Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Przegrałam życie
Autor Wiadomość
Chochlik
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-12, 07:50   

W Polsce poza znajomością języka polskiego w stopniu komunikatywnym (chociaż pewnie w niektórych zawodach dałoby się tego uniknąć) wymagane są różne umiejętności: od pracowitości przez punktualność po różnorakie specjalistyczne uprawnienia. Śmiem podejrzewać, że w innych krajach jest podobnie i nikt nie będzie nikomu płacił tylko za umiejętność porozumienia się...



 
 
Przegrałam życie
R. de Valentin 



Dołączył: 03 Lip 2013
Posty: 2803
Skąd: mazowieckie

Wysłany: 2013-08-26, 10:53   

Wydaje mi się, że przegrałem. Podjąłem kilka bardzo złych decyzji. Niemożliwe, żebym mógł teraz wszystko zmienić. Trzeba było wcześniej myśleć. Chciałem mieć inne życie.

No cóż, następnym razem ułożę sobie wszystko inaczej. Tylko, że następnego razu nie będzie :D




dead but delicious
 
 
Przegrałam życie
Bast 
Jestę kotełę.



Wiek: 32
Dołączyła: 16 Cze 2013
Posty: 1518
Skąd: lubuskie

Wysłany: 2013-08-27, 20:42   

R. de Valentin napisał/a:
Wydaje mi się, że przegrałem.


No właśnie, tylko Ci się wydaje, pamiętaj! :D

R. de Valentin napisał/a:
Chciałem mieć inne życie.


Ja też wiele chciałam i co? I gówno. :roll: Niestety takie życie, że nigdy nie będzie do końca tak jak byśmy chcieli :/ Trzeba się uodpornić i tyle. A tu masz :kop: na zachętę :) :tuli5:


R. de Valentin napisał/a:
Tylko, że następnego razu nie będzie :D


Będzie! Ja Ci to mówię! he he :htsz: :tuli5:




Czy jest coś gorszego niżeli śmierć? - Życie, jeśli pragniesz umrzeć.
:bastith: :bast: :bastith:
 
 
Przegrałam życie
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-29, 02:38   

Zastanawiam się nad tym czy mogę (powinnam?) mówić, że przegrałam życie... Jestem autoagresywna dłużej niż niektórzy użytkownicy tego forum żyją na tym świecie... i sięgnięcie po żyletkę jest dla mnie równie naturalne co zaparzenie sobie porannej kawy. Patrzę na swoje ciało i nie czuję absolutnie nic... właściwie to nie pamiętam czasów, kiedy wyglądało inaczej... bez blizn... bez ran... siniaków czy czegokolwiek. Nie ma we mnie pragnienia, aby moje życie było inne... Chyba powoli też nie ma już we mnie złości za to, że jest, jakie jest. Coraz mniej we mnie buntu przeciwko czemukolwiek... zamiast tego jest obojętna akceptacja zastanego stanu rzeczy... bez woli dokonywania jakichkolwiek zmian. Pragnienie śmierci jest czymś do czego przywykłam... jedni wracając z pracy planują co ugotują na obiad, a ja myślę o tym, że przyjemnie by było krwawić... i że już dawno powinnam umrzeć. Za tymi myślami już nawet nie idzie jakaś szczególna wola działania - po prostu są. Ja też po prostu jestem... właściwie, to nawet nie czuję, że chciałabym czegokolwiek... nie czuję, że mi czegoś brakuje. Dawno (nigdy?) nie byłam tak stabilna, jak obecnie. Jest ściśle określona lista okoliczności, w których jestem zdecydowana umrzeć, a dopóki nie zaistnieją, nie wydaje mi się, abym miała jakiekolwiek tendencje samobójcze. Można powiedzieć, że czuję się trochę jakbym siedziała na spakowanych walizkach, gotowa w każdej chwili do podróży na tamten świat, czekając tylko na sygnał do wymarszu, ale ani mnie ta podróż ziębi ani grzeje. Znam ludzi mniej stabilnych, w ogólnie gorszej kondycji psychicznej, w których jest o niebo więcej życia, woli i pragnień niż we mnie. We mnie jest tylko mrok i obojętność. Nie dążę do niczego - zwyczajnie nie ma nic, czego bym mogła chcieć... właściwie to nie mogę nawet napisać, że chcę umrzeć, bo jest mi to obojętne. Nie obrażę się jak mi jutro meteor spadnie na głowę... nie będę rozpaczać, jak nie spadnie. Nie jestem szczęśliwa... nie jestem nieszczęśliwa... jestem martwa. Nie ma we mnie najdrobniejszej iskry życia... a najlepsze w tym wszystkim jest to, że wcale nie mam teraz epizodu depresyjnego, nie doskwiera mi anhedonia, nie jestem psychotyczna - jest dobrze. Jeżeli cokolwiek, kiedykolwiek we mnie żyło, to chyba już dawno umarło... ale wcale mi nie jest z tym źle... właściwie, to chyba mi to pasuje... w każdym razie nie czuję abym chciała inaczej. I'm at the end of my rainbow, so where's my pot of gold... :roll: Niech mi ktoś powie... czy to jest zwycięstwo? Porażka? Remis? Walkower?



 
 
Przegrałam życie
Mary 



Wiek: 30
Dołączyła: 20 Mar 2014
Posty: 61
Skąd: lubelskie

Wysłany: 2014-03-29, 10:20   

Mysle, ze po prostu dosiegnelas dna, moze warto choc sprobowac odwrocic sie do swiatla? Nie mozna sie poddawac dzis. Nie wiemy co bedzie za chwile. Moze sie poprawi. Jutro moze byc lepiej. Chodzisz do jakiegos specjalisty?



Czym byłoby życie bez nadziei? Iskrą odrywającą się od rozpalonego węgla i gasnącą natychmiast.
 
 
Przegrałam życie
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-29, 11:00   

Mary napisał/a:
Mysle, ze po prostu dosiegnelas dna

Nie. Miewałam dużo gorsze okresy.

Mary napisał/a:
Nie wiemy co bedzie za chwile. Moze sie poprawi. Jutro moze byc lepiej.

Może będzie lepiej, może gorzej, może tak samo - nie czuję aby to ode mnie zależało, bo zawsze może wydarzyć się coś, na co nie mam najmniejszego wpływu. Poza tym... nie można powiedzieć, że jest źle.

Mary napisał/a:
Chodzisz do jakiegos specjalisty?

Chodziłam. Przez 3 lata z przerwami, bo trafiałam na kretynów. Potem związałam się na kolejne 3 lata z jednym fajnym ośrodkiem, ale po tym jak będąc na pełnym arsenale leków wpadłam w kolejny ciężki epizod depresyjny, stwierdziłam, że nic mi nie daje ani psychoterapia ani farmakoterapia.




 
 
Przegrałam życie
Mary 



Wiek: 30
Dołączyła: 20 Mar 2014
Posty: 61
Skąd: lubelskie

Wysłany: 2014-03-29, 11:31   

Na prawde nie wiem, Mala, co moglabym Ci poradzic. Moze na zlych lekarzy po prostu trafilas. :(



Czym byłoby życie bez nadziei? Iskrą odrywającą się od rozpalonego węgla i gasnącą natychmiast.
 
 
Przegrałam życie
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-29, 12:07   

Mary napisał/a:
Moze na zlych lekarzy po prostu trafilas.

Przez 6 lat przewinęło się łącznie (psychiatrzy, psychologowie, psychoterapeuci) 17 specjalistów... więc albo mam przekolosalnego pecha, albo lepszych nie robią. ;)




 
 
Przegrałam życie
Mary 



Wiek: 30
Dołączyła: 20 Mar 2014
Posty: 61
Skąd: lubelskie

Wysłany: 2014-03-29, 12:34   

No to masz pecha, mi udalo sie trafic na dobrego psychiatre, wymaga duzo pracy ode mnie, ale przynajmniej motywuje. Tylko ja mam inny problem.



Czym byłoby życie bez nadziei? Iskrą odrywającą się od rozpalonego węgla i gasnącą natychmiast.
 
 
Przegrałam życie
Gumiss 
Bez sensu..



Wiek: 35
Dołączył: 05 Mar 2014
Posty: 640
Skąd: śląskie

Wysłany: 2014-03-29, 12:42   

Emaleth Myślę że tak naprawdę jeszcze do końca tej "tęczy" nie doszłaś. Za szybko próbujesz może takie wnioski wyciągać ? Wydaje mi się że dopadła cię swojego rodzaju stagnacja, szczerze mówiąc dużo się zmieniło na przełomie lat :) Jeżeli w tobie jest mrok, to już nie taki jak go opisujesz (przyzwyczajenie od lat skoro sama to tak określasz) gdzieś tam się czai jakiś mały mroczny niewidoczny mrok, ale jest dużo więcej światła, planów, chęci, pomimo tego i to jest najdziwniejsze że ty ich nie widzisz. :tuli:



To umysł sprowadza człowieka na złą drogę, nie wrogowie czy nieprzyjaciele. (Budda)
"one thing, before I graduate...
never let your fear decide your fate."
 
 
Przegrałam życie
lenka 



Dołączyła: 27 Lut 2014
Posty: 195
Skąd: śląskie

Wysłany: 2014-03-29, 15:07   

Lady Emaleth napisał/a:
Coraz mniej we mnie buntu przeciwko czemukolwiek... zamiast tego jest obojętna akceptacja zastanego stanu rzeczy... bez woli dokonywania jakichkolwiek zmian.



Ja jestem aktualnie w tym samym stanie - wiem, że jedyna rzecz jaka by mnie z tego wyciągnęła się nie wydarzy ... cóż ... life isn't a fairytale with the good ending - dlatego żyję z dnia na dzień a raczej wegetuję, bo nie umiem się niczym cieszyć. Płacz to była codzienna rutyna, a teraz już chyba nawet nie mam łez by płakać i wszyscy myślą, że już jest dobrze skoro nie płaczę, a tak na serio g***** wiedzą ... :(




Ciągle mam swój świat i tą dziurę w sercu ...
Miłość to pułapka ...
 
 
Przegrałam życie
Mary 



Wiek: 30
Dołączyła: 20 Mar 2014
Posty: 61
Skąd: lubelskie

Wysłany: 2014-03-29, 17:47   

Lenka, skad wiesz, ze sie nie wydarzy?



Czym byłoby życie bez nadziei? Iskrą odrywającą się od rozpalonego węgla i gasnącą natychmiast.
 
 
Przegrałam życie
lenka 



Dołączyła: 27 Lut 2014
Posty: 195
Skąd: śląskie

Wysłany: 2014-03-29, 18:40   

Bo za długo na to czekałam i jest to uzależnione od jednej osoby, która chyba ma to już gdzieś. Tak, więc tkwię w tym cholernym niebycie i już chyba nawet zaczynam się do tego przyzwyczajać, a to to raczej akurat źle, bo powinnam jakoś się buntować by z tego wyjść :|



Ciągle mam swój świat i tą dziurę w sercu ...
Miłość to pułapka ...
 
 
Przegrałam życie
Mnich 


Wiek: 31
Dołączył: 18 Lip 2014
Posty: 201
Skąd: Europa

Wysłany: 2014-03-29, 19:22   

Em, nie lubię pisać ze ja tez tak mam, ale cóż... od 2 lat tak wygląda moje życie, wszystko mi jest obojętne, co jem, co robię, czy mi zimno czy gorąco. Jakakolwiek motywacja czy chęć czegokolwiek nie trwa więcej niż parę minut. I tak się zastanawiam, czy ja żyje? Mam nadzieje ze jakoś sobie poradzisz i powiesz jak. Może to na mnie tez zadziała.



 
 
Przegrałam życie
Mary 



Wiek: 30
Dołączyła: 20 Mar 2014
Posty: 61
Skąd: lubelskie

Wysłany: 2014-03-29, 20:31   

Nie nalezy swojego szczescia pokladac w drugiej osobie.
Ja pomimo dolkow, braku motywacji i checi, trwam. Czekam na cud, moze jutro swiat sie skonczy.




Czym byłoby życie bez nadziei? Iskrą odrywającą się od rozpalonego węgla i gasnącą natychmiast.
 
 
Przegrałam życie
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 12