Tworzą taką samą sektę jak katolicy. Czasem odnosze wrazenie ze w przeciwienstwie do tych drugich nie sa tak przezarci hipokyzja. Osobiscie nic do nich nie mam. A jak ktos twierdzi ze piora mozgi niech idzie do kosciola.
Dla mnie ?wiadkowie Jehowy to sekta. Moją ciotkę wciągnęli w to jak miała depresję, była wtedy po drugiej próbie samobójczej. Właśnie oni szukają takich ludzi, w trudnych sytuacjach i to wykorzystują. ?wiadkowie Jehowi są dobrzy dla siebie, pomagają tylko sobie, inni się dla nich w ogóle nie liczą, często się narzucają, manipulują.
Tak się zastanawiam czy oni nie mają za to pieniędzy jak kogoś w to wciągną? Bo inaczej chodziliby po domach, dzwoniliby itp.
Dołączył: 02 Gru 2010 Posty: 126 Skąd: biorą się dzieci ?
Wysłany: 2011-02-15, 19:37
Jechowcy sa porypani u mnie tez sa przyszlo 2 panow w garniturach z teczka wygladali jak faceci w czerni No ale do domu ich nie wpuscilem rollerow psychologicznych zreszta ja nie mam kasy by sie bawic w takie sekty dla mnie wiara jest wiara za nic nie musze placic zadnemu jechowcowi ani ksiedzu
Krótko się przedstawię: jestem protestantem i interesuję się wyznaniami chrześcijańskimi.
---
Co do tematu: ?wiadkowie Jehowy wyznaniem chrześcijańskim nie są, ponieważ odrzucają Bóstwo Jezusa - nie uznają Go za Boga, lecz za anioła. To wyrzuca ich z chrześcijaństwa i zalicza ich do grona sekt - mają ciało kierownicze, które dyktuje im co mają robić, w co mają wierzyć itd. Jako chrześcijanin odradzam kontaktować się z nimi, choć znam i taki przypadek, że moja znajoma zainteresowała się Biblią po kontakcie z nimi i nawróciła się na chrześcijaństwo
Wiek: 33 Dołączyła: 18 Sie 2010 Posty: 2282 Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: 2011-04-18, 17:43
"Nie jest łatwo oddać słowami... czym jest prawdziwa zabawa. Ale ogólne wrażenie z obserwacji niemal wszystkich gatunków ssaków, to wir nieskrępowanej, beztroskiej żywiołowości"
dr Jaak Panksepp
Ha ha, ja z moją siostrą robiłyśmy tak samo jak nas na ulicy zaczepiali, nie wiem po co bo wyglądałyśmi jak dzieci szatana ! Zawsze działało i się zmywali. Teraz jak czasem zapukają do drzwi i otworzę i zaczną swoje wywody to mówię że nie mam czasu i zamykam drzwi. Czasem widać że chodzą po osiedlu to wiadomo że można się wizyty spodziewać. Generalnie nie mam nic przeciwko nim, jako ludziom, ale denerwują mnie ich niektóre poglądy np o krwi. Kiedyś u mnie na oddziale leżała kobieta, która potrzebowała transfuzji krwi, ale jej rodzina się nie zgadzała za nic. Trudno, byle nie mogli decydować o dzieciach w takich sytuacjach, bo normalnie chce się ich rozszarpać za głupotę!
Ja mam w rodzinie Jehowych. Moja ciocia wyszła za wujka. Trudno mi to ocenić, ale do samych ludzi nic nie mam - tyle, że tak, ta religia pierze im mózgi. A jak przyjda to nie, dziękuje i do widzenia
Po ziemi gonimy mare, którą każdy nosi we własnym sercu, i dopiero gdy stamtąd ucieknie, poznajemy, że to był obłęd...
Wiek: 31 Dołączył: 02 Cze 2013 Posty: 295 Skąd: Południe
Wysłany: 2013-06-22, 06:23
Jeżeli chodzi o nachodzenie w domu, bo to jedyna forma kontaktu w moim życiu, to jest to jest lekko wkurzajace. Biorąc jedną gazetke od nich czy najzwyczajniej w pośpiechu mówiąc do nich "dobrze, do widzenia", oni to słowo "dobrze" wezmą na tyle do siebie, by zaskoczyć mnie jeszcze kilkakrotnie swoją wizyta czy aby nie zmieniłem zdania.
Od strony religii ich nie znam, moja mama pracowała wśród takich ludzi bo szef był właścicielem firmy. Nawet sympatyczni są, mają tam swoje określone spotkania w jakieś dni tygodnia, nie uznają co prawda nowego roku(tzn. Nie świętują) i kilka innych obrzędów, ale tak pozatym nie mogę się przyczepić poza tym namawianiem do tego wyznania. Do końca nie znam reguł ich kultury.
Żadna rzecz zewnętrzna nie może uszczęśliwić
człowieka, który wewnątrz siebie
nie posiada szczęścia.
Ostatnio zmieniony przez Alistair 2013-06-22, 06:26, w całości zmieniany 1 raz
Zwyczajni ludzie, wierzą w co wierzą i starają się to rozgłosić. Nigdy nie byli dla mnie nieuprzejmi, kiedy przychodzili do mnie do domu powiedziałam im, że na pewno nie do nich nie wstąpię i to uszanowali, już nigdy nikt do mnie nie przyszedł.
Poza tym głoszą swoją religię kulturalnie. Nigdy nie dali mi (jak pewne wyznanie chrześcijańskie) karteczki, na której w punktach byłyby wypisane wady katolicyzmu. Mówią raczej: wierzę w Jehowę i robię tak i tak, zapraszam do siebie; nie są nastawieni na atak.
Razi mnie tylko niechęć do transfuzji krwi, ale w każdej religii jest coś, co razi osoby nie będące jej wyznawcami.
Czy "piorą mózgi" nie wiem. Znałam kilkoro z nich, ale nikogo jakoś na tyle blisko, żeby wyciągnąć jakieś wnioski. W podstawówce jeden chodził ze mną do klasy. Normalny, zadbany chłopiec, który po prostu nie chodził na religię.
Ich przynależność do wspólnoty wyznań chrześcijańskich nie jest oczywista. Chrześcijanie uznają boskość Jezusa i przyjmują chrzest w imię Trójcy ?więtej.