Z ubraniami mam ogromny problem czasem uda mi się coś znaleźć, często muszę szukać w internecie, ostatecznie zostaje rozmiarówka dziecięca.
Wiem jak to brzmi 32... ale to nie zmienia faktu, że czuję się okropnie w swoim ciele, nienawidzę go, jednak muszę kontrolować wagę by nie trafić na oddział z powrotem. Każdego dnia patrzę w lustro i widzę górę tłuszczu.
Psychoterapia.. owszem, chodzę. Trafiłam na wyjątkowo dobrego psychologa i mam nadzieję, że to pomoże.
Ever, a Ty? Jakie masz problemy z odżywianiem? Opowiedz proszę o sobie.
[ Dodano: 2013-06-10, 18:20 ]
Cytat:
rozwielitka napisał/a:
No i określenie 'utuczyć jak gęś' może się odnosić do karmienia na siłę i bez przejmowania się co gęś o tym myśli, a nie do rozmiaru.
Rozwielitka dla wytłumaczenia, z tym akurat trafiłaś, ponieważ miałam na myśli karmienie sondą. A rozmiar.. no cóż dla mnie to 32 to dosyć sporo w porównaniu do tego co było.
Rozwielitka.. nie połamie się. Najwyżej może połamać innych nadmiarem tłuszczu.
Tak, tak. Taka osoba, o której napisałam się nie połamie, a co najwyżej połamie ciebie - masz rację. Tylko, że ja ze swoim rozmiarem 48 wolę nikogo nie łamać
W kwestiach światopoglądowych jak najbardziej. Tutaj masz konkretne zagadnienie fizjologiczno-matematyczne. Nie ma pola do interpretacji* więc przestań marudzić bo zrobię jak z gęsią - napiszę na kartce i ci wepchnę do gardła
---
*Wiem, że piszę głupoty, ale może ci to poprawi nastrój albo natchnie do czegoś fajnego
Ja całe życie byłam niejadkiem. Dopiero w wieku 16 lat moja waga dobiła do 40kg. Pamiętam, że w podstawówce to chyba była 5 klasa ważyłam 29kg. Nie wiem sama dlaczego, ale strasznie zależało mi na tym, żeby utrzymać tą wagę. Byłam nawet dumna z tego, że czuję się dobrze przy tak niskiej wadze. W pewnym momencie coś mi odbiło i przez długi czas jadłam tylko chleb z masłem i popijałam wodą. Sama nie wiem jak mój organizm wytrzymał. Przez to wszystko dopiero w wieku 16 lat dostałam pierwszej miesiączki. Wszystko opóźniło się przez ten brak tkanki tłuszczowej. Aktualnie chcę przytyć. Ważę 47kg przy wzroście 165cm. To i tak dużo. Przeważnie mam 42-44 kg. Chociaż dużo jem . Tylko szkoda, że nic nie zostaje. Moja kuzynka, która jest rok młodsza ode mnie i wyższa ( ma chyba 170cm wzrostu ) jest anorektyczką. Choruje chyba 4 lata . Kiedyś była grubsza ode mnie pamiętam. Dzisiaj waży ledwo 30kg. Już 2 razy ją zabierali do szpitala psychiatrycznego.Ona jest na prawdę brutalna dla swojego ciała. Teraz jem w miarę normalnie, ale nie wiem czy powinnam się bać o swoje jedzenie czy nie. Często mi mama grozi, że wyśle mnie do szpitala pod sądę.Wkurza mnie ten szantaż.