Uważam, że lepiej by było zabić się teraz niż zawracać ludziom rzyć, zawieźć ich i siebie ponosząc porażkę i zabić się wtedy. I oczywiście, że myślę, że by ich to mnie zabolało, bo co jest gorsze - stracić kogoś czy wspierać kogoś, być nim rozczarowanym i go stracić? Dlatego szansa powodzenie całego przedsięwzięcia musi być dostatecznie wysoka by był sens w ogóle zaczynać.
Przynajmniej mniejsze byłyby wyrzuty sumienia, że nic człowiek nie zrobił, nie spróbował pomóc tylko nagle ni z gruszki ni z pietruszki czyta twój nekrolog...
I myślę, że fajnie by było jakbyś jednak spróbowała zmienić twój tok myślenia. Ale i tak jak już pisałam wszystko co piszesz jest już tak zakorzenione u ciebie w mózgu, że niestety nie da rady nic z tym zrobić, musiałby być przełom jakiś, coś co by dotkliwie cię poruszyło ale czekać na takie wydarzenie to jak na cud bo i tak nie chcesz obarczać sobą innych...
Mimo wszystko mam nadzieję, że w przyszłości krok po kroczku uda Ci się być chociaż trochę egoistyczna i zadbać o siebie co pozwoli ci na olśnienie, że jednak dobry z ciebie człowiek i nie jesteś toksyczna bardziej niż inni bo myśląc tak jak Ty każdy człowiek jest toksyczny...
Wyjazd sam w sobie niczego nie zmieni w mojej sytuacji ani tez niczego nie wniesie-zmieni sie tylko miejsce i czas ...
O jakim ryzyku mowa bo nie wiem...
To prawda - nie ma różnicy czy się siedzi na chodniku w Warszawie czy Londynie, ale wyjazd mógłby dać Ci perspektywę na zmianę - znalezienie pracy, mieszkania, poprawę komfortu życia. Owszem jest ryzyko, że to się nie uda (i o takim ryzyku pisałam), ale podejrzewam, że dość znaczna część osób uznałaby, że jednak warto.
W pewnym sensie tak-znam z widzenia i slyszenia osoby ktore wola bezdomnosc na zachodzie(bo gdziekolwiek pojedziesz jest lepiej niz w Polsce) ale nie wszystko dla wszystkich.Pewnie, mozna zyc w upodleniu zrobic z siebie zwierze i "siedziec na chodniku"-jednak to nie dla mnie.Zbyt wrazliwy jestem na taki styl zycia.Odpada.
Czytając twój post czuję się, jakbym czytała o sobie. Mam wrażenie, że gdzieś popełniłam błąd. Wiele razy myślałam, żeby cofnąć czas. Gdziekolwiek, kiedykolwiek, coś zrobić inaczej i nie byłoby tak źle. Ale jest. Pytanie, co dalej? Jeśli czasu cofnąć się nie da? Ja żyję, bo nie ma innego wyboru. Jeśli umrzemy nie będzie już nic. Czy bardzo źle jest lepsze niż nic? Ja myślę, że tak. Wciąż możesz doświadczyć malutkich szczęść jak zjedzenie ciastka z kremem, zabawa z psem, plotki z koleżanka, ciekawa książka, cokolwiek. Ja się tego trzymam. Uwierz, to lepsze niż nic. Bo po śmierci nie ma nic.
Czy bardzo źle jest lepsze niż nic? Ja myślę, że tak. Wciąż możesz doświadczyć malutkich szczęść jak zjedzenie ciastka z kremem, zabawa z psem, plotki z koleżanka, ciekawa książka, cokolwiek. Ja się tego trzymam. Uwierz, to lepsze niż nic. Bo po śmierci nie ma nic.
Nie mogłem założyć własnego tematu więc dopisze się do tego
Zacznę od tego że nie mam pracy pracuje tylko dorywczą na budowach jako pomocnik ale nie radze tam sobie z pracą jestem totalnym idiotą nawet głupiej zaprawy itp nie potrafię dobrze zrobić, albo wychodzi mi za gęsta albo za rzadka pracowałem na różnych budowach ale nigdzie nie zagrzałem długo miejsca żaden pracodawca nie był zadowolony z mojej pracy i zawsze w końcu mnie zwalniał. Teraz nawet jak znajdę jakieś ogłoszenie gdzie potrzebują pomocnika na budowę to nie chce dzwonić bo mam 25 lat a w tym wieku wieku trzeba coś umieć w budowlance a ja nic nie potrafię i już na pewną się nie nauczę mam tylko zawodówkę jako mechanik ale zawodu się nie nauczyłem mimo szczerych chęci po prostu byłem chyba za głupi do liceum nie chciałem iść bo w gimnazjum miałem same 2 i ledwo zdawałem i na pewną bym sobie nie poradził wiązałem swoją przyszłość z pracą fizyczną ale jestem takim kretynem że za pomocnika na budowie mnie już nie chcą w gimnazjum robiłem za kozła ofiarnego i frajera nad którym można się było znęcać nie mogłem wytrzymać takiego traktowania i wiecznego poniżenia więc zacząłem chodzić na wagary. Pewna dziewczyna zaczęła się mną interesować w gimnazjum ale dałem jej kosza bo wolałem jej oszczędzić wstydu że ma takiego frajera jak ja za chłopaka gdy by moi szkolni oprawcy się dowiedzieli się że mam dziewczynę zaczęli by się z niej naśmiewać że ma taką ciotę za chłopaka wolałem jej tego oszczędzić. W zawodówce w szkole było już ok ale na praktykach bardzo ale to bardzo źle, nie chcę nawet o tym pisać. Jeśli chodzi o dziewczyny to nigdy żadnej nie miałem nie całowałem się nie byłem na radce spacerze z dziewczyną ogólnie to brak jakichkolwiek relacji z dziewczynami mimo 25 lat co mnie cholernie boli. Moje życie towarzyskie jak i zawodowe nie istnieje i nigdy nie istniało, całymi dniami siedzę przy kompie, nie mam samochodu, pracy i gdyby nie moja matka to bym dawną zdechł z głodu dziwie się że mnie jeszcze nie wygnała z domu,jak pracowałem to oczywiście dawałem kasę ale zarabiałem nie wiele wiem że przynoszę wstyd swojej rodzinie i jestem darmozjadem co bardzo mi przeszkadza i boli chciałbym to zmienić ale z każdej pracy mnie wyrzucają. Wstyd mi za siebie przed ludźmi najchętniej bym w ogóle z domu nie wychodził. Mam straszne kompleksy na punkcie ciała uzasadnione, przez te kompleksy nie poszedłem do wojska a bardzo chciałem, w lato też nie mam mowy żeby iść na basen albo na plaże jestem także uzależniony od masturbacji planuje samobójstwo. Mam jeszcze całe mnóstwo problemów ale nie chce już o tym pisać chciałem się trochę wygadać sorry że tak chaotycznie i z błędami
ort i int, tak ogólnikowo, żeby w miarę dało się czytać
P.
Ostatnio zmieniony przez Euphoriall 2013-06-17, 13:24, w całości zmieniany 1 raz
Mam iść do szkoły żeby potem usłyszeć, że pracodawcy i tak wymagają doświadczenia. Kiedyś miałem dobrą prace nie związaną z budowlanką, ale wywalili mnie
po miesiącu, nie sprawdziłem się. Za dużo w życiu odniosłem porażek choć bardzo się starałem, nic mi nie wychodziło w życiu. Prawda jest taka, że jestem nieudacznikiem, ale nie mogę się z tym pogodzić kim jestem, dlatego próbuje i chcę to zmienić tylko że mi nic nie wychodzi
Używaj interpunkcji... | S.
Ostatnio zmieniony przez Sadist 2013-06-18, 23:58, w całości zmieniany 1 raz
Za dużo w życiu odniosłem porażek choć bardzo się starałem nic mi nie wychodziło w życiu.Prawda jest taka że jestem nieudacznikiem ale nie mogę się z tym pogodzić kim jestem dlatego próbuje i chcę to zmienić tylko że mi nic nie wychodzi
uniokodex, to nie jest pytanie, które ma Cię poniżyć w jakiś sposób czy wyśmiać... to kwestia czysto praktyczna. Czy Twój stan neurologiczny i rozwojowy jest prawidłowy? Jeżeli jest to znaczy, że coś w znacznym stopniu utrudnia Ci nabywanie kompetencji - być może jest to nadmierny stres, może brak koncentracji, może zaburzenia pamięci... Jeżeli faktycznie jest tak jak opisujesz, że nie jesteś w stanie opanować podstawowych umiejętności w pracy, to znaczy, że problem może być natury medycznej lub psychicznej i powinieneś poszukać odpowiedzi pod tym kątem.
Zrób prawo jazdy na ciezarówke i robota na pewno sie znajdzie. Jesli faktycznie wolno sie uczysz, ale jestes wytrzymaly (w sensie ze mozesz krotko spac) to bedzie ok. Zanim Ci sie znudzi to minie parę latek, ale przynajmniej nie bedziesz darmozjadem.
spacje, interpunkcja. | muszkieterka
Ostatnio zmieniony przez 2013-08-10, 00:10, w całości zmieniany 1 raz
uniokodex- Ja Ci proponuję wyjechać za granicę...mógłbyś pracować przy taśmie ściągając z taśmy dane produkty, lub zbierając jakieś owoce lub warzywa jak np. truskawki, co trudne nie jest. Zarobiłbyś tam więcej niż w Polsce i starczyłoby Ci na godne życie. 5000-6000 zł miesięcznie, to chyba kusząca płaca ? Za same truskawki pewna osoba zarobiła 6000 zł (54 euro dziennie, a z wyżywieniem i noclegiem wychodziło na czysto 40 euro dziennie czyli 6k miesięcznie )