Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Jedzenie kompulsywne
Autor Wiadomość
Skierka78 



Wiek: 45
Dołączyła: 10 Lut 2013
Posty: 98
Skąd: śląskie

Wysłany: 2016-06-18, 22:03   

To oczywiście Twoja decyzja, sama najlepiej wiesz co jest dla Ciebie realnym rozwiązaniem. Myślę, że na tym forum znajdziesz dużo wsparcia i pomocy.



... w sercu swym poszukam przepisu na świat...
 
 
Jedzenie kompulsywne
Fearless 



Wiek: 28
Dołączyła: 08 Maj 2016
Posty: 299
Skąd: mazowieckie

Wysłany: 2016-06-18, 22:20   

Reifu, to wobec tego wracając do kompulsywnego objadania się - może spróbuj póki co obchodzić ten mechanizm na razie na własną rękę? Lęk (przed przytyciem) najgorszym doradcą.
Zastanów się, jakie sytuacje najczęściej powodują ten lęk lub napięcie na tyle silne, że w końcu dochodzi do napadu.
Załóżmy, że przykładową sytuacją jest kłótnia z matką, w której matka ma do Ciebie mnóstwo pretensji. Zanim dojdzie do napięcia z tego powodu, zastanów się, co czułaś najpierw. Złość, smutek, poczucie niezrozumienia?
Co Cię wtedy blokuje, żeby te emocje jakoś odreagować lub wyrazić zamiast tłumić je, aż dochodzi do napadu?
Masz może jakieś przekonania o sobie, które Ci to utrudniają? Np. "Nie ma sensu z nią gadać, ona i tak nie zrozumie/nie zmieni się', 'Ma rację, jestem głupia/leniwa/zerem/', 'Nie zasługuję na uwagę i szacunek'? Jeśli masz takie negatywne i osłabiające Cię przekonania o sobie, to na pewno odbijają się one na wielu aspektach Twojego życia. Moim najtrudniejszym do odrzucenia nieracjonalnym przekonaniem było "Nie zasługuję na miłość".




 
 
Jedzenie kompulsywne
Reifu 



Wiek: 24
Dołączyła: 13 Cze 2016
Posty: 67
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2016-06-18, 22:57   

Fearless, akurat mam to samo przekonanie. Dochodzi do tego "nigdy nie będę kochana" i "i tak nic mi w życiu się nie uda, więc po co się starać".
W sytuacji kłótni z matką czuję gniew i smutek, potem zaczynam zastanawiać się, w jakim właściwie celu się staram i czuję się winna, rozczarowana sobą. Kocham ją, ale nigdy nie mogę jej usatysfakcjonować, sprawić, żeby okazała dumę ze mnie.
Bodźcem do napadu może być na przykład zły dzień w szkole, słaba ocena (to wszechobecne parcie na oceny...), kłótnia z ojcem/matką, poczucie bycia niewystarczająco dobrą, porażka na jakimkolwiek polu.
Wyrażanie emocji zawsze było przez ojca uznawane za oznakę słabości. Nie umiem sobie z tym radzić, nie wiem jak to odreagować w normalny sposób. Po prostu zawsze duszę wszystko w sobie aż kończy się jak widać.




 
 
Jedzenie kompulsywne
Fearless 



Wiek: 28
Dołączyła: 08 Maj 2016
Posty: 299
Skąd: mazowieckie

Wysłany: 2016-06-19, 12:36   

Kurczę, Reifu, takie przekonanie jest bardzo ciężko zwalczyć samemu, zwłaszcza kiedy rodzice cały czas postępują w taki sposób, że ono jest coraz silniejsze. Mi to zajęło prawie całą terapię tak naprawdę. Terapeutka tłumaczyła mi, czemu tak jest: po prostu takie przekonania mają bardzo głębokie źródła i stoją za nimi bardzo silne, często długo tłumione emocje - a emocje kierują nami bardziej niż racjonalizowanie. Taka osoba może zacząć sobie na logikę mówić - 'Jestem człowiekiem jak każdy inny, a każdy zasługuje na miłość'. Co z tego, skoro będzie czuła zupełnie inaczej?
Mogę Ci tylko napisać parę rzeczy, które mogą to przekonanie osłabić, ale nie wiem, czy to cokolwiek da bez terapii.
Po pierwsze: spójrz na swoich rodziców. Ze wszystkiego, co piszesz, jak dla mnie wynika, że sami mają duże problemy ze sobą, a więc ich zdanie na Twój temat jest zaburzone przez ich własny stosunek do siebie samych. Bardzo szkodliwy dla dziecka jest brak pochwał, bo wtedy takie dziecko uczy się, że zauważane będzie tylko wtedy, gdy stanie na wysokości zadania, jakie stawiają przed nim rodzice. Nie daje sobie prawa do błędów, skoro nie otrzymało go od rodziców.
Wobec tego bodźcem Twoich napadów wcale nie jest po prostu słaba ocena - myślę, że raczej ciężko Ci znieść to, że popełniłaś jakiś błąd, bo nie dajesz sobie do niego prawa. Bardziej skupiasz się na tym, żeby stawać na wysokości zadania niż na samym zadaniu i na tym, co to zadanie da Tobie samej. Tobie, nie Twoim rodzicom. To oni swoją postawą wpychają Cię w poczucie winy - gdybyś usłyszała od nich: 'Nie martw się, kochanie, każdemu się zdarza gorsza ocena', na pewno nie przejmowałabyś się tak bardzo i nie czułabyś się winna. Wobec tego może spróbuj zdystansować się do tego, co oni mówią. Skoro nie możesz zmienić ich, możesz zmienić swój stosunek do siebie. Jak się czujesz z taką myślą: 'mam prawo do błędów, mam prawo do każdej swojej emocji, emocje nie są oznaką słabości'?
Miałam podobnie, z tym że moi rodzice absolutnie nie są despotyczni. Po prostu nie było ich przy mnie, gdy dorastałam, bo tata od trzynastu lat mieszka w innym mieście, a mama baaaardzo dużo pracuje. Najpierw próbowałam metody zwracania na siebie uwagi właśnie dobrymi stopniami i nienagannym zachowaniem (wtedy właśnie jeszcze miałam anoreksję), a gdy to nie przynosiło w pełni oczekiwanych efektów, czułam się już tak nic niewarta, że zaczęłam zwracać na siebie ich uwagę swoimi problemami. Przestałam się uczyć, zaczęłam wagarować, próbować różnych narkotyków itd. Uwagę w końcu otrzymałam, ale potem tego żałowałam, bo widziałam, jak bardzo ich martwię swoim zachowaniem. Do tego moje przekonanie wcale nie uległo zmianie, bo dalej cały czas skupiałam się nie na sobie samej, tylko na tym, jak zwrócić ich uwagę.
Czujesz się rozczarowana sobą i winna, bo takie odczucia nieświadomie wzbudzają w Tobie rodzice.
Zdaj sobie sprawę z tego, że Twój tata sam musi mieć problemy ze sobą, skoro uważa, że okazywanie emocji jest fu. Polecam obejrzeć bajkę 'W głowie się nie mieści" :D Zupełnie serio, jest świetna i jest w niej pokazane, że każda emocja jest potrzebna, żeby psychika człowieka była zdrowa.




 
 
Jedzenie kompulsywne
Reifu 



Wiek: 24
Dołączyła: 13 Cze 2016
Posty: 67
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2016-06-19, 14:38   

Fearless, oboje moich rodziców miało bardzo ciężkie dzieciństwo (pochodzą z rodzin patologicznych), ale to nie jest wytłumaczenie. Mój ojciec chce, żebym była ideałem, ale nigdy nawet nie przyłożył do tego ręki, nie pomógł w nauce ani niczym innym. Tylko czekał aż cud mu z nieba spadnie. Mama ma nieco inne podejście - niby chwilami (ale tylko chwilami) wspiera, ale skupia się na tym, co tata i ludzie powiedzą. Podobno nie przejmuje się ojcem i nie dostosowuje do niego, ale denerwuje się tym, co będzie w domu jeśli np. dostałabym 3 z jakiegoś przedmiotu. Czasem gada, że jestem leniwa i nic mi się nie chce, ale często ukrywa rzeczy (w tym fakty z mojego życia, np. aa) przed ojcem.
Mnie nigdy nie przyznawano prawa do porażek, zawsze musiałam być co najmniej jedną z najlepszych. Masz rację, nie daję sobie prawa do błędów, bo nigdy go nie otrzymałam. Zawszę chcę kogoś usatysfakcjonować, żeby choć przez chwilę czuć się kochana. O niczym innym nie marzyłam. Dziwnie się z tym czuję, bo zawsze miałam wtłaczane przez ojca do głowy, że wyrażanie emocji (szczególnie płaczem) to słabość i trzeba iść przez życie z maksymalnie dwoma wyrazami twarzy.
Też zwracałam na siebie uwagę (nie tylko rodziców) różnymi sposobami. W gimnazjum miałam czas, że przestałam się uczyć, czego efekty były przykre. Ja po prostu nie rozumiałam materiału na niektórych przedmiotach i nie mogłam się nawet zmusić do nauki. W sumie zwracanie uwagi przeze mnie innymi metodami niż próbą usatysfakcjonowania zazwyczaj kończyło się źle w skutkach, dość odmiennie od tego, co chciałam osiągnąć, więc zaprzestałam.
Zdaję sobie sprawę, że poczucie winy jest wywołane zachowaniem rodziców. Kiedyś rozmawiałem z mamą o tacie. Stwierdziłam, że jego niemożność wyrażania uczuć musi być powodowana tym, że jego własny ojciec mu tego nie zabraniał. Ona przytaknęła. W tym przypadku obie wiemy, że lepiej nie dyskutować z nim na ten temat. Naprawdę Ci dziękuję, że poświęcasz czas na rozmowę ze mną. A bajkę obejrzę w najbliższym czasie, skoro polecasz. :)




 
 
Jedzenie kompulsywne
kasia147
[Usunięty]

Wysłany: 2016-06-20, 08:26   

Widzę jak wiele wsparcia i pomocy można znaleźć na tym forum. Dziękuję wam bardzo. :)



Ostatnio zmieniony przez 2016-06-20, 12:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Jedzenie kompulsywne
Ella 
Vulnera Sanentur



Wiek: 29
Dołączyła: 04 Kwi 2011
Posty: 3178
Skąd: Polska

Wysłany: 2016-06-20, 16:15   

Właściwie... czym jest kompulsywne objadanie się? Czy wiąże się tylko z zajadaniem emocji czy może wlicza się w to zwykłe jedzenie z nudów, jedzenie dla przyjemności "bo mam ochotę i mi wolno" i wszystko inne, co niekoniecznie wiąże się z trudnymi emocjami?

Lubię jeść, wręcz kocham. Niespecjalnie stawiam sobie granice w tej kwestii. Po prostu jem kiedy chcę i co chcę. Ograniczają mnie jedynie pieniądze, dlatego kupuję zwykle to, co najtańsze.
Lubię jeść dużo, nawet do zmęczenia.

Przyznaję, że jedzenie daje mi dużo radości i lubię kupić sobie chipsy lub zrobić spaghetti kiedy czuję się źle, ale w większości przypadków jem, bo po prostu chcę. Skoro jeść i tak trzeba, to po co mam męczyć się z gotowaniem rzeczy zdrowych, które niespecjalnie mi smakują, skoro mogę zjeść coś, co lubię i jest szybkie do przygotowania?

W całym tym jedzeniu męczy mnie to, że potrzebuję go dużo, by poczuć się najedzona i fakt, że ludzie dookoła mnie zjadają mniej. To dosyć... poniżające.
No i wygląd. Wiadomo. Jestem duża i nienawidzę tego.




Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.

:ella:
 
 
Jedzenie kompulsywne
Skierka78 



Wiek: 45
Dołączyła: 10 Lut 2013
Posty: 98
Skąd: śląskie

Wysłany: 2016-06-20, 16:37   

Bardzo generalizując. Powinniśmy jeść tylko dla tego, aby doprowadzić do organizmu coś co da mu energię do prawidłowego funkcjonowania i utrzymania się przy życiu oraz wydania potomstwa.
W rzeczywistości jemy często dlatego, że daje nam to przyjemność.
Jeżeli w którymś momencie dochodzimy do etapu, że zamiast przeżywać emocje, funkcjonować wśród innych, dbać o swoje potrzeby ... etc. znajdujemy przyjemność głównie w jedzeniu, kiedy zastępuje nam ono prawie wszystko i kiedy tylko coś nas wkurza, cieszy, martwi, kiedy jesteśmy zmęczeni, czy samotni zamiast zastanowić się czego tak naprawdę potrzebujemy, sięgamy po jedzenie i nie przestajemy jeść kiedy czujemy sytość, to właśnie wtedy jest to kompulsywne jedzenie.


<<< Dodano: 2016-06-20, 16:54 >>>


Reifu. Niestety nasi rodzice wychowywani byli przez osoby, które żyły w czasie wojny. To był bardzo trudny okres, stąd nasi rodzice mieli wgrywany program "aby przeżyć, nie możesz rozczulać się nad sobą, musisz być twardy". W ich opinii to co powinni dać swoim dzieciom to umiejętność zabezpieczenie bytu kolejnych pokoleń. Oni byli wychowywani twardą ręką więc wydaje im się, że to najlepsza metoda wychowawcza. My jednak jesteśmy pokoleniem, które nie czuje potrzeby bycia twardym, my potrzebujemy akceptacji nas takimi jakimi jesteśmy, zaakceptowania, że wcale nie musimy być najlepsi we wszystkim. Pewnie tak jest i z Tobą. Są obszary, które lubisz i w których jesteś dobra, są i takie w których jesteś słabsza. Na szczęście teraz nie trzeba mieć rewelacyjnych stopni, wystarczy być dobrym w czymś. Znajdź sobie taki obszar, w którym jesteś dobra i rozwijaj się w nim. Czerp satysfakcję z tego, że jesteś w nim dobra a to da Ci siłę aby mieć poczucie spełnienia.




... w sercu swym poszukam przepisu na świat...
 
 
Jedzenie kompulsywne
Reifu 



Wiek: 24
Dołączyła: 13 Cze 2016
Posty: 67
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2016-06-20, 21:57   

Skierka78, właśnie zauważyłam taką mentalność u rodziców. "Trzeba być twardym i koniec, nie można sobie pozwolić na chwilę słabości". W ogóle nie cierpię kultu siły, nie wszyscy muszą być twardzi i bezuczuciowi. Każdy ma gorsze dni i nie powinien tego ukrywać, jakby to było coś dziwnego. Rozumiem, że rodzice mieli bardzo ciężkie dzieciństwo, ale nie mogę wszystkiego tym usprawiedliwiać. Co do stopni, to moim zdaniem radzę sobie w miarę z nauką, choć bywa różnie. Sama z siebie nigdy nie przejawiałam ambicji, żby być we wszystkim najlepsza, bo nie widziałam w tym sensu. Nie rozumiem tego parcia na oceny z przedmiotów niezbyt mi teraz potrzebnych.



 
 
Jedzenie kompulsywne
Skierka78 



Wiek: 45
Dołączyła: 10 Lut 2013
Posty: 98
Skąd: śląskie

Wysłany: 2016-06-21, 06:48   

Reifu, z tego co pamiętam jesteś w pierwszej klasie liceum. To jest taka dziwna mentalność, że na początku nauczyciele wyrabiają sobie opinię o uczniu i z tą opinia ten uczeń dziecko idzie aż do matury. a niestety świadectwo maturalne, to dokument który towarzyszy przez resztę życia. Może dlatego Twoi rodzice tak pra na dobre oceny ( dobra opinię o Tobie jako uczniu)



... w sercu swym poszukam przepisu na świat...
 
 
Jedzenie kompulsywne
Reifu 



Wiek: 24
Dołączyła: 13 Cze 2016
Posty: 67
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2016-06-21, 23:11   

Skierka78, być może, choć słyszałam, że liczy się bardziej matura niż oceny. Mnie się wydaje, że robią to, bo sami nie mogli (przynajmniej tata, bo on jest po zawodówce, mama skończyła technikum). Nie lubię tylko jak ktoś wymaga cudów, nic nie pomagając, a moja szkoła, mimo że miasto jest małe, do łatwych nie należy. Jedynie cieszę się, że mam teraz od niej dość długą przerwę.



 
 
Jedzenie kompulsywne
Mój Towarzysz K
[Usunięty]

Wysłany: 2016-06-30, 14:16   

Witajcie,

ostatnio zrobiłam podsumowanie co sprawiło, że dopadł mnie problem kompulsywnego jedzenia, z którym zmagałam się przez 10 lat. Ustaliłam 7 przyczyn, które miały na to wpływ. Chciałabym je tu wymienić, może komuś pomogą, może widzi u siebie to samo? Mnie udało się z tym wygrać, ale myślę, że dlatego iż na początku dobrze zdefiniowałam swój problem, a potem zaczęłam walczyć z konkretnymi rzeczami.

1. Negatywne emocje

Znacie to? Wracacie do domu źli, nabuzowani albo przeciwnie – smutni i zniechęceni. Wszystko jest na nie, wszystko jest bez sensu. Rodzi się napięcie i chęć szybkiego rozładowania emocji. Co może dostarczyć przyjemność? Co przytłumi przykre uczucia? Jeśli nie mamy wsparcia ze strony innych, nie możemy się wyżalić, porozmawiać z kimś zaufanym – sięgniemy po jedzenie. Jedzenie przynosi chwilowe, złudne ukojenie. Ponieważ jest dla nas procesem automatycznym, pozwala na przytłumienie uczuć i wyłączenie myśli o problemach. Słodycz to pocieszenie, to spokój. To też rekompensata – zwłaszcza, gdy na co dzień narzucamy sobie pewne ograniczenia. W trudnych chwilach łatwiej przychodzi nam rozgrzeszenie („co za okropny świat, w takim dniu należą mi się chociaż słodycze”) i przesuwanie granic („tylko dzisiaj, naprawdę fatalnie się czuję”). Niestety często sięganie po jedzenie w trudnych chwilach jest też odruchem wyćwiczonym w nas przez rodziców, którzy starając się szybko „pocieszyć” dziecko i oderwać jego myśli od smutnej czy stresującej sytuacji, podsuwają mu pod nos słodycze lub przekąski. Z czasem dziecko zaczyna utożsamiać jedzenie ze sposobem na radzenie sobie z negatywnymi emocjami.

2. Nuda

Rutyna. Brak pomysłu na siebie i swoje życie. Tumiwisizm. Lenistwo. I znowu napięcie. Tym razem wynikające jednak z brzęczącego w uszach słowa nuuuudaaaaa. Wiele ludzi nie planuje sobie rozkładu dnia, nie ma pomysłu na to, co ze sobą zrobić. Czytanie książek, nauka, spacery, rozwijanie umiejętności manualnych, odkrywanie nowych możliwości – nawet myślenie o tym jest męczące. Po co to komu? Lepiej kolejny dzień przesiedzieć na kanapie i narzekać, że nic się nie dzieje. Natury jednak nie da się tak łatwo oszukać, a człowiek musi działać. Skoro więc nic się nie dzieje, to trzeba jakoś zabić czas. Siedząc na kanapie łatwo sięgnąć po niezdrowe przekąski, kolejny batonik czy fastfoody z mikrofali. Jak to nic nie robię, przecież jem i myślę, co zjeść jeszcze!

3. Alkohol

Nie od dziś wiadomo, że alkohol oprócz tego, iż zawiera puste kalorie, wzmaga również apetyt. Bardzo często po jego spożyciu pojawia się nagła chęć przekąszenia czegoś. Dodatkowo miły szum w głowie rozluźnia podejście do wyznaczonych granic. Oj tam, co to jest taka jedna smaczna, żółciutka, uśmiechająca się do mnie fryteczka mniam mniam J Kilka paluszków, kilka garści słonych orzeszków. Miała być sałatka, ale w sumie bliżej do budki z kebabem. Ten jeden raz… Z drugiej strony u niektórych alkohol wywołuje również nieprzyjemne stany emocjonalne i poczucie przygnębienia. A stąd już niedaleko do kompulsu.

4. Samotność

Myślicie zatem, że siedzenie w domu będzie lepsze? Nic bardziej mylnego. Pamiętacie, co kompulsywne obżartuchy lubią najbardziej? Święty spokój i brak towarzystwa. Wtedy nikt nie widzi i można niespiesznie (acz z błogim napięciem) przygotować sobie wszystko to, co „najlepsze”. Na pewno znacie zasadę, że w towarzystwie jemy mniej, ograniczamy się, podświadomie dostosowujemy się do reguł społecznych, które w naszym odczuciu nakazują i pochwalają umiar. Jeśli nikt nie widzi, zasady te nie obowiązują. Paradoksalnie więc wyjście z domu może zapobiec kompulsowi.

5. Dietetyczna wpadka

Podstawowym problemem kompulsywnego obżartucha jest to, że całe jego życie kręci się wokół wyglądu i wagi. Wbrew pozorom potrafi on zmobilizować się do długofalowej diety. Zwykle wtedy idzie na całość i przestaje działać racjonalnie. Gdy już jest na diecie – odstawia wszystko co zakazane. Nie ma wyjątków, nie ma półśrodków czy stopniowania – wszystko albo nic. Żaden normalny człowiek długo tak nie wytrzyma, kompulsywnemu obżartuchowi również się nie udaje. Jednak on, gdy już dojdzie do dietetycznej wpadki, nie daje sobie rozgrzeszania. Pamiętacie? Wszystko albo nic. Skoro powinęła się noga, nadchodzi poczucie beznadziejności. „Znowu się nie udało, nigdy się nie uda, to wszystko jest bez sensu”. Czasami drobny grzeszek staje się kamyczkiem, który powoduje lawinę. Puszczają wszystkie hamulce. Zwykle ofiara wpada w tzw. ciąg kompulsowy. Następują dni, tygodnie, miesiące obżarstwa. Póki znowu nie przyjdzie dzień opamiętania i odstawienia wszystkiego… Takim samym impulsem do ciągu kompulsowego może być dodatkowy kilogram, który pojawił się na wadze, komentarz na temat wyglądu danej osoby czy napięcie przedmiesiączkowe.

6. Porównywanie się z innymi

Kompulsywny obżartuch ma świetnie wyrobiony dar widzenia osób szczupłych. Wydaje mu się, że właściwie inne osoby nie istnieją – wszyscy są zgrabniejsi, lepiej zbudowani, chudsi, generalnie ładniejsi. Tu, w zależności od danej fobii, obżartuch widzi w szczególe same szczupłe nogi, płaskie brzuchy, ładne ramiona, piękne talie, jędrne pośladki, zgrabne łydki. „Dlaczego miliony, podkreślam miliony innych osób mogą tak wyglądać, mają to tak po prostu, ot sobie, a ja nie?!”. Poczucie niesprawiedliwości i niska samoocena to jedna z najczęstszych przyczyn kompulsywnego jedzenia. „Nigdy nie będę tak wyglądać”. Skoro nie ma nadziei, nie ma co się starać, znowu trzeba szukać pocieszenia w najbliższym towarzyszu doli i niedoli – w jedzeniu.

7. Obsesyjne myślenie o jedzeniu

Im częściej sobie czegoś odmawiamy, tym częściej o tym myślimy. Zakazany owoc smakuje bowiem najlepiej. Pisałam o wpadce dietetycznej – ona może zdarzyć się wszędzie (urodziny koleżanki w pracy, wypad na piwo ze znajomymi, darmowa degustacja w sklepie itd.). Jednak kolejnym impulsem do pojawienia się napadu może być natarczywe, obsesyjne myślenie o danym produkcie. Kompulsywny obżartuch jest na diecie, nieźle mu nawet idzie, zaczyna wręcz myśleć, że świat może istnieć bez babeczek i chipsów. Cieszy się z utraty kilku kilogramów, czuje przypływ energii. I nagle trach! Zobaczył w TV reklamę pizzy. Od teraz będzie go ona prześladować, czasami nawet w snach. Będzie twardy – „nie wolno i już!”, jednak po kilku dniach walki ze samym sobą, w końcu polegnie. Zwizualizowany kawałek pizzy, wyobrażony zapach i smak ciągnącego się, żółtego sera oraz szaleńczo pracujące ślinianki wygrają. Każdy człowiek ma od czasu do czasu zachcianki. Jednak typ zdrowy, zje dwa kawałki pizzy i będzie miał dość. Spuszczony z łańcucha kompulsywny obżarciuszek zje całą dużą pizzę i przez następne dni będzie raczył się kolejnymi.

Dopisalibyście coś do tej listy? Jestem ciekawa. Wielu z Was pisze o relacjach z rodzicami - tak to bardzo ważny problem, który rzutuje na naszej psychice. Można podciągnąć to pod samotność i złe emocje, ale samo zagadnienie dotyczące wychowania to zupełnie inny rozdział.

M.




 
 
Jedzenie kompulsywne
Żurawek 
Śmiertelna Nogawka



Wiek: 27
Dołączyła: 18 Paź 2014
Posty: 5179
Skąd: Polska

Wysłany: 2016-06-30, 18:04   

W sumie u mnie obsesyjne myślenie o jedzeniu nie istnieje, choć dzisiaj, wracając z pracy przypomniałam sobie, że w domu jest tarta i będę mogła ją zjeść. Emocje, samotność, rozczarowanie. To wszystko racja. Jeszcze dodatkowo dobija mnie fakt, że leczyłam się i mimo zakończenia terapii, nie jestem zdrowa. Ja przez negatywne nastawienie do pracy też jadłam. Jem, nie wiem czy to kontroluję... Nie może nyć w domu przekąsek, bo znowu przestałam umieć im się oprzeć, a było już tak dobrze...



Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści. Opowieść Podręcznej M. Atwood
23.10.15r.
 
 
 
Jedzenie kompulsywne
Mój Towarzysz K
[Usunięty]

Wysłany: 2016-07-01, 20:15   

Żurawek - mogę przypuszczać, że jesz, bo mimo zakończonej terapii, dalej nie zamknęłaś pewnych spraw. Sama piszesz, że masz negatywne nastawienie do pracy - przecież to ogromna dawka stresu! Dodatkowo "dobija Cię fakt, że nie jesteś zdrowa". Czyli mówisz sobie - "kobieto, porażka"! Pytanie jak ją definiujesz? Czy na pewno terapia nic Ci nie dała? Nie otworzyła oczu na pewne sprawy? A może nie trafiłaś po prostu na odpowiedniego terapeutę? Czy uważasz, że to Ty jesteś za tę porażkę odpowiedzialna? A może potrzebujesz po prostu więcej czasu.

Przede wszystkim przestań, choć wiem, że to jest bardzo trudne, postrzegać wydarzenia tak negatywnie. Zastanów się, co dobrego dzieje się w Twoim życiu. Czy naprawdę jest tak źle? A jeśli tak - czy nie warto zacząć działać, żeby coś zmienić? Nie wszystko na raz, ale małymi kroczkami.

Głowa do góry! :)

M.




 
 
Jedzenie kompulsywne
Żurawek 
Śmiertelna Nogawka



Wiek: 27
Dołączyła: 18 Paź 2014
Posty: 5179
Skąd: Polska

Wysłany: 2016-07-02, 08:07   

Mój Towarzysz K, to prawda. Zakończyłam terapię, bo zasugerował mi to terapeuta i tak pokierował spotkaniami (przed samym ostatnim przepadły mi dwa albo trzy spotkania), że nawet nie umiałam powiedzieć, nad czym chciałabym jeszcze pracować. Wtedy byłam w euforii z powodu zakończenia roku, matur itp. Z tą porażką to trochę tak, że jestem rozgoryczona, bo wszyscy dookoła mówili mi, że nie potrzebuję terapii, sama chciałam być zdrowa i o. Z jedzeniem terapeuta nie umiał mi pomóc, ale w wielu innych kwestiach bardzo mi pomógł. Dzięki terapii w ogóle dorosłam. Ale jedzenie wróciło gdy raz odpuściłam sobie na dłużej ćwiczenia i dietę i wszystko wzięło w łeb. Nadal bardzo interesuje mnie fitness, lubię czytać o zdrowym odżywianiu itp. Tylko coś zniosło mi blokadę "nie jedz, nie jesteś głodna". Mam nadzieję to ustabilizować, bo podejście do pracy się zmieniło. Więc czemu i wszystko inne nie miałoby się zmienić na lepsze?

Moje życie wcale beznadziejne nie jest. Bilans jest bardzo na plusie. Ale ja wymagam od siebie zawsze bardzo dużo.




Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści. Opowieść Podręcznej M. Atwood
23.10.15r.
 
 
 
Jedzenie kompulsywne
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 12