Nieodmiennie jestem pod wrażeniem, kiedy ktoś mówi, że był u lekarza ze swoją przypadłością, a ludzie kompletnie niezwiązani z medycyną lub związani, ale bez oglądania pacjenta, starają się być od lekarzy mądrzejsi.
Biorąc pod uwagę, że słyszałam o przypadku lekarza, który na stopę cukrzycową zalecił smarowanie[sic!] insuliną, byłam u okulistki, która w badaniu nie zauważyła, że mam wadę +3 dioptrie, a mój lekarz rodzinny na słowa "panie doktorze łapią mnie skurcze w nogach" reaguje "a wie pani, że mnie też"... to czasem bycie mądrzejszym od lekarza nie jest wcale trudne*
*nie twierdzę tutaj oczywiście, że kompetentni lekarze nie istnieją, a jedynie, że nie zawsze się na takich trafia.
Bardzo rzadko bagatelizuję objawy i działam na własną rękę, także wizyta u lekarza była dla mnie czymś normalnym. Niemniej jednak nie byłam zadowolona, szczerze, wolałabym żeby coś wyszło, by podjąć jakieś leczenie, które pomogłoby mi ustabilizować wagę. Teraz rzeczywiście wychodzi na to, że to zasługa szybkiej przemiany materii i lekkich kości. Nie mam w rodzinie nikogo otyłego, wszyscy mieszczą się w normie. A co do własnej samooceny - nie zaprzeczę, że jest to dla mnie bardzo uciążliwe. Chciałabym jednak wyglądać adekwatnie do swojego wieku.
Umrę ci kiedyś.
Oczy mi zamkniesz.
I wtedy - swoje smutne, zdziwione,
Bardzo otworzysz.
rozwielitka, nie próbuję w żaden sposób diagnozować, to tylko zwykłe pytania. Chociaż jeżeli chodzi o lekarzy, też trafiłam na niezbyt przyjemnych... ale nie w tym rzecz.
diversity, zawsze możesz wybrać się do innego lekarza lub dietetyka.
Doskonale rozumiem Twój problem, diversity. Przy wzroście 175 cm ważę 45 kg. Wyniki w normie, więc to pewnie zasługa szybkiej przemiany materii. A chciałabym przytyć. Nie chodzi tu nawet o samoocenę. Najbardziej uciążliwe są dla mnie uwagi ludzi typu: "Dziecko, Ty w ogóle coś jesz?!" albo "Wyglądasz jakbyś miała się za chwilę złamać." Niby się nie przejmuję, ale miło też mi nie jest...
A ja się martwiłam, że przy 167 ważę 50 kg. Chociaż to też szału nie robi.
Co do uwag, wcześniej się nimi przejmowałam, ale teraz trochę się pozłoszczę i tyle. Najważniejsze, ze Twoje wyniki są dobre, może z czasem przybędziesz na wadze. A byłaś u dietetyka może?
Nie wiem jak ty. Mało ludziom wierzę
Mam wrażenie, że się gubią, kiedy mówią szczerze
Czuję, czuję, że pulsują moje bzduromierze.
"Dziecko, Ty w ogóle coś jesz?!" albo "Wyglądasz jakbyś miała się za chwilę złamać."
Skąd ja to znam...
Borzę. Ostatnio nawet zgrubłem (potem schudłem i znów zgrubłem). 58kg - ja jestem dumny z siebie. Ale nikt tego nie dość, że nie docenia tego, to jeszcze słyszę teksty, że po twarzy widać, iż schudłem. Noszkurwasz.
Mojemu życiu nie zagraża nic. Czuję się dobrze fizycznie. Nie porywa mnie wiatr. Nie mam anemii. Wyniki krwi są ponad normę. Ale oczywiście dla innych osób to stan agonalny...
Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
Też byłam kiedyś bardzo chuda, mimo że jadłam normalnie. Może nie jakoś bardzo dużo, ale nie byłam niejadkiem.Wszystko zmieniło się, kiedy miałam 14 lat - przytyłam ok 20 kilogramów. Tenebre, diversity, jesteście tylko trochę starsze ode mnie w tamtym okresie, więc jeszcze wiele może się zmienić. Oczywiście warto byłoby trochę tej zmianie pomóc. Trochę mnie przybyło, kiedy przestałam jeść mięso. Większość wartościowych zamienników mięsa wbrew pozorom nieźle tuczy. Mam na myśli głównie soję. Poza tym jest naprawdę smaczna .
Ja byłam chuda do 5-6 klasy. Jadłam normalnie, a nawet w porównaniu z innymi rówieśnikami to bardzo dużo, ale mimo to byłam chudzinką jakich mało. Później przytyłam 10-15 kilo w krótkim czasie i tak to się skończyło.
Ale faktycznie na każdym kroku wysłuchiwałam tekstów:
Tenebre napisał/a:
"Dziecko, Ty w ogóle coś jesz?!" albo "Wyglądasz jakbyś miała się za chwilę złamać."
oraz Matka Ci jeść nie daje?! Głodzą Cię w domu?! Czy ty jakaś chora jesteś?!, itp.