Alice Liddell, Chris, Wasze opisy naprawdę wiele wnoszą do tej dyskusji. Ze swojej strony dodałabym tylko:
Cytat:
Nieunikniona rozmowa o winie powinna nastąpić później.
A może zamiast o winie rozmawiać o przyczynie? Wydźwięk zupełnie inny... Słowa zupełnie inaczej nacechowane emocjonalnie, może to drugie pozwoli zastanowić się merytorycznie nad sytuacją? Bo to pierwsze to praktycznie rzucone oskarżenie.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
A może zamiast o winie rozmawiać o przyczynie? Wydźwięk zupełnie inny... Słowa zupełnie inaczej nacechowane emocjonalnie, może to drugie pozwoli zastanowić się merytorycznie nad sytuacją? Bo to pierwsze to praktycznie rzucone oskarżenie.
Z całą mocą podpisuję się pod tymi słowami!
Wobec oskarżenia większość ludzi zaczyna się bronić. Nie mała część broni się atakując. I zamiast zrozumienia, o które przecież chodzi, jest wojna i eskalacja wzajemnych oskarżeń, pretensji i rozżalenie, że nie jest się zrozumianym. I to po obydwu stronach barykady!
Pisałem już jako rodzic o osobistych moich doświadczeniach w tym zakresie. Chciałbym dodać, że ja mam również potworny bagaż swoich doświadczeń i przeżyć wyniesionych z mojego dzieciństwa. Potworny do przyjęcia przez dziecko, ale niektóre moje doświadczenia zszokowałyby także niejednego dorosłego. I te doświadczenia w pewien sposób mój wewnętrzny świat ukształtowały i zdeformowały, na niektóre sprawy uodporniły, niektóre ponad miarę dowartościowały. Stąd moja wrażliwość na niektóre przeżycia innych osób, w tym najbliższych, była i poniekąd jest zdeformowana. Dlatego przy ostrym oskarżeniu mimo woli i podświadomie będę się bronił. Natomiast próba rozmowy w sposób otwarty na wysłuchanie argumentów i uwarunkowań drugiej osoby (w układzie rodzic-dziecko lub dziecko-rodzic) może doprowadzić do takiego porozumienia, w którym będzie finalnie wzajemne zrozumienie. I naprzemienne usprawiedliwienie. Ja będę usprawiedliwiał córkę, a ona będzie usprawiedliwiała mnie. Mimo, że każde z nas podejmowało mniej lub bardziej błędne decyzje i dokonania.
Kończąc chcę podziękować za te wypowiedzi, które pozwoliły mi podotykać moich własnych ran - i tych zabliźnionych, i tych bliźniejących. Równocześnie zdałem sobie sprawę jak wiele mam jeszcze w sobie tematów "zamiecionych pod dywan".
Życząc dobrej atmosfery do rozmów i wzajemnego zrozumienia pozdrawiam bardzo serdecznie
Natomiast próba rozmowy w sposób otwarty na wysłuchanie argumentów i uwarunkowań drugiej osoby (w układzie rodzic-dziecko lub dziecko-rodzic) może doprowadzić do takiego porozumienia, w którym będzie finalnie wzajemne zrozumienie.
No a chyba o takie coś właśnie chodzi. Życie w atmosferze wzajemnej walki nie niesie ze sobą większych perspektyw.
Chris napisał/a:
Równocześnie zdałem sobie sprawę jak wiele mam jeszcze w sobie tematów "zamiecionych pod dywan".
Może warto się z nimi rozprawić? W każdym razie powodzenia życzę.
Po co komu piwnica, w której nie ma dachu?
Życie ma sens, Strusiu...
/Pasja. Możesz zrobić z nią wszystko. BIEGANIE ma taki wymiar jaki mu nadasz./
Wiek: 23 Dołączyła: 23 Mar 2014 Posty: 547 Skąd: podkarpackie
Wysłany: 2016-11-15, 13:17
.Shadow., moja wychowawczyni to... hm... stuknięta nauczycielka rosyjskiego, która nosi śrubokręt w torebce i wali nim o ławkę jak jest zła na klasę... i ten... no... jakby to ująć, jest totalnym nieogarem i nie da się z nią załatwić sprawy wycieczki, a co dopiero osobistego problemu. Natomiast pani psychologi szkolny, mówi że ludzie mają większe problemy niż pocięte rączki i że to modne i dużo nastolatek tak robi. Pomimo że moja szkoła ma otoczkę ''elitarnej, najlepszej w mieście'' to nie można tam liczyć na jakąkolwiek pomoc. Myślą, że zdawalność matury to wszystko a tak naprawdę atmosfera i stosunek większości nauczycieli do ich pracy to istna porażka... Także na szkołę nie mogę liczyć.
moja wychoawczyni to...hm...stuknięta nauczycielka rosyjskiego, która nosi śrubokręt w torebce i wali nim o ławkę jak jest zła na klasę...i ten...no..jakby to ująć, jest totalnym nieogarem i nie da się z nią załatwić sprawy wycieczki,a co dopiero osobistego problemu.
Boże, jakbym widziała własną wychowawczynię. Też uczyła ruskiego, tylko, że zamiast śrubokrętu wolała tupać nogami.
Cirnellé napisał/a:
Natomiast pani psychologi szkolny, mówi że ludzie mają większe problemy niż pocięte rączki i że to modne i dużo nastolatek tak robi.
Powiedziała Ci tak wprost?
Kiedy zamierzasz się poddać, przypomnij sobie po co zaczynałeś.
Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu.
Wiek: 23 Dołączyła: 23 Mar 2014 Posty: 547 Skąd: podkarpackie
Wysłany: 2016-11-15, 13:32
.Shadow. napisał/a:
eż uczyła ruskiego, tylko, że zamiast śrubokrętu wolała tupać nogami.
Moja oprócz ruskiego uczy jeszcze edb i wdż...XD W jej szafce z telewizorem znaleźliśmy kasetę z napisem 'GWAŁTY'
.Shadow. napisał/a:
Powiedziała Ci tak wprost?
'Posłuchaj mnie, ludzie mają naprawdę większe problemy niż jakieś tam pocięte nadgarstki czy uda. To normalne u dzisiejszych nastolatek, to dla nich modne i ładne i wątpię żebyś miała jakiś prawdziwy problem. A to że jakiś chłopak złamał ci serduszko to nie jest powód żeby zawracać mi głowę'
Problem w tym, że jako dziecko byłam molestowana seksualnie przez starszego od siebie chłopaka i nie mam złamanego serduszka tylko skrzywioną psychikę.
W jej szafce z telewizorem znaleźliśmy kasetę z napisem 'GWAŁTY
Cirnellé napisał/a:
Posłuchaj mnie, ludzie mają naprawdę większe problemy niż jakieś tam pocięte nadgarstki czy uda. To normalne u dzisiejszych nastolatek, to dla nich modne i ładne i wątpię żebyś miała jakiś prawdziwy problem. A to że jakiś chłopak złamał ci serduszko to nie jest powód żeby zawracać mi głowę'
Jestem szczerze powiedziawszy w szoku. Ta kobieta chyba minęła się z powołaniem. Nie rozumiem jak tak można twierdzić/ mówić a jeszcze bardziej nie jestem w stanie zrozumieć jak mogła tak powiedzieć osoba, która powinna wiedzieć jak bardzo krzywdzące są takie słowa.
W tej sytuacji no to nie wiem.... a masz dobry kontakt z dalszą rodziną? Ciocią, babcią itp?
Kiedy zamierzasz się poddać, przypomnij sobie po co zaczynałeś.
Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu.
Wiek: 29 Dołączyła: 04 Kwi 2011 Posty: 3178 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-11-15, 14:17
Cirnellé, to co powiedziała psycholog z Twojej szkoły, nie mieści mi się w głowie. Trzeba być naprawdę... tępym, by mając zawód, który polega na pomocy innym, nie chcieć tej pomocy udzielać.
A jaka jest Twoja mama? Poza tym, co już Ci powiedziała, w innych sferach jest raczej opiekuńcza i całkiem spoko czy może w ogóle nie potrafisz się z nią dogadać i nie masz co na nią liczyć?
Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.
Wiek: 23 Dołączyła: 23 Mar 2014 Posty: 547 Skąd: podkarpackie
Wysłany: 2016-11-15, 15:33
.Shadow. napisał/a:
a masz dobry kontakt z dalszą rodziną? Ciocią, babcią itp?
Moja babcia i dziadek od strony mamy to alkoholicy, z rodziną od strony taty nie utrzymujemy kontktów. Siostry mojej mamy za granicą zajęte swoim życiem.. Nie, nie mam nikogo.
Ella napisał/a:
Poza tym, co już Ci powiedziała, w innych sferach jest raczej opiekuńcza i całkiem spoko czy może w ogóle nie potrafisz się z nią dogadać i nie masz co na nią liczyć?
W innych sferach jest na prawdę super. Mogę jej wiele rzeczy powiedzieć, jest otwarta i troszczy się o mnie, ale twierdzi, że nie potrzebuję psychologa i że jest to mój wymysł/kaprys.
Czuł niewymowny pociąg utopić się w błocie.
Ostatnio zmieniony przez Morcades 2016-11-15, 15:35, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 29 Dołączyła: 04 Kwi 2011 Posty: 3178 Skąd: Polska
Wysłany: 2016-11-15, 17:34
Cirnellé napisał/a:
W innych sferach jest naprawdę super. Mogę jej wiele rzeczy powiedzieć, jest otwarta i troszczy się o mnie, ale twierdzi, że nie potrzebuję psychologa i że jest to mój wymysł/kaprys.
Hm... W takim razie, mimo wszystko jest nadzieja. Ja to widzę tak, że siadasz z mamą gdzieś w spokojnym miejscu i informujesz, że chcesz z nią poważnie porozmawiać i prosisz, by nie przerywała, póki nie skończysz. I mówisz jej co się dzieje. Nie pomijasz też najistotniejszej sprawy - molestowania w dzieciństwie. Może właśnie to ją uderzy. Chyba, że już o tym wie?
Postaraj się być w tym wszystkim poważna i dużo mówić o swoich uczuciach. Przyznać się, że do tej pory spotkałaś się z ogromnym niezrozumieniem i choć wiesz, że najczęstszym argumentem jest "ludzie mają większe problemy" to jednak każdy przeżywa różne zdarzenia na swój sposób i nikt nie ma prawa oceniać, który problem jest duży, a który nie. A Ty po prostu czujesz, że sobie nie radzisz i bardzo potrzebujesz pomocy. I byłabyś mamie bardzo wdzięczna, gdyby jednak wsparła Cię i pomogła znaleźć dobrego psychologa.
Myślisz, że jesteś w stanie zdobyć się na taką rozmowę?
Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.