Wiek: 31 Dołączyła: 11 Mar 2012 Posty: 151 Skąd: Poznań
Wysłany: 2012-12-05, 20:59
Posiadam kilka tatuaży, wszystkie oprócz pierwszego są moimi własnymi projektami. Właściwie od tego zaczęła się moja stała współpraca ze studiem. Na początku była top czysta fascynacja, teraz przemieniła się w sposób zarobku na boku.
Traktuję to jako hobby. Lubię chwilę kiedy czekam aż przystąpimy do pracy, nieco się wtedy denerwuję, ale to taki.. "miły" stres jest
Nic więcej w tym temacie w sumie już powiedzieć nie mogę.
Mara, odnośnie tych własnych projektów to normalnie aż ciepło mi się na serduchu robi jak czytam/słyszę takie rzeczy. Może podchodzę do kwestii tatuaży zbyt emocjonalnie, ale nie lubię podejścia w stylu "a, przyjdę sobie do studia, wybiorę coś ładnego z katalogu i wydziaram, a co".
Odnośnie tematu, to taka mała prywata: ostatnio przeglądając niezbadane otchłanie Sieci natrafiłam na takie zdjęcie: klik. Absolutnie nie chodzi tu o celebrytkę czy też nawet o konkretny motyw, tylko o samo miejsce - niesamowicie mi się podoba.
I chyba, niestety, nie wyglądałoby to już tak dobrze na małobiuściastej osobie...
Cóż, mam jeszcze trochę czasu na wykombinowaniu "swojego" wzoru. Przynajmniej główne elementy i koncepcja pozostają niezmienne - to dobry znak, przynajmniej w ich kwestii jestem najwidoczniej zdecydowana.
Zetknął się ktoś z Was z techniką o nazwie "white-ink"? Strasznie podobają mi się uzyskane dzięki niej efekty - podobnie zresztą jak "blackworki", choć te dwie rzeczy stoją do siebie w pewnej opozycji.
Wiek: 31 Dołączyła: 11 Mar 2012 Posty: 151 Skąd: Poznań
Wysłany: 2012-12-06, 00:49
BlackAcid, ja zawsze pytam, czy projekt tatuażu nie uległ zmianie przez ostatni rok. Jesli nie to znaczy, że osoba chce taki tatuaż :E Oczywiście nie zawsze jest to prawdą, ale jest to dobry sposób na przekonanie się samemu, czy naprawdę to jest to co chce się mieć do końca życia "przy sobie".
Chciałam mieć jedną dziarkę zrobioną białym tuszem, ale w końcu spasowałam widząc efekty na moim koledze. Artystka, która to robiła, była świetna tak samo jak sama praca - jednak szybko blakło
Na tatuażach nie mam zbyt wielu elementów z białym tuszem. Tak po prawdzie to jedynie refleksy światła są zaznaczone na biało i tyle.
A co do zdjecia, tatuaż wygląda super, zawsze marzyła mi się sowa w tym stylu, ale na klatce piersiowej Ale pod cyckami to pewnie dość delikatne jak dla kobiet miejsce, i żeberka..
Tak jak pisze Mara, również nie jestem zwolennikiem białego tuszu. Wielu tatuarzystów całkowicie unika go w swoich pracach. Swoją drogą technika white-ink w przypadku zastosowania przy całym obrazie jakoś kłóci mi się z wyglądem prawdziwego tatuażu. Był również okres zaciekawienia nowatorskimi tatuażami UV, które ostatecznie też są traktowane z przymrużeniem oka ze względu na ich szybkie blaknięcie i nie do końca zbadany efekt długotrwałego działania tuszu UV na skórę człowieka. Jest wiele bajerów, które zwracają uwagę ludzi, ale ja pozostaję wierny standardowej technice, a ze wzorów najbardziej lubię new school. Pozdro!
Wiek: 31 Dołączyła: 11 Mar 2012 Posty: 151 Skąd: Poznań
Wysłany: 2012-12-07, 21:50
UV może i blakną szybko, ale są niektóre pomysły, które przekonują mnie do tej techniki, chociaż sama nie zrobiłabym sobie całego tatuażu w tym tuszu.
Jakiś element, drobny, że kiedy wyblaknie nic się nie stanie.
Odnośnie UV mogę jedynie mówić o walorach estetycznych, nigdy do końca nie interesowałam się czym się robi taki tatuaż i nie sądzę, by mnie to interesowało. Nie kręci mnie tatuowanie niewidocznych tatuaży tak właściwie.
Wiek: 41 Dołączył: 20 Sie 2012 Posty: 101 Skąd: Polska
Wysłany: 2012-12-09, 20:10
Sam mam tatuaż jeden tylko zrobiłem go gdy ukończyłem szkołę średnią, następnych nie planuje. P.S słyszałem że ponoć prawdziwy hardcor to tzw skaryfikacja.
dragon29, to już zależy od subiektywnej definicji hardkoru. Na pewno jest to coś o "poziom wyżej" od tatuażu. Mam wrażenie, że tak naprawdę to skaryfikacje dopiero niedawno zaczęły przenikać do kultury bardziej powszechnej mimo, że to coś jak najbardziej... Hm, na język ciśnie mi się słowo "prymitywne", ale ono jest strasznie negatywnie nacechowane. Pierwotnego?
I niektóre z nich to małe dzieła sztuki, naprawdę: ***, ***, oczywiście na wygojone się przyjemniej patrzy.
edit by Czu:
usunęłam linki, ze względy na mocną (wręcz drastyczną) treść.
Ostatnio zmieniony przez 2012-12-10, 00:15, w całości zmieniany 1 raz
Buahaha Juz to widze w wyobrazni. Nigdy sie nie cielam ani nie mialam wiekszych ran i wpadam na pomysl wyrzniecia sobie w skorze kwiatka. Ide do jakiegos rzeźnika i mu place za znecanie sie nade mna i wszystko jest ladnie, slicznie... poki nie zagoi sie na tyle, zeby uwidocznila sie moja sklonnosc do bliznowcow. Skaryfikacje 3D
Ostatnio zmieniony przez 2012-12-09, 23:41, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 31 Dołączyła: 11 Mar 2012 Posty: 151 Skąd: Poznań
Wysłany: 2012-12-09, 23:51
Ja bym sobie nigdy w życiu nie dała wydłubać czegoś takiego.
Fakt, mam problem z samookaleczaniem, ale na bogów.. To ładnie wygląda u kogoś innego, podziwiam ich, że znoszą cierpliwie tyle godzin bólu, bo jednak wyobrażam sobie, że jest to silniejszy ból niż ten podczas tatuowania.
(i nie wiem dlaczego, kiedy wyobrażam sobie, że ktoś mi robi skaryfikacje zaczyna bolec mnie łydka )