Z takim problemem nie da się pomóc, po prostu uzależniony sam musi chcieć się zmienić i coś robić, w moim przypadku rozmowy gówno dają. Mój ojciec jest alkoholikiem, pił przez praktycznie całe moje dzieciństwo, wyprowadziłyśmy się od niego z mamą i psem, teraz mam 15 lat, ojciec ma nową żonę, nadal pije, a ja mieszkam z mamą i bratem, ona także ma nowego faceta, a ja powiedzmy, że jestem takim brzydkim wspomnieniem po ojcu i tym wszystkim.
Wiele razy próbowałam z nim na ten temat rozmawiać, jego trzustka od alkoholu jest okropnie wyniszczona, on sam wiele razy już był w szpitalu i to głównie z powodu jego alkoholizmu, ponadto ma cukrzycę. Martwię się o niego, to chyba normalne, mimo że tyle mi zła wyrządził (ale nie uderzył ani razu) to i tak jest mi go szkoda, bo widzę jak marnuje zdrowie i życie, ale rozmowy nie dają nic. On sam musi się opamiętać i przejrzeć na oczy, musi chcieć terapii i poprawy, na siłę nic się nie da zrobić w takich przypadkach.
Ostatnio zmieniony przez 2014-07-17, 08:04, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 29 Dołączył: 14 Sie 2014 Posty: 747 Skąd: pomorskie
Wysłany: 2014-08-15, 11:44
Kanashimi napisał/a:
Z takim problemem nie da się pomóc, po prostu uzależniony sam musi chcieć się zmienić i coś robić, w moim przypadku rozmowy gówno dają.
Dokładnie. Ja już dawno temu przestałam próbować. W mojej rodzinie od zawsze był alkohol, ojca nigdy nie było, bo pił, matka piła, bo nie potrafiła sobie z tym poradzić. Dziadek, który był najbliższą mi osobą, też miał ciągi alkoholowe. Babcia umarła na marskość wątroby. Co za urocza rodzinka. I gdzieś tam ja, biedne dziecko otoczone czymś, czego nienawidzi. Ojciec w końcu odszedł w wieku moich 7 lat. Matka zaczęła jeszcze więcej pić, bo nie umiała sobie z tym poradzić. Dziadek umarł, co tylko to pogorszyło. Siostra się wyprowadziła, by znowu się wprowadzić parę lat później i zacząć pic z matka. Z matką nie utrzymuje kontaktu, z siostrą okazjonalnie, ojca nie widziałam 13 lat. Alkohol zniszczył mi życie, mi i mojej rodzinie. Wszystko jest jak błędne kolo i nigdy się nie zamyka. Obecnie mieszkam osobno i próbuje się od tego odciąć, bo jak zaczynam znów o tym myśleć jest ze mną gorzej. Pije okazjonalnie, w bardzo małych ilościach i nienawidzę pijanych ludzi, którzy działają na mnie jak płachta na byka.
Mój ojciec pije non stop ... może nie w strasznie dużych ilościach, ale nie trzeźwieje na pewno. Trwa to już co najmniej 10 lat ... rozmowy nic nie dają. Tym bardziej, że z całej rodziny tylko ja aż tak bardzo zwracam na to uwagę. Mam dość tego menelstwa ... takiego życia. Bez radości ... tylko cała rodzina egzystuje z dnia na dzień.
Ciągle się czuję jak pies - skopany, pozbyty zębów.
Ale ja dziś gryzę więc uciekaj, nie biorę jeńców.
Wiek: 29 Dołączył: 14 Sie 2014 Posty: 747 Skąd: pomorskie
Wysłany: 2014-08-18, 17:52
NobodyListening napisał/a:
Mój ojciec pije non stop ... może nie w strasznie dużych ilościach, ale nie trzeźwieje na pewno. Trwa to już co najmniej 10 lat ... rozmowy nic nie dają. Tym bardziej, że z całej rodziny tylko ja aż tak bardzo zwracam na to uwagę. Mam dość tego menelstwa ... takiego życia. Bez radości ... tylko cała rodzina egzystuje z dnia na dzień.
Nie czuj się winna, bo to nic nie da. Jeśli Twój Ojciec nie chce się leczyć to nic nie zrobisz. To choroba i sam chory musi to zrozumieć, dlatego dla Twojego zdrowia i nerwów odpuść sobie.
Wiek: 29 Dołączył: 14 Sie 2014 Posty: 747 Skąd: pomorskie
Wysłany: 2014-08-18, 21:00
Na pewno jesteś DDA. Słyszałaś o tym? Dorosłe Dziecko Alkoholika. Proponuje terapię. Sama jestem DDA, a z tym wiążę się wieczne poczucie winy, za rodzinę i tak dalej. Może masz rodzeństwo. Martw się o nich, a nie Ojca alkoholika. To dorosły człowiek. Musi być odpowiedzialny. Jesteś pełnoletnia, też możesz coś zadziałać. Rozumiem, że boisz się o finanse, ale alkoholikowi nie przetłumaczysz tego. Dla niego najważniejszy jest alkohol. Jedyne co możesz zrobić to pomóc sobie i rodzeństwu, jeśli posiadasz.
Mam starszego brata, ale on nie widzi problemu. Tym bardziej, że razem z ojcem pracują w jednej brygadzie. Razem jeżdżą do pracy więc ojciec nie liczy się z tym, że nie będzie miał kto go zawieźć. Pije teraz kiedy chce i ile chce. Czasami przed pracą ... codziennie w pracy i po pracy obowiązkowo. Brat całe dnie przesiedzi przy komputerze i w sumie jest dzięki temu zadowolony. Może i jestem DDA. Nie mam sił już na nic. Nawet w sobie wiary ani nadziei nie mam. Czuję, że mam zmarnowane życie.
Ciągle się czuję jak pies - skopany, pozbyty zębów.
Ale ja dziś gryzę więc uciekaj, nie biorę jeńców.
Wiek: 29 Dołączył: 14 Sie 2014 Posty: 747 Skąd: pomorskie
Wysłany: 2014-08-18, 21:35
NobodyListening, Usagi Cię słucha! Może to najodpowiedniejsza pora, żeby wybrać się do kogoś kto Ci pomoże? Nie możesz być wieczna odpowiedzialna za swoją rodzinę.
Nie jestem odpowiedzialna za swoją rodzinę... Tylko ta bezsilność mnie wyniszcza. Kto mi może pomóc...? Jeżeli ojciec nie widzi problemu i mówi, że mu nie zależy, to co ja mogę zrobić? Czuję się jak skopany pies.
Ciągle się czuję jak pies - skopany, pozbyty zębów.
Ale ja dziś gryzę więc uciekaj, nie biorę jeńców.
Ostatnio zmieniony przez 2014-08-19, 06:59, w całości zmieniany 1 raz