Eksperci UNESCO zapoznający się ze stanem Puszczy Białowieskiej zostali w poniedziałek postawieni w dość nietypowej sytuacji. Po ogłoszeniu przerwy w rozmowach z ekologami i przedstawicielami ministerstwa generalny duszpasterz leśników Tomasz Duszkiewicz zainicjował modlitwę w intencji puszczy.
Em, mam pewien problem.
Od dłuższego czasu męczył mnie straszny grzech. Dzis postanowiłam pójść do spowiedzi(niestety nie do mojego spowiednika, nie spowiadał dzis) ale pomimo tego, ze strasznie żałuje tego co zrobiła, wyspowiadalam sie całym sercem czuje sie jeszcze gorzej. Po spowiedzi sie po prostu popłakałam. Poczułam sie tak strasznie zlana przez księdza. Zadawał mi pytania ' a chodzisz co niedziela do kościółka??', tak jakbym miała 7, a nie 17 lat i wyspowiadala mu sie z grzechu typu 'byłam bardzo niemiła dla mamusi'...
Myślicie, ze moge w takiej sytuacji przystąpić do sakramentu jutro, z tymi samymi grzechami?
Kiedy spytają cię, jak się masz, odpowiedz po prostu, że wcale. ~ Kłapouchy.
Wiek: 29 Dołączyła: 04 Kwi 2011 Posty: 3178 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-09-10, 11:47
Rainbow, tamte grzechy zostały Ci odpuszczone, bez względu na to jak bardzo "zlewczy" był ksiądz, więc ponowne przystąpienie do spowiedzi naprawdę nie ma sensu.
Ale dobry pomysł podsunęła Fenoloftaleina - porozmawiaj o tym z księdzem... Może znajdziesz w sobie tyle odwagi.
A tak na przyszłość... Przy spowiedzi możesz w jakiś sposób zaznaczyć, że akurat ten grzech najbardziej Cię męczy i chciałabyś może trochę o tym porozmawiać.
Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.
Rainbow, z tego, co się orientuję, to jak ksiądz powie "pan odpuszcza Tobie grzechy" i zapuka w drewno, to ma się wtedy odpuszczone wszystkie grzechy i tyle. Nie ma się nad czym zastanawiać.
Myślicie, ze moge w takiej sytuacji przystąpić do sakramentu jutro, z tymi samymi grzechami?
Popieram to wszystko, co Ci napisała Ella,
Mam prośbę do Empiria, Jeśli udzielasz rady, to nie kpij sobie ze spraw duchowych, bo to są w pewnym sensie sprawy intymne i indywidualne. Powiedziałbym, że nierzadko wrażliwe i drażliwe. Może czasem lepiej zachować milczenie, niż sobie pokpiwać. Ja w każdym razie tak odebrałem Twoją radę. Dodam jeszcze, że nie jest tak dokładnie, jak piszesz
Empiria napisał/a:
jak ksiądz powie "pan odpuszcza Tobie grzechy" i zapuka w drewno, to ma się wtedy odpuszczone wszystkie grzechy i tyle.
.Po pierwsze nie musi pukać w drewno, gdyż jest to tylko techniczny sygnał, że absolucja (rozgrzeszenie) się dokonała. Może tylko powiedzieć, że Twoje grzechy zostały odpuszczone. Po drugie: nie wszystkie grzechy, tylko te wyznane lub których wolę mieliśmy wyznać, a w trakcie spowiedzi uleciały nam z głowy (poza oczywiście grzechami głównymi).
Mam nadzieję, że się nie obrazisz, gdyż w najmniejszym stopniu nie miałem takiego zamiaru. Chodzi mi tylko o uszanowanie czyichś potrzeb duchowych. Pozdrawiam serdecznie
Chris, ja z nikogo nie kpię i nie starałam się, żeby tak to zabrzmiało. Jeśli Ty albo ktoś inny poczuł się jakoś urażony, to wybaczcie.
Chris napisał/a:
Po drugie: nie wszystkie grzechy, tylko te wyznane lub których wolę mieliśmy wyznać, a w trakcie spowiedzi uleciały nam z głowy (poza oczywiście grzechami głównymi).
Mi katechetka kiedyś mówiła, że odpuszczane są wszystkie grzechy, niezależnie od tego, czy wypowie się je wszystkie, czy też nie. W przeciwnym razie, jaki byłby cel spowiedzi, skoro człowiek nigdy nie byłby pewny, czy faktycznie ma odpuszczone? Jeśli odpuszczałaby się tylko część grzechów, to teoretycznie nie powinno się w takiej sytuacji przystępować do komunii. Przynajmniej ja tak sądzę.
Wiek: 29 Dołączyła: 04 Kwi 2011 Posty: 3178 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-09-16, 21:43
Empiria napisał/a:
Mi katechetka kiedyś mówiła, że odpuszczane są wszystkie grzechy, niezależnie od tego, czy wypowie się je wszystkie, czy też nie. W przeciwnym razie, jaki byłby cel spowiedzi, skoro człowiek nigdy nie byłby pewny, czy faktycznie ma odpuszczone? Jeśli odpuszczałaby się tylko część grzechów, to teoretycznie nie powinno się w takiej sytuacji przystępować do komunii. Przynajmniej ja tak sądzę.
Katechetka miała rację. Chodzi tutaj jedynie o grzechy celowo utajone lub takie, których sami za grzech nie uznajemy (np. Nie uważam, by masturbacja była grzechem, więc się z niej nie spowiadam). Takie myślenie występuje baaardzo często - ludzie uznają, że "to nie jest dla mnie grzechem", choć wedle Kościoła nim jest, no i się z tego nie spowiadają.
W takich przypadkach te grzechy utajone lub uznane przez osobę za "nie-grzech" nie są odpuszczane...
Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.
W przeciwnym razie, jaki byłby cel spowiedzi, skoro człowiek nigdy nie byłby pewny, czy faktycznie ma odpuszczone?
Wyznanie grzechów przez rzymskiego katolika zaczyna się od uświadomienia sobie, że zrobiło się coś niezgodnego z uznanymi przez siebie zasadami. Dlatego też nikt nie żąda (przynajmniej w kościele rzymsko-katolickim) wyznania grzechów od ludzi innych wyznań. Wynika to z faktu, iż w tymże kościele grzechem jest albo świadomy akt niezgodny z ww. zasadami, albo akt bezmyślnie uczyniony skutkujący jakąś krzywdą dla drugiego człowieka (ale dla czyniącego także). Nie będę tu uszczegóławiał tych spraw, bo można by to robić bardzo długo.
Empiria napisał/a:
Jeśli odpuszczałaby się tylko część grzechów, to teoretycznie nie powinno się w takiej sytuacji przystępować do komunii.
Tak jak w poprzednim poście napisałem, odpuszczane są grzechy wyznane i te uczynki tzw. lekkie, których grzeszności mieliśmy świadomość, a w gąszczu wyznania/rozmowy z kapłanem umknęły naszej pamięci. Wówczas możemy spokojnie przystępować do przyjęcia Eucharystii.
Natomiast grzechy ciężkie są odpuszczane tylko takie, które - uświadomiwszy je sobie - wyznaliśmy. Jeśli natomiast ma się świadomość popełnionego grzechu ciężkiego i w czasie spowiedzi go zatailiśmy - to wówczas przyjęcie Eucharystii jest świętokradztwem. I kolejnym grzechem ciężkim.
Tak dość z grubsza wygląda sprawa w kościele rzymsko-katolickim. Skupiłem się tu tylko na samym aspekcie spowiedzi. Natomiast postawa samych ludzi jest moim zdaniem zupełnie odrębną sprawą, gdyż wpisuje się w ogóle w sposób bycia każdego z nas.
Pozdrawiam serdecznie
Chodzi tutaj jedynie o grzechy celowo utajone lub takie, których sami za grzech nie uznajemy
Jeśli nie uznajemy czegoś za grzech, to spowiedź chyba nie ma większego sensu, skoro podobno podstawą szczerej spowiedzi jest żal za grzechy i przede wszystkim jakieś poczucie winy.
Chris napisał/a:
Jeśli natomiast ma się świadomość popełnionego grzechu ciężkiego i w czasie spowiedzi go zatailiśmy - to wówczas przyjęcie Eucharystii jest świętokradztwem. I kolejnym grzechem ciężkim.
Z tego, co słyszałam, to grzechy ciężkie i tak rzadko są odpuszczane, więc właściwie po co się z nich spowiadać? No może dla oczyszczenia sumienia, ale generalnie nadal jest się wykluczonym z przyjmowania komunii.
A tak btw:
Ella napisał/a:
(np. Nie uważam, by masturbacja była grzechem, więc się z niej nie spowiadam)
Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, dlaczego właściwe masturbacja jest uznawana za grzech? Zakaz używania prezerwatyw jestem w stanie jeszcze zrozumieć, bo to jakby zamykanie się przed błogosławieństwem, ale co jest właściwe złego w masturbacji? Czy ktoś na tym cierpi? Czy ktoś jest jakoś przez to pokrzywdzony?
Nie żebym miała jakieś powody, żeby o to pytać, ale jestem ciekawa, co jest przyczyną wprowadzania takowego zakazu przez kościół. Tak, przez kościół, bo nie spotkałam się nigdy z żadną wzmianką o tym, żeby Jezus powiedział "Marku, nie masturbuj się, bo to grzech"
Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, dlaczego właściwe masturbacja jest uznawana za grzech? Zakaz używania prezerwatyw jestem w stanie jeszcze zrozumieć, bo to jakby zamykanie się przed błogosławieństwem, ale co jest właściwe złego w masturbacji? Czy ktoś na tym cierpi? Czy ktoś jest jakoś przez to pokrzywdzony?
Nie żebym miała jakieś powody, żeby o to pytać, ale jestem ciekawa, co jest przyczyną wprowadzania takowego zakazu przez kościół. Tak, przez kościół, bo nie spotkałam się nigdy z żadną wzmianką o tym, żeby Jezus powiedział "Marku, nie masturbuj się, bo to grzech"
Ja to rozumiem na dwa sposoby:
1. Wedle Kościoła masturbacja jest zła, ponieważ człowiek czyniący to winien jedynie zapewnić sobie w ten sposób "przyjemność" poprzez tradycyjny stosunek seksualny, bowiem samogwałt, według niego, jest tego odchyleniem. Czyli po prostu jest to "nienaturalne wykorzystanie narządów płciowych".
2. Kościół pragnie zapanować nad kolejną sferą ludzkiego żywota.
Więc skoro tak jest, to może jakiś ksiądz wpadnie na pomysł, żeby wprowadzić zakaz całowania się. Przecież usta służą tylko do jedzenia i rozmawiania
Myślę, że uważa, iż jest to również akt okazania drugiemu człowiekowi sympatii, miłości. Co innego mógłby odnieść się kompleksowo do ust, jako wykorzystania ich w wiadomym celu...
Empiria napisał/a:
Gdyby chociaż zasady kościoła były jakoś uzasadnione, ale nie, po co, najlepiej zakazać czegoś "bo tak".
Uzasadnione może i są, ale na podstawie nie racjonalnego myślenia, a bezpodstawnych twierdzeń mających na celu ujarzmienie ludzkiej domeny, oczywiście tej nie posiadającej własnej "głowy".