Ja niekiedy uświadamiam sobie, że chciałabym umrzeć, ale jednocześnie nie jestem wystarczająco odważna na samobójstwo i zdaję się nie zauważać innego wyjścia z tej patowej sytuacji, bo przecież nikt się nie narazi, żeby mi pomóc.
Sawcia, Dokładnie. Ale ja serio nie wiem skąd mi się wzięło to, że nie mogę się za śmierć porządnie zabrać. Może to strach, sam Bóg albo Potwór Spaghetti lub cokolwiek innego.
Gdybym nie była takim tchórzem to już bym sobie coś zrobiła. Mam taki dzień dzisiaj, w którym chce zniknąć, nie istnieć. A mimo to tkwie tu i rycze jak ta głupia...
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Wiek: 24 Dołączył: 05 Sty 2018 Posty: 310 Skąd: Miejsce na ziemi
Wysłany: 2018-03-14, 20:49
U mnie to wygląda tak, że nie martwię się o nic. Wszystko co mnie otacza jest mi obojętne. Nie myślę jak zachowywaliby się bliscy gdybym to zrobił. To jest dopiero prawdziwa postawa egiosty. Coraz bardziej sobie z tym nie radzę, nie wiem, nie chce, nie potrafię nic. I chba coraz bliżej dnia w którym naprawie swój błąd ze stycznia, i ponowie próbę. Lecz nie mogę tego nazwać próba, bo to ma wyjść, na 100%
Nie wiem co się ze mną znów dzieje myślałam, że nie jest już tak źle jak było a tu znowu, nic mi się nie chce, najchętniej spała bym cały dzień albo nie wychodziła z domu. Tydzień temu zaczęłam nowy semestr na studiach były tylko 4 zjazdy a ja już nie miałam siły iść na 2 zjazdy. Jutro są kolejne a ja czuje tylko zmęczenie i chęć pocięcia się. Jeszcze w lutym byłam z siebie dumna, że dostałam się na studia i zdałam egzaminy. Teraz mam ochotę o nich zapomnieć rzucić w cholerę, chodź nie mam powodu jedynie co to mam mega doła a w szkole trzema się jakoś pozbierać, stwarzać pozory, że wszystko gra.
Wiek: 36 Dołączył: 07 Sty 2018 Posty: 8 Skąd: Europa
Wysłany: 2018-06-02, 10:42
Hmmm ani zycie ani smierc? Wiem ze wiekszosc z was mysli czy sie zabic czy zyc dalej, ale jest jeszcze jedna alternatywa. Mozna sie zainteresowac survivalem i odejsc kompletnie od przyjaciol, znajomych, rodziny,spoleczenstwa i osiedlic sie gdzies na kompletnym odludziu i samemu zdobywac wode i pozywienie. Zamiast walczyc i zmieniac, lepiej po prostu usunac wszystkie zapalniki ktore powoduja ze macie mysli samobojcze. Mozna odjesc od tego wszystkiego! Sam mysle o tym od dluzszego czasu. Nasi przodkowie prowadzili takie zycie, wiec my tez mozemy, taka ucieczka moze byc nasza szansa na przetrwanie.
Wiek: 36 Dołączył: 07 Sty 2018 Posty: 8 Skąd: Europa
Wysłany: 2018-06-02, 11:19
Szamanka napisał/a:
Tylko za co żyć, jak ciągle w lesie siedzisz?
To nie jest alternatywa dla ludzi ktorzy chca zyc wygodnie! Tu chodzi o zwykle przetrwanie - czyli unikniecie samobojstwa. Mozna sie zywic roslinami, owadami, lowic ryby, polowac na ptaki etc. Ale nie polecam prowadzic takiego zycia w Polsce, ze wzgledu na duza gestosc zaludnienia, oraz roznego rodzaju regulacje wydane przez ministerstwo srodowiska, dzieki ktorym moglibysmy dostac grzywne, lub trafic do pierdla.
Rosja wydaje mi sie byc najlepszym krajem na takie zycie poza systemem, bo ma ogromne obszary i bardzo niska gestosc zaludnienia, krotko mowiac nikt by tam nas nie znalazl.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10450 Skąd: świat
Wysłany: 2018-06-02, 12:00
To ja szczerze dziękuję. Zawsze chciałam pojechać do Rosji, ale do Moskwy. Resztę wolę oglądać na Discovery Jest nawet cykl programów "Dzika Rosja" przepiękny, ale w telewizji.
Nie wiem, czy na tym forum znajdzie się chętny na taki styl życia. Coś mi świta, że ktoś próbował, ale się nie udało.
To wymaga siły psychicznej, której większości na tym forum, po prostu brak i to nie przytyk, tylko jednak charakterystyka forum - dla ludzi z problemami psychicznymi.
Nie żebym gasiła Twój zapał, jeżeli Tobie to pomaga (o ile próbowałeś, a nie są to tylko marzenia), to super. Tylko to chyba za dużo dla ludzi, którzy nie raz boją się wyjść z własnego pokoju.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Dołączyła: 28 Maj 2018 Posty: 117 Skąd: świętokrzyskie
Wysłany: 2018-06-02, 12:42
Arek, aby tak żyć trzeba być bardzo silnym psychicznie. Osoba słaba psychicznie wytrzyma tydzień, może dwa w sprzyjających warunkach. No i oczywiście zdrowym fizycznie.
Arek, survival sam w sobie to fajna sprawa, ale biorąc pod uwagę to, że człowiek jest istotą społeczną, na dłuższą metę koczowanie w lesie raczej nie pyknie, bo zwyczajnie samotność i brak kontaktu z ludźmi wyjałowi Ci psychikę. A myśli samobójcze prędzej się nasilą niż znikną.
Wiek: 22 Dołączyła: 13 Sie 2016 Posty: 403 Skąd: dolnośląskie
Wysłany: 2020-06-15, 00:44
Nie chcę żyć przez nią. Co kilka dni ma do mnie jakieś fochy. Nawet z powodów tak absurdalnych, że to się w głowie nie mieści. Może dlatego tak często mnie boli.
A nie chcę umierać, bo nie wiem co po śmierci jest. W żadnej religii tego świata nie ma dla mnie miejsca. Nawet jeśli, skąd mam wiedzieć, która jest tą "jedyną słuszną", by starać się o dostęp do tego "lepszego miejsca"? Jaką mam pewność, że każda jest słuszna? Albo w co uwierzę, tak będzie?
Poza tym nie chcę bólu. Boję się, że będzie on się ciągnął w nieskończoność.
Boję się też co będzie, gdy mi nie wyjdzie. Mam do czynienia z takim kameleonem, że przy lekarzu świętsza od papieża, że wspierała, pomagała, zawsze murem za mną. A gdy wracam do domu, to "tylko te głupoty z internetu ci w głowie", "za dobrze ze mną masz" i inne kwiatki. Więc, po moim ewentualnym powrocie ze szpitala mogłoby okazać się, że nie mam dokąd wracać i trzeba mi będzie spróbować jeszcze raz. Ale szpitale mnie nienawidzą, więc pewnie wszystko skończy się na "o mało co" i będzie jeszcze, jeszcze gorzej.
Dzisiaj doszłam do wniosku, że jednak boję się popełnić samobójstwo. Dlatego kończy się tylko na okaleczaniu się.
You know you did me wrong (mmm)
Just one more cup of coffee 'fore I go (mmm)
I know I better stop and cut the show (mmm)
I'll leave you all the memories and go, I'ma go
O tak, długie lata w tym stanie. Krzysiu chce, ale wstydzi się, bo zawiedzie rodziców czy uszczęśliwi prokuratora. Nie chciałby zatem się zabić, chciałby zostać zabity. I wtedy by było spoko, ale jak zwykle niby sami życzliwi ludzie, a jak przychodzi co do czego, to robić nie ma komu… Wiecie, jak ludzie beznadziejnie reagują, gdy się ich spyta: „Przepraszam, mogłabyś/mógłbyś Krzysia zabić?”? Stają się zmieszani i próbują pocieszać. Czy tylko jemu się wydaje, że ta prośba kompletnie nie dotyczy pocieszania?! To jest masakra, jak nędzni śmiertelnicy nie potrafią słuchać…