Każdy w głębi serca chciałby mieć swoją bratnią duszę, kogoś na kogo może liczyć, przytulić się,wygadać, otrzymać wsparcie, czasami i pomilczeć, zabawić się, zaszaleć, wygłupiać, śmiać, żartować, wypłakać się na ramieniu itd.
Chyba niezależnie od wieku. Fakt, 16 lat, to bardzo mało, by już rozpaczać. Ja mam prawie 20 na karku i jestem samotna. Mam dużo znajomych, przyjaciół, ale brakuję mi czegoś. W wyższych postach mówiliście, że można się do samotności przyzwyczaić. Sami siebie oszukujecie. Możecie to mówić swoim znajomym, ale tutaj możecie być szczerzy. Tak Was nikt tutaj nie zna.
Owszem, dużo czasu spędzam sama: uczę się, czytam coś, oglądam filmy, na kompie pogram, czasami spotykam się z przyjaciółki, jakieś imprezy itd, ale to nie jest to, dopóki nie znajdzie się drugiej połówki, to zawsze będzie czegoś brakowało. Nawet jakiś głupi film lepiej się ogląda w objęciach faceta..
Musimy jednak cierpliwie czekać, a nie rozpaczać, zwłaszcza gdy mamy 16 lat, to bardzo mało..
W wyższych postach mówiliście, że można się do samotności przyzwyczaić. Sami siebie oszukujecie. Możecie to mówić swoim znajomym, ale tutaj możecie być szczerzy.
Do samotności można się przywyczaić. Niemniej przywyczajenie się nie oznacza akceptacji i odczuwania z tego powodu radości. To tak jak do pobytu w więzieniu można sie przywyczaic po paru latach, ale i tak chce się być na wolności. Mechanizm jest ten sam. Czasami poprostu przyzwyczajenie się zmniejsza ból psychiczny.
Samotność jest o tyle okropna,że ona nie zabije od razu,ona potrafi powoli wykańczać człowieka,zadając mu przy tym jeszcze więcej bólu... Coś na styl jednego z cytatów K. Cobaina,że "Lepiej spłonąć od razu,niż tlić się powoli..."
oj tak, im bardziej się jest samotnym, tym bardziej się człowiek chowa i tak w kółko. ciężko z tego wyjść
No właśnie...
Co prawda każdy przypadek jest inny,ale u mnie to wynika z braku zaufania do ludzi,po kilku razach nie widzę sensu,by dalej walczyć... Ludzie są cholernie zakłamani
Moze wystarczajaco duzo zajec rozproszy troche samotnosc... skoro inaczej nie wychodzi...
Też tak myślałam, że jak będę miała dużo zajęć to nie będę czuła się taka samotna. W moim przypadku to nie działa, naprawdę kiedyś chodziłam (z własnej woli) na kilka zajęć dodatkowych (nadal chodzę tylko teraz na mniej) i jest tak samo. Z nikim nie nawiązałam głębszej znajomości. Wydaje mi się to trochę dziwne, tyle osób spotykam i nic ... Może jest nawet gorzej, bo widzę jak ludzie nawiązują znajomości a ja nie potrafię ...
znikajaca napisał/a:
metanoied napisał/a:
niedźwiedź666 napisał/a:
brak bliskiej osoby przyprawia o poczucie pustki
Żeby tylko. Człowiek po pewnym czasie wrasta w ściany i ma lęk przed kontaktami z ludźmi. To jest dopiero kiepska sytuacja, ciężko wtedy z tego wyjść.
oj tak, im bardziej się jest samotnym, tym bardziej się człowiek chowa i tak w kółko. ciężko z tego wyjść.
?więta prawda (niestety). I jeszcze jak ktoś został skrzywdzony, zraniony. Jeszcze trudniej zaufać komuś.
Zaufałem przyjacielowi - nie rozumie mnie, widzi kogoś innego we mnie.
Byłem bardzo szczery dla dziewczyny, pokazałem się z najsłabszej strony - już nie chce być ze mną.
Szukałem zrozumienia u koleżanki którą uważałem za osobę która jest wystarczająco wyrozumiała - pomyliłem się, już się do mnie nie odzywa.
Epic fail na całej linii. Byłem sam i jestem sam. Nie wiem co daje mi dalej siły, może jestem naiwny ale wierzę że spotkam jeszcze kogoś z kim podzielę myśli.
Ja to już zaczynam myśleć,że problem jest we mnie,bo skoro próbowałam rozmawiać z różnymi ludźmi,a za każdym razem spotykałam się właśnie z odrzuceniem,to coś jest nie tak...
Problem jest we mnie,ale nie w porządku jest to,że za każdym razem zamiast z odrobiną wsparcia spotykam się z odrzuceniem...