hm, powiem tyle - mieszkałam w różnych miejscach Polski, za niedługo miną prawie dwa lata w Warszawie i przenigdy nie spotkałam żadnego świadka Jehowy nie mam o nich zdania.
A ja spotkałam. Zatrzymali mnie na ulicy i zaczęli ostrzegać przed końcem świata. Hm... Po kilkunastu minutach milczenia powiedziałam tylko: "Będę się za Was modlić" i odeszłam. Nie poszli za mną.
W sumie to nie wiem co o tym myśleć. Te ich dziwne przekonania co do krwi, czy wgl lekarzy, służb mundurowych...
Ja w zeszłym roku spieszyłam się do koleżanki na urodziny, dzwonek do drzwi, otwieram, a tam takie dwie... Do mnie z pytaniem jak ma na imię bóg, ja na nie takie gały, to zaczęły szukać i udowadniać, że Jehowa, ja pierdo... W końcu chwast się wkurzył i zamknął drzwi, nie zwracając uwagi na to, że któraś jeszcze się produkowała... xD
Ha, a ja wykładając im swoje racje wyszłam na mądrzejszą i panie szkolone do tego, by gadać zamknęły cicho swoje paszcze i patrzyły na mnie wielkimi, zdziwionymi oczami.
Moj brat kiedys sie kapal a ja cos robilam..dzwonek do drzwi..otwieram a tam mloda i starsza babka..jehowe..zaczely cos tam pierd.....brat uslyszal, ze to jehowe i wyszedl w samym reczniku z lazienki zaglada do nas i mowi "mlodsza moze wejsc a starsza niech poczeka" ulotnily sie szybko
ja mam w rodzinie mojego chrzestnego jehowe no i jego zona i syn..ale nie utrzymuje kontaktu bo oni sa dziwni..
Kilka miesięcy temu przyszły dwie takie do akademika i zaczęły nawracać mego współlokatora. Stały tak i gadały z pół h w progu drzwi. Ja zbierałem się na uczelnie i jak przechodziłem przez te drzwi to zrobiłem gest "rogi szatana" i krzyknąłem "AVE SATAN!!!". Jedna aż podskoczyła.
mam wielu takich sąsiadów, a jakieś sto metrów od mojego domu mają Zbór..
mnie już mijają.. w ogóle jakoś swoim sąsiadom, któych znają - dają spokój.
Dla mnie ani to sekta, ani religia...
tylko śmieszą mnie trochę - zawsze można ich z daleka rozpoznać...
Mój sąsiad jest ?wiadkiem Jehowy. Bardzo sympatyczny pan. Generalnie najsympatyczniejszy z sąsiadów. Sam, jako człowiek, nie nagabuje nic. Z tego, co się zorientowałam, to zakres działania mają gdzieś poza okolicami, w których mieszkają. W każdym razie, facet jako sąsiad naprawdę świetny gość, i zagada, uśmiechnie się i na moje 'dzień dobry' odpowie (co akurat nie wszystkim się zdarza). W dodatku jak z żoną nie mogli zjeść orzechów, które naspadały im z drzewa to widząc moje tęskne spojrzenie pozwolił mi wleźć na dach garażu i pozbierać W tym wszystkim jest bardziej ludzki niż niejeden bufon, co to uznaje się za lepszego, bo katolik. I tak jak sam sposób bycia ?wiadków Jehowy mnie irytuje, kiedy nagabują ludzi na ulicach, tak prywatnie Pan Sąsiad jest fajny, o!
Ja niestety miałam tylko do czynienia z dziwnymi i niemiłymi świadkami Jehowy. Byli bardzo namolni. Mój były facet był Jehowcem (niemiłe wspomnienia) i też był wścibski myślał, że zjadł wszystkie rozumy na temat religii. Ciągle się wymądrzał. Może to akurat taki typ, ale powiem szczerze, że reszta też taka była. Nie obchodzi mnie w co wierzą, niech sobie wierzą, ale niech nie narzucają mi namolnie swojej wiary.
Lit//Tracy
Ostatnio zmieniony przez 2009-12-24, 12:54, w całości zmieniany 2 razy
Dla mnie ?J są sektą. Sporo o nich czytałam i to, co robią, uważam za prawdziwe pranie mózgu.
W moim mieście kiedyś mieszkali dwa piętra pode mną. I tu sprawdza się teoria, że oni nie działają tam, gdzie mieszkają. Byli zwyczajnymi sąsiadami.
W Wawie dotychczas raz zaczepiły mnie na ulicy dwie kobiety. Zapytały, czy chcę gazetkę o Biblii i o Bogu. Powiedziałam, że mogę chcieć, ale że nie mam przy sobie pieniędzy. Dostałam ją ze free. Nie były namolne, nawet dość miłe.
Kiedyś dużo czytałam o nich, i przeraziły mnie historie osób, które po wielu latach bycia w tej organizacji chciały odejść... Odchodziły zostając, niekiedy, z niczym. Gorzej jak rodzina cała w ?J była, wtedy to rodzina nawet jest w stanie się go wyprzeć...
Kiedyś, jeden jedyny raz byłam w sali Królestwa ?wiadków Jehowy... Czas jaki tam spędzają mają wyliczony co do minuty, co do sekundy. Pamiętam, że ktoś skończył mówić na jakiś temat i prowadzący z tekstem: "czy ktoś chciałby coś powiedzieć, bo mamy jeszcze 30 sekund"...
Ale się nie narzucali, jak tam byłam, pytali skąd jestem, z kim tutaj przyszłam... dali mi nawet swoją Biblię na własność....
Pamiętam, że kiedyś, to ?J sami siebie nazywali organizacją, nie wiem czy coś w statusie im się zmieniło.
Bo oni ogólnie są sektą przecież. Moja chrzestna w tym siedzi, tzn ma dużą wiedzę na temat tych religii i wyznań, i ona mówi, że Jehowi to jest właśnie jedna wielka sekta.
Pamiętam, że jak mała byłam to często nas odwiedzali. Chcieli zwerbowac do siebie i bardzo mili byli- bawili się ze mną, słodycze przynosili
Ogólnie często miałam z nimi do czynienia. Raz przyszli i zaczęli zagadywac o budownictwie, bo u mnie na podworzu mam taką chatkę postawioną z trzcinowym dachem dla ozdoby. I od słowa do słowa, o religii zaczęli, gazetki zostawili i poszli.
Ale zauważcie, że ?J zawsze od razu się rozpoznaje-te ich stroje schludne i uśmieszki głupawe
,,Wenn sie war Gott und sie konnte den freien Platz auf der Welt, wahrscheinlich auswählen Paris."