Wiek: 29 Dołączyła: 03 Maj 2010 Posty: 1080 Skąd: wielkopolskie
Wysłany: 2012-11-28, 22:09
LadyDracula, dla mnie to nic nowego. W szkole jestem zupełnie inną osobą, tylko czasami na polskim zdarza mi się być prawdziwą, kiedy drżę, bo wiem, że niektóre słowa tak bezpośrednio dotyczą się mnie i mojego zachowania, ale chyba do tego przywykłam. Chociaż kiedyś zastanawiałam się, co by zrobili, gdyby dowiedzieli się co jest w mojej głowie.
"Ale zaprawdę, chcąc się spodobać
śmierci, ja ciągle muszę fałszować
Słowa ogromnej tej zapowiedzi." - Rafał Wojaczek
Wiek: 29 Dołączyła: 28 Lis 2012 Posty: 320 Skąd: świat
Wysłany: 2012-11-29, 17:02
Mnie ta maska daje taką iluzję, że jestem normalna, taka jak oni wszyscy. Przeraża mnie to, że gdy stanie się nawet nic nieznacząca pierdoła, to mam takie momenty, ze maska znika, a ja walczę ze sobą żeby nie wybuchnąć płaczem. Dzisiaj np. przez upokarzający komentarz nauczyciela wfu przy wszystkich miałam ochotę zamknąć się w łazience, rozpłakać i pociąć.
I think a bullet
might hurt a little bit less
than this loneliness.
Widzę, że wiele osób ma ten sam problem. Też codziennie rano zakładam maskę, idę do szkoły gdzie wszyscy myślą, że jestem szczęśliwa. Ciągle się śmieję, żartuję, rozmawiam. Wmawiam sobie, że jest okej, ale gdy wracam do domu wszystko się zmienia.
Ostatnio zmieniony przez 2012-12-09, 00:28, w całości zmieniany 1 raz
hopeless, wydaje mi się, że mało kto potrafi w dzisiejszym świecie pokazać swoją prawdziwą twarz. Ludzie, bojąc się, że zostaną odrzuceni, udają kogoś kim nie są, wtapiają się w tłum. Jest mi źle z tym, że sama tak robię. Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział coś więcej o mnie...
"Ale kto wie, co mówiła w ciemności, gdy była sama, w gorzkie bezsenne noce, myśląc o swoim życiu, z każdym dniem uboższym, w czterech ścianach pokoju, w którym czuła się uwięziona jak leśne zwierzątko w ciasnej klatce."
Też codziennie rano zakładam maskę, idę do szkoły gdzie wszyscy myślą, że jestem szczęśliwa. Ciągle się śmieję, żartuję, rozmawiam. Wmawiam sobie, że jest okej, ale gdy wracam do domu wszystko się zmienia.
mam tak najczęściej. Ale w tym tygodniu nie... w tym tygodniu mam gdzieś to, że słyszę, że jestem przybita i za często mi się to zdarza...
Jestem więźniem. Zamkniętym w klatce mego ciała. A jednak nazywam się wolnym jak sokół.
Wiek: 29 Dołączyła: 28 Lis 2012 Posty: 320 Skąd: świat
Wysłany: 2012-12-13, 22:53
LadyDracula, przepraszam, że nie odpowiedziałam wcześniej, ale nie zauważyłam Twojego pytania . Cóż, nigdy nie byłam zbyt dobra z wfu delikatnie mówiąc i wielu rzeczy nie umiem zrobić na 4 albo 5. Tym razem mi się udało, co mój nauczyciel skwitował. Wiem, że to naprawdę nic takiego, ale nawet taki komentarz może u mnie wywołać potężny dół i to mnie martwi.
I think a bullet
might hurt a little bit less
than this loneliness.
Ostatnio zmieniony przez Evi 2015-09-25, 23:11, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 33 Dołączyła: 11 Sie 2011 Posty: 1841 Skąd: Europa
Wysłany: 2012-12-14, 09:08
NothingSpecial, ja kiedyś powiedziałam nauczycielce, na boku, że mnie takie komentarze bolą. Nie pamiętam już taki to był przedmiot,coś mi nie szło..
Spróbuj,może i tu się uda. Wiesz, on może chce jakoś też rozładować nieumiejętnie atmosferę, odstresować Cię, diabli go wiedzą.
Walczę! O swoją przeciętność, o wyrwanie się z błędnego koła chorobliwej perfekcji, o każdy swój dzień.
Wiek: 29 Dołączyła: 28 Lis 2012 Posty: 320 Skąd: świat
Wysłany: 2012-12-15, 22:11
Możliwe, on nie jest jakiś specjalnie wredny, czy uszczypliwy tak normalnie, ale i tak bardzo mnie to zabolało. To zawsze był mój kompleks, nawet kiedy zaczęłam ćwiczyć regularnie, to nie poprawiłam swoich ocen z wfu i wydaje mi się raczej niemożliwe żebym je poprawiła.
I think a bullet
might hurt a little bit less
than this loneliness.
Wiek: 30 Dołączyła: 21 Sty 2013 Posty: 325 Skąd: Europa
Wysłany: 2013-01-29, 14:17
Cytat:
A gdy tylko zobaczę ludzi z klasy - uśmiech. Dawniej nawet nie wiedziałam, nie zwracałam uwagi na to, że takie coś ma miejsce, nie myślałam o tym. Teraz fakt, że nie panuję nad tą moją udawaną wesołością, mnie przeraża. To się dzieje wbrew mojej woli.
U mnie usmiech pojawia sie czesto jak tylko znajde sie w miejscu publicznym...
Chociaz nikogo nie znam i nie musze sie usmiechac (i wlasciwie nie powinnam) to robie to.
Czesto nie mam tez wogole powodu, zeby sie usmiechac.
A co do szkoly, chociaz nie mam wlasciwie kontaktu z kimkolwiek jest dla mnie ucieczka od samotnosci. Czasami jak ktos sie usmiechnie lub popatrzy to tez sie usmiechne. Lub te krotkie dialogi czy sie ktos nauczyl lub z czego mamy test (i inne takie) - naprawde duzo mi daje taka "konwersacja". I chociaz zwykle siedze sama w pierwszej lawce przy scianie, a reszta klasy zwykle na drugim koncu, i ze na przerwach pale sama, to jednak zmniejsza ten pobyt moje uczucie samotnosci...
Ja tak myślałam do tej pory, bo naprawdę w szkole humor mi się poprawiał. Dziś pierwszy raz nie poszłam do szkoły bo czułam się przygnębiona olałam budzik i spałam dalej. Czuję że tracę jedyne miejsce gdzie czułam się wesoła.
Ostatnio zmieniony przez thnks 2013-01-29, 14:36, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 30 Dołączyła: 21 Sty 2013 Posty: 325 Skąd: Europa
Wysłany: 2013-01-29, 14:43
thnks, ja tez czesto nie chodze... czasami nie jest zle zrobic sobie wolne zamiast sie tam meczyc
tak wesolo w szkole mi nie jest... zadko jest wesolo, ale sa ludzie... moge patrzec jak rozmawiaja, no i w przeciwienstwie do innych miejsc publicznych czuje sie jako czesc grupy (bo oni sie tam ucza i ja sie tam ucze i chyba jakotako czuje sie przez to blizej nich )
Kocham swoją szkołę całym sercem, nie za to jaka jest i co się tam odbywa, tylko za to jak bardzo mi pomogła. Siedzę w internacie, cały czas z ludźmi i widzę jak bardzo się zmieniam. Powrót do domu to szok, znowu nawiedzają mnie wszystkie złe myśli, wolałabym, żeby nie było tych całych świąt. Wcześniejsza zwykła szkoła też była wspaniała, spotkałam tam najlepszych ludzi w życiu, ale z racji mojego nieakceptowania siebie po prostu od nich uciekałam i bywałam na lekcjach góra trzy razy w tygodniu.
Wiek: 27 Dołączyła: 04 Sie 2015 Posty: 254 Skąd: Polska
Wysłany: 2014-09-03, 20:11
Hmm... jakby nad tym pomyśleć, to dopiero przez wakacje zrozumiałam, że pomimo całej nienawiści do mojej szkoły, to jednak tylko tam znajduję jako takie wytchnienie. Już pomijając stres jaki tam przeżywam i ciągłe krycie się za maską, to te krótkie chwile, gdy śmieję się ze znajomymi do rozpuku pozwalają mi zapomnieć o codzienności i poczuć przez chwilkę namiastkę spokoju. W domu, autobusie czy drodze do szkoły ciągle dręczą mnie wyrzuty sumienia, rzeczywistość i własne demony przeszłości, a w szkole tak irracjonalnie nie mam czasu o tym myśleć.