Nie ciepię na żadne zaburzenia odżywiania. Znaczy, na żadne konkretne.
Ale bardzo często porównuje się z innymi, ma to częściej konsekwencje negatywne, niż motywujące. Mam niesamowite kompleksy na punkcie swoje ciała.
Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
Chciałabym przestać tak obsesyjnie myśleć o tym, co czują inni gdy na mnie patrzą i zazdrościć im. A to, że ładniejsi, zgrabniejsi, inteligentniejsi, że idą na przód a ja w każdej sferze życia mam poczucie stania w miejscu albo trwonienia czasu.
Psychosis, czasami też mam ochotę niektórych udusić za to, że są chudzi.
I z tego powodu, ludzie chudzi też miewają problemy z akceptacją swojego ciała.
Zawsze mnie wkurzało, gdy inni mówili mi, że jestem taka chuda, albo że nic (wg ich) nie jem i to zawsze od osób, które chciałyby być szczuplejsze. Przez takie osoby, bardzo, bardzo długo unikałam zakładania krótkich spodenek latem, nawet w upały, ze strachu przed ich krytyką mojego wyglądu. Kiedyś wyszła z tego porządna afera w rodzinie, jak mi ktoś wciskał jedzenie, ale potem już ani razu nie skomentował mojej szczupłej sylwetki.
A ja, z czasem, zaczęłam się przyglądać innym chudzielcom na ulicach, że się nie wstydzą chodzić w krótkich spodenkach... i w końcu jakoś się przełamałam. Pamiętam, że nikt wtedy nie zwrócił uwagi na moje chude nogi, a mi ulżyło i zyskałam pewność siebie.
Chciałabym przestać tak obsesyjnie myśleć o tym, co czują inni gdy na mnie patrzą i zazdrościć im. A to, że ładniejsi, zgrabniejsi, inteligentniejsi, że idą na przód a ja w każdej sferze życia mam poczucie stania w miejscu albo trwonienia czasu.
Myślę że masz w sobie wiele zalet które są widoczne dla ludzi wokół, po prostu żyjemy w takiej kulturze, w której mówienie komuś co jest w nim atrakcyjne, ciekawe, zaraz oznacza "komplementowanie", które z tego co widzę kobiety postrzegają jako "wymyślone"
Ciągle porównuję się z innymi.
Nawet jak osoba jest ode mnie nieco grubsza i tak uważam, że wygląda lepiej a ja - muszę schudnąć. Chociaż nie mam nadwagi. Niedawno miałam niedowagę, na chwilę zmądrzałam i zaczęłam normalnie jeść. A teraz znowu siebie nienawidzę gdy wróciłam do wagi prawidłowej.
Kompleksy niszczą mi życie i jestem przez nie nieszczęśliwa. Boję się wyjść do ludzi. Nie lubię jak na mnie patrzą. Nie mam odwagi na zdrowy sposób zmienić tego czego w sobie nie lubię, ani nie umiem zaakceptować moich cech, które są do zmiany raczej niemożliwe.
Wiek: 42 Dołączyła: 14 Paź 2013 Posty: 192 Skąd: Polska
Wysłany: 2013-12-28, 12:59
Nie wiem, jakie to uczucie porównywać się do innych. Nigdy nie interesowało mnie, co inni o mnie myślą. Nigdy nie miałam myśli typu 'muszę schudnąć, żeby wyglądać lepiej niż X'. Nigdy nie musiałam być najlepsza; drugie czy trzecie miejsce też mnie satysfakcjonowało. Nie ma we mnie tej potrzeby bycia równej z/lepszej od. Chociaż czasami może miałoby to pozytywny wpływ? Zmusić się do zrobienia czegoś, mieć jakąś motywację, o którą teraz tak cholernie ciężko.
Doszłam już do takiej paranoi, że zaczęłam się porównywać z moim mężem i odnajduję pełno rzeczy na minus w swoim ciele w porównaniu do jego, co wprawia mnie w jeszcze gorszy nastrój i napędza nienawiść do siebie. A to szczuplejsze nogi, a to brak cellulitu, rozstępów czy jakieś inne detale.
Bez względu na wiek, płeć, rasę czy budowę ciała nie potrafię przestać...
Wiek: 30 Dołączyła: 21 Sty 2013 Posty: 325 Skąd: Europa
Wysłany: 2014-02-20, 01:59
Mustela Nivalis, tez sie porownuje do mojego M. Ostatnio nawet wzielam metr i mierzylam czy nie jest szczuplejszy ode mnie. Porownuje ile on je, a ile ja i wkurza mnie, ze kaze mi jesc, skoro ja chcialabym sie dopasowac figura do jego (czytaj: schudnac).
Wiek: 30 Dołączyła: 21 Sty 2013 Posty: 325 Skąd: Europa
Wysłany: 2014-02-20, 02:07
Evicka, trudno mi poradzic sobie z tym, ze ktokolwiek je mniej ode mnie, badz tyle samo, a co dopiero jak to robi mezczyzna. I trudno mi pogodzic sie z tym, ze jest szczuplejszy ode mnie.
Nienawidze mojej zazdrosci jak widze chude osoby, a w ostatnim czasie niestety widuje ludzi, bo musialam zaczac opuszczac cztery sciany. Za kazdym razem zadaje sobie pytanie "dlaczego ja nie moge byc tak chuda".
Pomimo całkowitej świadomości tego, że mężczyźni mają zupełnie inną budowę, ryzyko cellulitu czy rozstępów nie wisi jakoś nad nimi i nie śni się po nocach (żarcik nieudany, żeby nie było), nic mi nie przeszkadza sobie dowalać z zaciekłą determinacją gdzie popadnie. To nie rządzi się prawami logiki, nigdy się nie rządziło, doły, poczucie niższości, głębokiego upokorzenia swoja groteskową, żałosną formą łapię wobec każdego człowieka, bez względu na jego wygląd, płeć, wiek. Tak samo męczę się w otoczeniu zaniedbanej i otyłej osoby, jak i w towarzystwie ekstralaski. Każdego jestem w stanie poddać idealizacji, bez problemu znaleźć w cechy, które są niezaprzeczalnymi zaletami, pięknem, indywidualnym pierwiastkiem, a wszystko to się odbywa w jednoczesnym działaniu pomniejszającym sobie.
EDIT. Jak to nie idzie w brzuszek?
Bebcun/mięsień piwny to co to niby jest?
Disqualified as a human being.
Ostatnio zmieniony przez Mustela Nivalis 2014-02-20, 17:08, w całości zmieniany 1 raz