Nusquam napisał/a:
Bycie w takim związku to tylko kwestia czasu, prędzej czy później nie wytrzymasz i odejdziesz, bo związek bez zadowolenia i radości to nie związek.
Gorzej jeśli przed odejściem dasz sobie za bardzo wejść na głowę.. Bardzo łatwo się wtedy zrazić do kolejnego związku.
I ciężej odejść, bo im więcej pozwalasz, tym trudniej Ci zrezygnować. Ciągle ma się w głowie te myśl, że tak wiele się już zrobiło, więc może kolejny nasz krok coś zmieni.
Uzależnienie od drugiej osoby jest ciężko złamać, ale jest to możliwe. Trzeba zrobić to jak najszybciej, zanim dana osoba, którą ja nazywam zazwyczaj pijawką - nie wyssie z nas całej siły i energii... Że już o chęciach do życia nie wspomnę.
To jest toksyczny związek. Ciężko się z tego wydostać. Ty zostałaś ofiarą, bo jak sama piszesz
casadi napisał/a:
On mnie rani tak, jak może zranić najbliższa osoba - uderzając w najczulszy punkt, tam gdzie wie, że bardzo zaboli. A ja zaczynam szukać winy w sobie
czyli zaczełaś obwiniać samą siebie, gdzie powinnaś pamiętać, że zawsze za winę są odpowiedzialne obydwie strony. Ja miałam to samo, koleżanki mi powtarzały tysiące razy, że mam się nie dawać tak traktować, to tylko zwykły d**pek, który mnie bije gdy jest pijany, a na drugi dzień sypie słodkimi słówkami do porzygu, gdy czegoś chce.
Obwiniałam siebie, że to moja wina, że to ja odwalam głupoty, a on sie tak stara, ale nie wytrzymuje ze mną... Obwinął sobie mnie w okół palca i manipulował kiedy i jak chciał. A ja go kochałam, bo przecież na początku było tak pięknie i wierzyłam, że to może wrócić. Nic bardziej mylnego. Uwierz mi, że jesli facet pozwoli sobie na zranienie dziewczyny po raz pierwszy, kiedyś nie zawaha się i zrobi to po raz kolejny, wiec musisz z nim skończyć. Miłość ma dawać radość i poczucie bezpieczeństwa,a nie łzy i obawę o jutro. Posłuchaj tej piosenki, która akurat zaczęła lecieć w moim odtwarzaczu, gdy pisałam ten post eM.a - Coś dla kobiet może da Ci siłę do działania.
casadi, O jak dobrze Ciebie rozumiem...Od dawna tkwię w takim związku. Ale zacęłam podnosić głowę i na jego słowa, że to wszystko moja wina, odpowiadam : to tylko twoje zdanie. Na swój sposób wciąż mi zależy, ale doskonale zdaję sobie sprawę, że nie mamy przyszłości. Tej dobrej. Dzięki niemu stałam się aa. Dzieki niemu wpadłam w depresje i jestem na prochach. Moje postanowienie noworoczne, to uwolnić się od niego. Nigdy w życiu tak nie kochałam i nie czułam się kochana. Dał mi mnóstwo szczęscia. Ale to czas przeszły. Pora pomyśleć o sobie. Rok temu jeszcze chyba bym tak nie napisała. Ale ile można dawać się ranić ? Jak długo można czuć się nikim? Czasm lepiej nie mieć nikogo, niż z takim...takim... Tu pada odpowiednie słowo.
Skowyt męczenników dodaje uroku piekielnemu pożarowi.Nie należy skowytem ognia podsycać, pożar, który wybuchł, nie jest piekielny, lada chwila sam zgaśnie.Nie należy ulegać pokusie skowytu - choć - nie ma co ukrywać, jest to pokusa w swych kiczowatych urokach znaczna.
Właśnie doszłam do wniosku, że nawet jeśli nie jestem uzależniona od jednej osoby konkretnej, to od kilku... Potrafi mnie zranić każdy choćby delikatny komentarz, który wcale nie miał być w założeniu złośliwy. I to moje ciągłe roztrząsanie... "on mnie nie lubi,to ja się też nie lubię"
Jestem więźniem. Zamkniętym w klatce mego ciała. A jednak nazywam się wolnym jak sokół.
Ja też jestem przewrażliwiona na jakiekolwiek komentarze, nawet jeśli osoba je wypowiadająca nie miała nic złego na myśli. A potem roztrząsam to w pamięci.
Ostatnio zmieniony przez 2013-01-05, 00:15, w całości zmieniany 1 raz
Ja z kolei jetem przewrażliwiony na to jak ktoś mnie olewa, urywa w połowie rozmowę, odchodzi w połowie zdania gdy rozmawiamy twarzą w twarz, odrzuca telefony. Nie jest to chyba objaw egocentryzmu. Panicznie boję się odrzucenia, tego, że powiedziałem, czy zrobiłem coś złego i ta osoba mnie opuści, dlatego potrafię mieć myśli samobójcze tylko dlatego, że ktoś mnie olał. Od trzech lat tonę w takiej " przyjaźni". Przyjaźni ciężkiej bo człowieka chorego na Borderline, który jest jedną wielką chodzącą huśtawką emocji i cierpiącego na aleksytymię. Toczymy ze sobą od miesięcy "grę pozorów", której nie umiemy zakończyć, a która wykańcza nas..
Jakże wspaniałym tworem jest człowiek! Może chuchać na dłonie, aby je ogrzać i dmuchać na zupę, by ją ostudzić.
Nie mogę założyć nowego tematu, więc napisze tutaj:
Jak zapomnieć o dziewczynie, którą kocham, z którą byłem prawie 4 lata, przez którą miałem kilka prób samobójczych z której jedna o mały włos się udała ? Nie możemy być ze sobą i już. A ja nie mogę i nie umiem o niej zapomnieć... A przede wszystkim żyć.
MrG, a znalezienie jakiegoś zajęcia? Poświęcenie się temu? Plus właśnie czas z przyjaciółmi, znajomymi, rodziną. Sam piszesz, że przez nią mialeś kilka prób samobójczych. Nie wnikam, o co dokładnie chodziło, ale masz jakby podstawy do tego, żeby zapomnieć. Jakby taka motywacja.