I bardzo dobrze. Najpierw co niektórzy tutaj wchodzą, widzą, że nie religią się zajmujemy, pytają nas o opinie, a następnie nawracają. Gdy się bronimy, jesteśmy oskarżanie o obrażanie uczuć religijnych. A co z naszymi uczuciami, które polegają na tym, że NIE WIERZYMY i nie chcemy aby ktoś nam wciskał coś, czemu sam podlega?
Podaję kilka miejsc, gdzie można wygadać się do woli na te tematy, z osobami których, to nie zanudza:
Jeśli mogę się wypowiedzieć...
Ja nawet nie mam siły czytać większości tych postów. Po prostu nie mam sił... męczy mnie to. Ja rozumiem,że ktoś wierzy głęboko. Jestem tolerancyjna, więc nie będę się mu do tego wtrącać. Ale niech mnie taki na siłę nie nawraca! Dopiero znajduję swoją drogę i chcę zrobić to sama...
Jestem więźniem. Zamkniętym w klatce mego ciała. A jednak nazywam się wolnym jak sokół.
Kto się obraża? Ja nie czuję się obrażony. Jak ktoś mówi złe rzeczy o Bogu, czy o mojej wierze, to jest mi oczywiście przykro, i jestem zły, ale nie o to przecież chodzi, żeby się obrażać. Jakbym miał się obrażać, to bym tu nawet nie przyszeł, bo wiadomo co się myśli o prawdziwej wierze.
Ja mam serdecznie dość nawracania na siłę i narzucania mi czegokolwiek. Każdy człowiek ma prawo do własnego zdania i inni powinni to uszanować. Jeżeli Ktoś chce by go szanowano powinien szanować innych. Mój mąż jest człowiekiem wierzącym, ale jak mówi wierzy w Boga a nie w księży. Ja to szanuje i nie próbuję go zmieniać na siłę. On mnie też nie. I tak powinny też wyglądać nasze relacje tutaj. Życie wtedy będzie łatwiejsze choć w jednej kwestii.
Jak mozna nie wierzyć w księży? Przecież ksiądz to istota namacalna, mozna ją zobaczyć, dotknąć, więc to dziwne jak ktoś w księży nie wierzy.
Poza tym ja powtarzam po raz kolejny:
Nikogo na siłę nie nawracam, mówię tylko o swoim Bogu, i o tym o czym mówi Biblia. I jeśli dyskutujecie ze mną, to ja dyskutuję z wami, bo gdy ktoś mówie kłamliwie o Bogu, to to prostuję.
Jakbym kogoś tu na siłę nawracał, to pewnie bym miał podobne metody co średniowieczni katolicy. Zresztą, już mnie tu przyrównywano nie raz do inkiwizytorów palących na stosach, no ale cóż. Jak odrobina ewangelii powoduje taką złość, to tylko ją potwierdza.
Cosmo, jak nie potrafisz wyczytać ukrytego sensu to już twój problem. Wiadomo, że nie chodzi w wiarę w księży jako namacalne istoty tylko o hipokryzję w ich działaniach. Jak tu wierzyć komuś kto głosi słowo boże a jak wierni nie widzą to hulaj dusza! Sami sobie zaprzeczają i dla mnie nie są osobami godnymi zaufania. Nie mówię oczywiście, że wszyscy tacy są- jak we wszystkim są wyjątki od reguły. Ale ja takiego wyjątku osobiście nie znam- tylko samych złodziei i sku*****nów. Ale to moje subiektywne zdanie i nikomu go nie narzucam.
