U mnie w klasie była jedna dziewczyna, u której zauważyłam na lewej ręce sporo blizn i świeżych śladów. generalnie sporo osób widziało to na wf-ie, i jakoś nikt specjalnej uwagi nie zwracał (bo kot, bo w sumie nie wiem skąd to się wzięło, bo za ciasne bransoletki, bo przy krojeniu chleba, bo coś tam...), ale jak dla mnie coś było na rzeczy. Podeszłam do niej, kiedy byłyśmy w miarę na osobności, i poruszyłam ten temat. Bardzo chciałam jej wtedy jakoś pomóc, pogadać, wesprzeć.
Znam wiele takich osób. Koleżanka która kończy własnie terapię, kolejna która potrafiła sobie na głowie wyciąć napis: uszkodzona, i masa innych znajomych którzy pod wpływem smutku po zerwaniu się okaleczali. Bez liczenia wiem że z 5 osób okaleczających się znam na pewno. Mój ojciec ma na lewej ręce grube proste kreski, może tez się okaleczał kiedyś.
Dołączyła: 08 Maj 2013 Posty: 174 Skąd: Zakazany Las
Wysłany: 2013-05-10, 08:33
Kiedy rok temu miałam bierzmowanie i chodziłam do kościoła na różne przygotowania, poznałam tam pewną dziewczynę. Raz ja, ona i kilka innych osób poszłyśmy zapalić do altanki za kościołem, ona kręciła się akurat blisko mnie. A że rękę trzymała uniesioną w górę, to i parę rzeczy się przyuważyło. Na palcach u obydwu rąk, tuż przy dłoniach, miała po trzy, cztery kreski. Kiedy wyszłyśmy razem na miasto jakoś w lipcu, obie byłyśmy ubrane w letnie stroje, krótkie spodnie i topiki i było widać wyraźnie jej grubą kreskę na udzie oraz sznyty na przedramieniu. Co czułam? Lekką solidaryzację z tą dziewczyną oraz poniekąd radość, że oto znalazłam kogoś podobnego do mnie.
Natknąłem się na roztrzaskaną płytę
I twoje zwłoki z ziemi wyrzucone.
Szukałem spojrzenia, które tak kochałem.
Patrzę - oczy wypalone.
Ostatnio zmieniony przez Nightingale 2013-05-10, 08:52, w całości zmieniany 1 raz
W mojej klasie jest dziewczyna, która się cięła, tylko dlatego, że zakochała się w chłopaku 3 lata starszym, który ją olał... Też mi powód... W równoległej klasie są 2-3 dziewczyny z tego jedna jest w poprawczaku. A tak to nikt ze szkoły. Ani z mojego otoczenia.
And if you go,
I wanna go with you
And if you die,
I wanna die with you
Właściwie nikt z mojego otoczenia się nie okalecza, aczkolwiek jedna koleżanka z klasy miała na dłoni bliznę w kształcie serca, a druga ze 2 albo 3 lata temu się pocięła z powodu nieszczęśliwej miłości. Poza tym nawet w obcym mieście i na co dzień baardzo rzadko widuję takie osoby.
" Dziś wciąż chcę więcej, bo nic mnie nie boli
Gdy na pocięte ręce wysypuję kilo soli
Wokół na ogół mówią, że ten to paranoik. "
Ja w sumie też nie znam takich osób które to robią z żalu. Chodzę do gimnazjum i raz na lekcji znajome, które siedziały w ostatniej ławce normalnie, przy wszystkich cięły się ostrzami z temperówek... Było to dosyć dziwne bo miały ręce całe we krwi a nauczyciel nic nie zauważył (albo zignorował). Potem normalnie przemyły rany wodą utlenioną i zabandażowały ręce.
Nie znam nikogo autoagresywnego.
Co prawda za czasów szkolnych moi znajomi z klasy przynieśli sobie do szkoły skalpel i sprawdzali na własnych rękach czy jest wystarczająco ostry i czy rozcinanie nim skóry boli. Ale taki pojedynczy wybryk dla szpanu to raczej nie jest problem z samookaleczaniem się.
Ja jak zobaczyłem u swojej przyjaciółki blizny jak mi nie chciała powiedzieć skąd je ma, i sie popłakała, musiałem ją spoliczkować, jak się ogarnęła to sie już więcej nie powtórzyło jak widać terapia wstrząsowa działa
Ja jak zobaczyłem u swojej przyjaciółki blizny jak mi nie chciała powiedzieć skąd je ma, i sie popłakała, musiałem ją spoliczkować, jak się ogarnęła to sie już więcej nie powtórzyło jak widać terapia wstrząsowa działa
Moim zdaniem to bardzo zły pomysł na załatwianie takich spraw.
Azorlian, widzę, że masz specjalizację w terapiach szokowych
Jeżeli przyjaciółka robiła to, ponieważ miała problem to po takiej Twojej reakcji - niczego więcej się nie dowiesz.
Zapewne liczyła na wsparcie, a dostała w twarz... Poza tym Twój stosunek to tego typu problemów jest tak... odpychający, że nie dziwiłabym się, gdyby nic więcej Ci nie mówiła...