Ja osobiście nic nie mam przeciwko tej wierze, aczkolwiek jak dla mnie prawdą jest to, że nachalnym jest to Ich zaczepianie ludzi na ulicach i chodzenie po domach. Mnie osobiście bardzo działa to na nerwy, irytuje, jak chyba nigdy nic innego. I chyba nigdy nie zrozumiem, jak można w XXI wieku aranżować małżeństwa oraz tego, że transfuzja krwi może być postrzegana, jako coś złego, bo przecież niejednokrotnie jest to zabieg ratujący życie.
Arya, aga_myszka, jest dużo różnych etymologii tego określenia na Świadków Jehowy, więc ciężko tutaj cokolwiek jednoznacznie stwierdzić. Jeżeli uprzeć się, że mawia się na nich tylko na śląsku na pewno będzie związane to z lingwistyką. Katzer z niemieckiego to kacerz, a Katze - kot. A to, że historycznie i geograficznie zawsze było nam Ślązakom na Niemcy blisko jakoś się to utarło.
Ja tam wolę jednak trzymać się innej teorii. Jehowi tak jak koty chadzają od domu do domu i raczej nie przejmują się tym, czy gospodarz będzie nimi zainteresowany.
Jeszcze inni tłumaczą, że skoro Kościół katolicki uznaje małżeństwo za sakrament, a wyznawcy TW "Strażnica", później zwani świadkami jehowy nie brali ślubów kościelnych, tak więc wg ludzi żyli "na kocią łapę". Stąd utarło przezwisko "kocia wiara".
I jeszcze od słowa kacerz, co miałoby oznaczać heretyka czy sekciarza.