Wdzięczność za to co uczynił i czyni w moim życiu, smutek i żal gdy zapominam o nim, zwątpienie gdy nie rozumiem wielu rzeczy i robię po swojemu ale ogólnie się cieszę że jest ktoś nade mną i nie jestem sam, problem jest wtedy gdy trzeba dać coś od siebie.
A co dokładnie masz na myśli "złe rzeczy"? Np. strata bliskiej osoby, niepełnosprawność, porażki życiowe w ważnych momentach?
Złe rzeczy można podzielić na dwie kategorie, na te co ma się wpływ i na te co nie ma się wpływu. Każda strata czy porażka boli, mnie również ale staram się sobie jakoś to wytłumaczy i podchodzę z dystansem i w tym co mam wpływ i w tym gdzie nie mam.
Nie rozpaczam, nie dołuje się, nie mówie że nie ma sensu, przynajmniej staram się tak robić.
Za każdy kolejny przeżyty dzień. Za to że jestem zdrowa, że wciąż widzę, że jeszcze nie potrzebuję operacji...
Skoro Twoje zdrowie jest jego zasługą, to fakt, że będziesz kiedyś potrzebować operacji jest jego winą. Czy to wdzięczność na zasadzie 'pobił mnie, a mógł zabić, znaczy dobry pan'? Syndrom sztokholmski wydaje się być w świecie bardziej rozpowszechniony niż cukrzyca i choroby układu krążenia razem wzięte. WHO powinno reagować.
Skoro Twoje zdrowie jest jego zasługą, to fakt, że będziesz kiedyś potrzebować operacji jest jego winą. Czy to wdzięczność na zasadzie 'pobił mnie, a mógł zabić, znaczy dobry pan'? Syndrom sztokholmski wydaje się być w świecie bardziej rozpowszechniony niż cukrzyca i choroby układu krążenia razem wzięte. WHO powinno reagować.
No cóż, jestem wdzięczna i szczęśliwa, a zgodnie z prawem przyciągania takie uczucia przyciągają kolejne podobne... a nie, wróć. O tym rozmawiałyśmy już w innym temacie i chyba mamy rozbieżne opinie na ten temat.