Jest mi wstyd, gdy sobie z czymś nie radzę... wstyd, gdy patrzę na znajomych, którzy radzą sobie z rzeczami dla mnie zbyt trudnymi... którzy mimo wszystko potrafią funkcjonować, nie załamywać się... a ja? Ja umiem się tylko załamać. Wstyd zamyka mi więc usta, bo jak tu się przyznać, że taka prosta sprawa sprawia mi tak wiele problemów? Jak spojrzeć w oczy komuś, kto przeszedł przez gorsze rzeczy bez setki blizn na rękach?
Czy ten wstyd kiedyś mija? Czy można coś zrobić, by patrząc w lustro nie czuć się niekompetentnym do życia? A może trzeba się pogodzić z tym, że się jest i zawsze będzie gorszym, słabszym, mniej odpornym niż inni ludzie? Jak myślicie?
Nie jest się gorszym, jest się innym. Każdy inaczej reaguje na kopy od życia. Porównywanie problemów nie ma kompletnie sensu. Zawsze będzie ktoś kto ma gorzej według nas, więc to nam zabrania przeżywać własne problemy???
Mój problem polega na tym, że wstydzę się ludzi. Gdy kogoś mijam, zazwyczaj spuszczam głowę i nie patrzę na tę osobę. Gdy jestem z grupą nieznajomych zawsze mam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą. Że czekają, aż zrobię coś dziwnego, aby mogli to wyśmiać.
Ostatnio zmieniony przez 2013-02-13, 20:22, w całości zmieniany 1 raz
Gdy jestem z grupą nieznajomych zawsze mam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą. Że czekają, aż zrobię coś dziwnego, aby mogli to wyśmiać.
Ja mam tak nawet jeśli jestem w grupie ludzi, których znam. Zawsze jak się śmieją to wydaje mi się, że ze mnie. Nie odzywam sie w towarzystwie, nawet w gronie rodzinnym, bo wydaje mi się, ze to co mówię jest głupie i w zasadzie to nikogo moje zdanie nie obchodzi.
"Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy"
To jest socjofobia. Rozumiem to doskonale. Niektórzy przez to strasznie cierpią, w twoim przypadku. Piszą jedynie w internecie, sms-y i tak dogadują się świetnie z ludźmi, ale kiedy dana osoba chce się spotkać, to wtedy najczęściej uciekamy lub zostajemy przy kontaktach wirtualnych. Boją się odrzucenia, wyśmiania, niezrozumienia.
Doskonale Cię rozumiem. To jest strasznie męczące.
Nie umiem żyć bez ludzi, ale aktualnie marzę o urlopie od życia zewnętrznego. Chciałabym się zamknąć w domu, ale nie po to by rzucić się w wir rozpaczy. Po to by skupić się na działaniu i samodoskonaleniu, walce z sobą, swoimi słabościami. W końcu jutro nowy dzień...