Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Przegrałam życie
Autor Wiadomość
zmeczony 



Wiek: 39
Dołączył: 23 Cze 2013
Posty: 94
Skąd: świat

Wysłany: 2014-03-30, 16:44   

Lady Emaleth napisał/a:
Niech mi ktoś powie... czy to jest zwycięstwo? Porażka? Remis? Walkower?


Ponieważ jestem w tym samym stanie od pewnego czasu i też dużo nad tym myślałem, to wydaje mi się, że ten stan, o którym piszesz, jest normalną reakcją psychiki. Jeżeli psychika jest ponad miarę obciążona, to po prostu, w reakcji obronnej na kolejne sytuacje, które powodują jej obciążenie wyłącza kolejne hmmm... rejony, które mogłyby zostać zniszczone. Tylko, że te wyłączane rejony, są większe, niż to co powoduje sytuacje obciążające. Żeby to lepiej wytłumaczyć, podam swój przykład. W moim przypadku, to co mnie obciążało, to nie możność znalezienie partnera i ogromne poczucie pustki tym wywołane. Kolejne próby związania się z kimś, do kogo poczułem przyciąganie kończyły się koszami. Ostatni wywołane tym obciążenia miały miejsce w lutym. Po 4 latach takich doświadczeń, mój organizm doszedł najwidoczniej do wniosku, że skoro nie jestem w stanie związać się z kimś z desperacji, a brak związku powoduje wyniszczenie, to najlepiej wyłączyć wszystko co mogłoby powodować ból. I tak też się od jakiegoś czasu czuje... Odeszło pragnienie bycia z kimś i odczuwania szczęścia i radości z tego powodu. Ale odeszło też jakikolwiek odczuwanie szczęścia i przyjemności w ogóle. Jak to gdzieś pisałem na forum - mam impulsy, które każą mi pewne rzeczy robić, ale zrobienie tych rzeczy nie sprawia mi przyjemności. Np. lubię grać na komputerze, po swoim egzaminie obiecałem, że kupię sobie Diablo 3, co też zrobiłem. Ale nie sprawiło mi to żadnej przyjemności, równie dobrze mógłbym tego nie robić. I tak jest ze wszystkim. Moje życie toczy się sam nie wiem z jakiego powodu - może to jakaś zwierzęca siła woli... Może to świadomość działa w ramach zaprogramowanych schematów. W każdym razie, sfera moich działać zupełnie nie zgrywa się ze sferą moich odczuć, których na dobrą sprawę nie ma.

Czy to zwycięstwo? Czy to przegrana? Czy to remis? Mnie się wydaje, że to jest po prostu reakcja organizmu. To jest chyba zgniłe mniejsze zło, czyli nie czuję bólu, nie budzę się w nocy z bólami w klatce piersiowej, ale też nie odczuwam niczego... Ja staram się po prostu skupiać na tym co robię, żeby robić to jak najlepiej. Nie daje mi to żadnej przyjemności, ale zajmuje czymś głowę jak i daje przynajmniej minimalne poczucie sensu...




 
 
Przegrałam życie
lenka 



Dołączyła: 27 Lut 2014
Posty: 195
Skąd: śląskie

Wysłany: 2014-03-30, 17:27   

zmeczony napisał/a:
Czy to zwycięstwo? Czy to przegrana? Czy to remis? Mnie się wydaje, że to jest po prostu reakcja organizmu. To jest chyba zgniłe mniejsze zło, czyli nie czuję bólu, nie budzę się w nocy z bólami w klatce piersiowej, ale też nie odczuwam niczego... Ja staram się po prostu skupiać na tym co robię, żeby robić to jak najlepiej. Nie daje mi to żadnej przyjemności, ale zajmuje czymś głowę jak i daje przynajmniej minimalne poczucie sensu...


No to ja jestem chyba jeszcze parę kroków przed tą fazą, bo czasami mam tak właśnie, a czasem budzę się albo jadąc na rowerze (już jak automat raczej - kiedyś to kochałam teraz nie czuję nic) zatrzymuję się i odczuwam ten cholerny ból i pustkę i płaczę. Chyba chciałabym już nie czuć zupełnie nic - tak by było lepiej :|




Ciągle mam swój świat i tą dziurę w sercu ...
Miłość to pułapka ...
 
 
Przegrałam życie
Scarlet Halo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-30, 23:54   

zmeczony napisał/a:
I tak też się od jakiegoś czasu czuje... Odeszło pragnienie bycia z kimś i odczuwania szczęścia i radości z tego powodu. Ale odeszło też jakikolwiek odczuwanie szczęścia i przyjemności w ogóle. Jak to gdzieś pisałem na forum - mam impulsy, które każą mi pewne rzeczy robić, ale zrobienie tych rzeczy nie sprawia mi przyjemności.

To ja jestem na jeszcze innym etapie. Taki okres anhedonii jaki opisujesz jest mi dobrze znany, bo miałam tak przez 2 lata... ale teraz jest jeszcze inaczej. Jestem zdolna do odczuwania przyjemności. Nie jest to szczęście, nie jest to jakaś głęboka intensywna radość, ale jest to przyjemność, powierzchowna i nietrwała, ale przyjemność. Taka, która wymaga bodźca, aby się pojawić i rozpływa się w niebycie zaraz po jego ustąpieniu, a przy tym nie motywuje do działania i nie "ładuje baterii". Jak jest, to dobrze, jak jej nie ma, to w sumie też dobrze. Antycypacja przyjemności jest dla mnie nieosiągalna. Nie potrafię pomyśleć sobie "stanie się/zrobię to i to, i będę się czuła fajnie"... chociaż pomyśleć może i jestem w stanie, ale nie jestem w stanie się "podjarać", zmotywować tą myślą... brzmi ona dla mnie równie beznamiętnie co "kupię bułki, a jak nie będzie bułek, to kupię chleb". Niemniej jednak zjedzenie dobrych lodów jest przyjemne... zagranie w fajną grę też... po prostu nie czuję potrzeby powtarzania czynności, które są jakoś tam przyjemne. Dochodzę do wniosku, że układ nagrody w moim mózgu padł mi zupełnie. ;)




 
 
Przegrałam życie
lenka 



Dołączyła: 27 Lut 2014
Posty: 195
Skąd: śląskie

Wysłany: 2014-03-31, 10:00   

Jak Was czytam to mam wrażenie, że jestem w fazie, w której mam po trochu tego co każdy z Was, czyli w jakimś dziwnym mixie :/



Ciągle mam swój świat i tą dziurę w sercu ...
Miłość to pułapka ...
 
 
Przegrałam życie
zmeczony 



Wiek: 39
Dołączył: 23 Cze 2013
Posty: 94
Skąd: świat

Wysłany: 2014-04-02, 09:00   

Lady Emaleth napisał/a:
Jak jest, to dobrze, jak jej nie ma, to w sumie też dobrze. Antycypacja przyjemności jest dla mnie nieosiągalna. Nie potrafię pomyśleć sobie "stanie się/zrobię to i to, i będę się czuła fajnie"... chociaż pomyśleć może i jestem w stanie, ale nie jestem w stanie się "podjarać", zmotywować tą myślą... brzmi ona dla mnie równie beznamiętnie co "kupię bułki, a jak nie będzie bułek, to kupię chleb".



No mam podobnie - tzn brak motywacji do zrobienia czegokolwiek - no ale dochodzi jeszcze ten brak odczuwana przyjemności. Generalnie robimy rzeczy "po coś" np. żeby odczuć przyjemność. A ja nie wiem po co robię, to co robię :D




 
 
Przegrałam życie
lenka 



Dołączyła: 27 Lut 2014
Posty: 195
Skąd: śląskie

Wysłany: 2014-04-04, 20:29   

Nawet nie wiecie jak bardzo Was rozumiem :?


<<< Dodano: 2014-04-05, 21:20 >>>


Ten świat jest bardziej chory i powalony niż myślałam do tej pory ... czasami naprawdę chciałabym stąd uciec już :(

"bo świat bredzi w kółko i już dawno nas wyprzedził planując nam ciężkie jutro ..."

:ściana:




Ciągle mam swój świat i tą dziurę w sercu ...
Miłość to pułapka ...
 
 
Przegrałam życie
Nightmare
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-06, 00:16   

Przegrałam życie dopóki będę pozwalać sobie na tkwienie w tym stanie. To nie kwestia braku motywacji itp. To kwestia tego, że nam wygodniej. Właściwie ja to tak odczuwam. Lepiej być smutnym, niż cieszyć się życiem. No bo po co? Skoro zaraz ktoś mnie zrani, po co ciągle skakać i upadać? Wolę upaść i leżeć. Niech życie dalej leci. Po co żyć, ze strachem że się spadnie kolejny raz... Jeśli byśmy mieli nieskończoną wiarę w siebie i swoje możliwości, motywacji by nam nigdy nie zabrakło do działania.



 
 
Przegrałam życie
lenka 



Dołączyła: 27 Lut 2014
Posty: 195
Skąd: śląskie

Wysłany: 2014-04-07, 20:38   

Nightmare napisał/a:
Przegrałam życie dopóki będę pozwalać sobie na tkwienie w tym stanie. To nie kwestia braku motywacji itp. To kwestia tego, że nam wygodniej.



Myślałam o tym, że może lubię ten stan i dlatego się w nim zamykam, ale to chyba nie to. Dzisiaj czuję, że naprawdę już przegrałam swoje życie, że nic dobrego mnie nie czeka. Miłość, którą miałam za moje szczęście, za szansę na lepsze życie okazała się być zbiorem ściem i prowokacji. Kończę staż za parę dni i znów będę bez pracy. Hasło "żyć nie umierać" wydaje się być jedną wielką ironią i już serio nie wiem co ze sobą zrobić :cry:




Ciągle mam swój świat i tą dziurę w sercu ...
Miłość to pułapka ...
 
 
Przegrałam życie
Motyl 
talitha kum



Wiek: 30
Dołączyła: 03 Sie 2012
Posty: 1733
Skąd: wielkopolskie

Wysłany: 2014-04-08, 13:20   

lenka napisał/a:
Dzisiaj czuję, że naprawdę już przegrałam swoje życie, że nic dobrego mnie nie czeka.

Wierzę, że tak czujesz. Ale pamiętaj, uczucia nie zawsze pokazują nam rzeczywistość taką jaką ona jest naprawdę.
Z pół roku temu myślałam tak jak Ty. A teraz? Żyję i można powiedzieć, że po długiej walce jest dobrze. Wierzę, że u Ciebie też będzie.

lenka napisał/a:
już serio nie wiem co ze sobą zrobić

Korzystasz z pomocy psychologa/psychiatry?

Trzymam za Ciebie :kciuki: . uda Ci się, tylko musisz w to uwierzyć.




Jeżeli śmierć bliskich czegoś nas uczy, to przede wszystkim tego, że na świecie nie liczy się nic poza miłością.
 
 
Przegrałam życie
Zero
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-08, 13:37   

Trzeba sobie znaleźć cel, ja na przykład uznałem, że w tej jednej rzeczy nigdy się nie poddam. Nie upadnę na tyle, żeby się zabić. Straciłbym resztki szacunku do siebie. Trzeba być twardym jak żelki z biedronki. Postawić krok przed siebie, nawet gdy zaraz zostaniemy cofnięci o dwa. Kto nie gra ten nie wygrywa.



 
 
Przegrałam życie
Nightmare
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-08, 14:19   

Ale jak walczyć, kiedy jedyny cel to nie żelki z biedronki tylko obsesja zabicia się? To stało się jak chory cel. Ambicja, którą tak bardzo pragnę spełnić...



 
 
Przegrałam życie
Zero
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-08, 14:53   

Nie mam pojęcia szczerze mówiąc, ja po prostu wiem, że nie mogę się poddać tak. Tego jednego nie mogę przegrać, jeśli mam umrzeć to przynajmniej w jakimś celu, a nie dlatego, że jestem słaby. No cóż, ale każdy myśli inaczej, na tym to polega.



 
 
Przegrałam życie
lenka 



Dołączyła: 27 Lut 2014
Posty: 195
Skąd: śląskie

Wysłany: 2014-04-08, 15:03   

Zero napisał/a:
Trzeba być twardym jak żelki z biedronki.


heh po tym porównaniu znowu szczerze się uśmiechnęłam hehe dziękuję za to :)
Motyl napisał/a:
Trzymam za Ciebie . uda Ci się, tylko musisz w to uwierzyć.


Dziękuję za wsparcie. Nie korzystam z porad psychologa ani nic póki co.




Ciągle mam swój świat i tą dziurę w sercu ...
Miłość to pułapka ...
 
 
Przegrałam życie
Motyl 
talitha kum



Wiek: 30
Dołączyła: 03 Sie 2012
Posty: 1733
Skąd: wielkopolskie

Wysłany: 2014-04-08, 16:41   

lenka napisał/a:
Nie korzystam z porad psychologa ani nic póki co

A myślałaś nad tym?
Terapia naprawdę potrafi zdziałać cuda. :)




Jeżeli śmierć bliskich czegoś nas uczy, to przede wszystkim tego, że na świecie nie liczy się nic poza miłością.
 
 
Przegrałam życie
Mnich 


Wiek: 31
Dołączył: 18 Lip 2014
Posty: 201
Skąd: Europa

Wysłany: 2014-04-08, 20:24   

Dzis po raz kolejny zadalem sobie to pytanie i kurde, nie wiem. Mozna przegrac cos w co nigdy nie chcialo sie grac? Mam dopiero 21 lat, pierwsze 12 to byla bloga ignorancja, ostatnie 9 lat to jak klatwa, codziennie dowodze ze nie bylo jeszcze tak zle zeby nie moglo byc gorzej. To co zostalo z mojej rodziny to osoby ktore uwazaja mnie za symbol calego zla jaki sie przydazylo, z wzajemnoscia sie nienawidzimy a mimo to jestem uzalezniony od nich. Kiedy nie dalem rady, rzucilem szkole w ktorej bylem kurde prymusem, zlotym dzieckiem. Chcialem zeby cos sie zmienilo, na lepsze, na gorsze, co kolwiek. Niestety i tu zawiodlem samego siebie. Jedyne co sie zmienilo to ze zamiast wychodzic do szkoly, wychodze do pup'u... I sie zastanawiam czy ja wogole czegokolwiek chce? Od 9 lat ledwo zwlekam sie z lozka i caly dzien maze by wreszcie zrobic ten ostatni krok. Zadnego znajomego, przyjaciela, nikogo. A zatem czy przegralem? Nie wiem, ale wiem ze nie chce zeby bylo lepiej, Ostatne 9 lat zmienilo mnie, zrobilo ze mnie czlowieka ktorym kiedys bym gardzil... Gardze soba.



 
 
Przegrałam życie
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 12