający z ich lepkich ciał
dalej dalej
opisuj lubieżność swych
ruchów
kiedy płonę nad twoim
grzechem
zliż moje łzy
cóż że bez zapachu
który zatruwa jeszcze twój
oddech
dziś wyznałaś mi
że uwielbiasz codzienną spowiedź
a moje stopy są takie czyste
pachną mielonym bursztynem
więc zmyj z nich ten smak swoimi
włosami
nigdy ci nie uwierzę
córko
że wyznałaś wszystko
razem z Bogiem
i Chrystusem
czekamy na dalszy ciąg
i pokuty szykujemy
straszliwe ”

— G.C.




 
 
Ulubione wiersze
Naamah
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-13, 10:47   

Hm... To jest jakiś fragment z książki: "Stowarzyszenie Umarłych Poetów"... Bohaterowie odczytywali tam wiersze... Jeden z nich brzmiał:

Wiele cudnych jest miłości.
Pięknych dziewic miłość szczera,
Przywiązanie przyjaciela,
Niewinnego dziecka śmianie,
Wszystkie od zarania znane.
Lecz ta miłość najcudniejszą,
Miłość ponad miłościami
Większa miłość niż matczyna
To namiętna miłość, z jaką
Do schlanego w trupa pijaczyny
Tuli głowę
W trupa schlany pijaczyna.




 
 
Ulubione wiersze
aga_myszka 
jednostka urojona



Wiek: 33
Dołączyła: 19 Gru 2009
Posty: 5673
Skąd: mazowieckie

Wysłany: 2010-02-13, 23:35   

“Kto raz skosztował owoc trwania
przy Tobie Panie,
wie, czym jest szept miłości,
wie, czym jest powołanie…

Kto w sercu swym rozeznał
Bożego głosu drżenie
na zawsze pozostanie
Bożego Mistrza cieniem…

I choćby sił zabrakło
i drogi szlak się skończył
pójdzie po wydmach życia
kto z Tobą raz się złączył.

Na szarych drogach życia
ostoją bądź nam Panie -
tym, którym powierzyłeś Twój dar -
powołanie…”

Znalazłam go przed chwilą w internecie. Nie wiem, kto jest autorem. Wiem, że właśnie dołączył do moich ulubionych. Wyraża dokładnie to, co chciałabym powiedzieć...




:myszka:
 
 
Ulubione wiersze
kokosowa
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-21, 17:42   

Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -
- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z pannami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"

tuwim - do prostego człowieka.

warto przesłuchać przy okazji. akurat-do prostego człowieka




Ostatnio zmieniony przez kokosowa 2010-02-21, 17:49, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Ulubione wiersze
Stokrotka
[Usunięty]

Wysłany: 2010-03-10, 20:57   

Zawsze jest wyjście

Jeśli nie mogę uciec od nieszczęścia,
zawsze mogę się schronić
w nieszczęściu.

Jeśli nikt z przyjaciół
nie poda mi ręki,
uratuje mnie zabijając
ręka wroga.

***
Ja nie mogę

Zazdroszczę ci.
W każdej chwili
możesz odejść ode mnie.

A ja od siebie
Nie mogę.

***
Samobójstwo

Za mało jest we mnie powietrza.
Otwieram
wszystkie swoje okna
i drzwi.

Trzeba będzie także
zburzyć dach, fundament
i ściany.

Mam przecież prawo do powietrza.


Wszystkie są autorstwa Anny ?wirszczyńskiej, kiedyś znalezione przez przypadek, ostatni jest taki najulubieńszy... Poza tym to jeszcze "Pantofelek", który był już wymieniany wyżej, przez Boryska ; )




 
 
Ulubione wiersze
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,18 sekundy. Zapytań do SQL: 12