Wiek: 28 Dołączył: 17 Sie 2012 Posty: 55 Skąd: Okolice Poznania
Wysłany: 2012-08-30, 02:10 Szczęście innych
No cóż. Nie wiem jak to powiedzieć ale znów gdy patrzę na szczęście innych, mam ochotę się zabić. Nie wiem dlaczego. Przechodzę obok szczęścia widzę je, ale nie mogę ani go dotknąć ani posiąść. Jest to coś co ma każdy poza mną. Zaczynam wątpić, że uda mi się je kiedykolwiek zdobyć. Nie śpię 2 dni 2 noce i teraz jest to 3 noc. Nie mam ochoty spać gdyż szczęście to widuję za każdym razem w snach, niestety co mi po tym skoro po przebudzeniu się jest tak źle jak było przed zaśnięciem a czasem nawet gorzej. Nie wiem co powiedzieć. Dziś znów pomogłem zdobyć komuś szczęście. Znajomy poznał dziewczynę. Trochę pokierowałem trochę pogadałem i są blisko siebie. Zaczyna się im "układać" nowa przyszłość. Miejmy nadzieje że uda się to na dłużej. Nie wiem co dalej ze sobą począć. Kumpel jest u mnie pisze na lapku z tą dziewczyną. Tiiaa.. mnie to boli. Boli mnie szczęście innych ale co ja mogę poradzić tak już sobie sam wybrałem. Czy ktoś z was też tak miał??
Kiedyś w klubie podszedł do mnie facet, przystojny, po gadce całkiem ułożony. Poświęciłam mu dobre pół godziny imprezy po czym on kiwa głową na dziewczynę (moją przyjaciolkę) z ktorą przyszłam i pyta czy już może. Za chwilę sprzedaje mi historyjkę jak to jego ojciec mu powtarzał, że żeby poderwać dziewczynę najpierw trzeba zjednać jej przyjaciółkę. Zaznaczam ze od początku rozmowy słowa o niej nie powiedział. Długo zbierałam potem szczękę z podłogi, dupek zmarnował tyle mojego czasu.
Jakoś przypomniala mi sie ta historia ;/ Jasne fajnie pomóc znaleźć komuś szczęscie, ale czasami to stanowczo za duzo.
Wiek: 28 Dołączył: 17 Sie 2012 Posty: 55 Skąd: Okolice Poznania
Wysłany: 2012-08-30, 02:30
savanna napisał/a:
Jasne fajnie pomóc znaleźć komuś szczęscie, ale czasami to stanowczo za duzo.
Dużo bo?? Trzeba trochę wysiłku?? Ja wiele potrafię poświęcić aby dać je innym.
Co do historii gościu ode mnie dostał by po ryju. Jest to... Moim zdaniem w 100% nieodpowiednie to co zrobił. Jest to dziecinne. A on sam nie jest wart uwagi... Przykro mi że coś takiego spotkało.
Boli mnie szczęście innych ale co ja mogę poradzić tak już sobie sam wybrałem
Zawsze możesz wszystko zmienić i zmienić swój wybór. Skoro Ci źle, to co stoi na przeszkodzie, żeby zrobić krok w drugą stronę? Wszystko zależy od Ciebie, rób tak, żeby Tobie było dobrze a przy okazji dbaj o innych, nigdy na odwrót.
Dużo bo?? Trzeba trochę wysiłku?? Ja wiele potrafię poświęcić aby dać je innym.
Co do historii gościu ode mnie dostał by po ryju. Jest to... Moim zdaniem w 100% nieodpowiednie to co zrobił. Jest to dziecinne. A on sam nie jest wart uwagi... Przykro mi że coś takiego spotkało.
Raczej chodzi o to, że można komuś pomóc, i to w najróżniejszy sposób, i może nawet przez chwilę będę z tego dumna, ale potem przyjdzie kryzys. Obudzę się z ręką w nocniku i wyładuje swoje emocje na sobie, a bo tylko mi się nie układa, a bo mi nikt nie pomaga, a muszę słuchać w kółko jaki to ktoś jest szczęśliwy. Mnie takie rzeczy po prostu dobijają. Pomijając już fakt, że ludzie gdy zobaczą, że jesteś taki chętny do pomocy, to będą to wykorzystywać na każdym kroku.
I nie uważam, żeby szczęście było czymś, na co sami zapracowaliśmy. To raczej siedzi w człowieku, bo przecież można być szczęśliwym mając nic, a można być nieszczęśliwym mając wszystko. Pomijając fakt, że nie którzy mają wszystko nie robiąc nic Wydaje mi się, że do szczęścia wystarczy złamać wewnętrzną blokadę, niezależnie od tego co się ma.
Ostatnio zmieniony przez savanna 2012-08-30, 12:20, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 27 Dołączyła: 04 Sie 2015 Posty: 254 Skąd: Polska
Wysłany: 2013-06-23, 12:11
Mam coś podobnego. Gdy przechodzę koło szczęśliwej pary czy chociażby widzę człowieka , który tym szczęściem emanuje to mam ochotę go zabić. Nie potrafię pogodzić się z tym, że innym tak dużo rzeczy wychodzi.
Wiek: 27 Dołączyła: 04 Sie 2015 Posty: 254 Skąd: Polska
Wysłany: 2013-06-23, 12:49
Cytat:
Zamiast patrzeć na innych może by zrobić coś dla siebie by być szczęśliwym.
Próbowałam już tyle razy ale zawsze kończy się tak samo. Totalna klapa. Doszło do tego, ze rezygnuję ze wszystkiego bo wiem, że i tak nie wyjdzie. Wiem, że to głupie takie zakładanie wszystkiego z góry ale innej myśli już do siebie nie potrafię dopuścić.
Ostatnio zmieniony przez 2013-06-23, 12:51, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 27 Dołączyła: 04 Sie 2015 Posty: 254 Skąd: Polska
Wysłany: 2013-06-23, 13:05
Może i faktycznie powinnam zacząć od tych mniej ważnych rzeczy ale jedną z moich wad jest szybkie poddawanie się. Najwyraźniej będę musiała zacisnąć zęby i wziąć się w garść jeżeli chce coś zmienić.
Gdy przechodzę koło szczęśliwej pary czy chociażby widzę człowieka , który tym szczęściem emanuje to mam ochotę go zabić. Nie potrafię pogodzić się z tym, że innym tak dużo rzeczy wychodzi.
Podobno również przejawiam takie odruchy.
Sama ich muszę nie kontrolować, albowiem dopiero niedawno zostałam uświadomiona o ich istnieniu.
Dziwne i trochę frapujące. Mi się wydawało, że raczej zerkam, owszem, z jakąś nostalgią, podziwem, ale zazdrość? Gniew? Agresja?
Muszę zacząć intensywniej współpracować ze swoim ukrytym "ja".
Trochę się rozbisurmaniło.
Gdy przechodzę koło szczęśliwej pary czy chociażby widzę człowieka , który tym szczęściem emanuje to mam ochotę go zabić. Nie potrafię pogodzić się z tym, że innym tak dużo rzeczy wychodzi.
Dziwne i trochę frapujące. Mi się wydawało, że raczej zerkam, owszem, z jakąś nostalgią, podziwem, ale zazdrość? Gniew? Agresja?
Ja też raczej zerkam na tych ludzi z pewną nostalgią ale raczej się cieszę że inni nie muszą się zamartwiać... bez agresji, gniewu i zazdrości... może czasami takie lekkie ukłucie tego ostatniego...
Jestem zazdrosna, ale nie zawistna. Ludzie mają prawo do szczęścia, tylko ja nie umiem z tego prawa skorzystać. Cieszę się szczęściem moich przyjaciół, przykro mi, że przez swoje drugie połówki mają dla mnie mniej czasu, ale gdybym to ja kogoś miała pewnie nie miałabym dla nich tyle czasu, co obecnie.
Jeśli chodzi o szczęśliwe pary czuje tylko smutek, że wszyscy pewnie zaczynaliśmy mniej więcej podobnie, a mnie się nie udało. Wiem, że dwadzieścia lat to wcale nie dużo, ale boję się, że to wcale nie zmieni się z biegiem czasu, że to zależy przede wszystkim ode mnie, a ja nie umiem zmusić się do działania.
Kiedy mam dobry humor szczęście innych pokazuje mi jeszcze jedną rzecz. Mówi, że może się udać, że życie nie musi zawsze smutne i napchane niepowodzeniami. Kiedy gorszy, to niestety czuję się zwyczajnie gorsza od innych.
Ja czasami też czuję pewien żal, zwłaszcza na widok tych najmłodszych par. Te pierwsze nastoletnie uczucia są najmocniejsze. Wspólne wagary, święta, sylwester czy choćby ta głupia studniówka. Mimo wszystko wspomnienia na całe życie. Wspomnienia i przeżycia, które mi uciekły, które nigdy nie były moim udziałem. Ale potem patrzę na siebie i mówię sobie w duszy:
Nie! Takie coś nie jest stworzone dla takiego samotnego wilka jak ja!
We are not your kind of people
...
We are extraordinary people
Ja lubię patrzec na cierpienie innych, ale tylko tych którzy zrobili mi jakąś krzywdę. Lubię się na nich mścić i patrzeć jak cierpią. To trochę psychiczne i czasem się siebie boję.
Nie wiem czy w dobrym temacie to piszę, ale od jakiegos czasu mam okropne myśli, w których wyobrażam sobie jak giną moi bliscy. Na przykład mama schodzi po schodach i sobie wyobrażam, że spada, łamie kark i umiera. Albo zasypa i się nie budzi. Ja nie chcę tego i nie wiem dlaczego mam takie straszne myśli. Mieliście może tak kiedyś, wiecie jak się ich pozbyć?
„Na jawie świat jest dla wszystkich jeden i ten sam, ale we śnie każdy ucieka do własnego świata.”
Ja jestem bardzo zazdrosna o szczęście innych. Nie lubię patrzeć na pary, które się obciskują i całują w miejscu publicznym, bo po prostu tego nie wytrzymuje. Zastanawia mnie to, dlaczego niektórzy mają takie szczęście, a drudzy mają w takich sprawach pecha.
Przypomniała mi się sytuacja, gdy wyszłam ze znajomymi. Z dwoma kolegami i dwoma koleżankami (2 pary). Wszystko ładnie, pięknie, a potem mówili, że muszą się zbierać. Dobra, to poszłam do domu, a potem dowiedziałam się, że się sami spotkali, bo ja byłam "piątym kołem u wozu". No cóż, nie miałam chłopaka, więc dla nich byłam niczym.
I znowu stoi obok lustra na toaletce całkiem sama
I tylko jedna mała kropla spłynęła w dół po porcelanie
Ostatnio zmieniony przez Sourlie 2014-05-12, 18:38, w całości zmieniany 1 raz