Myślę, że da się z tym jakoś żyć. Może z czasem strach ustąpi miejsca całkowitej akceptacji i zacznie mi się to bardziej podobać, niż być moim problemem. Pewna osoba powiedziała mi kiedyś, że izolacja nie jest zła. Myślę, że życie bez ludzi jest możliwe i jak najbardziej można się nim cieszyć. Nie mam jeszcze tylko najmniejszego pojęcia, w jaki sposób.
Jeżeli sądzisz, że nie potrafisz czegoś zrobić to podświadomie będziesz robił wszystko, żeby tak się stało. "Samospełniająca się przepowiednia". Musisz mieć odpowiednią metodę, wiarę i praktykę żeby Ci się udało więc próbuj, próbuj, próbuj z nastawieniem, że Ci się uda.
Z czym masz największy problem w kontaktach międzyludzkich?
"Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu,
ta, która kocha syna swego łona?
A nawet, gdyby ona zapomniała,
Ja nie zapomnę o tobie" [Iz 49:15]
Boję się samotności, a jednocześnie już jestem samotna. Sama odizolowałam się od ludzi w toku choroby. Był to długi proces, ale zostałam sama. Nawet na tym forum czuję się samotna, nikt nie czyta moich postów.
Ogólnie czuję się ujowo z tym wszystkim.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Nawet na tym forum czuję się samotna, nikt nie czyta moich postów.
Jak mam takie wrażenie, to kontroluję co jakiś czas liczbę wyświetleń tematu. Metoda dość dziwna, ale pokazuje, że jednak jacyś przyczajeni czytacze są.
Powoli, bardzo powoli przyzwyczajam się. Albo mi się uda i otoczę się murem z maską "szczęśliwego" na twarzy, aby jakoś pokonać tą nieszczerość i fałszywość, albo... będzie nieciekawie. Czas pokaże. Etap lęku już mi minął, nie boję się tej samotności przed brakiem bliższych znajomych, przyjaciół i kogoś bliższego. Pytanie tylko czy podołam w tej walce. Psychika ludzka potrafi być zabawna. Nawet nie chce mi się walczyć o innych skoro i tak wszyscy na koniec okazują się być fałszywi. A skoro i tak nie uda mi się z moim marzeniem, to postaram się wykonać je w inny sposób, mimo że zdecydowanie dłuższy czasowo, to równie, a nawet bardziej efektywny i efektowny, mam już zarysowany plan.
Wiek: 32 Dołączyła: 20 Sie 2015 Posty: 63 Skąd: Europa
Wysłany: 2015-08-22, 14:05
Zastanawiam się właśnie, czy właściwie boję się samotności?
Nie, raczej się nie boję, bo już jestem samotna i zaczynam sobie uświadamiać, że przywykłam do tego stanu. Owszem, poczucie samotności jest okropne i trudno to znoszę, jednak samotności się nie boję. Ja będę samotna. Już zawsze... pogodziłam się z tym.
Już stałem się samotny, z rodziną praktycznie się nie odzywam, tzn z bratem, mamą, tatą gadam itp., ale z resztą rodziny w ogóle. Przyjaciele? Kiedyś byli, teraz wszyscy pozakładali rodziny, mają swoje życie a znajomi? Brak ich szczerze mówiąc. Samotność wykańcza.
Ostatnio zmieniony przez 2015-11-15, 21:44, w całości zmieniany 1 raz
Zastanawiam się właśnie, czy właściwie boję się samotności?
Nie, raczej się nie boję, bo już jestem samotna i zaczynam sobie uświadamiać, że przywykłam do tego stanu. Owszem, poczucie samotności jest okropne i trudno to znoszę, jednak samotności się nie boję. Ja będę samotna. Już zawsze... pogodziłam się z tym.
Nie chcę tak myśleć, przecież każdy ma też lepsze chwile w swoim życiu.
Pennyroyal Tea, skłoniłaś mnie do refleksji i doszedłem do wniosku, że lepiej jest, jak jestem samotny w 4 ścianach, nie martwię czy znajomy przerwie kontakt z byle powodu lub powodu, że mnie nie rozumie/uważa, za nienormalnego. Teraz coraz więcej ludzi poznaje człowieka powierzchownie.