dzięki nauce będzie można zapewne zmieniać zachowania takich osób, więc więzienia potrzebne nie będą
Umm, nie sądzę. Wynikiem większości przypadków przestępstw jest kruchy proces socjalizacji jakiego obecni więźniowie doświadczyli. Tak, więc skupiamy się na czynnikach behawioralnych: rodzina patologiczna, brak pieniędzy w domu, molestowanie seksualne, złe towarzystwo w szkole poglębiające przestępczą pętle i tak dalej. To wszystko ukrusza kodeks moralny takich jednostek przez co nie traktują one - przykładowo kradzieży - jako coś społecznie nieakceptowanego. Dlatego też więzienia to przede wszystkim miejsce w którym przeprowadzany jest proces resocjalizacji takich osób w celu przystosowania ich do - mówiąc kolokwialnie - uczciwego życia.Proces socjalizacji to coś czego doświadczamy przez całe życie, więc usunięcie pojedynczych wspomnień nie sprawi, że ktoś nagle stanie się innym człowiekiem, bardziej skłaniałbym się ku temu, że zagubi się jeszcze bardziej. No chyba, że planujesz kasować wszystkie wspomnienia, a co za tym idzie uczyć ludzi od nowa mówić, pisać i załatwiać się w toalecie.
Ostatnio zmieniony przez Żurawek 2017-11-27, 21:04, w całości zmieniany 1 raz
Przegrałam życie. Nie mam nikogo. Nic nie osiągnęłam. Nic nie znaczę. Zapewne ja sprzed kilku lat byłaby zawiedziona. Dodatkowo wszyscy mnie porównują do mojego "wspaniałego" brata. Uważają, że skoro jesteśmy rodzeństwem to napewno jesteśmy tacy sami i powinnam mieć wszystko co on ma. Jednak jest na odwrót. On jest mądry, pracowity, ma wspaniałą rodzinę i wszystko czego pragnie. Nawet o mnie nie pamięta.
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2018-01-24, 11:27
Zawsze irytował mnie ten temat. Średnia wieku na forum to dwadzieścia kilka lat. Przecietnie, czlowiek naturalną śmiercią umiera w wieku około 70. Jakby nie patrzeć mozemy przezyc jeszcze dwa razy tyle i to sa lata, gdzie najwięcej można zdziałać. Serio jak czytam ludzi przed 20 jak piszą że przegrali życie to nie bardzo wiem co mam myśleć, jak to odebrać.
Takie luźne myśli
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
R. de Valentin, jesteś pewny, że jestem młoda? Nawet jeśli, to to nie oznacza, że moje życie musi się dopiero zaczynać. Mogę przecież w każdej chwili umrzeć. Nawet nie z własnej woli.
Wiek: 25 Dołączyła: 13 Lut 2014 Posty: 263 Skąd: Polska
Wysłany: 2018-01-24, 23:59
Szamanka napisał/a:
Serio jak czytam ludzi przed 20 jak piszą że przegrali życie to nie bardzo wiem co mam myśleć, jak to odebrać.
Może piszą tak, bo np. są w kiepskim stanie psychicznym, czasem żyją z dnia na dzień i czekają na śmierć z własnej ręki. Jeżeli ktoś czuje się już martwy, raczej nie myśli o tym co się jeszcze może w życiu stać, skoro jest pewien, że to życie zakończy się już niebawem. Albo silne emocje - okazuje się, że jakieś plany, marzenia są niemożliwe do realizacji. Wówczas też można pomyśleć, że przegrało się życie.
Może jak ma się więcej niż te 20 lat, to łatwiej powiedzieć, że "jeszcze tyle przed Tobą", bo samemu ma się to za sobą i okazało się, że życie po dwudziestce też się jakoś toczy i można doświadczyć jeszcze dużo dobrego? W ogóle to od jaki jest próg wiekowy, od którego można twierdzić "przegrałam/łem życie"?
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2018-01-25, 07:23
Nina napisał/a:
W ogóle to od jaki jest próg wiekowy, od którego można twierdzić "przegrałam/łem życie"?
Chyba dopiero wtedy, jak jest się w agonii, to już dobitnie przegrywasz ze śmiercią swoje życie.
Dopóki trwa, wiele się może stać. I dobrego i złego. Ale jeszcze życie nie jest przegrane, bo nie umieramy w sensie fizycznym.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Wiek: 27 Dołączyła: 03 Lip 2017 Posty: 1316 Skąd: Europa
Wysłany: 2018-01-25, 09:37
Szamanka, i tutaj można by się już przyczepić do tego umierania. W końcu wiele osób na tym forum jest o krok od samobójstwa. Czy to już nie jest agonia? Choćby z racjonalnego punktu widzenia ta osoba mogłaby jeszcze zmienić swoje życie, to ona i tak tego nie czuje, w końcu nie chce nic zmieniać, tylko je zakończyć.
Po za tym o przegraniu życia mogą mówić też ambicje, życiowe cele do osiągnięcia itp. Jeżeli jakaś kobieta przez całe dorosłe życie nic nie robiła tylko próbowała zajść w ciążę, to jak ją dopadnie menopauza to można powiedzieć, że przegrała. Jak ktoś zawsze chciał być lekarzem i do 25. roku życia poprawiał maturę i nic z tego nie wyszło to też w pewien sposób przegrał swoje życie. Oczywiście cele i marzenia można zmieniać w zależności od naszych możliwości. Ale te zmiany nie przychodzą od razu, więc przez pewien czas ma się to poczucie, że przegrało się życie.
Sama miałam poczucie, że przegrałam życie w okresie około maturalnym. Teraz wiem, że życie to nie tylko wymarzone studia, kariera zawodowa jak z serialu i forsa. Ale wtedy tylko to miało dla mnie znaczenie. Chciałam pokazać sobie i wszystkim dookoła, że jestem zdolna i coś osiągnę. I jak już wiedziałam, że jednak nie osiągnę, to wiele straciłam w swoich oczach i naprawdę myślałam, że przegrałam życie. Teraz już wiem, że nie, że wręcz przeciwnie, wygrałam. Ale to było kilka bardzo długich miesięcy życia na krawędzi.
No, więc my wiemy, że ci co tu piszą wcale nie przegrali życia, ale oni sami muszą się pogodzić z tym co się stało i sami dojść do tego, że np. posiadanie dziecka nie jest jedynym przepisem na szczęście.
"Obojętność i lekceważenie często wyrządzają więcej krzywd niż jawna niechęć."
Wiek: 37 Dołączyła: 08 Maj 2017 Posty: 833 Skąd: Polska
Wysłany: 2018-01-25, 18:45
Szamanka napisał/a:
Serio jak czytam ludzi przed 20 jak piszą że przegrali życie to nie bardzo wiem co mam myśleć, jak to odebrać.
A co w tym dziwnego? Żyjemy w społeczeństwie, które wmawia swoim najmłodszym od pierwszych lat edukacji, że jeżeli popełnią błąd, będą w czymś zbyt słabi, czegoś (o zgrozo!) nie zaliczą, to nie odniosą w życiu sukcesu. Wmawiają im to rodzice, wmawiają nauczyciele, wmawia im to popkultura... to efekt jest, jaki jest. Ta cała presja, że 'matura to najważniejszy egzamin w życiu', że 'studniówka jest tylko raz', że 'to są najlepsze lata', może doprowadzić człowieka do szału. Nie ma co winić młodych i niedoświadczonych ludzi, za to, że uwierzyli w przekaz głównego nurtu. O wiele większą wartość miałaby refleksja nad tym dlaczego społeczeństwo wmawia młodym ludziom, że każdy najmniejszy błąd może przekreślić ich życie.
Ta cała presja, że 'matura to najważniejszy egzamin w życiu', że 'studniówka jest tylko raz', że 'to są najlepsze lata', może doprowadzić człowieka do szału.
Wiek: 37 Dołączyła: 08 Maj 2017 Posty: 833 Skąd: Polska
Wysłany: 2018-01-25, 19:27
R. de Valentin napisał/a:
Najlepsze lata to są po trzydziestce.
Nie ma reguły wieku. Najlepsze lata mogą się człowiekowi przydarzyć w każdym momencie. Może ktoś po trzydziestce był w toksycznym związku, zakończył go i ułożył sobie szczęśliwe życie po 50? A może ktoś inny stwierdzi, że najlepsze jego lata zaczęły się na emeryturze? Różnie się ludziom życie układa. Sama koncepcja tego, że jakikolwiek wiek jest 'najlepszy', jest szkodliwa, bo co jeżeli dla kogoś owe rzekome 'najlepsze lata' wcale nie były dobre? Z tego właśnie może się rodzić myśl, że lepiej nie będzie, bo przecież 'najlepsze lata' już za mną.
Ostatnio zmieniony przez Castro 2018-01-25, 19:29, w całości zmieniany 1 raz
Wiek: 34 Dołączyła: 18 Gru 2009 Posty: 10445 Skąd: świat
Wysłany: 2018-01-25, 19:28
Delphi napisał/a:
Oczywiście cele i marzenia można zmieniać w zależności od naszych możliwości. Ale te zmiany nie przychodzą od razu, więc przez pewien czas ma się to poczucie, że przegrało się życie.
I ja tak uważam, że taka elastyczność, jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. Życie jest pełne szarości, nie czarno-białe.
Cytat:
Castro napisał/a:
Ta cała presja, że 'matura to najważniejszy egzamin w życiu', że 'studniówka jest tylko raz', że 'to są najlepsze lata', może doprowadzić człowieka do szału.
Najlepsze lata to są po trzydziestce.
Ja właśnie zauważyłam ten "trend".
Z resztą, tak po prawdzie to co średnio 10 lat wmawiają nam, że te następne 10 są najlepsze. Po podczas szkoły średniej, podczas studiów, po 30-stce, życie zaczyna się po 50-tce.
To tylko slogany. Przecież wiadomo, że każdego życie płynie w innym rytmie.
Tak do sedna brutalnie przechodząc jeżeli chodzi z planami na samobójstwo - dopóki nie masz sznura na szyi i nie kopniesz stołka, jeszcze życia nie przegrałaś/łeś. Chociaż i wtedy mogę Cię odratować i albo spróbujesz jeszcze raz (i też się uda albo nie) albo w jakiś sposób zaczniesz walczyć.
Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
Wiek: 37 Dołączyła: 08 Maj 2017 Posty: 833 Skąd: Polska
Wysłany: 2018-01-25, 19:39
Szamanka napisał/a:
Tak do sedna brutalnie przechodząc jeżeli chodzi z planami na samobójstwo - dopóki nie masz sznura na szyi i nie kopniesz stołka, jeszcze życia nie przegrałaś/łeś. Chociaż i wtedy mogę Cię odratować i albo spróbujesz jeszcze raz (i też się uda albo nie) albo w jakiś sposób zaczniesz walczyć.
Ta wypowiedź sugeruje, że osoby odbierające sobie życie nie 'zaczęły walczyć', bo dopiero możliwe, że 'zaczną walczyć' po nieudanej próbie. Zupełnie pomijasz sytuację, w której ktoś walczył i zwyczajnie wyczerpał posiadane zasoby. Podjęcie 'walki' w żaden sposób nie gwarantuje sukcesu, a slogan, że 'dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą' to jedynie pusty slogan.