Rejestracja
Rejestracja
Autoagresywni Strona Główna
  Użytkownik: Hasło:



Poprzedni temat «» Następny temat
Jak to się zaczyna?
Autor Wiadomość
Ozmaja 



Dołączyła: 27 Sie 2015
Posty: 21
Skąd: pomorskie

Wysłany: 2017-07-27, 17:47   

Szamanka, No niestety... Ale staram się wyleczyć.



 
 
 
Jak to się zaczyna?
wihszyciel
[Usunięty]

Wysłany: 2018-07-02, 16:20   

Zawsze byłam gruba, w 5 klasie zaczelam sie interesowac blogami anorektyczek, sposobami na chudnięcie itp. I tak było do 2 gimnazjum.
Wczesniej po prostu mi nie wychodzilo, za slaba wola, bylam zbyt lakoma? Pierwsza glodowka, kolejna, kolejna, kolejna. I tak przez pol roku. Koniec 2 klasy, wakacje, siedzialam w domu wiec jadlam bo nie bylo niczego co odciagneloby mnie od chęci jedzenia. W 3 klasie zaczelam jesc i jesc i jesc, nie zauwazylam kiedy stracilam nad tym kontrolę. Codzienne jedzenie o wiele ponad zapotrzebowanie, ciagle napady.
W ferie 2017 weszlam na wage i załamałam się, wszystko od nowa. Glodowki, napady, glodowki, napady. Od polowy lutego 2018 trochę uspokoiłam napady ale wszystko idzie w gorszą stronę. ;_;

Kiedy rodzice pojawią się w domu gdy robię coś do jedzenia wpadam w szał i czuję wstyd przed tym, że ktokolwiek widział to jak jem.
Tak bardzo boję się, że przytyję i nigdy nie schudnę.
Nie wiem czy to początki ED czy jestem zbyt leniwa i łakoma i tylko wymyślam.
.
Jeszcze jak byłam w podstawówce matka często mnie ważyła, wmawiała, że wzywali ją do szkoły bo jestem za gruba. Czasami gdy słyszałam dźwięk wyciągania wagi uciekałam do łazienki i czekałam aż zostanie schowana. Czasami rodzice czekali aż wyjdę, czasami odpuszczali.




Ostatnio zmieniony przez Mustela Nivalis 2018-07-02, 16:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Jak to się zaczyna?
Żurawek 
Śmiertelna Nogawka



Wiek: 27
Dołączyła: 18 Paź 2014
Posty: 5179
Skąd: Polska

Wysłany: 2018-07-02, 17:57   

Cytat:
Jeszcze jak byłam w podstawówce matka często mnie ważyła, wmawiała, że wzywali ją do szkoły bo jestem za gruba. Czasami gdy słyszałam dźwięk wyciągania wagi uciekałam do łazienki i czekałam aż zostanie schowana. Czasami rodzice czekali aż wyjdę, czasami odpuszczali.


Tak się teraz zastanawiam i odkąd pamiętam ciągle słyszałam, że MUSZĘ schudnąć, jestem gruba, MUSZĘ wziąć się za siebie. Tylko raz moja matka mi w tym pomogła, ale jo-jo... I klops. I za chwilę znowu, "rusz się, weź za siebie, popatrz jak ty wyglądasz, nie wolno ci się tak ubrać, bo jesteś gruba...". Zero wsparcia, zero niczego, a na dźwięk wyciąganej wagi też wbijałam się w najdalszy kąt pokoju. I zastanawiam się, czy to aby nie zaczęło kompulsów. (prawie na pewno), jak jadłam przy matce, to zawsze mówiła, że mi nie wolno tak dużo, a godzinę później usiłowała we mnie wmuszać coś innego. Jak zaczęłam się odchudzać, to też przykręcałam sobie śrubę. I nawet jak się nie cięłam to biczowałam się psychicznie. A teraz mam napady, po napadzie ćwiczę do mroczków przed oczami czy prawie omdlenia i czuję odrazę do swojej osoby na każdym kroku. Więc... Widzę, że mamy coś wspólnego i myślałam, że tylko moja matka tak świrowała z moją wagą.




Ludziom najtrudniej się przyznać, że ich życie nie ma żadnego znaczenia. Żadnego celu. Żadnej treści. Opowieść Podręcznej M. Atwood
23.10.15r.
 
 
 
Jak to się zaczyna?
Zakręcona 
Nikt ważny



Dołączyła: 01 Paź 2014
Posty: 629
Skąd: Polska

Wysłany: 2018-11-26, 11:00   

Przez długi czas miałam nadwagę, kilka dodatkowych kilogramów, ale do pewnego momentu mi one nie przeszkadzały. Później przytyłam jeszcze bardziej i postanowiłam schudnąć, co na początku nie było złym pomysłem to znaczy zaczęłam jeść zdrowiej jeść, nie opychałam się słodyczami przed snem. Tylko później skończyłam na etapie i w sumie dalej na nim jestem, że boje się przytyć, słodyczy nie jem wcale i mam w głowie myśl ile jeszcze mogę schudnąć.
Rodzinie moja waga czy to jak byłam gruba lub chuda nie przeszkadza, nie słyszałam od nich nigdy jakiś docinków itp. Za to od kilku znajomych słyszałam, że pasuje mi schudnąć bo, np: nikogo z moją posiadaną wagą nie znajdę, czy wstyd gdzieś się ze mną pokazać itd.




 
 
Jak to się zaczyna?
Remu 



Wiek: 23
Dołączył: 02 Gru 2018
Posty: 16
Skąd: podkarpackie

Wysłany: 2018-12-02, 17:39   

Gdy byłem mały, byłem strasznym niejadkiem. Przez moje gardło zazwyczaj przechodziło tylko jedzenie z maka, ale z racji tego że rodzice nie mieli za dużo pieniędzy, to rzadko bywałem w tej restauracji. W przedszkolu miałem zawsze niedowagę, a moje żebra można było bez problemu policzyć. Gdy zaczął się okres podstawówki rodzice bardzo naciskali na naukę, nie mogłem iść spać jeśli zadanie z matematyki będzie nie skończone, zazwyczaj wymuszając to skończenie krzykiem. Do tego doszło odrzucenie przez większość klasy i "żarty" na temat zasobu portfela moich rodziców. Zacząłem zajadać stres, napychałem się tak że nie mogłem się nawet schylić i szybko przytyłem. W tedy pierwszy raz wyszukałem w internecie coś takiego jak "anoreksja". Mój dziecięcy móżdżek był zachwycony taką szybką utrata wagi, ale jedzenie było zbyt smaczne żeby je odstawić na bok. Anoreksja poszła w zapomnienie, ale ziarno zostało zasiane. Podstawówkę skończyłem z otyłością, a przez okres gimnazjum wiele się nie zmieniło. No może tylko to, że skończyłem je z otyłością drugiej klasy. Czas na szkołę średnią... Pierwsza klasa w szkole, którą pierwotnie wybrałem to była katorga, a za stresem znów więcej jedzenia. Przepisałem się do innej szkoły, stres się skończył, ale objadanie się dla komfortu psychicznego zostało. Ukończyłem drugą klasę jeszcze bez większych problemów, ale zacząłem się sobie nie podobać. Gdy wszedłem na wagę i policzyłem swoje BMI, okazało się że to powoli koniec otyłości klasy pierwszej i początki klasy drugiej. Niby mniej niż w gimnazjum, ale nigdy nie zwracałem na to uwagi. Pomyślałem że fajnie było by schudnąć, ale nie wiedziałem jak się za to zabrać, znów przypomniało mi się myślenie o zburzeniu odżywania z dzieciństwa. Puściłem to w niepamięć zajadając się frytkami z majonezem, Ale myśli o tym zaczęły mnie codziennie nawiedzać. Dalej wszystko było po staremu, ale jedno wydarzenie zmieniło wszystko. Nie będę zagłębiać się w szczegóły, ale zostałem pobity na środku korytarza przed całą szkołą. Po tym wydarzeniu męczyły mnie myśli, że to musiało śmiesznie wyglądać jak taka beka tłuszczu upada na ziemie i daje się okładać. Wspominałem że za dzieciaka szukałem w necie informacji o anoreksji, prawda? Więc nieodłącznym było natrafienie na ruch "motylków". Około tydzień po tym pobiciu odnalazłem takiego motylka na GG, pomyślałem że to świetnie, no z nieba mi spadła. Już na drugi dzień od pobicia zacząłem się głodzić, nie wiem, chyba chciałem się ukarać za to, że dałem sobie poszargać honor, a nie chciałem znów się ciąć. No i dałem się wciągnąć w to towarzystwo. "Schudnę TYLKO 50kg i dam sobie z tym spokój, zacznę normalnie jeść". Niestety jak chyba każdy się spodziewa, anoreksja zaczęła mną władać. 200kcal na dzień lub głodówki? Niema problemu, wszystko dla chudości i ukarania się. I po około 11 lub 12 miesiącach męczenia się z anoreksją jestem tutaj. Chudszy o 37kg, z poszarganym umysłem który każe mi się głodzić, ale jednocześnie z cholernie mocną motywacją żeby zostawić głód za sobą. Obecnie staram się jeść normalnie, wiem, że nie warto tracić życia na zaburzenia odżywania... Szkoda że opamiętałem się dopiero po tylu miesiącach. Dam radę, każdy da radę z tego wyjść.



 
 
 
Jak to się zaczyna?
dzidzia 



Wiek: 25
Dołączyła: 24 Paź 2018
Posty: 35
Skąd: mazowieckie

Wysłany: 2018-12-05, 14:25   

Zaczęło się przez byłą przyjaciółkę. W sensie, nie celowo. Ona zaczęła się odchudzać, bo nadwaga itp. Ja byłam szczupła, ale mi się udzieliło. Nie wiem czemu. No i mi zostało. A jej nie. Zaczęła się pro-ana, motylki, motywacyjne tumblr. I tak od 2014 do 2016. Połowa włosów mi wypadła, ale ważyłam 42 kilogramy! Byłam tutaj na innym koncie, które założyłam głównie z powodów mojej pro-any itede. Wydaje mi się, że jest lepiej. Przytyłam nieco, nie wyglądam jak smigol. Łapię się ciągle na liczeniu kalorii czy sprawdzaniu, czy mogę objąć własny nadgarstek itp. Czasem wymiotuję, rzadko. Jest lepiej, choć niektórych nawyków nie jestem w stanie się pozbyć. No i zostały mi inne, nieprzyjemne demony.

Mam nadzieję, że już tego nie powtórzę.




I curl my tail inwards, inwards
 
 
Jak to się zaczyna?
bloodyunicorn 
małe zuo



Wiek: 21
Dołączyła: 22 Wrz 2019
Posty: 62
Skąd: kujawsko-pomorskie

Wysłany: 2019-10-26, 23:53   

Będąc mała, byłam niejadkiem. Często dostawałam ochrzan że za mało jem, co skończyło się tak, że jadłam jak najwięcej, by sprawić, żeby rodzice byli dumni. Przez to stracilam zdolność do jedzenia intuicyjnego, zaczęłam się objadać, przytyłam 20 kg w rok, pierwsza moja proba odchudzania? 3 klasa podstawówki. W pewnym momencie, w 1 kl gimnazjum, zmieniłam otoczenie bo podstawówkę miałam okropną. Tam znalazłam niby przyjaciół i byłam non stop poza domem, zapomniałam o jedzeniu. Spodobało mi się chudniecie, przeszłam na dietę pt "jak najmniej" i wpadłam w anoreksję. A to był tylko początek.



 
 
Jak to się zaczyna?
Zakręcona 
Nikt ważny



Dołączyła: 01 Paź 2014
Posty: 629
Skąd: Polska

Wysłany: 2021-07-08, 21:18   

Nie wiem czy w dobrym temacie piszę, nie wiem gdzie powinnam się taką informacją podzielić: nie dotyczy ona bezpośrednio mnie. Wczoraj 11-letnia bratanica pochwaliła mi się, że schudła, zadowolona z tego była i taka myśl mnie naszła czy to nie za wcześnie na takie myśli czy może to już zalążek czegoś złego. Bratanica nie była, nie jest gruba. Z drugiej strony mi wstyd się zrobiła, ja przy niej to gruba świnia jestem...



Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
 
 
Jak to się zaczyna?
Krzysiu 
podejrzany



Wiek: 27
Dołączył: 07 Mar 2020
Posty: 2394
Skąd: zachodniopomorskie

Ostrzeżeń:
 2/3/4
Wysłany: 2021-07-08, 22:18   

Zakręcona, cóż, w tym wieku kluczową rolę, przynajmniej co do zasady, powinni odgrywać jej rodzice… Masz z nimi kontakt, są to kumaci ludzie? Bo jeśli tak, to chyba głównie do nich zagadać, żeby się przyjrzeli. Bardzo ciężko jest się akceptować, jeśli nie wyniesie się z domu przeświadczenia o swej wartości… Oczywiście, to równie dobrze może być nic takiego, ale nic się złego nie stanie, jeśli nazwać swą córkę ładną dziewczynką o jeden raz więcej.
Jedna z ciekawszych sytuacji w jego służbie wychowawcy kolonijnego to była sytuacja, gdy moje około dwunastoletnie uczestniczki się wystroiły na dyskotekę. Wyglądały schludnie, nie kreowały się jak to bywało na balach gimnazjalnych na posępne matrony (uwielbia to zjawisko socjologiczne, w ramach których niektórym kobietom zdarza się makijażem/ubiorem odmładzać, ale pewien czas wcześniej w podobny sposób usiłują się postarzać, jest w tym coś intrygującego), ale przy tym starały się jakoś sobie aparycji dodać. To był jego pierwszy turnus w życiu miał ledwie 19 lat. I pyta je, jak się bawią.
– Dobrze, panie Krzysiu [Miał taki kaprys, że uczestnicy używali doń akurat takiej formy i wszyscy byli zadowoleni – przyp. tłum.] . Tylko szkoda, że chłopcy nie chcą z nami tańczyć…
– [Zrobił konieczny przed każdą tego typu wypowiedzią szybki rachunek zysków i strat, po czym z dobrze udawanym zdziwieniem (bo sam też nigdy nie umiał tańczyć i zawsze się tego bał)] Naprawdę? To dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Trzeba Wam wiedzieć, że gdybym był o, no, 6 lat młodszy, to by bez wahania zagadywał!
I tutaj stało się coś, czego nie przewidział. Bo zakładał uśmiech, „To miłe.” czy coś równie błahego. A w rzeczywistości po ponad połowie składu zobaczył potężny wzrost pewności siebie, w pojedynczych zaś przypadkach wręcz jej wytworzenie. Szybko się oddalił, by móc rozważać beznadziejność niektórych rodziców. Przecież to jest jakaś masakra – serio, duma, zachwyt, niedowierzanie w oczach tych skrzywdzonych dzieci nakazują mu przypuszczać, że niektóre z nich naprawdę usłyszały komplement po raz pierwszy w życiu. Nie rozumie tego. Czy to jest trudne, powiedzieć swojemu dziecku, że jest ważne, zdolne, piękne? Spoko, może to byc problematyczne w sytuacji, gdy właśnie coś przeskrobało. No ale w pozostałym czasie nie. A tutaj całość spadła na niego. No i jasne, może i bardzo chętnie ich/je chwalił przy okazji, a momentami starał się nawet bez okazji. Ale te turnusy trwały tydzień, a one mają lata za sobą i lata przed sobą, pana Krzysia już nigdy w życiu nie spotkają! Przecież jak wszystkie autorytety w Twym życiu Tobą gardzą, to im wierzysz i sądzisz, że mają rację…
To tylko taka zupełnie amatorska teoria, ale tak mu się wydaje, że wiele przypadków jechania po sobie może wynikać właśnie z tego. Bo może jak zwiększę swą atrakcyjność, to wreszcie znajdzie się ktokolwiek, ktoś mnie nie odtrąci? Tak więc przede wszystkim aprobata, akceptacja, Miłość. A potem dobre nawyki żywieniowe i umiejętność wejścia w relację z własnym brzuszkiem (Oczywiście, są wyjątki, można mieć w życiu pecha i dostać w przydziale patologiczny głód, ale w pozostałych przypadkach to jest najpotężniejsza ze wszystkich technik ever, a naprawdę we wczesnej młodości da się ją opanować. Porozmawiaj ze swoim brzuszkiem. Spytaj go, co czuje. Czy jest głodny, czy też pełny? Do tego dodaje się oczywiście nieco bardziej odgórnie narzucane kwestie jakościowe i bum, wszystko, dieta-cud.). Ale jeśli nie zacznie się od powiedzenia dziecku, że jest kochane z urzędu, a nie za swoją masę, to nie będzie się czuło ze sobą dobrze nigdy. Ewentualnie dopiero po tym, jak odrzuci się opinie bliskich, ale to jest zazwyczaj ciężki proces pracy nad sobą i nikt nie zasługuje na to, żeby stawać przed takim wyborem.
Jeśli więc rodzice są kumaci, to niech więcej przytulają i rozmawiają, bo to naprawdę ciężko przedawkować. A jak nie, cóż… To wtedy najlepsze są „tajne komplety”, czyli robienie samej tego, co powinni robić oni.
Chyba, rzecz jasna.




 
 
Jak to się zaczyna?
Maze 


Dołączyła: 17 Lut 2021
Posty: 681
Skąd: Europa

Wysłany: 2021-07-09, 09:21   

Zakręcona, ja bym obserwowała i nie martwiła się specjalnie. 11-latce sylwetka zaczyna się już zmieniać, dochodzi do tego presja z otoczenia i mediów i mamy co mamy - szczupłe dzieci przechodzą na diety.

"Za moich czasów" też tak było, pamiętam że wszystkie moje koleżanki włącznie ze mną mniej więcej w tym wieku się odchudzały, tylko ja miałam później ED.




 
 
Jak to się zaczyna?
undervalue 
crazy plant lady



Wiek: 27
Dołączyła: 10 Mar 2022
Posty: 89
Skąd: śląskie

Wysłany: 2022-03-21, 11:38   

No właśnie. Jak to się zaczyna? Wyczytałam gdzieś albo usłyszałam, już nie pamiętam, że podobno samo obsesyjne myślenie o jedzeniu, o niejedzeniu, codzienne sprawdzanie wagi, martwienie się o to czy przytyję, o to jak wyglądam, zasłanianie brzucha rękami przy siedzeniu etc. to już pewne zaburzenia odżywiania. Tylko, że ja nic z tym nie robię poza w/w rzeczami. Nie głodzę się, nie ćwiczę, nie jestem na żadnej diecie, jedyne co robię to wykańczam się ciągłym myśleniem o tym. Albo z drugiej strony, jak już coś zjem, to źle się czuję - mam do siebie żal i wyrzuty sumienia, że zjadłam, ale wciąż, to są tylko natrętne myśli. Czy ktoś ma/miał podobnie?



Miłość pachnie jak psie stópki.
 
 
Jak to się zaczyna?
Euphoriall 



Wiek: 34
Dołączyła: 18 Gru 2009
Posty: 10440
Skąd: świat

Wysłany: 2022-03-22, 14:44   

undervalue napisał/a:
Wyczytałam gdzieś albo usłyszałam, już nie pamiętam, że podobno samo obsesyjne myślenie o jedzeniu, o niejedzeniu, codzienne sprawdzanie wagi, martwienie się o to czy przytyję, o to jak wyglądam, zasłanianie brzucha rękami przy siedzeniu etc. to już pewne zaburzenia odżywiania.

Mało to brzmi jak początek, czy tam zalążek, ED. Raczej jak rozwinięty stan. Jeden z jego wersji.




Przejęcie kontroli nad światem za pomocą łyżeczki i waty cukrowej
Na przypale, albo wcale - o tym będą musicale!
Jak widelcem kompot jesz.
 
 
Jak to się zaczyna?
em11l 



Dołączył: 19 Wrz 2021
Posty: 14
Skąd: Polska

Wysłany: 2022-06-19, 21:44   

Od kiedy tylko pamiętam moja waga i wygląd były oceniane przez innych ludzi. Zawsze w sposób negatywny. Od dziecka próbowałem jeść mniej, ćwiczyć, ale nigdy nie udawało mi się schudnąć. Pamiętam też, że zawsze ciągnęło mnie do tego, żeby zmuszać się do wymiotów i niejedzenia. Nawet jako ośmioletnie dziecko. Było tak aż do momentu, w którym stwierdziłem, że będę jeść po prostu mniej. Byłem świadomy tego, że się wpędzę w zaburzenia. Na początku to zazwyczaj było 700-800 kalorii na dzień, a potem 200-400. Byłem tak wycieńczony niejedzeniem, że wpadłem w bulimię. Miałem naprawdę często napady na jedzenie, które kończyły się wymiotami lub ćwiczeniem, by spalić pochłonięte kalorie. Udało mi się poniekąd wyjść z epizodu bulimicznego, ale nadal czasem miewam ogromną chęć na jedzenie. Na szczęście teraz udaje mi się nad sobą panować. Nie ukrywam, trudniej jest być zrozumianym przez innych w tej kwestii będąc chłopakiem/mężczyzną.
Na koniec chcę tylko poprosić, żebyście nie komentowali wagi innych. Ani wyglądu ich ciała. Bardzo łatwo kogoś nabawić ogromnych kompleksów. Można to przecież zrobić nawet jednym, krótkim zdaniem. A te kompleksy z kolei mogą (nie muszą) prowadzić do zaburzeń odżywiania. Tak to wyglądało u mnie.




 
 
Jak to się zaczyna?
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 12