Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Odpowiedzialność za bliskich
Autor Wiadomość
PanFoster 
Hybris.



Dołączył: 14 Sty 2013
Posty: 5071
Skąd: dolnośląskie

Wysłany: 2013-04-28, 23:34   Odpowiedzialność za bliskich

Dość dziwne uczucie nieraz mnie ogarnia. Takiej wyższości, gdyż dochodzę do wniosków bardzo dojrzałych i trudnych. Ale wiem, że droga do takiej świadomości ( gdzie na razie to tylko świadomość, do przejścia w praktykę jeszcze daleko ) prowadziła przez depresję, próby samobójcze, krzywdzenie siebie i innych, narkotyki i wiele podłych i ciężkich sytuacji. Nie wszystkie bliskie mi osoby, miały szczęście osiągnąć ten poziom samoświadomości ( ale to dziwnie brzmi. ;o ).
To tak jakby życie było wchodzeniem po stromych schodach, ja jestem już w połowie, droga wiedzie przez wiele upadków i porażek i widzę, że inni zaczynają pojmować prawy, które stoją na początku, i w sumie każdy ma swoje schody, ale ja czuję się tak jakbym był hm. starszym bratem dla nich i nie chciałbym by przechodzili przez to samo co ja by to samo osiągnąć. I przejmuję za nich przykrą odpowiedzialność, biorę na swe barki te najcięższe fakty, utrzymując ich pod takim parasolem, po którym są bezpieczni. I wiem, że może ja spadnę kilka schodów niżej, ale podniosę się , by bywałem w gorszych sytuacjach. I jestem na to gotów, ale nie chodzi o to. Bo każdy musi dojść do tego samemu, ale ja nie mam pewności, czy oni sobie poradzą z tym tak jak ja. Czy podniosą się i pójdą dalej silniejsi, czy spadną i już nie powstaną.
Pytanie brzmi czy pozwolić im upaść, dać im samemu iść po schodach? Przecież nie przeżyję za nich życia, nie umrę za nich. ( Chociaż jestem gotów ) A jak poświecę się do tego stopnia, że przyzwyczaję ich do barku odpowiedzialności to gdy mnie kiedyś zabraknie nie poradzą sobie.
Czyli powinienem powiedzieć: wróć do mnie, jak zrozumiesz to co mówiłem. I powinienem patrzeć jak dana osoba stacza się, błądzi, upada, marnuje znów kolejny raz szansę, kolejny rok życia? Mam pozostać bierny słuchając zarzutów o opuszczeniu w potrzebie?


Teraz konkretny przykład:

Mój przyjaciel mnie nie słuchał, nie uczył się, przez wakacje imprezował, zamiast uczyć się do poprawki jak mu mówiłem. Olał to i obudził się dwa dni przed poprawką, dnie i noce pomagałem mu się przygotować, ale niestety nie zdał. Zmarnował rok życia przez własną głupotę.
I teraz co robi? To samo. Ulega innym, zostawia wszystko na ostatnią chwilę, by przypodobać się kumplom olewa naukę, to co mu tłumaczę, fakt faktem poprawił się, ale nie na tyle, by poradzić sobie. No ja rozumiem. Sam imprezuję, zalewam się co kilka dni, uczę po nocach w ostatni dzień, przychodzę do szkoły na kacu, ale ja dostaję 3 albo 4 ze spr, a on jedynkę za jedynką. Nauczyciele mnie lubili, jego tępią. On zrzuca całą winę na nich, ja mu tłumacze, że jeżeli jest taka sytuacja, to po prostu ucz się aż padniesz ze zmęczenia, zaliczysz te przedmioty i będziesz mieć spokój. Ale nie. Bo po co? Krzysiek zawsze pomoże o 23 w niedziele, bo on cały week bawił się. Jak mu tłumaczę zadania, to on się pyta jakie buty są ładniejsze i jakie ma kupić. Grozi mu, że znów nie zda, jakoś daje sobie radę, ale tylko dlatego, że odwalam za niego 3/4 roboty. Jeżeli powiem DO?Ć! To on się załamie, ulegnie znów kumplom ( dla których często mnie olewa, bo oni nie wymagają od niego ), zorientuje się w ostatni dzień, wtedy, gdy ja nawet mu nie pomogę i znów nie zda. A to będzie już koniec. I jego i mój, bo ja sobie tego nie wybaczę.




Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
Ostatnio zmieniony przez 2016-02-26, 18:04, w całości zmieniany 3 razy  
 
 
Odpowiedzialność za bliskich
Mustela Nivalis 
no longer human



Dołączyła: 19 Mar 2013
Posty: 5163
Skąd: Europa

Wysłany: 2013-04-29, 12:58   

Foster, złotko.
Trochę wyświadczasz tym, dla których chcesz dobrze, niedźwiedzią przysługę. Zamykasz bliskich pod kloszem wygodnych przyzwyczajeń i poniekąd tym samym rozleniwiasz(hamujesz?) jakikolwiek rozwój. Bo niby po co mam się starć i próbować, skoro jest Foster, który zrobi to za mnie?

Pozwól im dojrzewać swoim rytmem. Doświadczać porażek, dzięki którym mogą wyciągnąć jakieś wnioski. Jak nie za pierwszym, czy drugim razem, to za którymś w końcu zaskoczą. To niezbędne do rozwoju. Z resztą, sam już na to wpadłeś.

Niektórzy po prostu muszą się sparzyć, aby nie popełnić drugi raz tego samego błędu.
Nie odbieraj im tego.

PanFoster napisał/a:
Mam pozostać bierny słuchając zarzutów o opuszczeniu w potrzebie?

Asertywny.Wspieraj, pomagaj, ale nie wyręczaj ani nie poświęcaj.
To im i Tobie wyjdzie na dobre.




Disqualified as a human being.
Ostatnio zmieniony przez Mustela Nivalis 2013-04-29, 12:58, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Odpowiedzialność za bliskich
LightingOwl 



Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 336
Skąd: Polska

Wysłany: 2013-05-01, 20:56   

Mustela Nivalis napisał/a:
Pozwól im dojrzewać swoim rytmem. Doświadczać porażek, dzięki którym mogą wyciągnąć jakieś wnioski. Jak nie za pierwszym, czy drugim razem, to za którymś w końcu zaskoczą.
...
Mustela Nivalis napisał/a:
Asertywny.Wspieraj, pomagaj, ale nie wyręczaj ani nie poświęcaj.
To im i Tobie wyjdzie na dobre.


Niestety się z tym nie zgodzę brzmi to jak "rób co chcesz", z tym żeby później wspierać i pocieszać.
Jeśli pozwolimy na doświadczanie porażek bez żadnego wsparcia, tak na pewno wyciągnie z tego jakąś lekcje ale też prawdopodobnie wpadnie na dobre na ten zły tor, sam miałem takiego znajomego (gdy byłem dzieckiem był "najlepszym przyjacielem"), wszyscy inni budzili się po niezdanym roku, on właśnie ma 18 lat i został wyrzucony z gimnazjum dla dorosłych i nie dlatego że jest skończonym degeneratem czy cokolwiek takiego, po prostu jak sam kiedyś powiedział "gdyby się mną rodzice zainteresowali, może było by inaczej".
Rodzic, czy przyjaciel to chyba obojętne jeśli zależy na 2 osobie to się ją wspiera, a nie czeka aż będzie już za późno.




 
 
Odpowiedzialność za bliskich
Green_girl_94 



Wiek: 29
Dołączyła: 03 Maj 2010
Posty: 1080
Skąd: wielkopolskie

Wysłany: 2013-05-01, 21:05   

LightingOwl napisał/a:
Rodzic, czy przyjaciel to chyba obojętne jeśli zależy na 2 osobie to się ją wspiera, a nie czeka aż będzie już za późno.

Właśnie wspiera, a nie wyręcza. W każdej przyjaźni trochę asertywności potrzeba, bo nie można za kogoś przeżyć życia. Na niektóre błędy trzeba pozwolić, bo nie jesteśmy w stanie uchronić najbliższych od wszystkiego. I nie mówię, że mamy zostawić ich samych sobie. Wspierać, a nie wyręczać, bo to nikomu nie wyjdzie na dobre.
No i przyjaciel w 100% nie zastąpi rodziców o tym trzeba też pamiętać. Zawsze od rodziców ma się inne wymagania i zadań ciążących na rodzicach nie przerzucajmy na przyjaciół, bo to jest bardzo duże obciążenie. Pomoc owszem w zadaniach, w nauce, w sytuacjach życiowych, ale tak jak pisałam to nie jest w stanie zastąpić pomocy, zainteresowania rodziców.




"Ale zaprawdę, chcąc się spodobać
śmierci, ja ciągle muszę fałszować
Słowa ogromnej tej zapowiedzi." - Rafał Wojaczek
 
 
Odpowiedzialność za bliskich
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-05-01, 22:01   

LightingOwl napisał/a:
Rodzic, czy przyjaciel to chyba obojętne jeśli zależy na 2 osobie to się ją wspiera, a nie czeka aż będzie już za późno.

Nie obojętnie... to dwie skrajnie różne relacje... rodzic ma "obowiązek" wobec dziecka - przyjaciel żadnego obowiązku nie ma, to relacja z wyboru. Tylko od rodziców można oczekiwać miłości bezwarunkowej i bezwarunkowego wsparcia (co w praktyce i tak rzadko wychodzi)... każda inna relacja w swoim założeniu powinna być symetryczna - obie strony powinny wnosić po równo wsparcia, zaangażowania, pomocy, sympatii.
LightingOwl napisał/a:
został wyrzucony z gimnazjum dla dorosłych i nie dlatego że jest skończonym degeneratem czy cokolwiek takiego, po prostu jak sam kiedyś powiedział "gdyby się mną rodzice zainteresowali, może było by inaczej".
Jeżeli został wyrzucony z gimnazjum dla dorosłych to już tylko i wyłącznie jego problem... no przykro mi, ale dzieciakiem nie jest. Mój ex był taki właśnie... wszyscy inni byli winni... no i faktycznie byli winni, ale X lat wcześniej... to co robił ze swoim dorosłym życiem, to już był jego wybór - jak bardzo bym nie chciała, to nie mogłam za niego pójść na egzamin.



 
 
Odpowiedzialność za bliskich
Mustela Nivalis 
no longer human



Dołączyła: 19 Mar 2013
Posty: 5163
Skąd: Europa

Wysłany: 2013-05-02, 00:09   

LightingOwl, właściwie to Emaleth i Green_girl_94 ujęły mniej więcej to, co ja chciałabym napisać.

Odpowiedzialność należy mieć przede wszystkim za własne czyny, branie jej za kogoś innego to już trochę wypaczona(sorry) forma troski. Jeśli ktoś całe życie będzie mnie wyręczał z jakiejś czynności, która mi średnio wychodzi, no to nigdy się jej nie nauczę i nie będę robiła jej porawnie (co by było pożądanym aspektem mojego życia i funkcjonowania w społeczeństwie). Wszystko ok, tylko co zrobić, gdy nie będzie koła ratunkowego?




Disqualified as a human being.
 
 
Odpowiedzialność za bliskich
PanFoster 
Hybris.



Dołączył: 14 Sty 2013
Posty: 5071
Skąd: dolnośląskie

Wysłany: 2013-05-02, 00:25   

W sumie to założyłem ten temat wiedząc już w czym robię błąd. Oczywiste jest to, że najgorszą formą pomocy jest zrobienie czegoś za kogoś. Jestem przeciwnikiem przykładowo wysokich świadczeń socjalnych, czy długoterminowych zasiłków dla bezrobotnych.
Tu jednak chodzi o relacje naprawdę bliskie. Ale chyba odwieczny konflikt pokoleń na tym polega. Tłumaczysz dziecku, co jest złe, bo sam to przeszedłeś, ale ono i tak wie lepiej. Potem przychodzi ze spuszczoną głową i przyznaje nam rację. I dopiero chyba wtedy powinniśmy pomóc, pomóc naprawić szkody.
W sumie to sprawa dość kontrowersyjna moim zdaniem. Ciężko znaleźć i rozróżnić moment, w którym trzeba zostawić kogoś, a z drugiej strony być przy nim.




Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
 
 
Odpowiedzialność za bliskich
Niedotykalna 



Wiek: 34
Dołączyła: 14 Wrz 2013
Posty: 4310
Skąd: małopolskie

Wysłany: 2013-11-17, 12:06   

PanFoster napisał/a:

Tu jednak chodzi o relacje naprawdę bliskie. Ale chyba odwieczny konflikt pokoleń na tym polega. Tłumaczysz dziecku, co jest złe, bo sam to przeszedłeś, ale ono i tak wie lepiej. Potem przychodzi ze spuszczoną głową i przyznaje nam rację. I dopiero chyba wtedy powinniśmy pomóc, pomóc naprawić szkody.


A czy z drugiej strony tutaj nie pojawia się ta myśl "a nie mówiłem?" gdy ktoś wraca z podkulonym ogonem? Nie musisz być jej świadomy, możesz wręcz teraz pomyśleć "cóż ona gada, przecież to bliskie relacje", ALE... Człowiek już tak jest skonstruowany, że jakkolwiek by nie dążył, zawsze dąży do sytuacji, w której to on ma ten przysłowiowy największy kawał mięsa. Dopiero jego człowieczeństwo pozwala mu rozdzielić to i popatrzeć na pewne sprawy inaczej. Jednak wciąż ostatecznie jest zwierzęciem, które walczy o najwyższe laury.
Nie wątpię, że dla swoich bliskich chcesz jak najlepiej i że chcesz ich uchronić od tego, czego sam doświadczyłeś, chcesz im wyprostować drogę zanim jeszcze poczują ból krętej ścieżki... Ale w tym co napisałeś wyczuwam niejaką dumę, dumę z tego, że Ty doświadczyłeś więcej, więc więcej wiesz, więc to Ciebie należy szukać, więc - idąc dalej - jesteś (poniekąd) istotą lepszą i wyższą. To nie umniejsza Twojej troski o nich czy szczerej chęci pomocy, ale być może ujawnia zupełnie inny aspekt - potrzebę bycia ponad. Tylko czy Twoim "skarbem" muszą być trudne, chore doświadczenia? I czego jeszcze musisz doświadczyć, aby ich uchronić od wszystkiego. Czy to nie będzie tak, że skupisz się trochę na byciu swego rodzaju "mędrcem", a zapomnisz o byciu po prostu sobą?


Nie umiem pisać składnie, nie umiem chyba przekazywać tego, co chcę i moje wypowiedzi bywają niespójne, a ta to bardzo daleko idące przemyślenia, ale mam nadzieję, że ktokolwiek zechce zrozumieć, co mam na myśli...

[ Dodano: 2013-11-17, 12:14 ]
Tak a propos odpowiedzialności za bliskich - u mnie owo zjawisko przejawia się w zupełnie inny sposób. Każdego dnia przeżywam swój lęk o bliskich i czuję się za nich odpowiedzialna, a raczej za ich byt. Warunkuję byt mojej mamy od tego, jaka ja jestem. Wciąż mam wrażenie, że jeśli ja nie spełnię jej oczekiwań - to ona umrze. Szerzej - boję się "opuścić ją", zostawić z ojcem, wyprowadzić się. Boję się, że on jej zrobi krzywdę, że sobie nie poradzi... Traktuję ją trochę jak dziecko, którym kiedyś sama byłam, tylko że mnie tak nikt nie traktował.
Dodam, iż mam 24 lata i doskonale intelektualnie zdaję sobie sprawę, że to nonsens. Tylko intelekt jedno a uczucia i emocje swoją drogą.

Wiele razy próbowałam dojść do tego, skąd wzięło się to u mnie i sprawa wydaję się dość prosta - matka zawsze powtarzała mi, że przeze mnie umrze, że to ja niszczę ją i całą rodzinę. W tym wszystkim nigdy nie było lęku o mnie jako o dziecko. Była raczej odpowiedzialność zrzucana na moje barki. Teraz jak na to patrzę czuję się jak miniaturowy siłacz, który niósł na plecach buchający gorącem kocioł z rozwalającą się rodziną.

Jakie to wszystko jest... skomplikowane.




Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...

/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
 
 
Odpowiedzialność za bliskich
Forever Alone 



Wiek: 25
Dołączyła: 02 Lis 2013
Posty: 993
Skąd: śląskie

Wysłany: 2014-01-25, 21:35   

Niedotykalna napisał/a:
matka zawsze powtarzała mi, że przeze mnie umrze, że to ja niszczę ją i całą rodzinę.

Niestety coś o tym wiem. Od zawsze wysłuchuję: wpędasz mnie do grobu, będziesz się cieszyć, jak umrę, co zrobi tata, jak się dowie, co narobiłaś, jak mogłaś mi to zrobić, niszczysz rodzinę, itp. Te słowa sprawiły, że dziś czuję się odpowiedzialna za byt całej mojej rodziny. Jeśli komuś coś się stanie, coś pójdzie nie za dobrze, od razu czuję, że to moja wina. Pomimo, że wiem i rozumiem, jak ta myśl jest niedorzeczna to jednak gdzieś tam w mojej podświadomości jest przeświadczenie o tym, że życie mojej mamy jest zależne ode mnie i moich decyzji. Małżeństwo moich rodziców, zdrowie brata, samopoczucie mamy, relacje z resztą rodziny - za to wszystko czuję się odpowiedzialna.




:fori:
13.02.2017
 
 
Odpowiedzialność za bliskich
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-26, 14:55   

Forever Alone napisał/a:
Jeśli komuś coś się stanie, coś pójdzie nie za dobrze, od razu czuję, że to moja wina.

Mam tak tylko w przypadku najbliższych relacji i przyczyną jest to, że chcę mieć iluzję własnej omnipotencji. Chce żeby mi się wydawało, że jestem w stanie coś zrobić w sytuacji, na którą faktycznie nie mam żadnego wpływu. Poczucie winy jest jednak ceną za to oszukiwanie siebie... z drugiej strony świadomość, że dzieją się rzeczy poza moją kontrolą jest byłaby dla mnie jeszcze gorsza.




 
 
Odpowiedzialność za bliskich
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 14