Mam takie pytanie w związku z depresją i innymi zaburzeniami. Czy kołysanie się w przód i w tył, gryzienie się, ssanie palca (najczęściej wszystko na raz) może być objawem depresji? Czy podczas głębokiej apatii i depresji może to wystąpić? Czy wy też tak macie? Pytam bo ostatnio doszedł mi taki objaw.. i nie wiem co to. Jest to niekontrolowane. Siedzę skulona, bujam się i gryzę palce.. jest to dla mnie nowe i chciałabym wiedzieć o tym coś więcej...
Sadist ma rację, to jest zachowanie typowe dla osieroconych dzieci, które robią to po to, by zrekompensować sobie brak miłości i uczucia. rodzice nie mogą zapewnić im kołysania i uścisków, dlatego maluchy siadają w charakterystycznej pozie, obejmują kolana i rytmicznie się bujają. u siebie też kiedyś zaobserwowałam taki odruch - kiedy płakałam i było mi źle. może to daje jakieś ukojenie i poczucie bezpieczeństwa.
Wiek: 37 Dołączyła: 15 Kwi 2011 Posty: 698 Skąd: z krańca świata
Wysłany: 2012-10-11, 16:09
hole napisał/a:
Sadist, nie jestem sierotą...
Ale to nie dotyczy tylko sierot...
cyt.: "Choroba sieroca jest nazywana również chorobą braku miłości. Spowodowana jest brakiem więzi z najbliższymi osobami, ale pojawia się też gdy kontakty te są nieprawidłowe. Dotyczy nie tylko dzieci osieroconych lub z rodzin niepełnych, zastępczych czy patologicznych, ale także wychowywanych w rodzinach naturalnych.
Choroba sieroca może pojawić się, gdy rodzice nie nawiązują kontaktu emocjonalnego i fizycznego z dzieckiem. W takich rodzinach nie rozmawia się z dzieckiem, nie przytula, a nawet nie uśmiecha. Powodem może być także ciągła nieobecność rodziców spowodowana ich wielogodzinną pracą"
Nie bójcie się, moje myśli są takie malutkie, że będę je i po śmierci rzucał wam na płatkach śniegu spadających z nieba. A w lecie? Namyślę się! Przecież nie umieram jeszcze.
Wiek: 29 Dołączyła: 04 Kwi 2011 Posty: 3178 Skąd: Polska
Wysłany: 2012-10-11, 16:45
hole, dobrze, że zadałaś to pytanie, bo sama zastanawiałam się co to jest. Słyszałam o chorobie sierocej, ale myślałam, że jest to tylko prześmiewcze powiedzenie, a nie faktyczna choroba.
W pewnym okresie życia zachowywałam się tak jak Ty, niemal codziennie. Bujałam się, gryzłam palce, patrzyłam w ścianę, ale jej nie widziałam.
Mimo wszystko, czytając o chorobie na wikipedii, jakoś mi się nie wydaje, żeby to nas (a przynajmniej mnie) dotyczyło. Osoby z tą chorobą wydają się wyjątkowo... nieświadome, nieobecne.
Smutne jest piękne, ale na szczęście
Nie wszystko piękne smutne jest.
Ja tez na nią choruję- fakt od urodzenia nie miałam matki od 5 roku zycia rowniez ojca mimo upływu lat objawy nie znikneły zauwazyłam tez ze im wieksza depresja w danym okresie tym mocniej nasilone objawy
Hmm.. możliwe... nigdy nie miałam dobrego kontaktu z rodzicami. Ojciec alkoholik, matka z CHAD.. ostatnimi czasy wykluczyłam ich ze swojego życia. Może to ma związek z tym? Sama nie wiem, ale kołyszę się w szkole, jak zalewam sobie herbate, jak leżę, siedzę przy laptopie... i gryzę się. Nie wiem co powiwinnam z tym zrobić? Czy mam być szczera z lekarzem, powiedzieć jej? Jak sądzicie? Czy to raczej taki detal...?
Wiek: 33 Dołączyła: 18 Sie 2010 Posty: 2282 Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2012-10-12, 12:45
rozwielitka, moja koleżanka od 12 roku życia mieszkała w swoim pokoju, piętro nad rodzicami, komunikowali się przez domofon i czasem spotykali się w kuchni. To było dla mnie ciekawe. Ahole, może nie rozmawia z nimi etc.
"Nie jest łatwo oddać słowami... czym jest prawdziwa zabawa. Ale ogólne wrażenie z obserwacji niemal wszystkich gatunków ssaków, to wir nieskrępowanej, beztroskiej żywiołowości"
dr Jaak Panksepp
Duszka, moja znajoma też od wieku młodzieńczego nie utrzymywała kontaktu z rodzicami, chociaż mieszkali pod jednym dachem. Po prostu traktowali się jak powietrze. Widać, wszystko jest możliwe.