Komplementy niepodszyte złośliwością są OK. Ale jeśli pada zdanie typu "fajnie, że są tak ekscentryczni ludzie jak Ty, świat jest wtedy kolorowy", albo "jakaś Ty szczuplutka, czy Ty w ogóle jesz coś", to mi się granat w kieszeni odbezpiecza.
Nie lubię słuchać komplementów od kogoś kogo nie znam. Dziwnie się wtedy czuję. Mam myśl, że ten ktoś chce mi się jedynie podlizać.
cruella napisał/a:
jak w ogóle odnosić się do "komplementów" tego typu?
To... był komplement. To, że masz inne standardy nie sprawia, że babcia chciała ci dogryźć. Dla niej po prostu byłaś z tego grona najładniejsza, a że cię nie znała, to użyła sposobu na określenie cię, który był neutralny lub (kto wie?) pozytywny w jej oczach.
Moja 'siostra' kiedyś usłyszała równie dziwny komplement. Przyjechał do nas w odwiedziny kolega ze swoją importowaną z Ghany żoną. Już wcześniej nam opowiadał, że w tej jej Afryce, to im kobieta grubsza, tym większe ma powodzenie. A Ela no... jest jej dużo. Kiedy usłyszała: "Ela, ale ty masz grubą dupę! ' grzecznie podziękowała. W naszym świecie to by była obelga, ale w świecie tamtej dziewczyny był to komplement.
Lubię być komplementowana, ale w granicach dobrego smaku. Chyba jak większość...
Z kolei drażnią mnie ludzie, których każde wypowiadane słowo ma za cel połechtanie twojej samooceny. Podpada mi to pod lizusostwo i irytuje.
To... był komplement. To, że masz inne standardy nie sprawia, że babcia chciała ci dogryźć. Dla niej po prostu byłaś z tego grona najładniejsza, a że cię nie znała, to użyła sposobu na określenie cię, który był neutralny lub (kto wie?) pozytywny w jej oczach.
Ja słyszałam taką oto teorię. Tłumaczyły mi to niezależnie od siebie dwie starsze osoby. Twierdziły one, że generalnie pełniejsze kształty uważane były za "ich czasów" i "w ich rejonach" (gdziekolwiek były) za piękniejsze, zdrowsze, godne uwagi, "bo kobieta powinna mieć czym oddychać i na czym usiąść" etc. I mając tak ukształtowane upodobania uważają, że mówią komplement, doceniają zdrowy i ładny wygląd, a tymczasem bardzo często dowalają i robią przykrość młodej osobie.
A także kiedyś tusza oznaczała, że ta osoba nie cierpi głodu, więc żyje w dostatku, co też nie jest bez znaczenia przy ocenie atrakcyjności. Dzisiaj to raczej biedni, którzy jedzą najtańsze zupki z proszku są grubi, a bogatych stać na koktajl z kalarepy i siłownię.
Jeśli osoba, która to mówi używa tego słowa w pozytywnym kontekście, to nie widzę w tym nic złego. Często jestem nazywana "wredną babą" i się nie obrażam, bo wiem że osoba, która to mówi nie ma mi nic za złe.
Chochlik, jeśli w pozytywnym kontekście - super, ale jeśli ktoś Ci powie coś, co na pierwszy rzut oka brzmi jak komplement, a po chwili wiesz, że to wredne wbijanie szpili?
Co innego stwierdzenie, żeś wredna i ironiczna, a co innego jesteś bezkompromisowa, będzie Ci z tym ciężko, powinnaś się dostosować!
Dzisiaj to raczej biedni, którzy jedzą najtańsze zupki z proszku są grubi
Staram się chodzić na siłownię codziennie i ćwiczyć co najmniej półtorej godziny, nie jem śmieciowego jedzenia - jem głównie owoce tropikalne, dużo warzyw, z mięsa jedynie drób. I nie chudnę, nic a nic. Dlatego bardzo bolą mnie takie określenia a także ocenianie po pozorach. Jestem grubsza - na pewno wpie*dalam dziennie 5 tysięcy kalorii, co w takim razie stoi komukolwiek na przeszkodzie zwyzywać mnie od grubasów czy użyć kilku gorszych określeń, które słyszałam już w podstawówce. Wiem, że to temat o komplementach ale właściwie żadnych nie pamiętam, za to każdą obelgę pamiętam słowo w słowo i nawet po wielu latach ich wspomnienia okropnie bolą.
Staram się chodzić na siłownię codziennie i ćwiczyć co najmniej półtorej godziny, nie jem śmieciowego jedzenia - jem głównie owoce tropikalne, dużo warzyw, z mięsa jedynie drób. I nie chudnę, nic a nic.
Nie mówię o tym, co ty ze sobą robisz (lub nie), ale o tym co kierowało tą babcią.