Ani jednym. Natomiast prywatnie ogólnie nie lubię ludzi, stąd miałbym z rodzeństwem kłopot. Moje „nie warto” miało mieć charakter dość jednostkowy, wszak nie zachodzi tu raczej możliwość intersubiektywnej weryfikowalności…
Nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak, czy z moją siostrą... czy na nami obiema.....
Nie wiem czemu, za każdym razem, gdy się ze sobą w czymś nie zgadzamy, ona mi robi personalne wycieczki p.t. "jaka to ja jestem".
Staram się ją wtedy zlewać ciepłym moczem. Bo ta się nakręca w ch... . Wczoraj poszło o to, że, a w zasadzie to kontynuacja, że nie dołożyłam się do prezentu dla matki na 60-tkę, tylko chcę sama zrobić prezent.
Wczoraj było, że jej się mój prezent nie podoba, a ja to skwitowałam "nie musi, ja taki chcę dać" i zaczęła się jatka, jak ja to nie potrafię przyjąć rad, opinii, jak reaguję złością i fochem na nią.
Ja pierdole... tak jest za każdym razem, gdy nie jest po jej myśli.
Przypomina mi to sytuacje z moim bratem... Może ma o coś do ciebie żal ? U mnie brat ma przeświadczenie, że jako córeczka mamusi mam wszystko na tacy, a on nie... Patrząc przez mój pryzmat to rozchodzi się o to, że zrobiłaś, nie to co ona chciała, że wyłamałaś się, miałaś swoje zdanie. Nie wiem czy olewanie jej jest dobrym pomysłem... Niekoniecznie to tak samo wygląda jak u mnie, ale przez lata nie broniłam swojego zdania przed bratem, albo bez słowa odchodziłam. Jak się z czymś nie zgadzaliśmy lub nie daj Boże powiedziałam, że nie podoba mi się jego zachowanie to od razu szły w moją stronę wyzwiska, że jaka to popiepszo.. jestem i że tylko nadaje się do zakładu zamkniętego lub leczenia psychiatrycznego. A wiesz kiedy poprawiła się sytuacja, w tym sensie, że brat mnie już nie wyzywa od wariatów i przyjmuje mój punkt widzenia (nie wiem w jakim stopniu naprawdę to przyjmuje lub po prostu nie chce zaczynać dyskusji ze mną): od tego momentu gdy przestałam odchodzić bez słowa, gdy przedstawiam swoje zdanie. I tak ciągle, chociaż na początku to był błędny krąg kłótni i wyzwisk, on każe mi się leczyć a ja odpowiadam, że nie podoba mi w jaki sposób się do mnie zwraca. Może i to go utemperowało, że potrafiłam przekląć (a wcześniej była cicho sza), nagle potrafiłam mu powiedzieć, żeby zamknął mord. lub wyżywać lub karcić to on może swoją żonę lub dzieci a nie mnie tym bardziej, że już dzieckiem nie jestem... Co z tej nudnej i pokręconej historii wynika - broń swojego zdania i że twoje działania nie muszą się jej podobać bo to twoje życie a nie jej.
<<< Dodano: 2020-07-12, 20:43 >>>
Szara Eminencja napisał/a:
Zakręcona, może się zmienić. Nie musi (niektorzy rodzice są niereformowalni i niestety trzeba się ich z życia "pozbyć") ale może. Wiesz kiedy? Właśnie po tym jak się wyprowadzisz! Na początku może być obraza, ale na dłuższą metę rozstanie czasem wręcz poprawia relacje z rodzicami. Przez telefon trudniej się kłócić i krytykować.
Blokujesz zmianę. Może jeszcze nie jesteś gotowa... Pytanie ile jeszcze potrzebujesz wycierpieć, żeby być.
Moją myślą jest, że jak się wyprowadzę to pierwsze co zrobię to zerwę z rodziną wszelki kontakt - i tak smutno mi się robi... Tak to prawda, że blokuje zmianę. Ile potrzebuje wycierpieć - nie wiem. Wydaje mi się, że jedyne co robię w życiu to cierpię lub wegetuje, lub jedno i drugie. Może przyjmuje mieszkanie z rodzicielką jako swoistą karę, którą muszę odbyć "za swoje grzechy" bo w życiu nie może być miło i przyjemnie.
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Zakręcona, odnoszę wrażenie, że doskonale rozumiesz sytuację w której jesteś, tylko jeszcze nie zdecydowałaś się na zastosowanie jej w praktyce.
Życie jest krótkie.
Wyprowadzisz się prędzej, czy później. I prawdopodobnie z perspektywy czasu będziesz żałować, że nie zdecydowałaś się wcześniej.
Obyś miała jak najmniej do żałowania - to moje życzenie dla Ciebie.
W teorii, że tak powiem, że moja sytuacja rodzinna (tj. jakie relacje w niej występują) jest chora. Przedstawiamy sobą w dużej ilości przypadków jak nie powinno być. Jak to mówię teoria teorią a praktyka swoją droga. Ja już żałuje, że nie wyjechałam do innego miasta na studia. Mogę wyprowadzić się, ale mentalnie i tak będę tkwiła w chorej sytuacji rodzinnej. Smutne, że przekładam to co się w niej dzieje na inne relacje: czyli nie spodziewam się po ludziach niczego dobrego i nie wierze, że ktoś może mnie zaakceptować taką jaką jestem. Na razie tkwię w tym, że "w życie nie jest miłe i przyjemne".
***
Chciałam się wygadać. Dzisiaj nastąpiła kłótnia z matką o co... o to, że nie podlałam kwiatków swoim pokoju. Oczywiście awantura o to, że jaka to jestem uparta. W sumie wygarnęłam jej, że o kwiatki się martwi, ale czy leki biorę to już nie. Kwitowała to, że jestem za stara, żeby mnie pilnować, żebym leki przyjmowała. Kwiatki podlałam - powiedziałam matce, że spełniła swój matczyny obowiązek bo wymusiła na mnie, żebym habazie podlała i że życie od razu po tym staje się lepsze. Lżej mi na duszy w tym sensie, że podczas kłótni wygarnełam jej co mi się w jej zachowaniu nie podoba. My nie rozmawiamy my się kłócimy, rozmawiać możemy o d..ie maryny a nie o ważnych sprawach. Smutno mi jednak bo wiem, że jestem sama, że na matkę nie mam co liczyć. Aktualnie nie odzywa się do mnie, co dla mnie nawet lepiej nie musze jej paplaniny słuchać. Panie i panowie proszę nie brać przykładu mojej rodziny, chyba, że państwo chce ukazać jak nie powinno się rozmawiać czy zyć w wspólnym gospodarstwie.
<<< Dodano: 2020-08-09, 15:59 >>>
Dalej jestem na etapie, że chce żeby mnie moja rodzina zaakceptowała z jednej strony ja wiem, że nigdy to nie zastąpi, ale ta głupia nadzieja, nie nawet nie nadzieja tylko naiwność, że może kiedyś to się zmieni. Głupia ja...
Gdy przeglądasz się w lustrze i masz ochotę je stłuc, to nie lustro trzeba zniszczyć, to ciebie trzeba zmienić.
Najgorsze w piekle to nie palący ogień, wieczność męczarni, utrata łaski bożej czy poddanie torturom. Najgorsze w piekle jest to, że nie wiesz, czy już się w nim nie znajdujesz.
Ja miałem podobnie.
Potne się...
(Matka) to się tnij
Okej
Za dwadzieścia minut przepraszała, ja tam nie mogłem wymazać. Nigdy mi nie uwierzyła że jestem na skraju. Że mam po prostu dosyć. Zawsze się śmiała. Ostatnio uśmiech się zmienił, zrozumiała że to nie było na niby. Zrozumiała że jest że mną problem. Ale nic to nie może już zmienić. W sercu został ślad.
Ludzie (...) lubią wymyślać potwory i potworności. Sami sobie wydają się wtedy mniej potworni (...) Wtedy jakoś lżej im się robi na sercu. I łatwiej im żyć.
Mam dziwną relację ze swoją mamą. Mam do niej coś w rodzaju żalu, że zamknęła mnie w domu na klucz bez możliwości wyjścia. Kiedy ona ma jakiś problem i mi o tym mówi, po mnie to spływa. Kiedy wylądowała w szpitalu, ja zapytałam tylko '' kiedy będzie internet''. W ogóle nie mam do niej za grosz współczucia.
Z tatą nie wiem, bo z nim nie mieszkam.
You know you did me wrong (mmm)
Just one more cup of coffee 'fore I go (mmm)
I know I better stop and cut the show (mmm)
I'll leave you all the memories and go, I'ma go
Co masz na myśli mówiąc "że zamknęła mnie w domu na klucz"? To naprawdę tak duży powód, by pozwolić sobie na wspomniane zachowanie w szpitalu? Nie znam Twojej relacji, ale po prostu nie potrafię sobie tego wyobrazić.
"Człowiek w ogóle tak potrafi: zastąpić realne iluzją. I żyć w całkowicie wymyślonym świecie.
To w zasadzie przydatna cecha"
You know you did me wrong (mmm)
Just one more cup of coffee 'fore I go (mmm)
I know I better stop and cut the show (mmm)
I'll leave you all the memories and go, I'ma go
Wiek: 18 Dołączył: 02 Mar 2019 Posty: 195 Skąd: łódzkie
Wysłany: 2020-09-12, 16:10
Dzisiaj miałam sen z udziałem ojczyma i jego nietolerancji. Okropnie boli mnie to, kiedy wypowiada się źle na temat jakiejś mniejszości bądź czegokolwiek innego co odbiega od norm społecznych i z czym mam chociaż odrobinę powiązania (lub nie). Chciałabym, aby był chociaż nastawiony neutralnie i żeby go to nie obchodziło, jednak przez jego negatywną opinię i wręcz agresję nasze relacje są dość, cóż... Chłodne i bez większych emocji
Like a streetlight
In the middle of the lonely night, I still just look bright
In the middle of the lonely night, I try my best to smile