Zależy od nastroju, nagle od sytuacji mogą same przyjść, nachodzi płacz, ból jak i również mogą przejść w danym momencie nie wiadomo czemu gdy np: myślę o marzeniach które jeszcze mam, które nie zostały zabite, a jak nie przechodzą, to zaczynam się ciąć, ażeby zmniejszyć psychikę albo idę spać, staram się szybko zasnąć w miarę lub oglądam bajki w internecie, od czasu do czasu pomagają uśmierzyć cierpienie, ale niestety nie zawsze.
Może to i dobrze, że jest coraz gorzej... Poczekam aż przestane sobie radzić, a jak sobie radzę? Też się dziwie.
Poprzedni wpis osadzony w 2015.
Piszę tego posta bo coo najmniej jedna osoba lub dwie mogą być w podobnej sytuacji.
Pamiętam, że było co raz gorzej, myśli mnie zjadały ta gorycz i nie chęć do otwierania oka co rano i każda minuta, chwila... "Zabij się" Kończyłem się, spadek wagi, stres, własna psychika zabjała coś z czego przedtem miałem radość, to nie było, że nie ma sensu to marzeniem się stało by umrzeć ,skończyć... Łapałem się już na tym, że przez myśli szeptem wypowiadałem swoje imię z końcówką- Zabij się lub Zabił się
Myśli doprowadzały do braku snu i im bardziej sobie to wszystko przypominam tym bardziej się dziwię jak bez leków czy terapeuty w ogóle dałem rade stanąć na nogi.
"Jak radzimy sobie z myślami samobójczymi"
Oczywiście nie którzy uciekają do muzyki, zajęć, pracy itp.
Także alkohol, narkotyki... Tak, to zła droga ale nie ma się co oszukiwać...
Ale zdarza się, że to przestaje działać i tak wiesz, że nie masz już siły, chęci... leżysz na dnie. Już nie ma siły...
Mówienie innych i ich porady, myśl pozytywnie, zajmi swój umysł, idź pobiegaj, znajdź jakiś plus, Kruk idź do lekarza!. Tak naprawdę będąc na dnie(nie,jest mi źle, umrzeć a na drugi dzień o tym zapomniec) tylko być na tym p*********ym dnie, to nie dociera i tak wiesz, że jest źle... Weź mnie zabij... W buty można sobie to wsadzić bo żadnej pomocy nie chcesz tak naprawdę i nie widzisz nawet sensu tej pomocy.
Poczekam aż przestane sobie radzić.
I to u mnie chyba było tym radzeniem sobie i wyjście z myśli które niszczyły mnie, dosłowne bo to już wychodziło na zewnątrz. To trwało 3 lata plus, minus miesiące... I również dalej przychodziły ale już nie tak silne.
Mógłbym więcej napisać i przelać to wszystko ale nie jest to miejsce by tutaj to pisać
Przeczekałem te 3 lata totalnego niszczenia siebie i wstałem, upadałem, wstawałem droga była długa, a ile ludzi w tym uczestniczyło będąc tu na forum nie jestem w stanie zliczyć. Jakoś się uchowałem tu, bo forum było w pewnym sensie terapią ta terapia też róźnie działała. Starsi forumowicze doskonale wiedzą gdzie było moje miejsce, fakt po części właśnie te cztery ściany odciągały mnie mniej lub bardziej od myśli. Nie jestem chyba wstanie przekazać jak radzić sobie czy jak sobie poradziłem wiem, że jedną nogą tam. Poczekałem, tez mówiłem że nigdy nie będzie dobrze... Dziś Ci powiem, że będzie tylko to może dłużej potrwać.
O wiele dłużej ale przetrwasz i poradzisz sobie a z czasem się uodpornisz
:
Chambers: napisałeś mi wtedy bym się trzymał, dopiero teraz go odczytuje. Dziękuje, może jeszcze trafisz i odczytasz
Muzyka najczęściej. Ale bardziej zamykam się w swoim świecie ;p W takim, którym wszystko jest poukładane i jak najbardziej idealne. Wtedy nie myślę o tym jak bardzo może życie jest nudne
Nie radzę. ;_; Mimo wszystko wiem, że to nie jest coś na pstryknięcie palcami i po moim odejściu ktoś musiałby po mnie sprzątać. Nie mogę zostawić w tak okrutny sposób najważniejszej dla mnie osoby.
Trzy lata temu radziłam sobie, wgryzając się w Fromma, zaraz po studiach poszłam na wykłady na Psychologię (szajs!) po to, by poprosić profesora o dostęp do biblioteki. Przy okazji nabrałam ochoty na pisanie o samobójstwie, ale mój promotorro skonsultował sprawę z naszym profesorem-szrinkiem i skonstatowali, że byłoby to dla mnie niedobre. Toteż schowałam do szuflady literraturę i zagryzam świętymi księgami, co zamiast oddalić, przybliża idee samobójcze (mordercze?). Póki co skupiam energię na zabijaniu idei religijnych - polecam. Idealna sublimacja popędu agresji
Wiek: 22 Dołączyła: 13 Sie 2016 Posty: 403 Skąd: dolnośląskie
Wysłany: 2018-08-07, 21:40
Wcale, po prostu są, a zamiar wykonania jest do momentu, aż mi się przypomni, że może boleć. Czasem nawet przed próbą zabicia się. To męczy...
Są momenty, że nie pamiętam o tym, ale się zdarzyło, że to mi nie dało spać. Różnie z tym bywa... Albo są lekkie, że łatwo się ich pozbyć, wystarczy zająć się czymś, a bywają też ciężkie, że już jestem u progu dokonania tego, co wymyśliłam.
Wiek: 34 Dołączył: 25 Sie 2018 Posty: 200 Skąd: Europa
Wysłany: 2018-08-26, 02:55
Nie mam ich od dłuższego czasu, choć przy większych porażkach pojawiła się myśl o podaniu się faktycznie dwa razy lecz otoczenie wymusiło natychmiast na mnie odrzucenie takowych myśli.
Czyli zajmowanie umysłu innymi sprawami, obowiązkami, praca i co prawda to prawda ale brakuje czasu by rozmyślać o unicestwieniu samego siebie. Ktoś powiedział wszystko jest w twojej głowie to do powiem i można nad tym zapanować i odciągnąć poradzić sobie.
Ogólnie to sobie nie radzę, jak są bardzo nasilone, to zwijam się w kłębek i staram się przetrwać, moja racjonalna natura wtedy trzyma mnie przy życiu. Wiem że to złe, ale jakoś trzeba przetrwać ten zły czas, najlepiej zasnąć, kolejny dzień jest inny, niekoniecznie lepszy, ale innym i jest.
I am happy, I'm all smiles. Just the grieving in my style. Just a problem I enjoyed. No more crying I'm
a boy.
Po prostu pogodziłam się z tym, że są. A są ze mną zawsze, gdzieś tam obok w głowie. Zaakceptowałam to, więc nie ma już takich trzęsawek. Może już zawsze będę o tym myśleć? Nawet, kiedy będę przeżywać dobre chwile? Keidy mam kryzys staram się tego nie analizować, po prostu odpuszczam wtedy, włączam słuchawki i próbuję się rozlużnić, wyciszyć. A jeśli nie mam warunków, to wychodzę z domu. Kiedyś w kryzysach jeździłam autem po mieście, wtedy mi się najlepiej myślało i ogarniało. Może dlatego, że kiedy prowadzisz slupiasz się na aucie a nie na emocjach. Teraz po prostu idę na spacer albo na marsze. Staram się to wypocić.
Kiedy jest tak bardzo, bardzo źle, to musisz przesunąć sobie horyzont. Nie możesz myśleć tylko o tym, że następnego dnia trzeba wstać i ćwiczyć[...] Musisz spojrzeć na tyle daleko,by odzyskanie sprawności było tylko nic nieznaczącym etapem, bo prawdziwy cel leży znacznie dalej.
Wiek: 24 Dołączyła: 29 Mar 2015 Posty: 566 Skąd: mazowieckie
Wysłany: 2018-09-06, 11:27
Wiem, że nie mogę tego zrobić bo za bardzo zraniłoby to moją mamę. Sama ma problemy i nie mogłabym jej zrobić czegoś takiego. To mnie jeszcze tu trzyma. Więc stanowcze "nie" kierowane do mojego umysłu i odsuwanie takich myśli, odwracanie od nich uwagi. Jakoś działa.
"Wiesz dlaczego żółw jest taki twardy? Bo jest taki miękki..."