Wiek: 25 Dołączyła: 16 Gru 2019 Posty: 69 Skąd: Polska
Wysłany: 2019-12-16, 20:17
A ja płaczę rzadko. Nie dlatego, że nie chcę, po prostu jakoś nie mogę. Niby kłębią się we mnie emocje, smutek też, ale nie umiem się tego pozbyć poprzez płacz. Jeśli już mi się zdarzy, są to sytuacje, do których przyczyniają się bliscy. Kiedyś płacz do poduszki, teraz pustka, nicość.
You know you did me wrong (mmm)
Just one more cup of coffee 'fore I go (mmm)
I know I better stop and cut the show (mmm)
I'll leave you all the memories and go, I'ma go
Wczoraj płakałam z rozżalenia i poczucia przytłaczającej samotności. Dziwnie. Dawno tak nie miałam.
A poza tym, to płaczę za każdym razem, kiedy jestem zdenerwowana, zła, zirytowana. Hej, tak. Jestem osobą, która płacze w trakcie kłótni. Ba, szlocha, wyje, jakby grała koncert! Tragedia... Dajcie mi się wkurzyć i podrzeć mordę.
Trochę mi się zmieniło od lutego. Ostatnio więcej płaczę - ze smutku, ze szczęścia, gdy jestem zła. Wczoraj popłakałam się na filmie, był smutny i bardzo się wzruszyłam.
Swoją ostatnią łzę uroniłem 8 lat temu. Nie umiem już płakać. Chyba wylałem z siebie wszystkie łzy.
Mnich napisał/a:
Mi sie chyba woda na lzy skonczyla Ostatni raz plakalem z 8 lat lemu. A tak to bardziej mialem "lekko wilgotne oczy" z frustracji, na przyklad. A szkoda bo czasami gdy jestem bliski placzu wydaje mi sie ze bylo by lepiej i naturalniej troche powyc w ciszy - niestety pare chwil pozniej to mija i zostaje tylko bol glowy.
renu napisał/a:
Jak to jest płakać? Nie pamiętam. Czasami się zmuszałem, chciałem żeby wszystko ze mnie zeszło, ale nie potrafię
bebrave napisał/a:
Nie potrafię płakać, nie wiem jak to jest.
akleks napisał/a:
Bo tak poza tym, nie potrafię uronić żadnej łzy. Choćby życie mi się doszczętnie waliło.
Widzę, że trochę nas tu jest. Ja też tak mam. Czasami udaje mi się wzruszyć czymś pięknym, ale płacz np. z bezsilności - nie pamiętam kiedy. Może 8 lat temu? Powodów było wiele, ale może tak jak Wy już się oduczyłam. W dodatku zawsze gdzieś z tyłu głowy pojawiała się myśl, że płacz to oznaka słabości, choć oczywiście nigdy bym nikomu czegoś takiego nie powiedziała. Uważam, że płacz może być dobry, ale tylko w samotności, nigdy przy kimś...
W środę, czy tam czwartek strasznie wzięło mnie na płacz w pracy. Gdzieś te moje teorie o tym, że nie umiem płakać przy ludziach, albo że w ogóle mam blokadę poszły na skraj lasu, bo musiałem się trochę powstrzymywać. Dopiero na śniadaniu poprawił mi się humor. Zapomniałem rzucić sobie coś na ostatnią klapsznite i zrobiłem z samym masłem. Taka głupotka zrobiła mi dzień.
Właśnie w tym momencie mam ochotę się poryczeć, właśnie uświadomiłem sobie że wszystko co chciałem lub chciałbym zrobić nie zrobię bo albo boje się ogarnia mnie stres, plus do tego moja samoocena i brak wiary w sb dziś doktnął punktu na skali zero. Czuje jakbym dziś dotknął dna i chciałbym przepłakać cały dzień i spać.
,,Gorąca woda przelana do wielkiej kadzi,stygnie bardzo wolno.
Ale wystarczy porozlewać ją do mniejszych naczyń,
A wychłodzi się błyskawicznie.
Zastanawiam się, czy można coś zrobić by płakać mniej. Jak zaczynam płakać to ciężko mi przestać, znajdują się kolejne powody, a cała złość transformuje w smutek i jeszcze bardziej się dobijam.
księżycowa, czasem lepiej jest tak, bo gdy płacz zastępuje pustka, robi się naprawdę niebezpiecznie.
Czy da się płakać mniej? Chyba tak. Skoro jedna sprawa do płaczu wyciąga drugą. Trzeba się postarać przerwać ten łańcuch. Kiedys się tego uczyłam.
"Człowiek w ogóle tak potrafi: zastąpić realne iluzją. I żyć w całkowicie wymyślonym świecie.
To w zasadzie przydatna cecha"