Nie mówię, że się paprze. Tylko, że odrywając cokolwiek - nie ważne czy to bandaż czy gazę - odrywasz też co najmniej kawałek strupa. I od nowa krwawi.
Nawet jak miałam szyte rany, to chodziłam bez opatrunku, w koszulce bez rękawów, w miejscu w pewnym sensie publicznym.
Kij z tym czy patrzą. Ja raz pohasałam sobie na miasto z odsłoniętą raną , gdzieś się chyba potknęłam, a efekt był taki że po powrocie musiałam wyjmować z niej drobinki żwiru i piachu, później strasznie opornie się goiło i w ogóle mnóstwo 'zabawy' z tym było. Od tego czasu zawsze osłaniam rany plastrami albo bandażami, jak dla mnie mniejsze zło
Nie mam pojęcia, jak to się nazywa, ale są takie gazy ze śliską powierzchnią. One się nie przyklejają i niczego nie odrywają.
rozwielitka napisał/a:
Nawet jak miałam szyte rany
Ja panicznie boję się szycia, a miałam kilka takich sznyt, które go wymagały. Kiedy ich nie zszywasz, bandaż jest niezbędny, inaczej wszystko Ci wypływa, bądź brudzi się.
Gdyż nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę, a przed człowiekiem schronić się można jedynie w objęcia innego człowieka.