Powoli zaczęłam odzyskiwać nadzieję na to, że istnieją jeszcze ludzie, którym można zaufać. Zmieniłam przede wszystkich podejście do samej kwestii zaufania, przestałam mylić je z przywiązaniem. Wiem, że każdy popełnia błędy, każdy ma prawo zawieść zaufania z bardziej lub mniej ważnej przyczyny, dla mnie liczy się umiejętność wybaczania. Jeżeli ktoś zawiedzie staram się go zrozumieć, ale dużą rolę tutaj odgrywa to, czy ktoś w ogóle rozumie swój błąd i stara się go naprawić. Niestety, jestem nieufna wobec większości ludzi, dlatego jeżeli już ktoś zdobędzie moje zaufanie, staram się za wszelką cenę tego nie zmieniać. Możliwe, że moje podejście jest trochę naiwne, ale dobrze mi z tym.
Po raz kolejny się zawodzę i to na jednej z najbliższych osób na swoim ojcu. Po raz kolejny poprosiłem o psa. Mieszkam z rodzicami wiedzą, że jestem samotny. Nigdy niczego od nich nie oczekiwałem, nie lubiłem prosić, gdyż wiem, że nie maja lekko, ale sam zaproponowałem, że się zaopiekuje psem, że go potrzebuję. Nie jestem w stanie się wyprowadzić, ale jestem w stanie utrzymać siebie i psa. Odpowiedz oczywiście taka sama, że to obowiązek, odpowiedzialność, ech jakby uważali mnie za jakiegoś nieudolnego . Do tego podawanie za argument, że może załatwi mi pracę za granicą, którą mi obiecuje od prawie dwóch lat. Jestem wykończony, już z nikim nawet nie mam ochoty rozmawiać, każdy mnie ignoruje jestem traktowany jak powietrze. Chcę kogoś do kogo mogę się przytulic, kogoś komu będę potrzebny i kolejny zawód, już nie mam sił na kolejne próby.
Ostatnio zmieniony przez 2016-02-15, 17:19, w całości zmieniany 1 raz
Jestem wykończony, już z nikim nawet nie mam ochoty rozmawiać, każdy mnie ignoruje jestem traktowany jak powietrze. Chcę kogoś do kogo mogę się przytulic, kogoś komu będę potrzebny
Domyślam się co możesz czuć, jak cierpisz, znam to doskonale. Przyzwyczaiłem się trochę do bycia jak powietrze, chociaż za każdym razem, gdy ktoś mnie tak traktuje, to bardzo boli. Poczucie wyobcowania.
Może istnieć i istnieje. Bo jak inaczej mógłbym nazwać znajomość z dziewczyną, z którą znamy się jak przysłowiowe "łyse konie".
Ja cóż, mogę się wydać specyficzną osobą w tym temacie, bo dalej wierzę w ludzi. Że gdzieś są, Ci godni zaufania i dalej staram się ufać ludziom. Mam doskonały przykład że można ufać ludziom tutaj, na tym Naszym forum i to miejsce wzmacnia moją wiarę w ludzi, że są Ci dobrzy ludzie o dobrych sercach i potrafiący darzyć zaufaniem i empatią.
Może się nieraz sparzę i zawiodę, ale cóż, bywa. Ale podchodzę do tego tak: skoro ktoś nie potrafił docenić kredytu zaufania jaki ode mnie dostał, lecz mnie wykorzystał w jakiś sposób, no to cóż, widać nie był wart by mu zaufać. Dlaczego mam się zmienić i przestać ufać innym ludziom dlatego, że ktoś mnie zranił? Skoro nie umie docenić zaufania to nie jest wart tego, by się zmieniać z jego powodu.
Co do tego, co pisze Surev, wybaczanie, to ciężka ale piękna umiejętność i idzie się tego nauczyć:) Sam niedawno myślałem, że tak się zawiodłem na mojej dawnej przyjaciółce, że już nie dam rady z Nią nawet rozmawiać. Ale cóż, przerwa w kontakcie pomogła i cóż, może dziś nie jest tak jak było kiedyś, ale właśnie jeśli tylko ktoś chce naprawić to co zepsuł, warto dać szansę.
Surev napisał/a:
jeżeli już ktoś zdobędzie moje zaufanie, staram się za wszelką cenę tego nie zmieniać.
Ja mam tak samo, zdarzyło mi się też na tym przejechać, bo czasem dawałem zbyt wiele szans, ale cóż, myślę że to nie jest nic innego, jak chęć mienia przy sobie właśnie tych a nie innych ludzi, bo właśnie im, a nie komuś innemu zaufałem.
"Mam w sobie tyle ładu i porządku co przedszkola."
Mam całe życie by umrzeć, więc nie będe się spieszyć."
Ja nie wierze ludziom. A przynajmniej próbuję. Bo to się przeważnie źle kończy. Szczególnie kiedy zaufam komuś dorosłemu. Większość dorosłych traktuje z góry jak kłamców, wtedy im mogę nie uwierzyć. Szczególnie po tym, co ostatnio przeżyłem. Od tego czasu przysięgłem sobie, że już nikomu tak łatwo nie zaufam
Samotnik, Jednakowoż podejście dorosłych sprawia, że nie da się tak łatwo mu zaufać. Rówieśnicy też nie są osobami godnymi zaufania, ale łatwiej dogadać się z rówieśnikiem, niż kimś kilka lat starszym.
"- Pokaż mi blizny.
- Dlaczego?
- Chce zobaczyć ile razy mnie potrzebowałaś, a mnie nie było."
Samotnik, ok, trochę przesadziłem. Przecież gdybym nie wierzył ludziom, to bym tu nie pisał . Powiedzmy, że mam taki dystans do ludzi w prawdziwym świecie, nie mówię im za dużo, a to co oni do mnie mówią, przyjmuję z dystansem. A szczególnie do dorosłych bo jakieś 90% poważniejszych kłamstw doświadczyłem ze strony ludzi starszych ode mnie.A o tym że rówieśnicy mogą skrzywdzić, wiem dobrze, bo trochę doświadczyłem tego w podstawówce. Nie miałem zamiaru tym uogólnieniem nikogo urazić